Advertisement
Menu
/ online.wsj.com

FC Barcelona - największe beksy na świecie?

Fantazyjne gierki i brudne zagrywki - felieton dziennikarzy <i>Wall Street Journal</i>

Felieton Jonathana Clegga i Matthew Futtermana, który ukazał w gazecie Wall Street Journal w dniu rewanżu półfinału Ligi Mistrzów Barcelony z Realem Madryt.

-------------------------------------

Nawet jeżeli nie odróżniasz poszczególnych europejskich klubów, musisz dostrzec to, co wyróżnia FC Barcelonę. Oszałamiająca kombinacja talentu i artyzmu powoduje, że nie trzeba być znawcą futbolu, aby zapamiętać tę drużynę.

Lecz w serii meczów z Realem Madryt kataloński klub zdaje się wyrządzać swemu wizerunkowi i reputacji trwałą i poważną krzywdę.

Problem leży w zachowaniu zawodników Barcelony, które można rozbić na trzy podkategorie:

- płacz, jęk i tupanie nóżką, charakterystyczne dla rozpuszczonego, rozdrażnionego brzdąca.

- częste zawołania do jedynego sprawiedliwego na wysokościach, aby ukarał niewiernego sędziego po, w mniemaniu piłkarzy Dumy Katalonii, niesprawiedliwej decyzji.

- rzuty i efektowne pady na murawę po jakimkolwiek kontakcie z rywalem, niczym Desdemona na łożu śmierci w ostatnim akcie opery Verdiego.

To crescendo narzekań, które zdominowało nagłówki gazet w Europie po zwycięstwie 2:0 w Madrycie, wydaje się być strategią stosowaną w jednym celu - aby uzyskać bardziej korzystne decyzje sędziego oraz jak najszybciej ukarać kartkami piłkarzy rywala. Część obserwatorów uważa, że jest to spowodowane spadkiem liczby bramek zdobywanych przez zespół Guardioli z otwartej gry. W związku z tym rośnie potrzeba otrzymywania i wykorzystywania stałych fragmentów meczu.

Naprawdę zaskakujący jest rozmiar korzyści, jakie te aktorskie zagrania przynoszą zespołowi z Katalonii. W jedenastu meczach Ligi Mistrzów w tym sezonie piłkarze Barcelony popełnili 127 fauli, czyli średnio 11,6 na mecz. Ich rywale 165 fauli - 15 na spotkanie. Ujmując sprawy krótko, rywalom Barcelony gwizdano o prawie cztery faule więcej w każdym spotkaniu. Taka różnica w stawce 32 drużyn biorących udział w tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzów jest prawie niespotykana. Prawie - ponad 3,5 faulu różnicy pomiędzy dwoma zespołami zdarza się, oprócz przypadku Barcelony, tylko raz.

Barcelona otrzymała tylko dwanaście żółtych kartek i jedną czerwoną. Real Madryt, dla porównania, 27 żółtych i trzy czerwone. 21% fauli piłkarzy Realu Madryt kończyło się żółtym kartonikiem. W przypadku Barcelony jedynie 16%. Tylko zawodnicy Manchesteru United kartonikami byli karani rzadziej niż barcelończycy.

Pierwszy mecz półfinałowy Realu z Barceloną był jednym z najbardziej pracowitych w Lidze Mistrzów z punktu widzenia sędziego. Normalnie arbiter odgwizdałby około 29 fauli przez 90 minut gry. Tym razem aż 46. Skończyło się na pięciu żółtych kartkach i dwóch czerwonych, a także wyrzuceniu na trybuny trenera Los Merengues.

Kluczowy moment spotkania przyszedł na początku drugiej połowy, gdy sędzia Wolfgang Stark wyrzucił z boiska Pepe za domniemany ciężki faul na Danim Alvesie. Podczas gdy obrońca Barcelony zwijał się w paroksyzmach bólu na murawie madryckiego stadionu, powtórki telewizyjne pokazały, że Pepe ledwo, jeżeli w ogóle, go dotknął. To oczywiście nie powstrzymało piłkarzy Barcelony przed rojnym oblepieniem sędziego w celu wymuszenia wyrzucenia Pepe z boiska.

Po meczu Mourinho zarzucił UEFA wspieranie Barcelony. Klub z Madrytu zasugerował, aby UEFA zawiesiło Alvesa i dwóch innych zawodników Barcelony za symulowanie fauli. Nic z tego, a decyzja w sprawie kar dla Realu Madryt została podtrzymana.

Wyolbrzymianie fauli, tak zwane nurkowanie i wywieranie presji na sędziego to żadna nowość w najpopularniejszej dyscyplinie sportowej na ziemi. Ponadto styl gry Barcelony, polegający na rytmicznych podaniach i szybkich atakach, zachęca rywali do stosowania każdego sposobu na barcelończyków powstrzymanie. W tym gry fizycznej, ostrej, będącej odpowiedzią na z pozoru lekki, pozbawiony wysiłku kataloński sposób na futbol.

Barcelona zostaje właśnie prawdopodobnie pierwszym zespołem w historii, któremu wyżej wymieniona strategia symulowania i wywierania presji na rozjemcy spotkania może przynieść tryumf w Lidze Mistrzów. „Reprezentują podejście typu: to MY jesteśmy najlepsi na świecie, jak więc śmiecie próbować rzucać nam wyzwanie”, mówi Giorgio Chinaglia, były reprezentant Włoch. Znać na rzeczy Chinaglia się musi, w końcu jego ojczyzna przez lata wyznaczała standardy w odgrywaniu teatru na piłkarskich murawach. - To Alvesa powinno się odesłać do szatni. To jest profesjonalny piłkarz, po co więc tak cały czas upada i protestuje? - stawia pytanie Chinaglia.

Harry Redknapp, trener ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów, londyńskiego Tottenhamu, teatralną grę Barcelony, nękanie sędziego machając rączkami w celu wykartkowania rywala, wyolbrzymianie fizycznych starć z przeciwnikiem, uważa za posunięte zdecydowanie zbyt daleko. „Za każdym razem, gdy sędzia miał podjąć decyzję, dziesięciu zawodników Barcelony otaczało go próbując przekonać arbitra, że rywal powinien dostać czerwoną kartkę. Grą w piłkę nazwać tego nie można.”

UEFA podobno rozważa wprowadzenie przepisu, który uniemożliwi piłkarzom podchodzenie na zbyt bliski dystans do sędziego.

Z pewnością Barcelona nie jest pierwszym zespołem w historii futbolu próbującym wykorzystać aktorstwo do uzyskania zwycięstwa. To reprezentację Włoch uważa się za prekursora udawania fauli i efektownych padów, co przynosiło wymierne skutki w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Do perfekcji sztukę udawania opanował Mistrz Świata z 1990 roku, zespół Niemiec. Jürgen Klinsmann i Rudi Völler artyzm tarzania się po boisku w spazmach boleści wynieśli na nowe poziomy oszustwa.

W siedmiu meczach turnieju rywale drużyny Beckenbauera otrzymali siedemnaście kartek żółtych i cztery czerwone, w tym dwie w finale. Rozstrzygnięcie w tym meczu padło po padzie w polu karnym Rudiego Völlera właśnie. Wykonawca rzutu karnego, Andreas Brehme, przyznał później, że faulu na rzut karny nie było.

Aby wygrać Ligę Mistrzów, Barcelona będzie musiała postarać się jeszcze bardziej niż Niemcy sprzed 21 lat. Statystyki są nieubłagane. W pierwszych dwudziestu pięciu meczach sezonu ligowego zespół ten zdobył 76 goli, z czego tylko pięć padło ze stałych fragmentów gry. Od początku marca natomiast piłkarze Guardioli zdobyli w spotkaniach w lidze bramek jedenaście. Pięć z nich padło po rozegraniu stałych fragmentów - to 45% ogółu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!