Advertisement
Menu
/ goal.com

Dlaczego Mou nie odejdzie... od kontroli nad wszystkim

Ben Hayward o możliwym rozwoju sytuacji w Madrycie

Mourinho niczego nie zostawia przypadkowi. Od sali konferencyjnej po boisko treningowe. Od pokoju odpraw po sam mecz. Portugalczyk to człowiek chłodno myślący i wykalkulowany. W przypadku Mourinho nic nie dzieje się bez powodu. Dlatego, gdy informacje o planowanym odejściu z Realu Madryt ujrzały światło dzienne, najpierw w programie hiszpańskiej telewizji, a potem w angielskiej gazecie, nikt nie pozostał obojętny.

Jak dobrze pamiętamy, podczas meczu z Athletikiem Bilbao Ultras Sur zaczęli skandować nazwisko trenera, co spotkało się z gwizdami części publiczności. Przyczyną takiego obrotu spraw był wcześniejszy mecz pucharowy z Barceloną, przegrany przez Real w fatalnym stylu. Mourinho zachowanie publiczności skwitował stwierdzeniem, że kibice w Madrycie gwizdali już na Zidane'a, Ronaldo i Cristiano, jednak mowa jego ciała sugerowała coś innego - wyraźnie nie był zadowolony.

Madrycka prasa również odegrała swą rolę. Do tej pory stała murem za Portugalczykiem. Do styczniowego meczu z Barceloną. Marca i AS wyraziły się jasno: negatywna, defensywna taktyka była tym razem złym pomysłem. Tym bardziej, że cel nie uświęcił środków i Real przegrał 1:2. Swoje dołożył El Pais, informujący piórem Diego Torresa o preferencyjnym traktowaniu przez Mou rodaków, tworzeniu swoistej kliki i pomniejszaniu roli graczy hiszpańskich.

W dniu meczu z Bilbao Marca zrzuciła pierwszą bombę - dokładny zapis rozmowy pomiędzy Mourinho, Ramosem i Casillasem podczas treningu. Nie wyglądało to dobrze.

Regularny gość programu Punto Pelota i doświadczony dziennikarz Siro Gómez wszczął śledztwo. Co myśli Mourinho, jak się czuje? Czy jest w Madrycie nieszczęśliwy?

Odpowiedź była twierdząca. Co więcej, realizacji doczekać się ma latem tego roku, gdy Portugalczyk opuści stolicę Hiszpanii.

Podobne informacje słyszeliśmy już podczas pierwszego sezonu pracy Mourinho w Madrycie. Tym razem jednak atmosfera jest inna, tym razem prasa obróciła się przeciwko trenerowi, a każdy poprzednik Mourinho na ławce Realu Madryt może zaświadczyć, jak groźna to sytuacja.

Przecież, jak zdążyła już zauważyć Marca, z klubu odchodzili już trenerzy, którzy osiągnęli w Madrycie znacznie większe sukcesy. Jupp Heynckes został zdymisjonowany po wygraniu pierwszego od 32 lat Pucharu Europy. Del Bosque Europę zdobył dwa razy, Hiszpanię również, a i to nie wystarczyło.

Jak przeciwstawić takim triumfom jeden Puchar Króla?

Wielu kibiców Realu Madryt narzeka na madrycką prasę zarzucając jej chęć prowadzenia klubu z Concha Espina. A tak naprawdę jest dokładnie odwrotnie. Pep Guardiola nazwał kiedyś madryckie media central lechera, co można przetłumaczyć jako mleczną farmę, która ulega życzeniom Florentino Péreza.

Firma prezesa Realu Madryt ma spory wpływ, by nie napisać, że kontroluje sporą część rzeczonych mediów, więc jeżeli dziennikarska horda zwraca się przeciwko trenerowi Realu, ten ma poważne powody do obaw, naprawdę poważne powody. (Zgadza się to ze słowami Guillema Ballague'a, hiszpańskiego dziennikarza pracującego dla SkySports, który stwierdził kilka dni temu na antenie angielskiej stacji, że na tak mocny atak prasy na Mourinho musiał zezwolić ktoś z władz Realu Madryt. Inaczej praktycznie nie mógłby mieć on miejsca - przyp. red.)

Oczywiście Florentino ma swoje dylematy. Musi wygrywać tu i teraz. Raz już poniósł klęskę, gdy upadł jego projekt Galacticos. Gdy Pérez wracał do klubu w 2009 roku, czynił to w roli bohatera, mającego zapewnić dni chwały i położyć kres barcelońskiej hegemonii.

Problemem Péreza jest przemożna chęć kontroli i władzy, chociaż futbolowym fachowcem nie jest. Poprzedni trenerzy byli z reguły marionetkami, których nikt nie słuchał. Przynajmniej nikt w zarządzie. Jak więc miało to działać?

Dobrym przykładem jest poprzednik Mourinho, Manuel Pellegrini, narzekający na brak rozmowy z prezesem od miesięcy, ignorowany w kwestii zatrzymania w klubie Sneijdera i Robbena.

Gdy Pérez zwrócił się ku Mourinho, kierowała nim konieczność odniesienia sukcesu, a Portugalczyk mógł go zagwarantować. Pokonanie Barcelony w półfinale z mediolańskim Interem i wygranie Pucharu Europy w Madrycie było dalece wystarczająca rekomendacją.

Mourinho działa jednak na swoich zasadach. Oddany człowiek Florentino, Jorge Valdano, musiał odejść z klubu. Przeprowadzono również inne zmiany. Mou chciał pełni władzy i ją otrzymał.

I wszystko szło w dobrym kierunku. Zwycięstwo w Pucharze Króla nad Barceloną oraz awans do półfinału Ligi Mistrzów odebrano w klubie jako progres.

Jednak porażka z Barceloną w grudniowym Klasyku naruszyła cierpliwość w Madrycie, a fatalny pierwszy mecz w Pucharze Króla spowodował rozterkę. Czy Mourinho to mit? Czy dostał zbyt wiele władzy? Czy defensywna taktyka i niektóre zachowania trenera godzą w dobre imię klubu? Wiele pytań wymagało odpowiedzi.

W zarządzie pojawiły się wątpliwości i podział. Sam Florentino zakwestionował pozycję Mourinho, którego sam wybrał przecież na lidera klubu. Prasowe raporty nie przysłużyły się Portugalczykowi, a afera z Ramosem wyraźnie go rozwścieczyła.

W kilka dni po sztormie nastał spokój. Real wypadł naprawdę dobrze remisując w rewanżu z Barceloną, Portugalczyk pojednał się publicznie z Sergio, przy linii bocznej boiska. Następnie przyszło zwycięstwo nad Saragossą i siedem punktów przewagi nad Barceloną. W świecie Mourinho wszystko wydawało się w najlepszym porządku.

I nadal byłoby miło, gdyby nie kolejna bomba, zrzucona tym razem przez brytyjski Sunday Times, a nie prasę hiszpańską - Mourinho odejdzie latem, do Premier League.

Autor artykułu, Duncan Castle, jest znany z dobrych relacji z obozem Mourinho. A to oznacza, że źródło wiadomości jest wiarygodne. Co więcej, sam Mourinho musiał maczać palce w publikacji tej informacji.

Wniosek nasuwa się następujący - całkiem prawdopodobne, że Mourinho rzeczywiście odejdzie latem do Anglii, zgadzałoby się to z jego dotychczasową ścieżką kariery. Portugalczyk jest wyraźnie niezadowolony ze sposobu, w jaki traktuje go madrycka prasa, a że z podobną sytuacją zmierzył się we Włoszech, również mógł dojść do prostego wniosku - co za dużo, to niezdrowo. Jeden Puchar Króla, coraz bardziej prawdopodobny triumf w Lidze, muchas gracias y adiós.

Czy mistrzostwo kraju usatysfakcjonuje Mourinho, w końcu kolejne w czołowej europejskiej lidze, to już jego sprawa. Lecz jeżeli wygra Ligę, a Barcelona obroni Puchar Ligi Mistrzów, z pewnością zadowolony nie będzie.

Tak czy inaczej, sprowadzono go do Madrytu, aby zapewnić triumfy. Puchar i Mistrzostwo Kraju powinien dostarczyć.

Wiele będzie zależeć od Ligi Mistrzów. Zwycięstwo w Hiszpanii i w Europie równie dobrze może przyczynić się do odejścia Mourinho. Tak przecież było w Mediolanie. Zdążyliśmy się już przekonać, że lubi śmiać się ostatni.

W każdym razie, bez względu na to, czy Mourinho podjął już decyzję, czy jeszcze nie, wyraźnie widać, że rozpoczął medialną grę. Cokolwiek się stanie, Mou wie, że potrzebuje mieć kibiców po swojej stronie, aby osiągnąć sukces w Madrycie. Czyli musi mieć także wsparcie w madryckiej prasie.

Zawsze może odwołać się do solidnej przewagi punktowej nad Barceloną, uważanej przez wielu nie tylko za najlepszy zespół na świecie, ale i najlepszy, jaki kiedykolwiek grał w piłkę. Nikt nie potrafił tak odstawić w lidze ekipę Guardioli. Dlatego bez względu na to, co stanie się przy Concha Espina, Real nie może pozwolić sobie na stratę pozycji lidera, i Mourinho doskonale o tym wie.

Doskonale wie również, że w Madrycie jest obecnie niezastąpiony. Może więc prowadzi tę medialną grę, aby ułagodzić madryckie zawirowania i kto wie, przygotować sobie grunt pod trzeci, być może jeszcze lepszy sezon w stolicy Hiszpanii?

Jeden istotny cel już osiągnął. Sprawił, że madridistas zadali sobie proste pytanie - "chwila, gdzie my byliśmy przed twoim przyjściem?" A odpowiedź, pomimo wielkiej historii klubu, jest oczywista: w niezbyt dobrej sytuacji.

Mourinho prawdopodobnie nie podjął jeszcze końcowej decyzji, lecz być może scenariusz został już napisany. On odchodzi, madridistas pogrążają się w smutku, mit wielkiego trenera zostaje podtrzymany. Jak to się mówi w show-biznesie - niech publiczność, którą zostawiasz, pragnie jeszcze więcej. A Mourinho to mistrz tego typu spektakli. Pokazał to w Porto, Chelsea i Interze, skąd odchodził tuż po osiągnięciu wielkich sukcesów. I niewiele czasu mijało, aby pojawiła się za nim wielka tęsknota.

Ostatecznie może nas wszystkich zaskoczyć i pozostać w Hiszpanii. Pewne jest tylko jedno - wszystko będzie miał do końca pod pełną kontrolą.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!