Lekcja madridismo za 10 milionów euro

Poniższy tekst został napisany przez dziennikarza Marki, Roberto Palomara.

Mourinho zrobił to ponownie. Znowu rości sobie prawo do reprezentowania Realu Madryt i pozwala sobie na rozróżnianie dwóch rodzajów madridismo. Okazuje się, że jest madridismo dobre, to jego, oraz złe, tych innych, zakwalifikowane przez portugalskiego trenera jako pseudomadridismo. Nie trzeba mieć Nobla w dziedzinie socjologii, by wiedzieć, że do tego drugiego wora wrzuca wszystkich, którzy nie trzymają jego strony, włącznie z Jorge Valdano.

Niesamowita jest zdolność Mourinho do filozofowania na temat Realu Madryt po zaledwie jednym roku pobytu w klubie. Roku, który mógł zostać przerwany przez jego pragnienie trenowania reprezentacji Portugalii oraz w którym groził, że odejdzie do Premier League. To tylko niektóre z jego kaprysów.

Być może za jakiś czas Mourinho stanie się madridistą z krwi i kości. Ale tego się nie kupuje, ani nie sprzedaje. Na to potrzeba lat, poświęcenia, pracy w Valdebebas, wielu wieczorów na Bernabéu, wielu godzin na ławce, wielu zwycięstw, wielu odcisków potrzebnych do zaakceptowania niektórych porażek...

Na ten moment Mourinho jest tylko aspirantem uczącym się madridismo. Jedyne, co go łączy z Realem Madryt, to kontrakt opiewający na dziesięć milionów euro. W ten sposób bardzo łatwo jest dawać lekcje. Ale jutro te dziesięć milionów zapłaci Bayern Monachium i Mourinho, ten madridista, przywdzieje tyrolski strój ludowy.