Advertisement
Menu
/ as.com

Mijatović: Real jest ponad wszystkimi

Były dyrektor przerywa milczenie

Dlaczego tak długo pozostawał pan w milczeniu?
Robiłem to, co musiałem: poświęcałem się pracy i moim sprawom. Unikałem wygłaszania przez całe dnie swoich opinii na różne tematy. To nie jest moje zadanie, co więcej, szanuję tych, którzy obecnie podejmują te decyzje i robią to z większym rozeznaniem. Robiłem to z powodu własnych doświadczeń i dlatego, że musiałem trochę pocierpieć. Wiem doskonale, że opinie wydawane bez poznania przyczyn decyzji z pierwszej ręki i radośnie rozprowadzane z zewnątrz wspierają klub bardzo słabo.

Dlaczego odszedł pan z Realu Madryt?
Klarowne było, że ten etap dobiegł końca. Klub był w okresie transformacji i kiedy drużyna walczyła o tytuły, to moim zadaniem było pozostawanie przy nich. Jednak kiedy sezon się rozstrzygnął, mogłem odejść bez żadnych problemów. Wszystko zakończyło się 20 maja 2009 roku, wszystkie informacje były ułożone i przygotowane, by ułatwić jak najbardziej się dało pracę nowym ludziom odpowiedzialnym za sekcję sportową.

Dlaczego nie wytrzymał pan do czasu wyboru nowego prezesa?
Ponieważ na wszystko decydujący wpływ miała moja osobista sytuacja związana z moim synem Andreą. Rozmawiałem z Vicente Boludą, ówczesnym prezesem, obaj byliśmy zgodni, że to dobry moment na odejście. Muszę podziękować prezesowi Boludzie za jego nastawienie i zrozumienie, które okazał mi w tamtych momentach, zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i zawodowej.

Dlaczego nie zorganizował pan pożegnalnej konferencji prasowej?
To nie były spokojne czasy w klubie i ostatnie czego potrzebował Real Madryt w tamtych warunkach, to żeby ktoś mówił jeszcze więcej. Real Madryt jest o wiele ważniejszy niż ktokolwiek z tych, którzy tam pracowali i pracują. Real jest ponad wszystkimi. Do tego w tamtych chwilach miałem poważniejsze zmartwienia. Miałem delikatną sytuację osobistą z powodu mojego syna, mój nastrój nie był najlepszy do wystąpień publicznych. Uważam, że byłem szczęśliwcem dlatego, że mogłem pracować w Realu w czasie dwóch różnych etapów i na tak różnych płaszczyznach. Miałem też wielkie szczęście, że mogłem zdobywać tytuły. W tamtej chwili moja konferencja nie dałaby niczego Realowi Madryt.

Pisano i ogólnie się przyjęło, że dostawał pan pieniądze z prowizji. Co może pan o tym powiedzieć?
To wszystko właśnie bolało mnie najbardziej w tamtych czasach z powodu tak wielkiej niesprawiedliwości, która biła od tych insynuacji. Ktoś, kto mnie zna, nigdy nie pomyślałby, że w ogóle byłoby to możliwe. Dawno temu nauczyłem się, że najważniejszych rzeczy w życiu nie zapewniają pieniądze. Przypuszczam, że chciano ogólnie wywołać sensację i zdyskredytować wszystko, co zrobiłem, to był tylko jeden z tematów, które musiałem o sobie czytać, ale minęło już wystarczająco dużo czasu i wciąż mam nadzieję na to, że chociaż jedna osoba odpowiedzialna za te artykuły zrobi to, co powinna.

Nie skorzystał pan na żadnym transferze Realu Madryt?
Myśli pan, że jeśli coś takiego miałoby miejsce, to jeszcze nie ujrzałoby światła dziennego? To nie jest sprawiedliwe ani dobre, że niektórzy po prostu wpasowali się w formę informowania, że ktoś jest winny, nie próbując nawet szukać drugiej strony i odpowiedzi tego winnego. Musieliśmy wykonać niełatwą pracę zmiany generacji, która nie potrafiła niczego wygrać przez trzy lata, przy tym wszystkim towarzyszył nam nastrój ciągłej destabilizacji od pierwszego dnia, co bardzo utrudnia pracę. Nasz profesjonalizm i wiarygodność to była najlepsza gwarancja tego, by iść do przodu na tej trudnej płaszczyźnie, na której nie mieliśmy wielkiego wsparcia. Dzisiaj na szczęście wciąż pracuję w świecie piłki, otrzymuję ciepłe słowa i uznanie od wielu profesjonalistów, którzy wiedzą jaki jestem i znają formę mojego postępowania w życiu i w pracy.

Dlaczego używa pan zwrotów takich, jak musieliśmy, napotykaliśmy...?
Ponieważ to nie była praca, którą wykonuje się pojedynkę i wydaje mi się sprawiedliwe przyznawanie, że bez świetnych ludzi w moim zespole, nic z tego wszystkiego nie byłoby możliwe. Co więcej, miałem szczęście pracować z Carlosem Bucero, zaufanym człowiekiem, który bardzo mi pomagał, szanował mnie, był profesjonalistą z osobowością, który zawsze wskazywał mi odpowiednią drogę dla pewnych spraw, chociaż nie zawsze była to ta droga, którą chciałbym od niego usłyszeć. Kiedy ktoś wykonuje swoją pracę pod taką presją i odpowiedzialnością, to posiadanie z boku takiej osoby nie ma swojej ceny i dlatego zawsze będę mu wdzięczny.

Od czasu zmiany władzy mieliśmy dwa Zgromadzenia: nie napotkał pan żadnych nieprawidłowości czy może się je ukrywa?
Nie powinienem oceniać stref klubu, za które nie jestem odpowiedzialny, ale w piłce, za którą odpowiadałem, mogłyby wydarzyć się dwa Zgromadzenia czy nawet dwieście i nigdy nie pojawiłaby się ani jedna nieprawidłowość, po prostu dlatego, że nigdy ich nie było.

Uważa pan, że odszedł pan zdyskredytowany w oczach madridismo z powodu swojej pracy w dyrekcji sportowej?
Sądzę, że nie. I nie było tak dlatego, że nikt nie próbował. Czuję się uprzywilejowany i zawsze dostaję od ludzi ciepłe słowa. Kibice Realu to kibice uświadomieni, których trudno jest wprowadzić w błąd. Oni wiedzą, że pracowałem w ciężkiej strefie klubu i znają trudność tej pracy, dlatego zawsze byli mi wdzięczni i okazywali uznanie, dziękowałem im za to z całego serca, dlatego również wykorzystam ten wywiad, by im podziękować. To największy atut Realu.

Czy w którymkolwiek momencie zauważył pan, że nie jest już "Bohaterem siódmego Pucharu Europy"?
To naprawdę dwa różne etapy i z obu jestem niesamowicie dumny. Kiedy byłem piłkarzem, to podjąłem odważną decyzję odejścia z Valencii. To była świetna ekipa, ja byłem tam ważnym graczem, chcieli mi dać wszystko, czego bym sobie zapragnął, żebym został, ale rozumiałem, że Real może dać mi rzeczy, których nie może dać nikt inny. Oczywiste jest, że miałem rację. Ten gol, także wiele innych rzeczy, udowodniły, że podjąłem prawidłową decyzję przez to, czym był dla klubu i przez szczęście, które wywołał u takie wielu osób. Ta bramka będzie mi zawsze towarzyszyła i zawsze będę cieszył się na jej wspomnienie.

Ramón Calderón był dla pańskiej pracy balastem?
Zawsze będę mu wdzięczny. Dał mi szansę pracy dla Realu Madryt i, przed wszystkim innym, muszę mu podziękować za zaufanie. To nie była łatwa praca z wielu powodów, ale moim obowiązkiem było robienie moich rzeczy, z większymi czy mniejszymi trudnościami, ale jak najlepiej było to możliwe. Sądzę, że mi się udawało.

Calderón zatrudnił Miguela Ángela Portugala by obciążyć Mijatovicia?
Trochę mnie tym zaskoczył. W pierwszym roku niewielu wierzyło, że coś wygramy. Pewnie zatrudnił go z tego powodu.

Pracowałby pan z Florentino, gdyby zadzwonił i zaproponował posadę dyrektora sportowego?
Nie mam nic do Florentino. Nigdy za wiele ze sobą nie przebywaliśmy, kilka razy wymieniliśmy uściski, dlatego nie mogę odpowiedzieć na to pytanie bez posiadania więcej informacji, które pozwoliłby mi stwierdzić czy w ogóle byłoby to możliwe. Tak czy owak, on ma swojego zaufanego człowieka, Jorge Valdano, wydaje mi się, że ten jest w stanie podsuwać mu rozwiązania, których potrzebuje.

Co sądzi pan o Florentino jako prezesie?
Podkreślałem, że ocenianie rzeczy z zewnątrz i bez informacji z każdego dnia jest bardzo niesprawiedliwe. Sądzę, że nie można wątpić w to, że kocha Real i ma ideę, jaki powinien być klub, którą szanuję, nawet jeśli jej nie podzielam.

Sądzi pan, że wyciągnął wnioski z błędów z pierwszego etapu?
Florentino to człowiek, który bez wątpienia jest bardzo inteligentny, a inteligentni ludzie zawsze wyciągają wnioski z popełnionych błędów.

Transfer Lassa, który mógł nie zagrać w Lidze Mistrzów, zatarł obraz polityki transferowej, w której było więcej trafnych posunięć niż błędów?
Rozumiałbym to, gdyby Lass nie pokazał, że jest bardzo pożytecznym zawodnikiem dla drużyny z "topu". W strefie sportowej odpowiedzialność polega na tym, że decyduje się czy dany gracz wniesie coś do drużyny, czy nie, patrzy się na to z punktu widzenia składu, taktyki, osobowości, i tak dalej... Jeśli chodzi o te przepisy z dopisywaniem zawodników do Ligi Mistrzów, to są w klubie departamenty, które zajmują się sprawdzaniem zagadnień prawnych i odnoszeniem się do norm przy każdym zawieranym kontrakcie.

Dlaczego klub nie poszedł na ścieżkę sądową?
Dzisiaj jestem pewny tego, że wszyscy, każdy pojedynczy pracownik, wykonał swoją pracę poprawnie i Real Madryt musiał uszanować tamten przepis, co pochwalił nawet najlepszy prawnik w takich zagadnieniach, jestem pewny, że klub był bardzo zadowolony z jego pracy.

To Real Madryt wywalczył nowy przepis?
Sama UEFA zmieniła przepis już następnego lata, więc jeśli dzisiaj doszłoby do czegoś podobnego, to bez wątpienia Lass i Huntelaar mogliby obaj zagrać, co pokazuje, że racja była po naszej stronie. Jednak w tamtej chwili zarząd zdecydował, że nie pójdziemy do Trybunału i rozumiałem, że tak po prostu trzeba zrobić. Jako pracownik klubu musiałem szanować decyzje mojego zarządu. Mimo wszystko ta decyzja była w pełni uzasadniona z profesjonalnego punktu widzenia.

Teraz, gdy Real Madryt szuka środkowego napastnika, Huntelaar nie byłby taki zły, prawda?
Dla mnie oczywiste było, że to "9" dająca wielką gwarancję, wystarczy spojrzeć na jego statystyki.

Oskarżano pana również o wydawanie za dużych pieniędzy na transfery.
Dużych pieniędzy? W okresie 2006-2009 koszty wzmocnienia drużyny wyniosły 320 milionów euro, a zarobek na sprzedaży piłkarzy z pierwszej drużyny, bez wychowanków, 106 milionów, co w przybliżeniu daje wydatek netto na trzy sezony w wysokości 214 milionów euro. Szczerze mówiąc, takie są kwoty w dzisiejszym futbolu, nie wydaje mi się, żeby to były wielkie wydatki na transfery.

Odnowa drużyny, którą rozpoczął pan w 2006 roku, była droga i skomplikowana?
Trzeba było wymienić całą generację, sprzedaliśmy w sumie ponad 20 piłkarzy, którzy nie wygrywali od trzech lat i w czasie przeprowadzania tej zmiany wygraliśmy dwa razy Ligę i raz Superpuchar, sprowadziliśmy wielu piłkarzy o świetnych umiejętnościach, wielu reprezentantów swoich krajów, a do tego w większości przypadków zawodnicy byli w wieku, który pozwalał im na pokazanie pełni możliwości właśnie w Realu Madryt. Nie mam odczucia, że wydaliśmy więcej pieniędzy niż było trzeba. Jeśli przeanalizujemy wydane pieniądze i zdobyte tytuły, to uważam, że to był dosyć pozytywny etap w nowoczesnej historii Realu Madryt.

Jakiego stylu gry szukał pan w swojej polityce sportowej?
Pierwszą charakterystyką stylu Realu Madryt jest wygrywanie, w Realu wygrywanie jest tlenem, który pozwala żyć temu klubowi. To klub tak bardzo identyfikowany z sukcesem, że brak zwycięstw nie pozwala na jakikolwiek następny krok. Z drugiej strony, trzeba wygrywać będąc drużyną dominującą, tak mówi historia. W czasie wygrywania naszej drugiej Ligi wygraliśmy w Bilbao, Vila-realu, Sevilli, Barcelonie i na Calderón. Dokonaliśmy rzeczy, która udała się przedtem niewielu, której może dokonać jedynie drużyna silna i dominująca. To była droga by krok po kroku konstruować tożsamość, którą zawsze powinien mieć Real.

Dlaczego tak wiele kosztowało Higuaína zdobycie uznania kibiców?
Gonzalo to bardzo specjalny chłopak. Jest, gdzie jest z powodu wyjątkowej siły psychicznej, niespotykanej u chłopaków w jego wieku. Pięć minut rozmowy z nim pozwala stwierdzić, że masz przed sobą kogoś wyjątkowego. Sądzę, że zdobył uznanie kibiców już dawno temu. Kibice Realu są bardzo inteligentni. Inna sprawa jest taka, że zawsze towarzyszy mu krytyka, która podważa jego umiejętności. Jednak kiedy ktoś gra w tak wielkim klubie jak Real, jest to nieuniknione.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!