Advertisement
Menu

Kogut nie zapiał ani razu

Xabi Alonso wprowadza Hiszpanów do półfinału

Wydawało się, iż nudniejszego meczu ćwierćfinałowego niż spotkanie Czechów z Portugalią na tym EURO już nie zobaczymy. A jednak, udało się. Zapowiadający się szlagierowo ćwierćfinał Hiszpanii z Francją okazał się jeszcze bardziej usypiający, ale winę za to ponosi tylko jedna strona. I jest nią drużyna Laurenta Blanca.

Przed samym meczem to mistrzowie świata i Europy mogli mieć więcej obaw, bo bezwzględna niekiedy statystyka była po stronie Francuzów. Co prawda bilans półwyspiarzy w meczach z Les Bleus był dla nich korzystny, ale w meczach o stawkę zawsze lepsi okazywali się trójkolorowi. Na sześć dotychczasowych meczów, które o czymś decydowały, w pięciu zwyciężyli Francuzi, a w jednym padł remis. Ale kto ma pobijać rekordy i łamać niekorzystne statystyki, jeśli nie ta La Furia Roja.

Los szybciutko postanowił zweryfikować, czy kłótnie w szatni po przegranym meczu ze Szwecją to zwykłe pomeczowe zdenerwowanie czy zarzewie większego konfliktu. Po dzisiejszych dziewięćdziesięciu minutach bardziej prawdopodobna jest druga wersja. Francuzi, którzy eliminacje przeszli jak burza, na tle hiszpańskiej maszynki wyglądali obrzydliwie marnie - Irlandia w przegranym 0-4 meczu oddała więcej strzałów na bramkę Hiszpanów!

W żadnym momencie tego meczu nie było widać jakiegokolwiek porozumienia, wyćwiczonego na treningach schematu czy misternie knutego specjalnie na ten mecz tajnego planu. Duet Ribéry - Benzema próbował cokolwiek zdziałać, ale we dwójkę nie byli w stanie. Szarpał Malouda, ale także na nic się to zdało. Wprowadzenie Nasriego i Girouda nie poprawiło ani o jeden procent gry Francuzów. Hiszpanie kontrolowali mecz od początku do końca i przy takiej postawie przeciwnika nie musieli włączać nawet trzeciego biegu.

Na kilka słów zasługuje dziś szczególnie Xabi Alonso, który uczcił swój jubileusz najpiękniej. Bask wyprowadził swój zespół na prowadzenie już na początku pierwszej części, kiedy to otrzymawszy znakomite podanie od Alby, pokonał Llorisa strzałem głową. Trafił na początku, trafił i na końcu, lecz tym razem z rzutu karnego, wywalczonego przez Pedro.

Ten turniej miał należeć do Karima Benzemy. Typowany przez wielu na króla strzelców, jako pierwszy madridista żegna się z turniejem. Choć sam nie może sobie niczego zarzucić, jego przygoda kończy się na ćwierćfinałach. Francja na dalszy udział w turnieju po prostu nie zasłużyła, żegnając się z Ukrainą w najgorszy z możliwych sposobów.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!