Advertisement
Menu
/ elpais.com

Hierro: Jesteśmy tu, gdzie kiedyś była Brazylia

<i>Madridista</i> i dyrektor sportowy RFEF w wywiadzie dla <i>El Pais</i>

Fernando Hierro dyrekturę sportową w Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej objął trzy lata temu. W tym samym czasie rozpoczął się najlepszy okres w historii reprezentacji Hiszpanii. 30 czerwca, po zdobyciu wraz z La Roja Mistrzostwa Świata i Mistrzostwa Europy, Fernando Hierro odejdzie ze stanowiska w RFEF, aby szukać nowych zawodowych wyzwań.

Pierwsza myśl, gdy patrzysz na trzy minione lata?
Ogromna odpowiedzialność związana z reprezentowaniem hiszpańskiego futbolu.

Jak zaoferowano ci posadę dyrektora sportowego?
Podczas odbywania kursu trenerskiego otrzymałem telefon z propozycją. Nie było się nad czym zastanawiać, w tym nad kwestią pieniędzy.

Pierwsza rzecz, jaką wtedy zrobiłeś?
Zdjąłem koszulkę Realu Madryt, a założyłem reprezentacji Hiszpanii, zespołu nas wszystkich, mówiąc symbolicznie.

Co spotkało cię w Federacji?
Spotkałem bardzo dobrych, świetnie pracujących ludzi, którzy natychmiast zaakceptowali moją propozycję, czyli pracę drużynową. Najważniejsze decyzje zawsze podejmowała grupa, ja moglem proponować, podawać pomysły.

Nie miałeś doświadczenia w pracy na takim stanowisku.
Czternaście lat grałem w Madrycie, trzynaście w reprezentacji, brałem udział w czterech Mundialach, grałem w Anglii, w Katarze, jestem człowiekiem futbolu. Prawdą jest natomiast, że chociaż miałem uprawnienia do pracy jako dyrektor sportowy lub trener, to nie robiłem tego wcześniej.

Federacja ma opinię dość przestarzałej w działaniach.
To może tak wyglądać, ponieważ rzeczywiście dość rzadko wypowiadamy się publicznie, udzielamy niewielu informacji. Początkowo krytykowałem ten stan rzeczy, z czasem jednak zrozumiałem jego plusy. Po prostu nawet gdy chcesz coś wyjaśnić, to i tak niewielu ludzi chce cię zrozumieć. Tak było choćby po zwycięstwie Barcelony w Pucharze Europy. Apelowałem o zdrowy rozsądek, aby bronić tej reprezentacji, aby zaprzestać poszukiwań niezdrowej rywalizacji na linii Real - Barcelona i stawiać na pluralizm opinii. Chciałem pomóc, zachować pozytywny punkt widzenia, a odebrano moją postawę zupełnie odwrotnie.

Wbrew pozorom jesteśmy nowoczesną, prężnie działającą organizacją, chociaż to może wyglądać inaczej. Tym bardziej, gdy celowo nie zauważa się pewnych spraw.

Jak Luis Aragonés przyjął twoją nominację na dyrektora sportowego?
Znaliśmy się wiele lat, rywalizując na boisku, z rozmów o piłce, w których mieliśmy takie same opinie. Chociaż przyznaję, przyszedłem nagle i mogło to być zaskakujące. Jednak przez te osiem miesięcy wspólnej pracy Luis miał pełną swobodę decyzji, a nasze relacje zawsze opierały się na wspólnym poszanowaniu. Z nim i z Vicente del Bosque zawsze obowiązywała ta sama zasada, zasada pełnego profesjonalizmu we współpracy. Więcej do powiedzenia miałem zresztą w przypadku niższych kategorii wiekowych, przy pierwszym zespole mój wpływ był mniejszy. Nie ukrywam natomiast, że relacje z Del Bosque zawsze są dla mnie wyjątkowe, jest dla mnie jak starszy brat. Ja jestem bardziej impulsywny, Vicente to siła spokoju i opanowania. Pracować przy jego boku to dla mnie jak zajęcia na uczelni wyższej. Przy nim zmieniłem sposób postrzegania wielu spraw, nauczyłem się, że czasami trzeba pozwolić na naturalny bieg wydarzeń.

To wielka zasługa wpoić ten sam sposób gry wszystkim kategoriom wiekowym.
To nie zasługa, to założony cel, rzecz normalna. W 2008 roku znaleźliśmy sposób na grę, nasz motyw przewodni, coś, co nas wyróżnia. Nauczyliśmy się działać w odpowiedni sposób. Wypracowaliśmy swój podpis, jaki reprezentacja składa pod każdym meczem. I to dzięki pracy hiszpańskich klubów. To rzecz niebywała.

W 2008 roku odnaleźliśmy nasz futbol?
Odrzuciliśmy nasze lęki. Odkryliśmy, że można stawiać na zawodników o niższym wzroście, mniejszych gabarytach i wygrywać. Zawsze obawialiśmy się wielkich, mierzących po 190 centymetrów wzrostu Niemców. Teraz hiszpański piłkarz czuje się wygodnie na boisku, zarazem czuje się prekursorem nowego sposobu gry i naprawdę chce grać swoje. To zachwycające. To Aragonés jest twórcą nowej drogi, musimy mu to oddać. Pamiętam pierwszą rozmowę z Del Bosque jako trenerem kadry. Zwróciłem uwagę na fakt, że trudno jest przejmować zespół, który właśnie osiągnął wielki sukces, zdobył Mistrzostwo Europy. To ogromna odpowiedzialność. Odpowiedział, że woli obecną sytuację niż odwrotną, gdybyśmy znów nic nie osiągnęli, a zamiast radości byłoby tradycyjne negatywne myślenie. W finale w Wiedniu pozbyliśmy się kompleksów. Gdyby nie Luis Aragonés, nie bylibyśmy tu, gdzie teraz jesteśmy.

Dlaczego nie przedłużono z nim kontraktu?
Ponieważ uważałem, z wielu powodów, że zakończył się pewien cykl. Nie wierzę w pracę długofalową w takich sytuacjach. Krótsze cykle pracy, takie jest moje zdanie. Dlatego zaplanowałem i zaproponowałem zmiany, także w pozostałych kategoriach wiekowych. Nasze relacje z Luisem nie ucierpiały na tym.

Kto więc zastąpi Del Bosque?
Nie wiem, mnie tu wtedy nie będzie.

Nie zanosi się na to, aby ktoś przejął stanowisko dyrektora sportowego po tobie. Prezes Federacji Villar nie ma zamiaru nikogo powoływać.
Uważam, że dyrektor sportowy jest bardzo potrzebny. Jednak, jak w przypadku nominacji trenerów, mogę jedynie kogoś zaproponować, odpowiedzialność za wybór nie należy tylko do mnie. Dlatego sugeruję jedynie konieczność pozostawienia tego stanowiska w federacji.

Del Bosque byłby dobrym kandydatem?
On jest dobrym kandydatem na każde stanowisko. Ma olbrzymie zasługi w zmianach, jakie zaszły od Mistrzostw w Austrii po teraźniejszość. Może się wydawać, że nic nie zmienił, a przecież czterdzieści procent obecnego składu to jego pomysł. Pedro, Piqué, Javi Martínez, Llorente, Busquets, Mata… Vicente jest odważny i inteligentny, pracę wykonuje z wielką naturalnością. Byłem zaszczycony, gdy pytał mnie, „Fer, mamy jakichś kandydatów do gry w pierwszym zespole z reprezentacji U-21?” To właśnie obrazuje sens naszej pracy, nadaje jej wartość.

Najgorszy moment w tej pracy?
Gdy reprezentacja U-17 nie zakwalifikowała się na Mistrzostwa Świata. I wieczór po porażce ze Szwajcarią na Mundialu w RPA. Doświadczenie podpowiadało mi, że zwycięstwo w pierwszym meczu Mundialu jest kluczowe dla ostatecznego sukcesu. A w dodatku stawiano nas w roli faworytów.

Tak już w przeszłości bywało niejednokrotnie.
Nie. W przeszłości marzyliśmy i myśleliśmy, że możemy wygrywać turnieje. Tym razem wszyscy z zewnątrz wskazywali na nas i mieli ku temu powody. Byliśmy faworytem pod każdym względem. A po Szwajcarii miałem wrażenie, że wszystko się zawali. Tamta noc kosztowała mnie bardzo wiele, lecz zespół pokazał dojrzałość, a Del Bosque wielką osobowość, ten słynny spokój i pogodę ducha. Zaniechanie zmian w składzie to również decyzja. I zdecydował się na to. Pozostawił Busquetsa, pomimo ogromnych nacisków.

Co powiedziałeś wtedy piłkarzom?
„Nie możecie zwątpić, jeżeli to zrobimy, jesteśmy martwi, a szansa nam ucieknie. Jesteście Mistrzami Europy, nie zapomnijcie o tym.” Grałem na czterech Mundialach, wiem, że wątpliwość zabija.

Kto jest liderem tej ekipy?
Uważam, że kwestia przywództwa dzieli się na kilku piłkarzy. To Iker, Xavi, Marchena i Puyi, oni kierują tym zespołem. Następnie Pepe Reina, Xabi Alonso, Capdevila i Sergio (Ramos - przp. red.). Za nimi młodsi stażem wnoszą swój udział. Ta świeżość Pedro, Busiego, Piqué czy Llorente. Jesteśmy świadkami gry najwspanialszej generacji w historii hiszpańskiego futbolu. Ogromnie smutno byłoby pozwolić uciec szansie na dalsze zwycięstwa i sukcesy tej grupy, nie wiedzieć, jak dbać o ten piękny kwiat. Dbać o ten zespół, to powinno być najważniejsze.

Zwłaszcza po serii meczów Realu z Barceloną nie wyglądało to najlepiej.
Nie zauważyłem teraz nic alarmującego. W razie czego interweniowalibyśmy, lecz nie było takiej potrzeby. Nie odnosiłem się akurat do tych spotkań, mówiłem ogólnie. Widziałeś te hiszpańskie flagi podczas meczu z USA w Bostonie? Jesteśmy teraz punktem odniesienia dla całego świata. Jesteśmy tu, gdzie kiedyś była Brazylia. Kibice chcą nas oglądać, ponieważ ten zespół tworzy spektakl. Odnaleźliśmy swoją drogę, nie możemy jej zgubić.

Nie wspomniałeś wcześniej o Inieście.
Jeżeli hiszpański futbol ma swoją twarz, to jest to twarz Iniesty właśnie. Często stawiamy go jako przykład. Iniesta ucieleśnia najlepsze cechy naszego futbolu. To talent, ciężka praca, uczciwość, skromność i przyjaźń.

Wyjaśnisz kiedyś, dlaczego odchodzisz?
To odpowiedni czas, pewien etap w moim życiu właśnie się skończył. To nie jest stanowisko do piastowania przez 40 lat. Chcę spróbować czegoś innego w życiu.

Praca w Madrycie dla Florentino Péreza?
Mówicie o tym cały czas, a tak naprawdę nie ma nic na rzeczy.

Czy coś jeszcze zostało ci do zrobienia w Federacji?
Chcę zobaczyć obecną reprezentację U-21 kwalifikującą się do Igrzysk w Londynie w 2012 roku. Wtedy odejdę szczęśliwy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!