Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Cykl wywiadów RealGranero

Hiszpan w wywiadzie dla oficjalnej strony

Born to run w wykonaniu Bruce'a Springsteena to jedna z ulubionych piosenek Estabana Granero.
Tak, jest jedną z moich ulubionych. Nie jest dla mnie numerem jeden, ale mam z nią bardzo dobre wspomnienia. Gdy byłem dzieckiem, bardzo często dało się ją słyszeć w rodzinnym domu. Bardzo się podobała mojemu ojcu i bratu. Dzięki tej piosence mogę sobie o nich przypominać. Zwłaszcza teraz, gdy mieszkają daleko ode mnie.

Chciałbym, abyśmy zaczęli ten dzisiejszy program w nieco inny sposób. Éric Abidal poddał się operacji wycięcia guza wątroby. Z tego, co wiem, bardzo się interesowałeś jego stanem.
Tak. Tego typu sytuacje sprawiają, że rywalizacja schodzi całkowicie na bok. To jeden z naszych kolegów, wielki profesjonalista i zawodowy piłkarz. W tak ciężkich i bolesnych chwilach wszyscy musimy być zjednoczeni. Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej.

Klub przygotował dla niego specjalne koszulki, które nałożyliście po meczu z Lyonem.
I tak właśnie należy się zachowywać. Pod tym względem Real Madryt zawsze świecił przykładem. Ponadto uważam, że ten gest wyszedł naturalnie z nas samych. To nie było nic wymuszonego. Gdy kolega znajduje się w ciężkiej sytuacji, to trzeba być u jego boku.

Nie zapominajmy również o zawodniku Betisu, Mikim Roqué, u którego wykryto raka miednicy. Tego typu sytuacje uświadamiają nam, że w życiu codziennym czasami rozpaczamy i dramatyzujemy z powodu głupot.
Trzeba umieć docenić to, co się ma. Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakimi szczęśliwcami jesteśmy. Niestety, aby to dostrzec, komuś musi się przytrafić taka tragedia. Jestem przekonany, że Miki również szybko wróci do zdrowia. To wspaniały chłopak i jesteśmy z nim.

A Granero potrafi docenić to, co ma?
Cóż... Staram się. Nie zawsze jest łatwo. Bardzo łatwo jest o tym zupełnie zapomnieć, ale staram się doceniać każdy kolejny dzień. Gdy przyjeżdżam na trening, to lubię przechadzać się po boiskach treningowych, zaglądać do szatni młodszych zawodników, rozmawiać z kolegami... Staram się z tego korzystać.

Co w życiu jest dla ciebie najcięższe?
Najbardziej bolą mnie problemy moich bliskich. Myślę, że każdy z nas jest dużo bardziej uczuciowy, jeśli chodzi o rodzinę i przyjaciół. Myślę, że to właśnie problemy tych najbliższych mi ludzi bolą mnie najbardziej. Nawet bardziej niż moje własne problemy. Jestem osobą, która troszczy się o swoich najbliższych, ale myślę, że to zupełnie normalne.

Jesteś wielkim miłośnikiem japońskiej kultury. Cały świat jest obecnie sparaliżowany, po tym jak w tym kraju doszło do trzęsienia ziemi, w którym jak do tej pory zginęło 5100 ludzi, a 8600 jest zaginionych... Czasami życie jest zbyt brutalne, prawda?
To wielki cios dla całej społeczności, która jednak jest już przyzwyczajona do tego typu sytuacji, ponieważ w przeszłości przeżywała wiele tragedii. Jednak po raz kolejny udowadniają, że potrafią wyjść ze wszystkiego. Mam nadzieję, że Japonia, w której jestem zakochany i nawet w niej byłem ostatniego lata, otrząśnie się z tego tak samo, jak osiemdziesiąt lat temu.

Czym zafascynowała cię kultura Wschodu?
Mój brat tam mieszka. Myślę, że ten argument wystarczy. Spędzam tam całkiem dużo czasu. Urodzili się tam moi bratankowie i właśnie stamtąd jest moja szwagierka. To fantastyczni ludzie. Bardzo dużo podróżowałem po Azji i myślę, że tamtejsi mieszkańcy zupełnie inaczej patrzą na świat. Oni potrafią doceniać to, co mają.

Twój brat mieszka w Chinach. Co ci opowiada o tym kraju?
Nie musi mi jedynie opowiadać, ponieważ sam mogę to wszystko oglądać, gdy go odwiedzam. To zupełnie inna kultura. Pracują dużo więcej od nas. Ogólnie nie mają takiego dobrobytu jak w Europie, ale mimo to są szczęśliwi. W ogóle nie narzekają. Niewiele im potrzeba do szczęścia. To bardzo praktyczne podejście do życia.

Byłbyś w stanie zamieszkać w przyszłości w Chinach lub w Japonii?
Nie wiem. Lubię Madryt. Uważam, że to najlepsze miasto na świecie i po prostu kocham tutaj mieszkać. Uwielbiam spacerować po Madrycie, jeździć samochodem... I mimo tych wielkich korków i ruchu drogowego, to jest mi tutaj dobrze i chciałbym tutaj zostać na zawsze. Ale to nie przekreśla tego, że lubię podróżować. Odwiedziłem praktycznie wszystkie kraje w Azji. Ale jeśli miałbym gdzieś osiąść na stałe, to tylko w Madrycie.

Wiem, że z Azją masz związanych wiele ciekawych anegdotek... To prawda, że raz się zgubiłeś w Wietnamie i podczas podróży zabrakło ci paliwa w samochodzie?
Tak, to prawda. To było dwa lata temu. Skąd to wytrzasnąłeś? (Śmiech). Utknąłem w miasteczku, w którym nie było stacji benzynowej. Tam paliwo możesz kupić od ludzi, którzy sprzedają je na ulicy w kanistrach. Na szczęście znaleźliśmy takiego sprzedawcę i udało się nam z tego wyjść. Nikomu nie życzę tego, aby się tam zgubił i został bez paliwa.

Co wtedy sobie myślałeś?
Na szczęście nie było jeszcze żadnych treningów, dlatego nie było mowy o jakimkolwiek spóźnieniu. (Śmiech). Miałem jeszcze przed sobą dwa tygodnie wakacji i mogłem sobie pozwolić na "gubienie się" w innych krajach. Podczas wakacji czas nie jest tak ważny, dlatego tego typu przygody są mile widziane. To ciekawe przeżycie.

Zawsze powtarzam, że Esteban Granero różni się od innych piłkarzy. Uważasz się za kogoś innego?
I tak, i nie. Uważam, że każdy z nas jest inny. Każdy ma swoją osobowość, swoje nawyki... Ja na przykład jestem introwersyjny. Nie lubię mówić o swoich nawykach i gustach. Uważam, że każdy jest inny na swój sposób i u każdego można znaleźć coś dobrego. Najważniejsze jest to, aby dostrzegać w ludziach to, co w nich najlepsze.

W takim życiu lepiej jest być introwertykiem?
Nie, nie można jednoznacznie stwierdzić, czy tak jest lepiej czy gorzej. Ja taki jestem i się pod tym względem nie zmienię. Nie umiem zachowywać się inaczej i gdybym miał być nagle ekstrawertykiem, czułbym się jak pajac. Zawsze taki byłem. Mam swoje wady i zalety, ale lubię być sobą. Nie mam z tym problemów.

Gdybyś nie został piłkarzem, to czym byś się zajął?
Nie zastanawiałem się nad tym. Studiowałem psychologię i możliwe, że poszedłbym dalej w tym kierunku. Lubię czytać, pisać, lubię muzykę... Nie umiem śpiewać, więc na pewno nie zostałbym piosenkarzem. Nie wiem... W moim życiu wszystko przychodziło do mnie z zaskoczenia. Zawsze marzyłem o grze w Realu Madryt, ale nigdy nie sądziłem, że mógłbym naprawdę tego dokonać. I w końcu pewnego dnia podpisałem kontrakt i był to dla mnie wielki szok. Zawsze chciałem żyć w świecie futbolu, ale naprawdę nie wierzyłem, że mi się to uda. Ale zawsze ciężko pracowałem, aby tego dokonać. Bez pracy na pewno bym tutaj nie doszedł. Jednak to wszystko było dla mnie niespodzianką. Lubię patrzeć w przeszłość i przypominać sobie, jak to wszystko mnie zaskakiwało.

Kogo podziwiasz najbardziej?
Mamę, ojca i rodzeństwo. Nie muszę wyszukiwać innych przykładów. Ta czwórka zawsze była dla mnie przykładem do naśladowania. Mogę ci także powiedzieć, że podziwiam Boba Dylana, ale moja rodzina jest ponad wszystko.

Czy w życiu spotkało cię wiele zawodów?
Nie, ponieważ nie jestem osobą, która dosyć szybko potrafi zaufać innym. Dlatego też niełatwo jest mnie zawieść. To jasne, że zawsze oczekuję od innych dobrych rzeczy, ale też nie ufam ludziom tak bardzo, aby później poczuć się zdradzonym czy zawiedzionym.

Jakim człowiekiem jest Granero? Jakie są twoje największe wady i zalety?
Co za pytanie... Myślę, że w tej kwestii powinni się wypowiadać inni. Jeśli chciałbym wiedzieć, jakie są twoje wady i zalety, to nie pytałbym o to ciebie, ponieważ mógłbyś mnie z łatwością oszukać. Chciałbym mieć większą pewność siebie i czasami być większym samolubem. Powinienem być bardziej zdecydowany... Wielu trenerów właśnie o to mnie prosiło i wiem, że w tej kwestii muszę wykonać krok naprzód. Myślę, że pół kroku już wykonałem, więc teraz została mi jeszcze jedna połówka. Ponadto obecnie bardzo modne jest słowo "uczciwy". I właśnie chciałbym być uczciwym człowiekiem. Nie wiem, czy rzeczywiście taki jestem, ale się staram.

Myślę, że słowo "pokora" idealnie do ciebie pasuje.
Cóż...

Tak przynajmniej mówią twoi znajomi.
Tak, ale bardzo często pokora jest mylona z czymś zupełnie innym. Myślę, że ten termin jest obecnie za bardzo oklepany. Podobnie zresztą jak solidarność. Niestety ostatnimi czasy terminy te są nadużywane. Ludzie uwielbiają mówić o pokorze, ale niewielu ma tę prawdziwą i wrodzoną pokorę. Dlatego ja nie zamierzam używać tego słowa.

Czego lubisz się uczyć od innych?
Wszystkiego. Myślę, że każdy człowiek ma w sobie coś takiego, czego można by się od niego nauczyć. Tym bardziej w świecie, w jakim się obracam. W futbolu i w innych sportach zespołowych zawsze możesz się uczyć od innych. Czasami sam jesteś zaskoczony, że dowiadujesz się tylu nowych rzeczy, przyswajasz pewne zachowania... To coś pięknego i jeśli masz otwarte oczy, możesz się naprawdę wiele nauczyć. Podobnie jest także w świecie muzyki, poezji...

Mówisz o muzyce, która jest bardzo ważna w twoim życiu.
Gdyby ktoś mi powiedział, że nie lubi słuchać muzyki, to bym mu nie uwierzył. Ja tego potrzebuję. Mam znajomych muzyków, którzy mówią mi: "Aby poczuć się dobrze, muszę od czasu do czasu pograć w piłkę". A ja, jeśli chcę się dobrze poczuć, muszę posłuchać muzyki.

Ponadto grasz na gitarze. Podobno robisz to nie najgorzej.
Cóż, gram... Ale jestem amatorem.

Piszesz także teksty piosenek?
Raz napisałem jedną piosenkę dla mojej narzeczonej i na tym się skończyło.

I jak wyszło?
Jej się podobała. Prawda jest taka, że nie musi być jakaś rewelacyjna, aby się jej spodobała. Liczy się gest...

Powiedziałeś, że studiujesz psychologię. To pomaga ci w świecie futbolu?
Tak, pomaga, ale w kwestiach psychologicznych nie jestem wcale lepszy od Casillasa czy Xabiego. Ze względu na ich wielkie doświadczenie, to ja mogę od nich uczyć się psychologii. Niezależnie od tego, ile bym studiował, dopóki nie będę miał takiego doświadczenia, nigdy ich nie dogonię.

Twoim najlepszym przyjacielem w świecie futbolu jest Mata, prawda?
Prawdopodobnie tak. To crack. W poprzednim roku, gdy zastanawiano się, kto otrzyma Złotą Piłkę, powiedziałem, że powinno się ją dać właśnie jemu. (Śmiech). To wielki człowiek i wielki przyjaciel. A jakim jest piłkarzem, to wszyscy dobrze wiemy. Jednak powtarzam, że jako człowiek jest na szóstkę.

Mata jest na szóstkę, ale masz w świecie futbolu innych prawdziwych przyjaciół?
Myślę, że nie mam zbyt wielu prawdziwych przyjaciół, ale to chyba dotyczy każdego z nas. Jeśli chcesz być czyimś przyjacielem, to musisz go znać od samego początku, a świat futbolu jest bardzo dynamiczny i zmienny. Tutaj wszystko się zmienia, piłkarze odchodzą i przychodzą, a bardzo ciężko jest utrzymywać przyjaźń na odległość. Jednak ja w dalszym ciągu mam grupkę pięciu przyjaciół z Pozuelo, gdzie poznaliśmy się w wieku ośmiu lat.

Opowiedz nam coś o nich. Jak się nazywają, czym się zajmują...
Jest ich pięciu.

Wiem, że jeden z nich jest zawodowym fotografem, prawda?
Tak, Miki kocha sztukę. Nazywają się właśnie Miki, Cuatro, Santi, Diego i David. To moi prawdziwi przyjaciele na całe życie. Wszyscy w dalszym ciągu studiują w Pozuelo, a ja jako jedyny wybrałem inną drogę. Jednak gdy spotykamy się na coca-coli, to jesteśmy tacy sami. To miłe uczucie i myślę, że sama ich obecność bardzo mi pomogła to wszystko osiągnąć.

W szkole byliście zapewne zgraną paczką.
Cóż... Byliśmy małymi łobuzami. Trochę rozrabialiśmy i chcieli nas wszystkich wyrzucić ze szkoły.

Jaka była największa psota w wykonaniu młodego Granero? Wyglądasz na perfekcyjnego narzeczonego, perfekcyjnego męża, perfekcyjnego ojca... Aż się nie chce wierzyć, że byłeś rozrabiaką.
Każdy z nas robił jakieś psoty. Jeśli ktoś zapewnia, że nigdy niczego nie przeskrobał, to mu nie wierz.

To mamy już nie wierzyć tym, którzy nie lubią słuchać muzyki i nigdy nie rozrabiali.
Ale dziecko po prostu musi rozrabiać. Ty nigdy niczego nie przeskrobałeś? Każdy z nas coś kiedyś zrobił. A przechodzenie razem przez takie sytuacje jeszcze bardziej łączy cię z kolegami.

Ale nie unikaj odpowiedzi. Pamiętasz jakąś psotę z dzieciństwa?
Mogę ci jedynie powiedzieć, że w szkole praktycznie w ogóle nie mieliśmy przerw między lekcjami, ponieważ cały czas byliśmy karani i zawieszani. Na przerwach musieliśmy robić coś innego, ale nie powiem ci, dlaczego...

Jak wspominasz czasy szkolne?
Chodziłem do szkoły Ojców Pijarów. Szkoła to wielka część mojego dzieciństwa. Po lekcjach chodziłem trenować. Na początku uczęszczałem również na konserwatoria, ale później to zostawiłem... Byłem tam wspaniale traktowany. Z wielkim ciepłem wspominam wszystkich nauczycieli. To były wspaniałe czasy i chociaż byłem urwisem, to na koniec zawsze dostawałem dobre stopnie. Wciąż wspominam pana Enrique, który był nauczycielem literatury. To prawdziwy mistrz. Kilka lat temu przeszedł na emeryturę.

Od dziecka byłeś związany z Realem Madryt.
Od ósmego roku życia musiałem walczyć o pozostanie w drużynie. Zawsze w czerwcu szliśmy do biura na stadionie i mówiono nam: "Ty zostajesz, ty odchodzisz". Ja zawsze zostawałem.

Rozmowy te były zapewne bardzo stresujące... Z kim na nie chodziłeś?
Z rodzicami. To były bardzo ciężkie chwile, ponieważ wszyscy podchodzili do tego, że odejście z Realu Madryt to koniec świata. A wcale tak nie jest. Teraz, gdy patrzę w przeszłość, to widzę, że z moich drużyn młodzieżowych naprawdę niewielu dostało się na ten najwyższy poziom. Czasami się zastanawiam: "Co takiego w sobie miałem, że mi się udało?". Myślę, że kluczem jest praca i poświęcenie. Zawsze zostawałem na treningach nieco dłużej. I to nie było nic na pokaz, taki po prostu jestem. Mój brat zawsze mi powtarzał: "Najlepszy zawsze jest ten, kto najwięcej trenuje". I jest w tym trochę racji. Ciężko pracowałem, wiele razy stawiałem się na Bernabéu i zawsze zżerała mnie zazdrość, gdy widziałem, jak piłkarze pozują do wspólnego zdjęcia. To również pomogło mi iść do przodu.

Opowiedz mi o swoim bracie Pedro. To on cię nauczył grać w piłkę. Bez wątpienia miał pewien wpływ na to, kim teraz jesteś.
Oczywiście. Nauczył mnie grać w piłkę, a także wiele innych rzeczy. Teraz, gdy mieszka daleko ode mnie, bardzo za nim tęsknię. Zawsze był moim przewodnikiem i mogłem na niego liczyć. Nie mogę narzekać na moją rodzinę. Ojciec był dla mnie wielkim przykładem, mama także. A mój starszy brat zawsze był dla mnie podporą, a to jest najważniejsze.

Kto robił ci największe awantury w domu?
Za porządek w domu odpowiadały moja siostra i mama. Przede wszystkim siostra. Ona zawsze była dla mnie wielkim wsparciem. Mama również. Gdy rozgrywam słabszy mecz, to ona zawsze mówi, że zagrałem bardzo dobrze. Wiem, że to nieprawda, ale jestem jej za to wdzięczny. Mama przez dziesięć lat zawoziła mnie każdego popołudnia na treningi w Miasteczku Sportowym. Czy padał deszcz, czy śnieg, czy było zimno, czy gorąco – ona zawsze była u mego boku. Codziennie mnie tam zawoziła, rezygnując przy tym z wielu innych rzeczy. Co bym osiągnął bez jej pomocy? Sam nie wiem.

A kiedykolwiek zwątpiłeś w to, że możesz zostać zawodowym piłkarzem?
Szczerze mówiąc, to nigdy nie wierzyłem w to, że mogę nim zostać. Oczywiście zawsze o tym marzyłem, ale nigdy nie byłem przekonany, że mi się uda. Dlatego mówiłem ci, że wszystko w moim życiu przychodziło z zaskoczenia. Co by nie mówić, zawsze chciałem się wyróżniać spośród innych. I gdy mi to nie wychodziło, to bardzo się na siebie denerwowałem i starałem się jeszcze ciężej pracować. Nie zawsze wszystko układało się po mojej myśli. Oczywiście były gorsze momenty. Musiałem się mierzyć z wieloma lepszymi od siebie zawodnikami i miało to na mnie wielki wpływ. Ogólnie miałem w życiu dużo szczęścia.

Jakie było twoje największe szaleństwo związane z futbolem?
Podczas mojej pierwszej wizyty u brata w Chinach. Myślę, że miałem wtedy czternaście czy piętnaście lat i brat przekonał trenera drużyny Szanghaju, abym mógł z nimi potrenować. Miałem miesiąc wakacji, a mimo to codziennie rano i wieczorem trenowałem z szanghajską drużyną. Powiedziałem im, że gram w drugiej drużynie Realu Madryt, co było kłamstwem, ale wtedy oficjalna strona nie była jeszcze tak często aktualizowana... Dlatego mi uwierzyli i mogłem z nimi pracować. Na trening jechałem rano, później jadłem obiad w ośrodku, robiłem sobie sjestę w pokoju, popołudniu zaczynałem kolejny trening i później jechałem na kolację... Nie chcę tutaj obarczać brata jakąś winą za to, że nie miałem wolnego czasu. Robiłem to, co chciałem. Sam go przecież o to prosiłem. Wspominam te czasy z wielkim ciepłem.

Chyba nigdy nie zapomnisz tego miesiąca.
Nie, ponieważ dużo się wtedy nauczyłem. A po powrocie do Madrytu byłem jeszcze bardziej przekonany co do tego, czego chcę.

W jakiej drużynie wówczas byłeś?
Myślę, że w Juvenil B. Tak, awansowałem z Cadete A. Cóż, oni myśleli, że byłem w ówczesnej Castilli, dlatego mam nadzieję, że nie oglądają tego programu... Opowiem ci pewną anegdotę. W lecie byłem na plaży w Chinach i spotkałem tam swojego trenera z tamtych czasów. Teraz, gdy gram w Realu Madryt, jestem dosyć często rozpoznawany, ale on pamiętał mnie właśnie z tamtego okresu. Nie pytał mnie, ile czasu zajął mi awans z Castilli, ale spotkaliśmy się podczas śniadania w jednym z hotelów.

I znów nie zdradziłeś mu, jaka była prawda.
Ale muszę powiedzieć, że sam go dobrze nie pamiętałem, ponieważ tam wszyscy wydają się być bardzo podobni. (Śmiech). Ale moja szwagierka nie miała z tym problemów i trochę z nim porozmawialiśmy.

Jak wyglądałoby twoje życie bez futbolu?
Nie wiem, ale na pewno zupełnie inaczej. Odkąd tylko pamiętam, futbol zawsze stanowił 90% mojego życia. Moje pierwsze i ostatnie wspomnienia są związane z piłką. Wszystko jest dla mnie związane z futbolem, dlatego nie wyobrażam sobie życia bez piłki.

A bez Realu Madryt?
Również, ponieważ gdyby nie Real Madryt, to nie zostałbym piłkarzem. To Real Madryt zrobił ze mnie piłkarza. To tutaj wszystkiego się nauczyłem, dojrzewałem, rozwijałem się, przeżywałem te najlepsze, jak i najgorsze chwile. Przejście przez wszystkie etapy szkółki Realu Madryt jest bardzo ważne dla rozwoju piłkarza...Pamiętam wszystkich trenerów i ludzi, którzy byli odpowiedzialni za mój rozwój. Wśród nich był Vicente del Bosque. Codzienne treningi w starym Miasteczku Sportowym, podróże metrem na Bernabéu na mecze Ligi Mistrzów… To wszystko ma wielki wpływ na człowieka. Bez Realu Madryt moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.

Gdzie zasiadałeś na Santiago Bernabéu na meczach Realu Madryt?
Na fondo norte, która była wówczas z kamienia. Musieliśmy cały czas stać, ponieważ przed nami było przejście. Pamiętam, że musiałem wchodzić na ogrodzenie, ponieważ nic nie widziałem, bo przed trybunami było metalowe ogrodzenie. Wspinałem się na trzy czy cztery stopnie i stamtąd wszystko dobrze widziałem.

Jakich meczów nigdy nie zapomnisz?
Pierwszy mecz, na jakim byłem, był z Lleidą i Real Madryt wygrał 5:0. Drugi był z Sevillą i Real Madryt wygrał 2:0. To wtedy Lasa strzelił bramkę ze środka boiska. Tak, byłem przy tym. Nie zapomnę też, gdy po raz pierwszy zobaczyłem Raúla. Real Madryt wygrał 1:0 z Rayo i bramkę strzelił właśnie on.

I później dzieliłeś z nim jedną szatnię.
To jedna z tych surrealistycznych rzeczy, w które ci ciężko uwierzyć. Tak samo jest w przypadku Casillasa, Ronaldo czy Kaki. Patrzysz na to wszystko i sam się zastanawiasz: "Co ja tutaj robię?". Cóż...

Xabi Alonso powiedział, że to ciebie czeka największa przyszłość w Realu Madryt. Co o tym sądzisz?
Nie ma wątpliwości, że trochę przesadził. To Xabi jest dla mnie wielkim przykładem. Wszyscy pomocnicy chcą być tacy, jak on. Wiem, że jeszcze nie dorastam Xabiemu do pięt, ale jestem świadom, że ciężką pracą wszystko można osiągnąć. Właśnie tacy ludzie stymulują cię najbardziej. Jeśli nagrody przyznawano by zawodnikom, którzy grają dla dobra zespołu, to właśnie Xabi powinien ich mieć najwięcej.

Opowiedz nam coś o dwójce kapitanów Realu Madryt – Ikerze Casillasie i Sergio Ramosie.
Casillas to lider, to on rządzi w szatni. Jego wspaniała kariera i charakter w połączeniu sprawiają, że jest idealnym kapitanem Realu Madryt, co nie jest wcale łatwą funkcją. Sergio to również urodzony lider, a w jego żyłach płynie krew prawdziwego madridisty. Widać, że jest wręcz przesiąknięty walorami madridismo. To zawzięcie, poświęcenie, wysiłek, rywalizacja... Ma wszystkie cechy prawdziwego madridisty.

Porozmawiajmy teraz o tych młodszych zawodnikach. Özil i Di María nie potrzebowali zbyt dużo czasu, aby zaadaptować się do nowego klubu i zapoznać się z jego wartościami.
To młodzi i fantastyczni piłkarze, którzy mieli wielki wpływ na poprawę naszej gry. O Mesucie nie muszę nawet nic mówić, ponieważ praktycznie codziennie słyszy się o nim same fantastyczne opinie. Mogę tylko dodać, że oprócz samych umiejętności i doskonałości na boisku, ma wielką ochotę stać się naprawdę wielkim piłkarzem. Widać to na treningach. Taka ambicja jest również bardzo ważna u piłkarza. I on ją ma, chociaż czasami z zewnątrz tego nie widać. Ja pracuję z nim na co dzień i widzę, że cały czas chce być lepszy, wciąż coś poprawia. To wielka zaleta. Ángel również dał bardzo wiele temu zespołowi. To jeden z tych zawodników, którym nigdy nie kończy się paliwo. Jest szybki, nieobliczalny, ma ciąg na bramkę, wykonuje wielką pracę, poświęca się dla dobra drużyny... To jeden z tych zawodników, na których patrzysz i mówisz: "Chcę go mieć w moim zespole".

Obecnie bohaterem wszystkich okładek jest zawodnik, którego zawsze broniłeś - Karim Benzema. Na początku sezonu niewiele mu wychodziło, a teraz przeżywa prawdziwe odrodzenie.
Zasłużył na to. Zresztą już od dawna na to zasługiwał. Odnoszę się tutaj do tego ogólnego sukcesu. Właśnie jak mówisz, te okładki, same pochlebne opinie... Już od dawna na to zasługiwał, ale mimo to nigdy się nie poddał. Zawsze bardzo ciężko pracował. Teraz wydaje się, że wszyscy od początku w niego wierzyli, a to przecież ten sam zawodnik, co wcześniej. Po prostu czasami pewność siebie jest wręcz niezbędna. Bardzo się cieszę z jego powodu, ponieważ jest coraz silniejszy. Bardzo cierpiał, ale teraz zbiera odpowiednią rekompensatę. A będzie ona jeszcze większa. To wspaniały piłkarz i wielki człowiek. Świetny gość, naprawdę.

Kto był twoim piłkarskim idolem, a kto jest nim obecnie w szatni Realu Madryt?
Zawsze byłem wielkim fanem Figo, Zidane'a... To piłkarze, którzy grali na podobnych pozycjach co ja, dlatego zawsze chciałem się na nich wzorować. Zawsze chciałem być podobny również do Raúla, a także Casillasa, z którym znów mogę dzielić jedną szatnię. A teraz moim idolem jest Xabi, który gra na bardzo podobnej pozycji co ja. Jak już mówiłem, wszyscy pomocnicy chcieliby być tacy, jak on.

Jak długą przyszłość wiążesz z Realem Madryt?
Jak najdłuższą. Nie chcę wychodzić na jakiegoś zbyt pewnego siebie, ale zamierzam spędzić w Realu Madryt jeszcze wiele lat. Tego typu zdania bardzo łatwo się wypowiada, ale niosą one za sobą bardzo wielką odpowiedzialność. I skoro mówię, że chcę tutaj spędzić wiele lat, to znaczy, że jestem gotowy na to, aby wziąć na siebie tę odpowiedzialność. Jestem madridistą i zawsze chcę jak najlepiej dla Realu Madryt. Myślę, że jestem w stanie dać coś temu zespołowi i klubowi.

Porozmawiajmy teraz o sprawach bieżących. W końcu uporaliście się z 1/8 finału Ligi Mistrzów. Myślę, że byliście to dłużni kibicom.
Tak, to był nasz wielki dług, jaki byliśmy im winni. Już od wielu lat Real Madryt, który ma przecież najwięcej Pucharów Europy, nie potrafił przejść tej pierwszej fazy. I chociaż przeszłość nie gra, to bardzo na nas ciążyła. Jednak w tym sezonie nasza mentalność jest zupełnie inna. Z wielką motywacją podchodzimy do wszystkich rozgrywek. Wiemy, że od zdobycia Ligi Mistrzów dzieli nas pięć meczów. Wygranie tego turnieju jest czymś szczególnym i wszyscy tego chcemy.

Mourinho powiedział po meczu z Lyonem coś bardzo interesującego: "Real Madryt to mistrz mistrzów i przejścia 1/8 finału nie możemy uznawać za wielkie osiągnięcie".
Tak. To normalne, że mamy drużynę przynajmniej na miarę tego ćwierćfinału, dlatego awans powinien być dla nas czymś normalnym. Jednak futbol jest skomplikowany. Wiemy, że będzie ciężko, ale w tym sezonie naprawdę wierzymy w końcowy sukces. Po środowym meczu weszliśmy do szatni, spojrzeliśmy sobie w oczy i powiedzieliśmy: "Chcemy dojść do finału".

Marzyłeś kiedyś o wzniesieniu Pucharu Europy?
Sto razy, tysiąc razy. Przede wszystkim w tej koszulce, ponieważ to jest dla mnie najważniejsze. Tak, wiele razy o tym marzyłem. Myślę sobie o tym czasami przed snem, czasami to mi się po prostu śni. Tego nie da się kontrolować.

Drużyna wierzy w zdobycie mistrzostwa Hiszpanii?
Oczywiście. Nie mamy żadnych wątpliwości, a nawet jakby się jakaś pojawiła, to trener szybko by nam ją wybił z głowy.

Właśnie, opowiedz nam na koniec coś o trenerze. W czym Mourinho pomógł Granero? Zawsze wypowiada się o tobie w samych superlatywach.
Jestem mu bardzo wdzięczny, że zawsze pomaga mi się poprawiać. U niego nie liczą się żadne wymówki. To szczery człowiek, który ma na swoim koncie tysiące różnych tytułów i jest po prostu najlepszym trenerem na świecie. Wiesz, że gdy siadasz na ławce rezerwowych, to winy niestety nie możesz zrzucać na trenera, tylko musisz ją wziąć na siebie. Dzięki takiemu podejściu automatycznie się poprawiasz. Jego obecność jest dla nas wielkim szczęściem.

RealMourinho
RealCasillas
RealRamos
RealHiguaín
RealAlonso

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!