Advertisement
Menu
/ goal.com

Jak Real pomógł Barcelonie zostać numerem 1 na świecie

Fragmenty książki Grahama Huntera

10 czerwca 2003 roku, pięknego słonecznego dnia, wszyscy dziennikarze relacjonujący wybory nowego prezesa FC Barcelona udali się do Passeig de Gracia, siedziby Joana Laporty - pisze w książce "Barça: O powstaniu najlepszego zespołu na świecie" angielski dziennikarz Graham Hunter - i spodziewaliśmy się usłyszeć tam wiadomości szczególnie dla kampanii Laporty ważne.

Przez kilka ostatnich miesięcy zajmowałem się relacjonowaniem rozmów pomiędzy Realem Madryt, Manchesterem United i Davidem Beckhamem. Transfer ten był praktycznie przesądzony. Wiosną 2003 roku ustalono już cenę, gdy José Ángel Sánchez i Juan Onieva ze strony Realu oraz David Gill i Peter Kenyon ze strony Manchesteru spotkali się na Minorce, wyspie Morza Śródziemnego. Przedstawiciele angielskiego piłkarza dostali wolną rękę i dopięli swego.

Oficjalnie transfer ten nie został jednak jeszcze ogłoszony, dlatego, w teorii przynajmniej, Beckham był nadal piłkarzem do wzięcia.

"Mogę oświadczyć, że uzgodniliśmy z Manchesterem United cenę za transfer David Bekhama" - poinformował nas wtedy Joan Laporta. Tuż za nim ustawiony był ekran z oficjalnym potwierdzeniem tej sensacyjnej wiadomości przez angielski klub.

Laporta nie miał zamiaru odpowiadać na pytania dziennikarzy, mikrofon przekazał Sandro Rosellowi, który w przyszłym zarządzie FC Barcelona miał piastować funkcję zastępcy prezesa. To Rosell negocjował transfer Beckhama, dostał więc swoje pięć minut przed kamerami stacji telewizyjnych.

Nastąpiła lawina pytań. "Jak przekonaliście Beckhama, aby nie przechodził do Realu, czy on naprawdę pasuje do waszego projektu, czy przyszły trener zaakceptuje ten transfer, czy nie jest to transfer czysto marketingowy?"

Rosell odpowiadał ze spokojem i pewnością.

To wszystko wyglądało na iście pokerowe zagranie. Beckham miał trafić do Realu, Barcelona natomiast średnio radziła sobie w lidze i nawet nie gwarantowała gry w Lidze Mistrzów. A jednak trik zadziałał nad wyraz skutecznie.

Laporta sprzedał głosującym iluzję, w którą chcieli uwierzyć - Barcelona, zawodząca na murawie i poza nią pod rządami Joana Gasparta, może znów być wielka w Europie. Zakładając, że będzie nią rządził młody, energiczny zespół biznesmenów Laporty.

Marc Ingla, przyszły wiceprezes do spraw marketingu wspomina: "Gdy ogłosiliśmy transfer Beckhama, wyprzedziliśmy w sondażach wyborczych naszych rywali. To wzmocniło nasz elektorat i dało nam wiarygodność. Ludzie myśleli: ci faceci mogą pojechać sobie do Manchesteru i podpisać kontrakt z wielką gwiazdą piłki. Sandro Rosell był bardzo zaangażowany w tę sprawę i uważam, że jego bardzo dobre relacje z Florentino Pérezem bardzo nam wtedy pomogły. Rosell dogadał się ze wszystkimi za kulisami, w ciszy gabinetów."

Rosell i Pérez, ówczesny prezes Realu Madryt, cieszyli się długotrwałą, dobrą znajomością, wzajemnym szacunkiem, a nawet przyjaźnią.

Przyjrzyjmy się baczniej tamtej sytuacji: transfer Beckhama do Realu był już praktycznie przesądzony, klub z Madrytu miał wszystkie atuty w ręku, a tu nagle jego największy, historyczny rywal ogłasza cenę za transfer Anglika. Transfer, do którego dojdzie, jeżeli Joan Laporta zostanie prezesem FC Barcelona. W odpowiedzi Madryt nie atakuje, nie oskarża nikogo o kłamstwa, nie dyskredytuje informacji o porozumieniu Laporty z Beckhamem. Stosunki między klubami są spokojne niczym niezmącone wiatrem morze, duch braterskiej miłości objawił się na ten krótki moment, pomiędzy ogłoszeniem sensacyjnej wiadomości a wyborami w Barcelonie.

Jeżeli to przyjacielskie relacje Péreza z Rosellem sprawiły, że informacje o transferze angielskiego pomocnika do Realu nie zostały zaatakowane przez sternika Los Merengues, a wyborcy nabrali się na błyskawiczny trick Laporty i jego ludzi, to bliska znajomość Sandro z Florentino bardzo przysłużyła się Barcelonie. Z drugiej strony, był to błąd włodarzy klubu z Madrytu, który w konsekwencji doprowadził do zmiany układu sił na szczycie hiszpańskiego i europejskiego futbolu.

Prowokacyjna wiadomość ogłoszona przez Laportę katapultowała go na stanowisko prezesa Barcelony, a klubowi przywróciła wielkość. Beckham nigdy w Barcelonie nie zagrał, a Real Madryt stracił na jej rzecz miano numeru jeden na świecie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!