Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Formalność zakończona drugą porażką w sezonie

Porażka w Walencji

Już przed rozpoczęciem meczu wiadomo było, że nie ma on żadnego znaczenia dla Realu Madryt. Królewscy w pierwszym meczu zapewnili sobie awans do dalszej fazy. Teraz trzeba było tylko z duchem sportu wyjść na murawę, pobiegać i udać się do szatni. Świadomy okoliczności Jose Mourinho dał szansę występu zawodnikom, którzy w większości przesiadują na ławce lub okupują miejsca na trybunach. W bramce ujrzeliśmy Antonio Adana, który pewnie nie pojawiłby się na placu gry, gdyby nie kontuzja Jerzego Dudka. Czteroosobowy blok obronny utworzyli Alvaro Arbeloa, Garay, Ricardo Carvalho i Mateos. Przed nimi operować mieli dwaj pivoci - Sami Khedira i Fernando Gago. Prawe skrzydło zarezerwowane zostało dla Pedro Leona, a tercet ofensywny uzupełniali Esteban Granero i Sergio Canales. Na szpicy ustawiony został Karim Benzema.

Zgodnie z pesymistycznymi przewidywaniami wielu kibiców spotkanie od samego początku było nudne. Po raz pierwszy obejrzeliśmy akcję zakończoną strzałem dopiero w 10. minucie. Adan obronił uderzenie Rubena Suareza. Drugą okazję piłkarze Levante stworzyli po 20 minutach gry, lecz i tym razem górą był młody portero. Tym razem próbował go zaskoczyć Sergio. Tego wieczoru wyraźnie nie funkcjonowała druga linia Los Blancos. Podopieczni Mourinho nie potrafili przedrzeć się pod bramkę rywali, a co za tym idzie, stwarzać sytuacji. Taka gra nie przystoi wiceliderowi rozgrywek. Dowodem na nieporadność środkowej formacji była trzecia już szansa gospodarzy, którzy znów zostali powstrzymani przez wychowanka Los Merengues. Po pół godzinie gry aktywniejsi stali się Canales i Granero, choć niewiele wynikało z ich poczynań. Obaj próbowali zaskoczyć bezrobotnego Munuę, ale byli osamotnieni w tych próbach. Wyrażając się eufemistycznie, mecz nie porywał. Dość powiedzieć, że przez dobrych kilka minut witryna dziennika AS w głównym miejscu strony informowała o… żółtej kartce dla Karima Benzemy. Do końca pierwszej odsłony nic ciekawego się już nie wydarzyło. Tak naprawdę, w pierwszych 45 minutach wyróżnić można tylko Adana, który kilkukrotnie interweniował.

Drugą połowę rozpoczęliśmy od zmiany Pepego za Carvalho. Następnie powtórzył się scenariusz z pierwszej części – do ataku ruszyli gospodarze i pierwszy niecelny strzał oddał Rafa Jorda. Zrewanżował mu się Granero. Z podobnym skutkiem. Obserwowaliśmy taki sam schemat jak w pierwszej połowie – brak polotu był aż nadto widoczny. I wówczas Mourinho wpuścił Kakę w miejsce Benzemy. Brazylijczyk zdecydowanie nie miał szczęścia, ponieważ zaraz po jego wejściu podyktowany został rzut karny przeciwko Realowi Madryt. Sprawcą okazał się Gago, który zagrał ręką w polu karnym. Xisco wykorzystał jedenastkę i gospodarze zasłużenie prowadzili. Co więcej, nie poprzestali na tym i dążyli do podwyższenia wyniku. Jednakże sytuacje Rafy Jordy oraz Cerry nie zaowocowały zmianą wyniku. Zaskakiwać może fakt, że mimo utraty bramki, Królewscy nie rzucili się do ataków. Jedynym realnym zagrożeniem był strzał w słupek Kaki, ale dopiero w 84. minucie! Minut później z najlepszej strony pokazał się Adan, broniąc groźne uderzenie Stuaniego. Po chwili jednak musiał wyciągać piłkę z siatki, ponieważ rzut wolny na bramkę zamienił Sergio, ustalając tym samym wynik pojedynku na 2:0. Do końca spotkania nie obejrzeliśmy już niczego wartego odnotowania.

Królewscy awansowali do ćwierćfinału, choć było to pewne jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Gracze z Madrytu nie pokazali jednak choć odrobiny dobrej piłki, co oczywiście martwi. Z dobrej strony pokazał się tylko Antonio Adan, który mimo puszczonych dwóch bramek bronił dobrze. Mourinho delegował do gry wielu piłkarzy, którzy na co dzień nie pojawiają się na murawie, toteż należało się spodziewać, że będą gryźli trawę. Tak się jednak nie stało. Był to mecz bez historii, o którym za miesiąc nikt nie będzie pamiętał.

Składy:
Levante UD: Munúa; Cerra, Héctor Rodas, Nano, Del Horno; Sergio, Larrea (Lois, 51'); Valdo, Xisco, Rubén Suárez (Stuani, 46'); Rafa Jordá

Real Madryt: Adán; Arbeloa, Carvalho (Pepe, 46'), Mateos (Juanfran, 71'), Garay; Khedira, Gago; Granero, Pedro León, Canales; Benzema (Kaka, 57')

Gole:
1:0, Xisco, 63'
2:0, Sergio, 87'

Żółte kartki:
Xisco, Lois - Benzema, Gago, Pepe

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!