Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl, ACB.com

Jeszcze nie teraz

Koszykarze przegrywają walkę o finał Euroligi

Doświadczeni koszykarze Maccabi uraczyli madryckich rywali bolesną lekcją – nie tyle koszykówki, co opanowania emocji, trzeźwego umysłu i konsekwencji w grze nawet na tak wysokim poziomie. Real Madryt przegrywa rywalizację w półfinale (82:63) i pozostaje mu walka o miejsce na podium.

Taktyka była dość prosta i oklepana: „Gramy pod kosz, panowie”. Początkowo zdawało to egzamin i zaowocowało nawet prowadzeniem (5:8). Rywal z Tel Awiwu odpowiedział agresywną defensywą, szukaniem szybkich kontr i piłek do Sofo Schortsianitisa, samą posturą zdobywającego przewagę z dużą łatwością.

Kiedy było już źle (22:14), zespół przebudził Pablo Prigioni, oferując świeżość i dobre dogrania. Udało się doprowadzić do remisu (24:24). Nie zmieniło to sytuacji na długo, bowiem po chwili wszystko wróciło do normy. Maccabi uciekało, Madryt gonił. Różnica klas była widoczna aż nadto, jednak ci mniej doświadczeni nadrabiali zaangażowaniem, wciąż pozostając w grze.

W najważniejszym momencie meczu, pod koniec trzeciej kwarty, zawodników Realu Madryt opanowała nerwowość. Nieustające prowadzenie przeciwników wdarło się na ich psychikę, pozbawiając spokoju, rozsądku, opanowania. Chcieli odwrócić losy wydarzeń za szybko. Nie można odmówić im woli walki, lecz była ona przerażająco niepoukładana, w żadnym stopniu nie reprezentując europejskiego szczytu. Maccabi zaś grało po profesorsku, zestawiając rywala w kategorii „nieokiełznanego ucznia”.

Kiedy do końca pozostało sześć minut, a do odrobienia siedemnaście punktów (66:49), Emanuele Molin i jego asystent wbijali podopiecznym do głowy: „Wciąż możemy! Możemy!”. Doprawdy ciężko było w to uwierzyć w momencie, kiedy kapitalne zawody finalizował właśnie Chuck Eidson, mający na koncie dziewiętnaście punktów, osiem zbiórek, sześć przechwytów i dwie asysty.

Madryt walczył, nie poddał się w żaden sposób. Zadanie miał jednak po stokroć utrudnione, bowiem przyszło mu walczyć z samym sobą, własnym brakiem zorganizowania i... nikłym wsparciem ławki rezerwowych. Nie poradził sobie. Poległ.

Jeszcze nie teraz. Może za rok, może za dwa lata Real Madryt powalczy z najlepszymi europejskimi zespołami o prymat w Eurolidze. Ta młoda drużyna, swym charakterem i nieugiętością, pokazała, że nie odcina się od rywalizacji o cele najwyższe i jest w stanie osiągnąć postawione założenia. Awans do Final Four był w tym sezonie najważniejszym z nich, ale, jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia.

W niedzielę, o godzinie 13:30, mecz o trzecie miejsce, w którym ekipa Molina zmierzy się z Montepaschi Siena, gorszym w drugim półfinale od Panathinaikosu.


82 – Maccabi Tel Awiw (14+18+23+27): Pargo (13), Eliyahu (1), Pnini (14), Eidson (19), Schortsanitis (16) – Hendrix (6), Sharp (3), Blu (10), Burstein (-), Macvan (-).

63 – Real Madryt (12+17+18+16): Prigioni (9), Llull (9), Suárez (8), Reyes (15), Tomić (17) – Mirotić (-), Rodríguez (-), Fischer (2), Tucker (3).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!