Advertisement
Menu
/ zonalmarking.net

Taktycznie: Jak Real ograł Tottenham

Powtórka spotkania sprzed tygodnia

Szybka strata bramki i szybka utrata zawodnika - po tych ciosach Tottenham nie mógł się już podnieść.

W wyjściowych "jedenastkach" nie było szczególnych niespodzianek. José Mourinho postawił na Emmanuela Adebayora pod nieobecność kontuzjowanego Benzemy i w związku z niepewną formą wracającego do gry Gonzalo Higuaína.

W wyjściowym składzie Tottenhamu miał zagrać Aaron Lennon, wobec nagłej kontuzji zastąpił go Jermaine Jenas.

Gospodarze zostali ustawieni tradycyjnie - 4-2-3-1. Goście na prawej stronie postawili na Garetha Bale'a. Na lewą stronę przeszedł Luka Modrić, w środku grał wspomniany Jenas pospołu z Sandro. I od początku meczu Tottenham miał problem z utrzymaniem się przy piłce.

Gol na 1:0.
Spurs szybko stracili bramkę po uderzeniu głową Adebayora. Natychmiast pojawiły się pytania, kto miał go pilnować podczas bicia rzutu rożnego. Pytania uzasadnione, skoro stał przy nim Jenas. Przecież Anglik wskoczył do składu w ostatniej chwili za Lennona, a ten z pewnością nie mógł być wyznaczony do pilnowania Togijczyka przy stałych fragmentach gry.

Następnie z boiska wyleciał Crouch za dwa głupie, kompletnie niepotrzebne faule na obrońcach gospodarzy. To właśnie Croucha Real obawiał się najbardziej, jego wzrostu i umiejętności gry głową podczas strzałów lub odegrań do partnerów. To mocno skomplikowało zadanie gościom. Przynajmniej Bale, Modrić i Jenas zmienili miejsce na bardziej dla siebie naturalne - odpowiednio na lewą stronę, środek i stronę prawą.

Pressing Realu.
Wbrew oczekiwaniom Real nie cofał się głębiej, a atakował rywala wysoko i ograniczał jego czas rozegrania piłki. To sprawiało Anglikom spory problem, zwłaszcza gdy grali w osłabieniu. Modrić i Jenas nie potrafili poradzić sobie z pressingiem. Idealnym przykładem był moment, gdy piłkę przejął Modrić i natychmiast został otoczony przez trzech Blancos - tak wyglądało właśnie podejście gospodarzy do tego spotkania.

Jedynym sposobem ataku dla londyńczyków było podanie piłki do Bale'a. Walijczyk kilka razy zagroził Ramosowi, raz uderzył w boczną siatkę bramki Casillasa, z reguły był jednak podwajany i otrzymywał piłkę z dala od pola karnego Realu.

Obrona Tottenhamu.
W pierwszej połowie funkcjonowała nawet nieźle, zwłaszcza w grze bez piłki. Trzymała szyk, ustawiała się blisko siebie, wypychała zawodników Realu. Ponadto potrafiła zablokować strzał lub wybić piłkę w ostatnim momencie, w czym celował zwłaszcza heroiczny momentami Michael Dawson. Real natomiast był cierpliwy, atakował każdą stroną. Ten spokojny, inteligentny styl gry został narzucony przede wszystkim przez Xabiego Alonso. Naprzemienne podania na prawo i lewo zmuszały Spurs do jeszcze cięższej pracy.

Z drugiej strony zawodnicy Realu zbyt rzadko nacierali w polu karnym gości. Najpoważniejszym zagrożeniem w pierwszej połowie był Marcelo, także dlatego, że jako jedyny miał trochę wolnej przestrzeni przed sobą. Po drugiej stronie Ramos miał na głowie Bale'a. Mesut Özil przemieszczał się z prawego boku do lewego i z powrotem, aby tworzyć przewagę 2 na 1, w związku z czym Real grał właściwie bez typowego rozgrywającego w środku pola. Ponadto masa dośrodkowań w pole karne padała łupem szczęśliwych z takiego obrotu sprawy londyńczyków.

Druga połowa.
Redknapp zdecydował się wprowadzić Defoe na boisko. Ten ruch nic wprawdzie nie dał, co nie znaczy, że nie był słuszny. Rafael Van der Vaart niczym się nie przysłużył, a szybkość Anglika mogła być dobrą bronią na grający wysoko w polu Real. Przy słabnących Spurs, mających coraz większe problemy z odebraniem piłki i celnym posłaniem jej do przodu, wbiegający w wolne przestrzenie Defoe był ciekawą opcją do sprawdzenia.

Tottenham nadal bronił się przyzwoicie, o ile nie dochodziło do stałych fragmentów gry. Druga bramka Adebayora padła z krótko rozegranego rogu. Trzecia to już konsekwencja podłej straty piłki w środku pola, świetnego pressingu Realu i uderzenia Di Maríi z kategorii tych nie do zatrzymania.

Przez ostatnie dwadzieścia minut mecz nie miał już nic wspólnego z równorzędną grą. Tottenham nie był w stanie przenieść ciężaru gry do przodu, Real chciał zdobyć jak najwięcej bramek, ale marnował piłkę i sytuacje przed bramką rywala. Czwartego gola, w swoim czternastym uderzeniu, zdobył Cristiano Ronaldo.

Podsumowanie.
Dla gości powrót do gry po stracie gola i zawodnika był w zasadzie niemożliwy. Dwie pierwsze bramki padły po stałych fragmentach gry, a przecież, oprócz tych sytuacji, Tottenham grał w obronie naprawdę nieźle. Real od 15. minuty miał zadanie ułatwione, warto podkreślić jednak cierpliwość i utrzymywanie się przy piłce jego zawodników.

Grafiki:
1. Początkowe ustawienie zespołów.

2. Zmiany po zejściu z boiska Petera Croucha.

3. 14 strzałów Ronaldo, 3 celne, 1 gol.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!