Advertisement
Menu
/ Euroleague.net

Molin: Musimy pokazać swój charakter

Wywiad z trenerem koszykarskiego Realu Madryt

Lele, brałeś udział w Final Four już kilkakrotnie. Jak odmienny bądź wyjątkowy jest udział tegoroczny, kiedy sam prowadzisz drużynę?
Fakt, że Madryt, po bardzo długim czasie, wraca do Final Four, jest, moim zdaniem, najważniejszą rzeczą. Jest to coś, na co pracowaliśmy ciężko przez cały sezon i co osiągnęliśmy po naprawdę ciężkiej serii przeciwko Valencii. To jest najważniejsze. Inny aspekt, czyli moja osoba w roli pierwszego trenera, powstał jedynie z tego względu, że przebieg wydarzeń dał mi tę możliwość. Prowadzę obecnie samochód stworzony przez Ettorego. Kiedy odszedł, dostałem tę szansę. Dzięki temu mam możliwość prowadzenia i trenowania tej drużyny. Wszystko jest dla niej na tym etapie nowe. Dla mnie, nawet, jeśli to moje ósme Final Four, będzie debiutem w roli trenera prowadzącego. Jest zatem zupełnie inaczej.

Co było najtrudniejsze w objęciu drużyny pomiędzy fazą Top 16 a play offami?
Zgadzam się z Ettorem, który powiedział, że najtrudniejszą częścią Final Four dla każdej drużyny jest to, aby się tam dostać. Sezon jest długi. Awans nie zależy od tego, jak silna jest drużyna, jakie umiejętności czy talent posiada. Zespół może awansować do czołowej czwórki bez pojedynku z najlepszymi drużynami w Europie bądź też, jak Barcelona w sezonie obecnym, nie zyskać awansu, mimo iż mierzyła się z jedną z najlepszych ekip w play offach. Dotrwanie do Final Four jest ciężkie. Kiedy już tam jesteś, potrzebujesz doświadczenia, potrzebujesz osobowości, potrzebujesz mentalnej siły na trzy dni. To wyjątkowy moment i wszystko może się podczas niego wydarzyć. Nie jest łatwo zdobyć trofeum, lecz w ciągu trzech dni wiele może się stać. Sprawienie niespodzianki w samym Final Four jest możliwe. Sprawienie niespodzianki awansując do Final Four jest trudne.

Kiedy po Top 16 z klubu odszedł Ettore, dokonałeś jakiś znaczących poprawek przed serią przeciwko Valencii?
Nie. Po pierwsze, po dziesięcioletnim okresie pracy u boku Ettorego, nasze koszykarskie idee są takie same. Dzieliliśmy przez ten czas wiele, przeżywaliśmy wspólnie radosne chwile. Po drugie, nie było już czasu, aby cokolwiek zmieniać. Kiedy odszedł, mieliśmy dziesięć dni do rozpoczęcia play offów i wiele ważnych meczów przed sobą. Starałem się nadać drużynie swój charakter, zyskać zupełnie odmienne relacje z zespołem, zawodnikami. Jeśli jednak mówimy o koszykówce, w zupełności zgadzam się z tym, co robiliśmy z Ettorem. Poza tym, nie miałem czasu na zmiany.

Była to jedyna seria z pięcioma meczami i jedyna, którą przetrwał zespół z przewagą własnego parkietu. Co było kluczem do zwycięstwa?
Moim zdaniem, były to bardzo ciężkie mecze. Każdy był bardzo wyrównany. Graliśmy pod wielką presją, ponieważ pragnienie gry w Final Four było z madryckiej strony ogromne. Byliśmy pod naprawdę dużą presją. Według mnie, kluczem do sukcesu było to, że drużyna uświadomiła sobie, iż może awansować do Final Four nawet wtedy, kiedy przechodzi słabsze momenty. Akceptując i rozumiejąc lepiej to, co nas ogranicza, z całą mentalną otoczką tej sytuacji, podchodziliśmy do decydującego meczu z naprawdę dobrym nastawieniem. Nie mogę powiedzieć, że nie było żadnej presji. Zagraliśmy jednak z myślą, że jeżeli byliśmy zdolni dwukrotnie czy trzykrotnie zrobić coś dobrze, możemy pokonać Valencię. I dokonaliśmy tego.

Twój zespół opiera się na wielu młodych zawodnikach, jak Sergio Llull, Ante Tomić, Nikola Mirotić. Co oznacza to dla waszego występu w Final Four?
Myślę, że obecnie, dla Realu Madryt, jest to najważniejsza rzecz. Nie możemy zapomnieć, że jest to klub pełen historii i sukcesów. W tym roku, po piętnastu latach, wrócił do Final Four dzięki tym wszystkim młodym graczom. Dla Realu Madryt nie oznacza to jedynie powrotu do tego etapu, ale, być może, jest to szansa, aby w przyszłości stać się drużyną regularnie występującą w Final Four. Byłoby to jednoznaczne z powrotem do czasów, kiedy Real Madryt był silnym, europejskim klubem. Czy jedziemy do Barcelony, aby wygrać puchar? Nie. To tylko pierwszy krok. Mając w zespole tych młodych zawodników, możliwe jest spoglądanie w przyszłość z nadzieją i śnienie o Madrycie, wracającym na szczyt europejskiej koszykówki.

Czy awans do Final Four zdjął z drużyny presję, czyniąc występ w Barcelonie prostszym?
Nie. Nie sądzę. Kiedy przywdziewasz białą koszulkę Realu Madryt, nie możesz zagrać pozbawiony presji. Mam nadzieję, że pojedziemy tam i zagramy z poświęceniem. Tak, jak młody zespół jedzie na naprawdę ważną imprezę i chce pokazać wszystkim, że posiada umiejętności, aby móc myśleć i śnić o wygraniu, teraz lub w przyszłości, tego tytułu. Jest to myślenie, z którym, mam nadzieję, moja drużyna wybierze się do Barcelony. Ten rodzaj agresji, by zagrać z myślami nie o porażce, lecz raczej o potrzebie wzniesienia tego pucharu. Jeśli nie będziemy w stanie tego dokonać teraz, należy zrozumieć, czego potrzeba nam w przyszłości. Jak powiedziałem już wcześniej, jest to młody zespól i musimy poznać naszą drogę na szczyt europejskiej koszykówki krok po kroku. Ponadto uważam, że jest to coś, czego Real Madryt pragnie dla swojej historii; powrócić na miejsce, które zawsze zajmowali lub byli blisko niego.

Przeciwnikiem w półfinale będzie Maccabi. Co widzisz, patrząc na tę drużynę?
Dla nas wszystko jest nowe. Maccabi to klub z historią, choć także mają nową ekipę. Posiadają w niej zawodników, grających i triumfujących już w Final Four. Z różnych powodów, uważam nas i Maccabi za podobne zespoły. Obydwa reprezentują ważne koszulki i, z tego właśnie względu, celują wysoko. Co jest kluczem do wygranej, na dzień dzisiejszy, nie wiem. Myślę jednak, że najważniejsze dla nas jest pokazanie na parkiecie naszej osobowości, nawet jeśli jesteśmy młodzi i niedoświadczeni. Wszyscy liczą na Pabla Prigioniego i Felipe Reyesa. Musimy pokazać w Final Four swój charakter, mierząc się ze znaczącą drużyną, jaką jest Maccabi. Jeżeli będzie w stanie tego dokonać, moim zdaniem, mamy szansę i prawo myśleć, że możemy wygrać. Jeżeli nie pokażemy tam siebie samych, będzie trudno.

Zbiórki były kluczem do sukcesów w ciągu całego sezonu, ale czy okażą się kluczowe przeciwko Maccabi i ich centrowi, Sofoklisowi Schortsanitisowi?
Racja, mają Schortsanitisa, który będzie ważnym elementem, lecz nie jest ich jedyną bronią. Postaramy się narzucić im własny styl gry. Postaramy się zaatakować ich naszymi wysokimi graczami, naszymi skrzydłami. Potrafiliśmy zagrać naszą koszykówkę w ważnym meczu, możemy więc stworzyć Maccabi problemy. Nie sądzę, aby był u nas jeden człowiek, dzięki któremu wygramy spotkanie. Nie jesteśmy taką drużyną. Potrzebujemy wsparcia całej grupy. Myślę, że zbudowaliśmy nasz sezon w Eurolidze grając twardo, silną defensywą i podkoszowymi. Kluczowe okazały się nasze idee i nasza koszykówka. Jeżeli idee te zafunkcjonują także w Final Four, jeżeli pokażemy swój charakter, mamy szansę pokonać Maccabi. Nie sądzę, aby jeden zawodnik był w stanie doprowadzić nas do finału.

Będziesz konsultował się z Ettorem Messiną, twoim wieloletnim partnerem, na temat przygotowania do tego wydarzenia?
Z pewnością, jesteśmy w ciągłym kontakcie. Przede wszystkim, jesteśmy przyjaciółmi, więc rozmawiamy tak czy inaczej. Dyskutujemy o wszystkim, nie tylko o koszykówce, więc nawet w dniach, gdy będziemy wybierali się do Barcelony, będzie okazja do rozmowy. Na dzień dzisiejszy, od kiedy odszedł z drużyny – nawet jeśli nadal mówimy o tym, co było i co będzie – nie angażuje się w nasze sprawy. Nie chce komentować tego, co robimy. Nie robi tego z powodu braku szacunku. Jeżeli zadaje pytania, on odpowiada, jednak nie chce angażować się, dopóki nie zapytam. To oznacza szacunek dla tego, co robię i tego, kim obecnie jestem.

Przybyliście do klubu, aby przywrócić wspaniałą tradycję zwycięstw. Co będzie najważniejsze, aby dokończyć ten proces i zdobyć trofeum, na które Madryt czeka?
Myślę, że przed Final Four, przed półfinałem czy nawet finałem, była tu wybitna drużyna, wybitny trener, wybitna organizacja. Kiedy jednak jesteś na parkiecie, to zawodnicy muszą podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność. W takim meczach, jak ten, jest to niezbędne. Jeżeli nie masz osobowości czy się lękasz, nie możesz zagrać w takim spotkaniu. We wszystkich Final Four, w których miałem okazję występować w roli asystenta trenera, gracze byli gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność na parkiecie, dokonywać wyborów, nawet jeśli czegoś im brakowało. Pokazywali jednak serce, poświęcenie i wolę przebywania w tym miejscu. Uważam, że to jest właśnie najważniejsze. Wielu ludzi pracowało, abyśmy zagrali w tym meczu, lecz kiedy się on już rozpocznie, to koszykarze zagrają główne role.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!