Advertisement
Menu
/ El Larguero - Cadena SER

Ramos: To była przesada, przyznaję

Wywiad dla <i>El Larguero</i>

Witam, Sergio, dobry wieczór.
Dobry wieczór.

Widać twoje nowe tatuaże. Pierwszy dla twojej mamy...
Tak, dwa ostatnie są dla rodziny. Imię mamy i przezwisko taty. To osoby superważne w moim życiu, które zawsze są przy mnie.

Klan Ramosów. Ojciec rządzi, on pewnie ma ostatnie słowo...
Każdy w życiu dorasta i radzi sobie po swojemu. Doszliśmy już do czasu, gdy każdy podejmuje swoje decyzje, ale zawsze analizuję i biorę pod uwagę opinię głowy rodziny, którą jest ojciec.

Widzę, że jeszcze masz na środkowym palcu inicjały rodzeństwa. Czy robienie tatuażu boli?
Tak naprawdę, to boli. Trochę, ale boli.

Jakieś znieczulenie?
Nie, nic. Trzeba przecierpieć. Wstrzykują atrament pod skórę, więc trochę boli. Mówiąc inaczej, skłamałbym.

Który bolał najbardziej? Ten z Pucharem Świata, który był robiony najdłużej?
Nie, stary, ogólnie bolą wszystkie. Najbardziej te w miejscach, gdzie najbliżej jest do kości. Te na palcach bolą dosyć mocno, ale ogólnie wszystkie są nieprzyjemne.

Więc po co to robisz?
[śmiech] Cóż, od małego przyciągały moją uwagę i bardzo mi się podobały. Poza tym są osobiste. Pierwszy na plecach był tylko dla ozdoby, reszta ma wyjątkowe znaczenie.

Nie można ich usunąć, czy można?
Dzisiaj już można i praktycznie niczego nie widać.

Boli tak bardzo, jak tworzenie?
Chyba bardziej. Niektórzy komentowali mi, że boli praktycznie dwa razy bardziej. Jednak podaje się znieczulenie i robi kilka innych rzeczy, żeby zmniejszyć ból.

Dobra, koniec z tymi tatuażami. Bustillo i Herraez [współprowadzący] bardzo chcieli dowiedzieć się czegoś o tych nowych wzorach. [śmiech] Przejdźmy do futbolu. Co wy, piłkarze sądzicie o tej walce Związku Zawodników o swoje prawa?
Zawsze w takich sprawach będziemy za piłkarzem. W tym aspekcie wiemy bardzo dużo odkąd pojawił się Rubiales, z którym spotykamy się bardzo często. On wie, że ma nasze wsparcie, zarówno reprezentacji, jak i Realu Madryt. Bo nigdy nie wiadomo, futbol ma wiele zwrotów, za rok czy dwa możesz zmienić klub, stracić pracę, są zawodnicy, którzy nie zarabiają od dwóch lat. Dlatego domagamy się ustalenia przepisów, bo w takich sytuacjach nie ma żadnego określonego prawa.

Zabolało was to, że pozywają go za to, że zarabia?
Nie, chyba nie.

To chyba wręcz normalne. Jeśli profesjonalista poświęca się pracy dla AFE, to jego sprawa czy dostaje za to pieniądze.
Do tego atakuje się Rubialesa, który stoi na czele, bierze na siebie krytykę. Walczy do ostatniej minuty o dobro piłkarza i w tym przypadku grupy, która nie zarabia. Człowieku... jestem nikim w tych sprawach, mogę wygłosić opinię, ale to wiele nie zmieni. Zawsze, gdy będzie się z nami spotykał, będziemy go traktować z szacunkiem i wspierać za pracę, którą wykonuje.

Przed spotkaniem z Rubialesem po kolacji mieliście także rozmowę z selekcjonerem. Co wam powiedział? O czym rozmawialiście?
Nie jestem zwolennikiem rozmawiania o takich sprawach. Ogólnie sądzę, że spotkanie z kolegami po długim czasie jest dobre, trzeba porozmawiać, zobaczyć, co się dzieje. Wszystkiego po trochę, trener wygłasza swoje opinie, trzeba też przyjąć nowych, żeby była zdrowa współpraca...

Mówił wam, co trzeba zrobić, żeby pojechać na EURO?
To chyba wiedzą wszyscy, nie trzeba tutaj niczego odkrywać. Wszyscy znamy Vicente, wiemy, co myśli, co lubi, jakie ma opinie na temat kolektywu, grupy, wewnętrznych regulaminów. Dlatego każdy reprezentant doskonale wie, co może, a czego nie może.

Daje wam rady?
Ciągle.

On ciągle mówi czy też go sami pytacie?
Kiedy mamy wątpliwości, to pytamy...

Ale dzisiaj, mówił cały czas czy to była wspólna narada?
Wszyscy mówili. Musieliśmy porozmawiać na przykład o terminarzach, bo nie wiadomo, gdzie dojdzie w rozgrywkach Real, czy w finale będzie Barcelona, co wygra Chelsea. Mamy wielki zespół, są wielcy zawodnicy, którzy aspirują do tytułów i będą walczyć w sezonie do końca, przez co każdy będzie miał kalendarz. Jeden dołączy do kadry pierwszego dnia, inny kilka dni później. Taka jest rzeczywistość i trzeba ją przedyskutować.

Sergio, cieszysz się, że teraz macie to zgrupowanie?
Tak. Oczywiście. Ja od czasu, gdy mam szczęście jeździć na zgrupowania reprezentacji Hiszpanii, a to już kilka dobrych lat, to zawsze spotykałem tutaj świetną grupę. Zawsze czułem się bardzo dobrze traktowany i przez weteranów, i przez młodych.

A ty w której grupie jesteś? Weteranów czy młodych? Czy obydwu?
Ja czuję się młody, więc zawsze znajduje się jakby w dwóch grupach. Xavi, Puyol czy Iker mają swoje lata i trzymają mniej z młodszymi Navasem, Cazorlą czy Albą. Jednak jedność jest wielka, co było według mnie kluczem do sukcesów, więc trzeba to podtrzymać.

Po ostatnich starciach z Barceloną zostały jakieś blizny?
Nie, żadne blizny.

Macie do siebie to samo zaufanie? Jak siedzisz z Ikerem i Xabim przy stole to zmieniacie temat, kiedy podchodzi Iniesta?
Nie, nie. Jest wielka naturalność i zaufanie. Żadnych problemów. Nie ma żadnego braku komfortu, mogę o tym zapewnić.

Wśród reprezentantów komentujecie wyniki ligowe?
Gadamy o wszystkim. I nie jest tak, że nie rozmawialiśmy o tym wcześniej, bo było więcej bezpośrednich starć. Wręcz przeciwnie. Zawsze się o tym rozmawiało. O meczach w Lidze, Pucharze, Europie. Króluje dobry nastrój i nie powinniśmy tego stracić. Rozmawia się dużo o Klasykach i dużo się z nich żartuje.

Co ci dzisiaj powiedzieli? Że sędzia powinien cię wyrzucić?
[śmiech] Nigdy nie komentowałem sędziów. Raz czy dwa, ale mało... [śmiech wszystkich] Prawie nigdy. Nie lubię tego tematu, bo raz ci pomagają, ale potem szkodzą... Wczoraj mógł mnie wyrzucić, ale ja też dwa razy dostałem łokciem, a nikt o tym nie mówi. Nie trzeba ich oceniać. Szkodzą, pomagają... Myślę, że sędziowie na pewno wchodzą na boisku z myślą zrobienia wszystkiego, jak najlepiej i naturalnie mogą się pomylić.

Ścieraliście się z tym napastnikiem, co? Widziałem, że ciągle cię szukał... Jednak prawda jest taka, że gdyby sędzia to zobaczył, to byś wyleciał.
Tak, ten napastnik... Człowieku, dla mnie to trudny mecz, ale takie lubię. Silny napastnik na przeciwko, lubię takie starcia. Można w takich akcjach przesadzić i ewidentnie wczoraj w tym zagraniu była przesada, przyznaję.

Rozmawialiście potem?
Tak, podaliśmy po meczu sobie ręce. Ja mam jasny pogląd, że możemy rywalizować na boisku, po gwizdku każdy broni swoich barw i nie mam z tym problemu.

A z kim wymieniłeś się koszulkami?
Z Casado. Jest z mojego miasta i graliśmy razem w Sevilli.

Chce go Atleti..
Tak, tak. Cieszę się, że idzie mu dobrze po tym, co razem przeszliśmy.

Widziałeś obrazki z tego meczu?
Nie, nie.

No nie żartuj...
Naprawdę, nie widziałem. Nie miałem czasu od meczu. Dzisiaj zgrupowanie, trening, hotel, wywiady...

Ale na pewno to pamiętasz.
Tak. Wiem, że podniosłem łokieć, ale w żadnym momencie nie chciałem zrobić mu krzywdy. Żeby to było jasne.

Byłoby szkoda, gdyby cię wyrzucili, bo uważam, że jesteś w świetnym momencie swojej kariery, pewnie najlepszym. Najsłodszym w życiu. Szkoda gdybyś przegapił na przykład trzy mecze za karę za to zagranie.
Takie akcje wychodzą też na dobre. Każdemu. Oglądasz je, widzisz, że przesadzasz i powinieneś się z tego uczyć. Oczywiście przechodzę też przez dobre chwile, znalazłem dosyć dobrą równowagę, praktycznie perfekcyjną. Oby trwało to jak najdłużej.

Sergio, dzisiaj widziałem, że wszyscy byli uśmiechnięci, rozluźnieni. Xavi, ty, Iniesta, Iker, Alonso... Luźni, zadowoleni. Wiadomo, że macie presję, bo tutaj wygrywa się Mundiale czy EURO, ale czy jesteście bardziej zrelaksowani na zgrupowaniach kadry?
Nie wiem czy zrelaksowani, ale jest inaczej. Mamy inną rutynę niż w klubie. Wiemy, że musimy stworzyć rodzinę, ponieważ za kilka miesięcy zagramy na EURO, a za dwa lata na Mundialu. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że to, co króluje w szatni, potem widać na boisku.

Łączy was też więcej rzeczy. Pracujecie normalnie, ale kadra narodowa to coś mistycznego...
Różnie można to odbierać. Może mamy świetne relacje także przez to, że rzadko się widujemy, a tworzymy zespół. Mam tutaj naprawdę świetnych przyjaciół, a rzadko mamy czas dla siebie poza zgrupowaniami.

Z kim trzymasz najbardziej w Madrycie poza graczami kadry?
Na przykładem z Higuaínem. Mam też fajne stosunki z Özilem, z Callejónem, z Piratem, praktycznie ze wszystkimi, z Crisem, z Pepe...

A w reprezentacji poza Realem?
Utrzymuję praktycznie przez cały czas kontakt ze wszystkimi. Na przykład z Andrésem Iniestą, bo graliśmy razem przez wiele lat. Z Cazorlą, Navasem... Mógłbym wymienić wiele nazwisk.

Sergio, poza przyjaźnią widać też szacunek. Zmieniłeś się, twoja rola i pozycja też uległy zmianie, szczególnie w Realu Madryt. Zauważasz to, że patrzy się na ciebie inaczej?
Takie są cykle i okresy czasowe, dają ci to mecze, trofea, doświadczenie. Gram od wielu lat w Realu Madryt i przeżyłem tam wszystko, chwile dobre, złe, średnio złe, średnio dobre. Pomogło mi to dojrzeć, zarówno jako człowiekowi, jak i piłkarzowi. Niewątpliwie dzięki temu zdobywa się pozycję do przemawiania w szatni, do prowadzenia ekipy na boisku...

Teraz więcej rządzisz?
Cóż, nie rządzę. Staram się tylko pomagać i dokładać swoje.

Mówiłeś wcześniej, że przechodzisz przez najlepsze chwile, ale grasz teraz na stoperze. W reprezentacji raczej występujesz na boku. Rozmawiałeś o tym z selekcjonerem?
Nie, on też mnie nie pytał. Jak mówiłem z rana przez ośrodkiem, miałem szczęście zostać mistrzem świata i Europy na boku, a teraz skupiam się bardziej na grze na stoperze, gdzie czuję się komfortowo.

Zawsze chciałeś być stoperem, co? Tylko jakoś bałeś się o tym mówić.
Mnie jest bocznych obrońców, łatwiej zatriumfować na tej pozycji. [śmiech]

Cieszysz się bardziej z gry na środku?
Cóż, mam inną pozycję z inną odpowiedzialnością. Na środku możesz robić rzeczy, których nie możesz robić na boku, inaczej zarządzasz meczem.

Na środku trzeba być twardszym? Silniejszym? Łapiesz więcej kartek?
Nie trzeba. Do wczoraj miałem superspokojny sezon. Jeśli grasz dobrze, to masz takie same ryzyko złapania kartki, jak na boku, gdzie walczysz z szybkimi skrzydłowymi. Może na środku więcej ryzykujesz, bo każdy błąd może kosztować zespół bramkę.

Przewidujesz, że to będzie spokojny finisz Ligi dla Realu? Czy przewidujesz, że Barcelona będzie naciskać?
Tak, tak, oczywiście będzie walka do końca. Będzie wyrównanie.

Stracicie jeszcze jakieś punkty?
Mamy nadzieję, że nie. [śmiech] Ale 10 punktów to trzy mecze...

Guardiola powiedział, że jest już po wszystkim.
Nie, nie. W tym aspekcie mamy nogi na ziemi i musimy mieć maksymalny szacunek do każdego rywala, iść od meczu do meczu, z pokorą. Każdy mecz musi być finałem. Musimy się na tym skupić do ostatniego starcia czy do czasu, kiedy punkty zapewnią nam mistrzostwo.

Wydaje się, że zawsze piłkarzy motywują trudniejsze rzeczy. Mając bliżej Ligę, motywujecie się bardziej na Champions League?
Nie, nie, w ogóle. To różne rozgrywki...

Ale jeśli miałbyś wybrać?
Wziąłbym obie. A jeśli miałbym wybierać jedno jedyne trofeum, to nie mam pojęcia. Jednak byłoby głupio, gdybyś zmarnowali całą pracę z sezonu ligowego i przegrali ten tytuł, a z drugiej strony jest ta Liga Mistrzów... Dlatego trzeba iść od meczu do meczu, skupiając się na każdych rozgrywkach.

Czy ostatni mecz z Camp Nou wyznaczył wam drogę?
Ja nigdy nie wątpiłem w moją drużynę i w jej piłkarzy. W tym ostatnim meczu zobaczyliśmy prawdziwy Real, na trudnym terenie przeciwko Barcelonie, której poziom doskonale wszyscy znamy, niczego tu nie odkryjemy. I prawda jest taka, że sprawiliśmy im ogromne problemy grając wysoko, naciskając. Nie są przyzwyczajeni do takiej gry, praktycznie nikt z nimi tak nie gra.

Sergio, czy szatnia Realu Madryt lub poszczególni piłkarze zmienili Mourinho?
Nie, nie. Nie chodzi tutaj o piłkarzy. Mourinho to wielki trener i wnosi wiele do drużyny. Wiele można się od niego nauczyć - zaangażowania, profesjonalizmu, ogólnie poziomu człowieka, który wygrał wszystko. Uczysz się praktycznie ze wszystkiego, co mówi.

Można z nim rozmawiać otwarcie? Akceptuje krytykę?
Cóż, nie wiem czy zaakceptowałby twoją. [śmiech] Nigdy nie miałem z nim problemów, a jeśli coś się pojawiało, to szybko sobie to wyjaśnialiśmy.

Kiedy Marca opublikowała tamtą rozmowę... Jest wiele takich rozmów w drużynie?
Takie rzeczy zdarzają się w każdej rodzinie... Czasami tak musi być.

Ale wydaje się jakby trzymał jakiś niewiarygodny reżim... Mówisz do niego na "ty" czy na "pan"?
Tak naprawdę, to mówię "trenerze". Z całym szacunkiem.

A jak rozmawiasz z prezesem? Mówisz do niego "presi"? Przeraża cię?
Jego biuro przynosi mi dobre wspomnienia. Zawsze chodziłem tam w pozytywnych sprawach, jak na przykład przedłużenie umowy. [śmiech] Więc mam dobre wspomnienia. Generuje dobry nastrój i zawsze fajnie jest być w kontakcie z najważniejszą osobą w twoim klubie. On też lubi być w kontakcie z kapitanami, rozmawiać, komentować sprawy. Niedawno pisano, że zaprosił mnie, żeby mnie skarcić, ale było wręcz przeciwnie. Spotykam się z nim bardzo często i prasa nie ma o tym pojęcia. Jednak tym razem wyszło, a wszyscy wiemy, jak to tutaj jest...

Zawsze brałeś na siebie odpowiedzialność, już od czasów gry w Sevilli. Teraz jesteś kapitanem w Realu Madryt, czasami także w reprezentacji. Czujesz większą odpowiedzialność? Czujesz, że musisz częściej otwarcie rozmawiać z Mourinho czy Del Bosque?
Zawsze mówię wszystko w twarz. To wynika z charakteru. Może czasami mi to szkodziło, ale dzisiaj mam już inne "nazwisko", inną rolę, jestem reprezentantem, mistrzem świata, od 7 lat gram w Realu Madryt. Jednak to prawda, że nic nigdy mnie nie zamknęło. Od czasu mojego debiutu w profesjonalnej piłce staram się tak rozwiązywać problemy, iść prosto do trenera, dla mnie to najłatwiejsza droga. Unikasz problemu i rozwiązujesz go. Wiadomo, że czasami to szkodzi, ale ja wyznaję zasadę, że ten, który chodzi za plecami, ma trzy raz większe problemy niż ten, który mówi wszystko otwarcie.

Jeszcze jedna sprawa mi się przypomniała. Dlaczego stworzyliście swoistą sektę w Realu Madryt? Dlaczego tak trudno z wami porozmawiać? Dlaczego jesteście tak zamknięci? Dlaczego przemawiacie tylko przez Twittera? Dlaczego?
Jeśli mam być szczery, to dzięki temu żyjemy spokojniej. Mamy portale społecznościowe, które są praktyczną formą kontaktu, ale naprawdę to jest bardzo dobre rozwiązanie.

Tak źle was traktujemy?
Nie, nie. Doskonale wiemy, jak z tym żyć, bo radziliśmy sobie z tym wcześniej.

Więc to taka moda, którą przynieśli ze sobą zagraniczni szkoleniowcy, żeby unikać prasy?
Nie, naprawdę żyjemy spokojniej, nie musimy uciekać od uciążliwych ludzi... [śmiech] Nie, to żart. Jest naprawdę dobrze. Kiedyś w miasteczku sportowym przy twoim samochodzie czekało 40 dziennikarzy i każdy coś od ciebie chciał. Kiedyś treningi były w całości otwarte, teraz daje się czasami 15 minut dziennikarzom, co jest bardzo zdrowe. Teraz mamy po 15 minut i to wystarczy. Chociaż potem głównym tematem jest na przykład jeden kopniak i tylko o tym się mówi.

Dobrze, Sergio, mogę to zrozumieć, te zamknięte treningi, gdzie pracujecie nad taktyką. Jednak po meczach, które przegrywacie, dlaczego tak mało mówicie? Chowacie się?
Nie, nie jest tak, że każdą nam uciekać, że mówią, że nie możemy rozmawiać z prasą czy z radiem. Nie rozmawiamy, bo nie chcemy.

Jednak tak też traci się esencję futbolu. Ludzie żyją nie tylko meczami, treningi czy wywiady też są ważne.
Powtórzę ten przykład treningu. Kiedyś mieliście otwarty trening przez dwie godziny, a potem zajmowaliście się tylko jakimś łokciem zamiast analizować naprawdę dobry trening. Wina leży też w zachowaniu mediów. Piłkarze Realu nie są niczemu winni, nie stworzyliśmy żadnej sekty, żadnej. Mogę zapewnić, że teraz żyjemy superspokojnie.

Jutro mamy dzień Andaluzji. Myślisz czasami nad tym, co się tam dzieje? Nad bezrobociem, codziennymi problemami? Ty żyjesz w innym świecie...
Oczywiście, że mnie to boli, ten cały kryzys i to, co dzieje się z ludźmi. Sam pochodzę ze skromnej rodziny, która przeżyła swoje, mam przyjaciół, którzy mają problemy...

Masz przyjaciół, którzy nie pracują?
Tak, tak, wielu. Każdy z nich robi, co może. Jeden ostatnio zaczął pracować w firmie zbierającej śmieci, drugi musiał wyjechać za pracą do Pampeluny, więc jestem świadomy jaka jest rzeczywistość i co dzieje się w kraju i w Andaluzji. Nigdy nie zapominam skąd pochodzę.

Życzę dobrej podróży do Malagi. Wielkie dzięki, dobrej nocy.
Dziękuję, dobranoc.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!