Advertisement
Menu
/ uk.klikfc.com

José Antonio: Nigdy się nie poddawaj, zwyciężaj, graj pięknie

Zwykły wywiad ze zwykłym kibicem, José Antonio o Realu Madryt

Czy mógłbyś się przedstawić i opowiedzieć o tym, co łączy ciebie, Real Madryt i Sporting Gijón?
Mam na imię José Antonio, mam 45 lat, mieszkam w miasteczku położonym niedaleko Madrytu. Jestem żonaty, mam dwójkę dzieci. Urodziłem się w Gijónie, tam spędziłem dzieciństwo, więc kibicuję Sportingowi od czasów, których nawet dobrze nie pamiętam. W dziewiątym roku życia zamieszkałem w Madrycie. Realowi zacząłem kibicować w połowie lat osiemdziesiątych, od czasu, gdy przyjaciele zabrali mnie na Estadio Santiago Bernabéu. To był akurat pierwszy sezon El Quinta del Buitre, „Piątki Sępa”. Nie zakochać się w tej cudnej drużynie było niemożliwością.

Czy to prawda, że w Hiszpanii fani piłki nożnej z reguły kibicują dwóm klubom, temu z rodzinnego miasta, i Realowi albo Barcelonie?
Jeżeli pochodzi się z mniejszej miejscowości, tak jak ja, to z reguły tak właśnie się kibicuje. Natomiast kibice tych największych drużyn z reguły wspierają kogoś z grupy tradycyjnie walczących o utrzymanie, na przykład Betisowi albo właśnie Sportingowi.

Lubisz oglądać mecze na stadionie czy wolisz w domu przed telewizorem?
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych wszystkie domowe mecze Realu Madryt oglądałem z trybun stadionu. Z czasem przychodziłem coraz rzadziej, aż pod koniec lat dziewięćdziesiątych wyprowadziłem się z Madrytu. Siłą rzeczy zostałem więc kibicem kanapowym. Teraz, jeżeli wybieram się do Madrytu na mecz, to aby zobaczyć obie drużyny - i Real, i Sporting. Trzy lata temu byłem świadkiem pamiętnego 7:1. W przypadku tych pojedynków chcę po prostu, aby najbardziej potrzebująca punktów drużyna wygrała. Dlatego w tym sezonie naprawdę nie wiedziałem, komu kibicować.

Odnoszę wrażenie, że hiszpańskojęzyczni i angielskojęzyczni madridistas różnią się w sposobie myślenia o klubie. Czy twoje obserwacje są podobne?
Tak, prawdopodobnie kibice nie mówiący po hiszpańsku mają inne podejście do klubu, być może nie tak namiętne i zapalczywe. A to oznacza, że obiektywniej można widzieć zalety i wady. Lecz przecież wszyscy jesteśmy takimi samymi kibicami i dzielimy te same emocje, prawda?

Dobrze powiedziane. Jesteś kibicem z wieloletnim stażem, dlatego ciekaw jestem, jak ułożyłbyś w hierarchii te drużyny: Real Madryt „Piątki Sępa”, Dream Team Barcelony, AC Milan Sacchiego i Real z okresu Redondo/Galactico?
Tamten Milan i obecna Barcelona są o krok przed resztą stawki. Chciałbym zobaczyć te dwa zespoły w bezpośrednim starciu i nie mam pojęcia, jaki byłby wynik. AC Milan Sacchiego miał niesamowite pomysły taktyczne, podobnie jak obecna Barça, dlatego takie starcie byłoby prawdziwym klasykiem. Real za czasów Redondo/Galáctico umieściłbym na trzeciej pozycji - świetne wyniki, dobry futbol, lecz nie najlepszy. Następnie El Quinta del Buitre. Zespół grający porywająco, niestety bez wyników w europejskich pucharach, gdzie nigdy nie dotarli do finału. Prawdopodobnie w formule, w jakiej gra Liga Mistrzów, byłoby im o to łatwiej. Niżej Dream Team, według mnie ekipa przereklamowana. Trzy z czterech zdobytych Mistrzostw Hiszpanii osiągnęli w ostatniej kolejce ligowej, w bardzo szczęśliwych okolicznościach. Dwukrotnie Real tracił wtedy tytuł przegrywając w ostatnim meczu sezonu z Tenerife, a Deportivo nie wykorzystało rzutu karnego w ostatniej minucie spotkania ostatniego meczu rozgrywek. Nawet Puchar Europy tamta Barcelona wygrała po bardzo szczęśliwej bramce Bakero w ćwierćfinale z Kaiserslautern.

A obecny zespół Realu Madryt?
Musimy poczekać kilka lat, aby ocenić go z odpowiedniej perspektywy czasu. Prawdopodobnie będzie bardzo blisko samego szczytu. A więc Milan i obecna Barcelona, następnie zespół Redondo/Galáctico, „Piątki Sępa”, Dream Team oraz obecny Real Madryt gdzieś w okolicach trzeciego miejsca, w pobliżu zespołu Redondo i Galáctico, lecz musimy poczekać, aż udowodni swą wartość.

Twoja ulubiona chwila związana z Realem Madryt? Ukochany zawodnik?
Pierwsza część pytania jest wyjątkowo trudna. To przecież i wspaniałe europejskie remontady - 6:1 z Anderlechtem, 5:1 z Interem, 4:0 z Borussią, gol Predraga Mijatovicia, dający nam La Séptima, siódmy Puchar Europy, po 32 latach przerwy. Niesamowity drybling Redondo i jego podanie do Raúla w meczu z Manchesterem United w Lidze Mistrzów, fantastyczny gol Zidane'a w Novena Final z Bayerem Leverkusen i niedawne zwycięstwo nad Barceloną w finale Pucharu Króla, ha!

Równie trudno jest wybrać tego jednego zawodnika. Butragueńo, Raúl i Zidane - z tej wielkiej trójki dokonałbym wyboru. A przecież są Di Stéfano, Puskás, Gento, Amancio, Juanito czy Santillana. Mimo wszystko stawiam na El Buitre, najbardziej kreatywnego, twórczego zawodnika, jakiego oglądałem. I Raúla, symbol wartości, które budują Real Madryt - rywalizacji, walki, wierności.

Co myślisz o Mourinho? O jego stylu, stylu gry jego drużyny i długości jego pracy w Madrycie?
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że wypowiadam się tylko w swoim imieniu, nie reprezentuję nikogo innego. Podoba mi się duch walki i agresywność, ambicja zwycięstwa, jakie Mourinho nadał temu zespołowi. Grają twardy, szybki, bezpośredni futbol, a wszystko oparte jest na bardzo solidnym przygotowaniu taktycznym. Zarazem nie jest to najbardziej efektownie grający Real jaki widziałem, zwłaszcza, jeżeli porównamy go z erą galaktyczną. Warto podkreślić, że kibice wspierają trenera, zwłaszcza po zwycięstwie nad Barceloną w Pucharze Króla.

Z drugiej strony w ogóle nie podoba mi się to ciągłe narzekanie. Nasz trener nie powinien jęczeć. Real Madryt - to znaczy zwycięstwo i koniec, cisza. A jeżeli porażka, to porażka i koniec, cisza. To właśnie jest definicja słowa „seńorío”. Tego brakuje Mourinho.

Ta odpowiedź płynnie prowadzi nas do następnego pytania. Czy kibice Realu to kibice wymagający? Czy nie jesteśmy zbyt chciwi pięknego futbolu? Jedni mówią, że naszym znakiem firmowym jest wygrywanie, inni, że wymóg ładnej gry. Co o tym myślisz?
Częściowo odpowiedziałem na to pytanie już wcześniej. Madryt musi walczyć i musi grać ładnie. I potrzebuje wygrywać przynajmniej jedno trofeum w każdym sezonie. To właśnie jest charakter, osobowość tego klubu - nigdy się nie poddawaj, zwyciężaj, graj pięknie. Czy to znaczy, że jesteśmy chciwi? Nie wiem. My jesteśmy Madridistas.

Świetnie ujęte w słowa. Chciałbym jeszcze zapytać o Canterę, w której kibice są zakochani i cały czas proszą o młodych wychowanków z La Fabrica w pierwszym zespole Realu. Podzielasz te pragnienia? Czy w przyszłości możemy spodziewać się większej liczby wychowanków, skoro teraz jest ich tak niewielu? Jak działa nasz system szkolenia?
Kibice Realu Madryt są dumni z Cantery. Każdy królewski wychowanek zasługuje na szczególne, gorące uczucia od fanów zebranych na Estadio Santiago Bernabéu. Ten system szkolenia, zwany popularnie canterą, to bardzo rozbudowana siatka ludzi, z reguły złożona z byłych piłkarzy. Obserwują wszystkie rozgrywki, zwłaszcza te młodzieżowe, szukają młodych talentów. Klub organizuje specjalne testy, podczas których wybiera się najlepsze dzieciaki do odpowiednich kategorii wiekowych.

Według mnie złe czasy dla Cantery zbiegły się z rozpoczęciem polityki Galácticos. W Realu mamy do czynienia z ogromną presją na natychmiastowy sukces i z wielkimi pieniędzmi do wydania na zawodników uważanych za najlepszych na świecie. Dlatego tak niewielu wychowanków przebija się do pierwszego składu. Nie wiem co przyniesie przyszłość. Prawdopodobnie niejeden wychowanek przejdzie drogę Estebana Granero - od kategorii młodzieżowych, poprzez wypożyczenie do średniej wielkości klubu, po powrót do pierwszego, szerokiego składu Królewskich. W każdym razie nie widzę żadnego canterano wskakującego natychmiast do wyjściowego składu. Przynajmniej nie za czasu Mourinho na ławce trenerskiej.

Co myślisz o dotychczasowych wiosennych klasykach? (Wywiad przeprowadzany był po finale Pucharu Króla - przyp. red.)
Bardzo nie podobał mi się mecz ligowy. Graliśmy wyjątkowo defensywnie, chcieliśmy jedynie powstrzymać Barcelonę przed wejściem w swój styl. Nawet nie wspomnę o niesławnym zamieszaniu ze stanem murawy. Finał Pucharu przeżywałem natomiast z wielką przyjemnością. To była prawdziwa wojna taktyczna, a Mou bił na głowę Pepa od początku do końca. Kapitalna pierwsza połowa, powinniśmy prowadzić jedną, dwoma bramkami do przerwy. W drugiej części meczu było gorzej, od takich sytuacji na szczęście mamy Ikera. Cóż można powiedzieć o dogrywce! Pierwszy mecz półfinału Ligi Mistrzów będzie decydujący. Jeżeli uda się osiągnąć korzystny rezultat, na przykład 1:0, rewanż zmrozi nam krew w żyłach.

Fot.: „Piątka Sępa” - Butragueńo, Pardeza, Michel, Sanchís, Vásquez.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!