Advertisement
Menu
/ El Mundo Magazine

Alonso: W tym roku Hiszpanii będzie o wiele trudniej

Kolejny wywiad z Xabim

Są piłkarze, którzy po wygranych na miarę wygranej Ligi siadają sami na pustej trybunie i słuchają piosenki grupy Belle & Sebastian. Xabi Alonso zrobił tak 21 kwietnia na Camp Nou godzinę po wygranej Realu z Barceloną 2:1, która zdecydowała o mistrzostwie. Piosenka miała tytuł "Another Sunny Day" i jeśli jej nie znacie, to poszukajcie jej na YouTubie albo Twitterze pomocnika, ponieważ prawdopodobnie powie wam o Basku więcej niż jego poniższe odpowiedzi.

Są piłkarze, którym pewnego dnia trener w San Sebastián, Liverpoolu i Madrycie mówi to, co powiedział Chrystus dla Piotra: "Jesteś skałą, na której buduję swój kościół". Może używając trochę innych słów. Są zawodnicy z postawą kapitana statku, który zna kurs i który nie zabiera ze sobą wielu ludzi. Są piłkarze, których wielu nazywa "seńor", a inni - jak Carmen Rigalt - "przystojniakiem z Donostii".

Syn i brat zawodowych sportowców, mistrz świata i Europy z reprezentacją, zwycięzca Ligi Mistrzów z Liverpoolem, mistrz Hiszpanii z Realem Madryt. Teraz Xabi Alonso łączy siły z Del Bosque i pozostałymi kadrowiczami, żeby spróbować powtórzyć triumf na EURO w Polsce i na Ukrainie, które rozpocznie się w piątek. Na wywiad przychodzi ze świętowania triumfu z Realem Madryt. Pojawia się w ciemnym garniturze, białej koszuli bez krawata, butach z wysokim podbiciem, korzystną brodą i świeżo ściętymi włosami. Pije Coca-Colę, a kiedy do niego mówisz, słucha i patrzy ci prosto w oczy. Są piłkarze, którzy reklamują perfumy i są perfumy, które reklamują piłkarzy. Ten, który reklamuje Alonso, należy do dobrze wychowanego gościa, który sam o sobie mówi, że "ma jasne poglądy". I chce, żeby o tym wiedziano.

Więc seńor Alonso, czym jest sukces?
Człowieku, każdy ma swój sposób patrzenia na to. U mnie ma to dwa aspekty: sukces profesjonalny i sukces prywatny. Ten pierwszy jest teraz oczywiście powiązany z futbolem i, na szczęście, należę do światowej elity, zarówno na poziomie klubowym, jak i reprezentacyjnym. Jeśli chodzi o sukces osobisty, to każdy przeżywa go na inny sposób. Obecnie ten mój jest bardzo związany z dziećmi [4-letnim synkiem i 2-letnią córeczką], rodziną, posiadaniem równowagi, czerpaniem pełnej radością z życia.

Jaki był dotychczas twój największy życiowy sukces?
Profesjonalny?

Po prostu taki, który uważasz za największy.
Więc po prostu możliwość bycia zadowolonym z samego siebie i tego, jak toczą się sprawy, bycia szczęśliwym, także z tego, że ludzie wokół mnie są szczęśliwi. Po tym są oczywiście osiągnięcia profesjonalne, jak Mundial, Puchar Europy... To pomaga osiągnąć to szczęście, które dzięki temu cały czas się powiększa.

Zdobyłeś Ligę. Czas na drugie mistrzostwo Europy?
Bez wątpienia taki będzie cel. Oczekiwania są ogromne, bardzo wysokie, poprzeczka jest praktycznie nie do poprawienia. Dlatego będzie o wiele trudniej, zarówno nam samym, naszemu otoczeniu, jak i naszym rywalom. Taka etykietka może wpłynąć na ciebie w każdej chwili, zaważyć na turnieju. Mamy nadzieję, że tak nie będzie, obym się mylił, ale sądzę, że w tym roku będzie nam o wiele trudniej.

Naprawdę?
Tak, sądzę, że tak.

Są ludzie, którzy uważają, że półfinały Ligi Mistrzów i eliminacje Realu czy Barcelony były zwróceniem uwagi hiszpańskiej piłce. Jak ty to widzisz?
Cóż, widzę, że w dzisiejszej piłce ludzie dużo przewidują. Czas dziennikarski wyprzedza o wiele czas piłkarski. Sądzę, że to był sezon, w którym widzieliśmy niesamowite rzeczy. Obydwa półfinały Ligi Mistrzów były fantastyczne z punktu widzenia widza. Do tego ostatnia kolejka Premier League, sposób, w jaki Manchester City wygrał tytuł. To był dzień, w którym można połączyć się z futbolem, ja do dzisiaj jestem tym wszystkim zaskoczony. A przed EURO nie można niczego wykluczyć. Mamy nadzieję, że ludzie są tego świadomi.

Co jest ważniejsze - wygrywanie czy nieprzegrywanie? Co dotyka bardziej? Do czego częściej się wraca? Wcześniej zapomina się o zwycięstwie niż o porażce?
Dużo wcześniej. U nas, w dynamice, w której się znajdujemy, praktycznie normalnością jest wygrywanie każdego meczu. To jednak normalność anormalna, nie jest łatwo dojść do tego punktu, ale z powodu dynamiki, w którą jesteśmy wplątani, wiemy, że porażka to duży krok w tył. I tak, dużo częściej wraca się do porażki niż do wygranej, porażka boli bardziej niż to, jaką radość można wyciągnąć z wygranej. Jednak to normalne na poziomie, na którym jesteśmy.

A jak łączy się to z ideą szczęścia, z byciem zadowolonym z samego siebie?
Człowieku, całkiem dobrze. Jednak trzeba także potrafić utrzymać równowagę. Wracam do tego wszystkiego, do porażek, ale te powroty są według mnie potrzebne. Wpływa to na mnie relatywnie, ale nie tak, że nagle zabiera mi szczęście. To sprawa bardziej samej miłości do piłki niż złego wpływu na twój stan psychiki.

Czy uważasz siebie - ze względu na ten wizerunek, który pokazujesz - za nietypowego piłkarza?
Uważam, że każdy z nas, każdy zawodnik, jest inny od reszty. Ja też mam swoje zainteresowania, nie otaczam się jedynie sprawami ze świata piłki. Staram się interesować bieżącą sytuacją, rozmawiać z przyjaciółmi, bratem, który też gdzieś sobie tam żyje... Również mam zainteresowanie dotyczące generalnie życia. Nie tylko piłki...

Więc jak uważasz, dlaczego Hugo Boss, kiedy musiał wypuścić nowy zapach, pomyślał o tobie?
Cóż, to pytanie do ludzie z Hugo Bossa. Przypuszczam, że dzięki walorom swojej marki mogli zwrócić uwagę na mój profil piłkarski, w którym gram w środku pola, staram się myśleć o drużynie i być jak najbardziej efektywnym dla ekipy, w którym też staram się też zachowywać jak najbardziej z szacunkiem i uczciwie, ale przy tym walcząc o swoje...

Masz bzika na punkcie tego, żeby być zadbanym?
Zadbanym? Wystarczająco, ale bez przesady. Lubię czuć się wygodnie, dbać o siebie, o małe szczegóły. Nie lubię terminu "zadbany", ale nie jestem też niezadbany. Określmy to tak: nie jestem niezadbany.

I zawsze taki byłeś?
Tak, zawsze. Zobacz, z latami określałem się coraz dokładniej. Na pewno uważam, że teraz mam jaśniejsze poglądy na praktycznie wszystko. Wiem, co mi się podoba i wiem, co mi się nie podoba.

Jak na boisku?
Cóż, staram się, żeby było tak na boisku... [śmiech] Poza boiskiem masz o wiele więcej czasu na decyzję, na stadionie decyzje zapadają momentalnie.

W kampanii Hugo Bossa udział wziął także Frank Lampard, z którym masz niemiłe wspomnienie...
Takie są rzeczy w piłce. Jego wejście spowodowało u mnie poważną kontuzję, przez którą nie grałem trzy miesiące.

To najdłuższy okres, przez który nie pojawiałeś się na boiskach?
Tak, w sposób ciągły tak. Jednak akceptujesz takie rzeczy, bo to część gry. Od tamtego razu mierzyliśmy się wiele razy i ta rywalizacja sportowa między nami istniała, ponieważ to były intensywne mecze, ale raz spotkaliśmy się na wakacjach i wypiliśmy spokojne piwo. Na mnie rzeczy z boiska, które nie są przesadnie złe, nie wpływają poza stadionem. A w innym przypadku mówię: "Już ja cię dobrze znam...".

Więc są na boisku uczynki dokonywane w złej wierze?
Tak, oczywiście, że tak. Pewnie, że są, pewnie. Jednak oczywiście nie z mojej strony... [śmiech].

Kiedy zdałeś sobie sprawę z tego, że chcesz profesjonalnie grać w piłkę?
To nie tak, nie zdałem sobie z tego sprawy. Nie mierzyłem chęci, to był taki naturalny proces. Od małego grałem w piłkę, ale tak ma miliony dzieciaków. Do 17. roku życia nie występowałem w profesjonalnym klubie. Dorastałem bardziej wśród kolegów, w szkole, zacząłem studia... Późno wszedłem w świat futbolu. I sądzę, że to było pozytywne, pozwoliło na spokojniejsze przeżywanie wielu rzeczy. W wieku 17 lat przeszedłem do drugiej drużyny Realu Sociedad i tam już widzisz, że szansa jest blisko, ale też nie stwierdziłem wtedy jasno, że to mój cel. Po prostu chciałem się rozwijać. Nigdy nie postawiałem sobie celu zostania piłkarzem, to była po prostu konsekwencja wykonywanie dobrze różnych rzeczy.

Co zacząłeś studiować?
Inżynierię Przemysłową, ale było ciężko pogodzić to z futbolem. Potem zacząłem jeszcze Administrację Biznesową, doszedłem nawet na trzeci rok. Jednak wtedy przeszedłem do Anglii i było ciężko to utrzymać na odległość. Rzuciłem wtedy studia.

W Liverpoolu próbowałeś je kontynuować?
Cóż, zapisałem się [śmiech]. Byłem zapisany na odległość.

Chciałbyś je wznowić?
To pytanie, które często sobie stawiam: jaką drogę chcę obrać w przyszłości? Doszedłem do punktu, w którym przeżyłem swoje, mam doświadczenie, ale nie wykluczam wznowienia edukacji, żeby mieć szansę na zdecydowanie o drodze mojego życia po zakończeniu spraw z grą w piłkę.

Co wpoił ci futbol?
Cóż, przez ostatnie 12 lat to był styl mojego życia. Masz rutynę, wiesz, że pewne sprawy wiele kosztują, że musisz się poświęcać, że musisz pracować nad wszystkim dzień po dniu. Do tego dochodzą związki, które tworzysz. Odkrywasz, że w towarzystwie wszystko wychodzi lepiej, odkrywasz to znaczenie wspólnoty, odkrywasz ten fakt, że kiedy pracujesz w grupie, to otrzymujesz owoce i jeśli coś wychodzi, to bardzo się z tego cieszysz.

Piłka sprawiła, że masz większą ambicję, że jesteś hojniejszy...?
Nie, nie, nie, nie sądzę, że futbol zmienił mnie w jakikolwiek sposób. Pozwolił mi przeżyć wiele rzeczy, ale w swojej esencji za bardzo mnie nie zmienił. Ja zawsze starałem się być taki sam, zachowywać się tak, jak wychowali mnie rodzice, jak zachowywałem się przy moim bracie... Nie sądzę, że futbol istotnie na mnie wpłynął.

Od kogo nauczyłeś się najwięcej w szatni czy na boisku?
Mam dobre wspomnienia z Samim Hyppią. Kiedy przychodziłem w wieku 22 lat do Liverpoolu, on się mną zaopiekował i od pierwszego dnia pokazywał takie cechy jako człowiek i profesjonalista, że mówiłem sobie: "Xabi, bądź blisko niego, bo możesz się wiele nauczyć". Na szczęście, zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi. Teraz jest trenerem w Bayerze Leverkusen, staramy się często rozmawiać. Jako człowiek szybko się integruje, był też przykładowym piłkarzem. Tam, gdzie przechodzi, zawsze zostawia za sobą otwarte drzwi i dobre wspomnienia. I to jest właśnie kluczowe.

Twój obecny trener, Mourinho, wpoił ci coś przydatnego na boisku?
Tak, wiele spraw. Trener ma bardzo, bardzo silne walory. Walczy o ludzi, którzy są blisko niego, broni ich. Sądzę, że to wielka lekcja dla nas wszystkich niezależnie od jego profesjonalnej twarzy. Wystarczy popatrzeć, jak traktuje swojego syna... Ma z nim wyjątkowe stosunki i to zawsze widać.

Jego syn przychodzi na treningi?
Tak, tak, stara się często przychodzić. Ja także jeżdżę do Valdebebas z moim synem, inni przywożą swoje dzieci... Jego stosunek z synem jest bardzo rodzinny, widzisz ich więź, która jest piękna i wyjątkowa.

A jak to jest u ciebie z dziećmi?
Cieszą mnie. Jon ma już 4 lata i wiele rzeczy robimy razem, mamy już ten mały związek. Oczywiście każdy mówi o swoich dzieciach jak najlepiej potrafi, ale cóż, ja naprawdę cieszę się z moich.

Widzisz siebie w przyszłości w roli trener?
To jest bardzo dobre pytanie. Czasami myślę, że w przyszłości mógłbym odgrywać taką rolę lub przynajmniej mógłbym spróbować moich sił, a czasami, w gorsze dni, mówię: "Nie, nie, chcę odłączyć się od piłki, zapomnieć o tym". Na pewno ten przeskok z piłkarza na trenera jest trudny. Wiem, bo mój ojciec był trenerem. Jeśli zdecyduję się na ten krok, będę musiał się wiele nauczyć. I być na to naprawdę zdecydowanym.

Co robisz lubić, gdy nie grasz czy nie trenujesz?
Przede wszystkim przebywać z rodziną z naciskiem na dzieci. Lubię także cieszyć się miastem, szansami, jakie daje Madryt: można przejść się na spacer, do restauracji, kina, pójść na koncert...

Co ostatnio widziałeś w kinie lub na jakim koncercie ostatnio byłeś?
Byłem ostatnio na koncercie w Populart, małym barze jazzowym. Nie pamiętam nazwy zespołu, ale bardzo mi się podobało [Xabi sześć dni po przeprowadzeniu tego wywiadu pojawił się też na koncercie Coldplay na Vicente Calderón].

A jakieś filmy?
Dawno nie byłem w kinie... Ostatnio oglądałem chyba "Shame" z Michaelem Fassbenderem.

Dobry film?
Intensywny [śmiech].

Ostatnio José Tomás, odbierając nagrodę Paquiro, odtworzył dialog z bykiem, który go zaatakował i poważnie ranił, mówiąc mu: "Przyjąłem to, że muszę oddać wam hołd". W twoim przypadku, jaka jest cena gry w piłkę?
Nie sądzę, że jest wysoka. Musisz żyć z taką sytuacją i ja to robię naturalnie. Staram się, żeby twarz Xabiego piłkarza nie wpływała na moją twarz jako Xabiego obywatela. Staram się cieszyć i robić to, co podoba mi się danej chwili, co nie wpływa na moje codzienne życie.

Xabi obywatel czyta prasę?
Powiedziałbym, że bardzo dużo.

Tak?
Tak, tak.

Nie tylko sportową?
Nie.

Więc jaką masz opinię na temat ruchów młodych ludzi, tak zwanych "zbuntowanych"?
Nie byłem wśród nich, ale wcale mnie to nie dziwi. Patrząc na sytuację społeczno-ekonomiczną kraju i ludzi, którzy naprawdę mają spore kłopoty, ruch w takim stylu i przykładowe manifestacje bez praktycznie żadnych incydentów wydają mi się zdrowe dla społeczeństwa. Wielu myśli, że dzisiaj młodzież nie ma świadomości społecznej. Jednak oni pokazali, że ją mają. Sądzę, że to dobra sprawa. Wszyscy wiemy, że sytuacja nie jest łatwa. Jeśli jednak tego typu ruchy na coś się przydają, to zawsze są mile widziane.

Czy opowiadanie o tym z pozycji piłkarza z sukcesami, który jest na szczycie i ma ogromną pensję, nie tworzy pewnej sprzeczności?
Nie, sprzeczności nie. Oczywiście każdy ma swoje życie. I ja, żyjąc moim życiem, mogę znać i myśleć o sytuacji innych ludzi. To, że jestem, gdzie jestem, nie zabrania mi posiadania tej świadomości, w której mogę widzieć problemy innych.

Ile lat kariery ci jeszcze zostało?
Kolejne dobre pytanie. Mam 30 lat... Kilka przede mną. Nie wiem czy dużo, ale kilka tak.

Sądzisz, że będzie ciężko określić moment zakończenia, stwierdzić, że to koniec?
Pytano mnie o to wiele razy, czy ja sam będę wiedział, kiedy opuścić piłkę, czy raczej to piłka opuści mnie. To sprawa, która jest już bliżej niż dalej. Miejmy nadzieję, że wybiorę odpowiedni moment...

Wrócisz pewnego dnia do San Sebastián czy niekoniecznie?
Zobaczymy. Prawdopodobnie wrócę, ale to nie jest nic pewnego.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!