Advertisement
Menu
/ independent.co.uk

Historia przyjaźni Mourinho z sędzią

Mark Halsey wygrywa walkę z rakiem

Autorem poniższego tekstu jest Patrick Barclay, szkocki dziennikarz sportowy pracujący obecnie dla brytyjskiego dziennika The Independent, autor biografii Sir Alexa Fergusona i José Mourinho, ekspert telewizji Sky Sports.

W porównaniu do zagrażającemu życiu chłoniaka, o którym Mark Halsey dowiedział się w sierpniu 2009 roku, historia dotycząca przyjaźni nie powinna być przyczyną wielkich dyskusji, rozważań czy zmartwień. Mimo wszystko brytyjski sędzia piłkarski chce powiedzieć o swoim przyjacielu. Z jednej strony pragnie, by ten ponownie pracował w Premier League po zagranicznych epizodach, a z drugiej wie, że może to zakończyć jego karierę. Przyjacielem Halseya jest José Mourinho. Pierwszy jest sędzią, drugiego otoczenie związane z arbitrami zdążyło nazwać wrogiem futbolu. Mourinho krytykował Andersa Friska przy okazji meczów Barcelony z Chelsea, zarzucając mu pogawędkę w przerwie z Frankiem Rijkardem. Portugalczyk w dalszym ciągu nie ufa sędziom, którzy prowadzą mecze z udziałem Katalończyków.

Halsey jest osobą ogólnie przyjaźnie nastawioną do wszystkiego. Zawsze chciał utrzymywać jak najlepsze kontakty z zawodnikami, menedżerami i wszystkimi pozostałymi ludźmi z piłkarskiego światka. Teraz jednak, gdyby Mourinho wrócił do Anglii, Halsey musiałby… zwolnić się z pracy.

Spotkałem się z nim w poniedziałek po Wielkanocy, przed meczem Chelsea z Fulham, w którym Halsey był sędzią technicznym. Miał nadzieję na kolejną podróż do Hiszpanii po zwycięstwie Realu Madryt z Osasuną 5:1, przed którym spędził godzinę lub dwie w obozie Realu Madryt, podczas którego między innymi dyskutował z Xabim Alonso i dokuczał Sergio Ramosowi z powodu „głupich żółtych kartek”. Wkrótce obejrzy oba półfinałowe mecze między Realem a Bayernem Monachium. Być może także finał, jeśli Królewscy do niego awansują. Pożegnanie Mou z Hiszpanią? Halsey zachowuje dyskrecję. Nie kłóci się jednak, gdy mówię o tym, że będąc szkoleniowcem Manchesteru Mourinho mógłby dać wszystkim jeszcze więcej radości w słownych pojedynkach z Fergusonem.

Wróćmy do 2003 roku, kiedy Halsey, były pół-profesjonalny bramkarz, który postanowił rozpocząć pracę sędziego i awansował do Premier League, udał się do Porto z Grahamem Pollem i dwoma arbitrami liniowymi na mecz Ligi Mistrzów. Przeciwnikiem Portugalczyków była Marsylia. Zaimponował mu Didier Drogba, a wybryki Mourinho w ogóle mu nie przeszkadzały. „Wiesz jaki on jest”, mówi. „Kierowałem się zdrowym rozsądkiem, poradziłem sobie z nim”. Po przyjściu José do Chelsea wymienili między sobą kilka uścisków dłoni i kilka skarg. Nic niestosownego. W ostatnim meczu sezonu 2006/2007 na Stamford Bridge przyjechał Everton. Halsey przybył na stadion nieco wcześniej, dostrzegł go Mourinho i zaprosił na kawę. „Rozmawialiśmy o futbolu i decyzjach sędziów przez 20-25 minut”. Tego lata ten sam arbiter prowadził mecz o Tarczę Wspólnoty, w którym Chelsea mierzyła się z Manchesterem United. Halsey pamięta uścisk Mourinho i pochwały. Kilka tygodni później Mou zostawił angielską piłkę.

Rok później w Halseya uderzył pierwszy dramat – u jego żony, Michelle, stwierdzono białaczkę szpikową. Kiedy Mourinho dowiedział się o chorobie, zaprosił Halseya, Michelle i ich córkę do pięciogwiazdkowego hotelu w Algavre. „Oczywiście nie pojechałbym, gdyby on wciąż trenował Chelsea. Ale co mogę powiedzieć? Jest niesamowitym natchnieniem”. Kilka miesięcy później Mourinho objął Inter. Kiedy grali w Manchesterze z United, rodzina sędziego odwiedziła go w hotelu. W 2009 roku Halseya spotkał kolejny dramat.

„W kwietniu miałem złe przeczucie”, powiedział Halsey. „Coś było nie tak, ale zostawiłem to dla siebie. Może o tym wiedziałem. W każdym razie, choć nie czułem się dobrze, przygotowywałem się do kolejnego sezonu. Wróciłem z Hiszpanii pod koniec lata, żeby sędziować mecz Tottenhamu z Barceloną w Wembley Cup i znowu nie czułem się dobrze. To było już po tym jak poszedłem na badania do szpitala, gdzie znaleźli mojego guza. W gardle. Prawy migdałek.”

Był przerażony. A kolejne informacje były jeszcze gorsze. „Myślałem, że umrę. Po operacji usuwania chłoniaka z gardła obudziłem się i widziałem płaczącą Michelle. Powiedziała, że lekarz chce ze mną porozmawiać. Mogłem się domyśleć, że nie przyniesie dobrych wieści. Lekarz powiedział, że znaleźli więcej niż się spodziewali. W ciągu kilku dni guz znowu urósł. Czułem to. Spotkałem się z profesorem Timem Illidge’em w szpitalu Christie w Manchesterze. Nie wiedział, co powiedzieć, gdy spytałem go, kiedy będę mógł wrócić do sędziowania. «Będziesz szczęśliwy», odpowiedział. «Mamy przed sobą walkę o twoje życie». Następnego dnia zacząłem chemioterapię. Przez cały czas trwania leczenia José pozostawał w kontakcie. Nie wiem jak się dowiedział, ale szybko zadzwonił. Przez trzy miesiące schudłem 10 kilogramów i straciłem włosy. Wysłałem mu zdjęcie, a on odpisał: «Przynajmniej wyglądasz lepiej niż Ray Wilkins (były piłkarz reprezentacji Anglii i asystent menadżera w Chelsea – dop. red.)!»”.

W marcu 2010 roku po poważnej infekcji, która dostała się do organizmu po chemioterapii, Halsey zaliczył sędziowskie testy medyczne. Musiał zacząć niemal od zera, od meczu Leicester z rezerwami Scunthorpe. Awansował do League Two, a od zeszłego sezonu znowu prowadzi mecze w Premier League. Zaliczył „drugi debiut” w meczu Blackpool z Wigan (4:0). Został świetnie przywitany przez kibiców. Teraz musi poddawać się badaniom co trzy miesiące. Nowotwór Michelle także jest w remisji. We wtorek Lucy, która mogła być sierotą, obchodziła szóste urodziny.

Halsey nie bierze teraz niczego za pewnik. Czerpał wiele radości, odwiedzając wracającego do zdrowia Fabrice’a Muamby i ma zamiar wspierać Stilijana Petrowa w walce z białaczką. Pamięta jednak, że nie wszystkim się udało pokonać chorobę. 1 stycznia bieżącego roku odszedł były gracz Liverpoolu i Evertonu Gary Ablett. Obecnie Halsey pracuje ciężej niż kiedykolwiek i w wieku 50 lat notuje znakomity sezon w Premier League. Wkrótce odbędą się półfinały FA Cup i z pewnością liczy na nominację do wielkiego finału na Wembley. Byłaby to zasłużona wisienka na torcie dla Marka Halseya.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!