Advertisement
Menu
/ własne

Przeżyjmy to jeszcze raz – część pierwsza

Dekada w piłce nożnej okiem RM.pl




Kilka dni dzieli nas od przejścia pierwszej dekady XXI wieku do historii. To najlepszy czas na podsumowania, także piłkarskie. Jak ewoluował futbol przez te lata? Kto dzielił i rządził w tym czasie na światowych boiskach? O kim i o czym kibice będą pamiętać przez następne kilka dekad? I wreszcie: jak ten okres wygląda z perspektywy madridistas? W tym kompleksowym opracowaniu postaramy się udzielić na te pytania odpowiedzi, przynajmniej częściowej, i zaprezentujemy, jak naszym zdaniem wygląda dream team ostatnich dziesięciu lat. Oczywiście, samo napomknięcie o wszystkich pamiętnych momentach, wszystkich znakomitych futbolistach i wszystkich wartych zapamiętania ekipach z tego okresu wymagałoby co najmniej kilkudziesięciu równie obszernych tekstów. Mamy jednak nadzieję, że i ten subiektywny przegląd najważniejszych wydarzeń nikogo nie zawiedzie. Oto piłkarskie podsumowanie dekady według RealMadrid.pl.

W XXI wiek Real Madryt wkroczył jako niekwestionowany hegemon europejskich boisk, z Pucharem Europy w rękach. Zbiegło się to z przyznaniem tytułu Najlepszego Klubu XX Wieku. W roku 2001 Królewscy wciąż siali postrach, ale tym razem w Europie lepszy okazał się monachijski Bayern, który w finale spotkał się z Valencią, pokonaną rok wcześniej właśnie przez Real. Świat zapamięta fruwającego między słupkami Olivera Kahna, enfant terrible niemieckiej piłki, a zarazem bramkarskiego geniusza. Furorę w Europie robiło Leeds United pod wodzą Davida O’Leary’ego, później tułające się po niższych ligach angielskich. Szerokim echem odbił się finał Pucharu UEFA, bodaj jeden z najpiękniejszych w historii. Skazane na pożarcie Deportivo Alaves mierzyło się jak równy z równym ze świetnym Liverpoolem Gérarda Houlliera. Michael Owen i spółka zwycięstwo wydarli dopiero w dogrywce po samobójczej złotej bramce. Ostateczny wynik: 5:4. Kto wie, czy właśnie The Reds nie byli wtedy najlepszą drużyną świata? Później w starciu o Superpuchar Europy zwyciężyli przecież Bayern.

Co jeszcze działo się w roku 2001? Na tron mistrzowski we Włoszech po osiemnastu latach powróciła Roma ze znakomitym Fabio Capello na ławce i Francesco Tottim. 28. mistrzostwo Hiszpanii trafiło na konto Los Blancos. Do Madrytu przybył też bohater największego wówczas transferu, Zinedine Zidane. Kosztował aż 65 milionów dolarów. Polacy natomiast, po 16 latach przerwy, zakwalifikowali się do finałów Mistrzostw Świata. Złotą Piłkę otrzymał rzeczony Owen, a tytuł Piłkarza Roku FIFA trafił w ręce Luísa Figo. Z kronikarskiego obowiązku odnotować należy zwycięstwo Kolumbijczyków w słabo obsadzonym Copa América.




Rok 2002 znów należał do Realu Madryt. Po wygraniu Gran Derbi w półfinale Ligi Mistrzów Galacticos rozprawili się, choć może to złe słowo, na Hampden Park z Bayerem Leverkusen w dreszczowcu okraszonym cudownym wolejem Zizou i nadludzkimi interwencjami Ikera Casillasa w końcowych minutach. Królewscy tym pięknym akcentem uczcili stulecie klubu. Nie można jednak zapomnieć o znakomitej postawie futbolistów z Leverkusen, którzy wcześniej odprawili z kwitkiem między innymi Manchester United i Liverpool. Tamten sezon pozwolił wypłynąć na szerokie wody takim piłkarzom, jak Michael Ballack, Bernd Schenider czy Yıldıray Baştürk. W Pucharze UEFA najlepsi okazali się piłkarze Feyenoordu Rotterdam ze słynnym specjalistą od strzałów ze stojącej piłki, Pierre’em van Hooijdonkiem. W finale czoło im stawiła Borussia Dortmund, symbol niemieckiej piłki lat 90., wracająca na piedestał w Bundeslidze.

We Francji rozpoczął się nudny okres, jeśli patrzeć na listę mistrzów kraju, bowiem Olympique Lyon tak rozsiadł się na mistrzowskim tronie, że oddał go dopiero za siedem lat. W Hiszpanii z kolei niepodzielnie panowała Valencia. Latem cały świat żył powrotem Ronaldo. Po licznych perypetiach zdrowotnych Brazylijczyk wrócił na boisko w imponującym stylu. Olśniewający Canarinhos wygrali światowy czempionat, a O Fenômeno został najlepszym strzelcem tejże imprezy. Do spółki z innymi panami R: Rivaldo, Ronaldinho i Roberto Carlosem oczarował miliony kibiców. Nie uszło to oczywiście uwadze Florentino Péreza i już po mistrzostwach Ronaldo zawitał na Santiago Bernabéu. Koniecznie trzeba wspomnieć o bezkompromisowej Turcji, której nikt przed imprezą nie dawał szans na brązowy medal, i współgospodarzach turnieju, Korei Południowej, która w atmosferze kontrowersji dobrnęła do półfinału z sędziowską pomocą. Sensacją mistrzostw byli debiutujący na imprezie o takiej randze Senegalczycy, którzy pobili między innymi obrońców trofeum, Francję. Luís Nazário de Lima uwieńczył rok dubletem – został uznany najlepszym piłkarzem i przez France Football, i przez FIFA. Co więcej, w pierwszej czwórce tego drugiego plebiscytu znalazło się jeszcze dwóch madridistas.




2003 rok stał głównie pod znakiem dominacji drużyn z Półwyspu Apenińskiego, bo aż trzy z nich znalazły się w półfinałach Pucharu Mistrzów. Nudny finał między Milanem i Juventusem rozstrzygnięto dopiero w rzutach karnych, gdzie lepsi okazali się ci pierwsi. Nie doszło do wielkiego pojedynku dwóch wschodnioeuropejskich gwiazd, Pavla Nedvěda i Andrija Szewczenki. Chociaż Czech nie zagrał z powodu zawieszenia za kartki, to Złota Piłka za rok 2003 przypadła właśnie jemu. Dla Clarence’a Seedorfa był to trzeci taki tytuł z trzecim klubem. Przedtem udało mu się to w barwach Ajaxu Amsterdam i oczywiście Realu. Ponadto świat poznał wtedy José Mourinho. Jego FC Porto okazało się najlepsze w Pucharze UEFA. Ciekawostką jest fakt, że podczas finału tychże rozgrywek, w którym Portugalczycy mierzyli się z Celtikiem Glasgow, po raz pierwszy zastosowano zasadę srebrnego gola. Przepis okazał się kiepskim pomysłem, bowiem już po dwóch latach go zniesiono.

Objawieniem sezonu w Hiszpanii był Real Sociedad San Sebastián ze znakomitym duetem napastników Darko Kovačević-Nihat Kahveci. Baskom zabrakło dwóch punktów, by wyprzedzić Królewskich i zdobyć trzecie w historii klubu mistrzostwo Hiszpanii. Momentem symbolicznym dla madridistas i zarazem kończącym pewną epokę było odejście Vicente del Bosque, Claude’a Makélélé i Fernando Hierro. Rok 2003 to także wielkie zmiany na płaszczyźnie piłkarsko-biznesowej. Właścicielem londyńskiej Chelsea został rosyjski miliarder Roman Abramowicz i od razu ogłosił imperialistyczny plan: doprowadzić The Blues na szczyt. By go zrealizować, użył najskuteczniejszej broni, jaką posiadał – pieniędzy.

O roku 2004 jedno można powiedzieć na pewno: był zwariowany. Najlepszą czwórkę stanowili: nowa europejska potęga – Chelsea, Deportivo, które imponująco rozprawiło się z obrońcami tytułu, przebojowe AS Monaco i wreszcie wspomniane Porto. Z trofeum ostatecznie cieszyli się Portugalczycy. Dla wielu z nich, w tym trenera, był to początek wielkiej kariery. Mourinho skusiła oferta Abramowicza i w czerwcu odszedł do Chelsea, a za nim podążyło kilku podopiecznych z drużyny Smoków. Choć upragnionego przez właściciela The Blues Pucharu Europy nie udało się zdobyć, to The Special One, jak sam siebie zaczął nazywać, zyskał opinię Midasa futbolu, jednego z najgenialniejszych piłkarskich strategów.




Na europejskich boiskach postrach siała Valencia, prowadzona przez innego trenerskiego zegarmistrza, Rafaela Beníteza, jednego z pionierów taktyki 4-2-3-1 w formie, jaką znamy obecnie. Los Ches zdobyli Puchar UEFA i Superpuchar Europy. Brylowali wtedy tacy gracze, jak Pablo Aimar, Vicente Rodríguez, David Albelda czy Rubén Baraja. W piłce ligowej nie można nie wspomnieć o historycznym wyczynie Arsenalu, który zakończył sezon 2003/2004 bez porażki. Przedtem w Anglii udało się to drużynie Preston North End, jeszcze w XIX wieku. Pierwsze skrzypce na Highbury grał Thierry Henry. W Niemczech niespodziewanie na pierwszy plan wybił się Werder Brema.

Lato 2004 zapamiętamy głównie dzięki niesamowitej Grecji, chyba najmniej spodziewanemu mistrzowi Europy w historii. Styl prezentowany przez drużynę Otto Rehhagela był zaprzeczeniem piękna, ale okazał się zabójczo skuteczny. Grecy zostawili w tyle gospodarzy, Portugalczyków, znakomitych wtedy Czechów z królem strzelców turnieju Milanem Barošem i efektownych Holendrów. Szerszej publiczności dał się wtedy poznać 19-letni Cristiano Ronaldo. Na kontynencie południowoamerykańskim najlepsza była Brazylia. Za to w Barcelonie kształtów nabierał projekt Joana Laporty. Znakomicie poczynał sobie tercet Ronaldinho-Deco-Samuel Eto’o.

Rok 2005 to rok „cudu w Stambule”. Liverpool ze swoim spiritus movens , Stevenem Gerrardem, i Jerzym Dudkiem między słupkami pokonał w heroicznym boju Milan, gdzie drugi sezon spędzał Kaká. Od stanu 0:3 The Reds doprowadzili do remisu, a karne już należały do Polaka. Rossoneri w drodze do finału też nie oszczędzali swoich kibiców, choćby bijąc się do ostatniej minuty w nader emocjonującym półfinale z PSV Eindhoven. Na uwagę zasługuje też trzeci tytuł króla strzelców Ligi Mistrzów dla Ruuda van Nistelrooya.




Puchar UEFA dla odmiany pojechał na Wschód, do Moskwy i tamtejszego CSKA. W Anglii mistrzostwo po 50 latach wróciło na Stamford Bridge, w dużej mierze dzięki Frankowi Lampardowi i oczywiście José Mourinho, który z powodzeniem uskutecznił w Chelsea ustawienie 4-3-3. W Hiszpanii za to z korony mistrzowskiej cieszyła się Barcelona. Ponadto podjęto decyzję o zastąpieniu Pucharu Interkontynentalnego Klubowymi Mistrzostwami Świata. Przedtem rozegrano tylko jedną, eksperymentalną edycję tych dziwacznych rozgrywek, w której zwyciężyli brazylijscy Corinthians. Teraz najlepsi byli rywale zza miedzy Timão, São Paulo FC. Złota Piłka za rok 2005 przypadła Ronaldinho. Do listy tytułów indywidualnych Brazylijczyk dopisał też nagrodę dla Piłkarza Roku FIFA. Poza tym po raz ostatni w oficjalnym meczu gwizdał jeden z najwybitniejszych arbitrów piłkarskich w dziejach, Pierluigi Collina.

W roku 2006 świat emocjonował się aferą Calciopoli. Piłkarskie Włochy zadrżały w posadach, kiedy wyszło na jaw, że dwa ostatnie tytuły mistrzowskie Juventusu to raczej sukces negocjatorski niż sportowy. Za machlojki ukarano też kilka innych klubów, ale to Starą Damę spotkały najdotkliwsze sankcje – odebranie kupionych trofeów i degradacja do Serie B z ujemnymi punktami. Największym wygranym całego zajścia był, co oczywiste, Inter Mediolan, któremu przyznano puchary odebrane Bianconerim. Mediolańczykom tak się spodobało uczucie bycia najlepszym w kraju, że nie oddali tego zaszczytu do dzisiaj.

Paradoksalnie lipiec należał też do najpiękniejszych miesięcy w dziejach włoskiej piłki. Pięć dni przed ogłoszeniem wyroku przez Trybunał Sportowy Squadra Azzurra zdobyła czwarty tytuł mistrzów świata. Bohaterami całych Włoch byli Gianluigi Buffon, Fabio Cannavaro, Andrea Pirlo czy selekcjoner Marcello Lippi. Obrazkiem, który już zawsze będzie kojarzył się z Mundialem w Niemczech, nie będzie jednak widok Włochów dźwigających statuetkę Pucharu Świata, lecz Zidane’a uderzającego „z byka” Marco Materazziego. Do historii przejdzie też klęska brazylijskiej drużyny gwiazd i zachwycająca w fazie grupowej Argentyna, której w ćwierćfinale zimny prysznic sprawili gospodarze turnieju.




Na arenie klubowej prym w roku 2006 wiodła widowiskowa Barcelona, której wróżono długie lata na szczycie. Europę zachwycił też debiutujący w Lidze Mistrzów Villarreal, powstrzymany dopiero w półfinale przez Kanonierów. Na kilka lat do czołówki Starego Kontynentu wdrapała się Sevilla, która rozniosła w pył angielskie Middlesbrough w finale Pucharu UEFA. Na dokładkę pokonał Blaugranę w Superpucharze Europy. Znakomity Mundial wystarczył Fabio Cannavaro, grającemu w drugiej połowie roku już w barwach Realu Madryt, do zdobycia dwóch najbardziej prestiżowych nagród indywidualnych w piłce nożnej. Wysoko w obu klasyfikacjach uplasował się też Zizou, który wraz zejściem z boiska w dogrywce finału światowego czempionatu skończył karierę piłkarską.

Po czterech latach chudych w Madrycie mistrzostwo Hiszpanii wróciło w roku 2007 na Santiago Bernabéu. Jak się okazało, od Fabio Capello oczekiwano czegoś więcej. Włoch po roku pracy w białych barwach stracił posadę. W Anglii rozpoczął się trzyletni okres panowania taktycznej i psychologicznej maszyny, Manchesteru United, wtedy doskonałego w niemal każdym elemencie, z prawdziwymi gladiatorami naszych czasów – Ronaldo, Rooneyem czy Tévezem – w składzie. Liga angielska z kolei zaczęła dominować w Europie. Do półfinałów Ligi Mistrzów doszły aż trzy zespoły z Wysp. Zwycięzcą okazał się jednak czwarty do brydża – Milan z Pirlo i Kaką. Brazylijczyk ponadto zwieńczył udany sezon Rossonerich tytułem najlepszego piłkarza świata. W annałach Pucharu UEFA zapisała się natomiast Sevilla, zdobywając to trofeum drugi raz rzędu, tym razem w niezwykle emocjonującym finale hiszpańsko-hiszpańskim, i powtarzając tym samym wyczyn Realu Madryt z lat 1985-86. W międzyczasie odbył się pierwszy oficjalny mecz na nowym Wembley.

7 lutego reprezentacja Hiszpanii ograła w Manchesterze Synów Albionu, zapoczątkowując dwuipółletnią serię meczów bez porażki. Canarinhos ponownie zostali najlepszą drużyną Ameryki Łacińskiej. Najlepszym klubem tegoż kontynentu po raz szósty zostali kopacze Boca Juniors, zdecydowanie najbardziej utytułowanej drużyny z tamtego regionu.




W roku 2008 krocząca od zwycięstwa do zwycięstwa La Furia Roja wreszcie nie zawiodła na wielkiej imprezie, grając i efektownie, i efektywnie. Hiszpanie zostawili w tyle resztę Europy i 29 czerwca mogli cieszyć się z drugiego mistrzostwa Starego Kontynentu. Rewelacyjnie zaprezentowała się też Rosja, która w ćwierćfinale zaskakująco łatwo poradziła sobie z faworyzowaną Mechaniczną Pomarańczą, reprezentacją Holandii.

Wcześniej oczywiście zakończył się sezon klubowy, piękny dla Realu Madryt. 31. mistrzostwo kraju, a na deser szpaler wykonany przez piłkarzy Barcelony. Liga Mistrzów znowu przebiegła pod dyktando Anglików. Rodzynkiem z Europy kontynentalnej w półfinałach była rzeczona Barcelona. Ostatecznie trofeum powędrowało do Manchesteru. Najlepszym, bez dwóch zdań, piłkarzem zarówno tych rozgrywek, jak i całego roku był Cristiano Ronaldo. Rok skończył ze Złotą Piłką i nagrodą dla Piłkarza Roku FIFA. Otrzymał też Złotego Buta przyznawanego najlepszemu strzelcowi lig europejskich. Puchar UEFA znowu pojechał do Rosji, tym razem do Sankt Petersburga, gdzie gra na co dzień Zenit, a Europa zainteresowała się takimi piłkarzami, jak Andrzej Arszawin, Paweł Pogriebniak czy Anatolij Tymoszczuk. Rozegrano też ostatnią edycję Pucharu Intertoto.

Tkwiący jeszcze mocno w naszej pamięci rok 2009 to rok Barcelony. Sześciu trofeów w dwanaście miesięcy nie udało się przedtem zdobyć nikomu innemu i, jak można przypuszczać, nieprędko ktoś ten wyczyn powtórzy. Siłę Blaugrany odczuli Królewscy, szczególnie w majowych Gran Derbi. Bezapelacyjnie miano najlepszego gracza globu A.D. 2009 należało się Leo Messiemu, któremu sekundowali, choć to może nie najlepsze określenie, Xavi i Andrés Iniesta.

Pucharem UEFA – skądinąd ostatnią edycją tych rozgrywek pod taką nazwą – znów zawładnęli futboliści z Europy Wschodniej. Trofeum zgarnął klub multimiliardera Rinata Achmetowa, Szachtar Donieck. W holenderskiej Eredivisie piłkarze AZ Alkmaar przełamali passę PSV Eindhoven, w Niemczech niespodziewanie na tron wstąpił VfL Wolfburg, a we Francji Żyrondystom z Bordeaux ustąpił go Olympique Lyon. Republika Południowej Afryki gościła Puchar Konfederacji i stało się jasne, że „dzięki” wuwuzelom nadchodzące mistrzostwa świata nie będą miłym przeżyciem dla uszu oglądających. Tymczasem La Selección znalazła pogromcę – drużynę Stanów Zjednoczonych.




Rok temu mieliśmy też niezwykle burzliwe lato, a wszystko za sprawą Florentino Péreza, wracającego do Madrytu przeszło trzech latach. Echa wielkich zakupów Floro rozbrzmiewały na całym kontynencie. Na jednych zrobiło to wrażenie, innym wydawało się niemoralne – głównie astronomiczne 94 miliony euro za Cristiano Ronaldo. Tak czy inaczej, oczy kibiców piłki nożnej znów skupiły się na Madrycie.

Mijającego już roku 2010 nikomu przypominać nie trzeba. Na szczyt w królewskim stylu wrócił José Mourinho, by latem podjąć się pracy w królewskim klubie. Zastąpił Manuela Pellegriniego, który mimo rekordowego sezonu nie spełnił oczekiwań włodarzy na Concha Espina – w domyśle: nie wyprzedził Barcelony. Z doskonałej strony w Europie pokazali się byli madridistas, Wesley Sneijder w Interze i Arjen Robben w Bayernie. Dla decydentów w plebiscycie Złotej Piłki FIFA ich dokonania były niewystarczające.

Ligę Europy (dawny Puchar UEFA) podbiło madryckie Atlético ze znakomitymi Diego Forlánem i Sergio Agüero. Dla pierwszego nie był to koniec tegorocznych sukcesów. Na Mundialu nie spuścił z tonu i jak najbardziej zasłużenie otrzymał tytuł MVP tej imprezy. Jeśli już o światowym czempionacie mowa, to najlepsi po raz pierwszy w historii okazali się Hiszpanie, choć w turniej wchodzili powoli. Prócz zwycięzców zapamiętamy też widowiskowych jak nigdy i odmłodzonych Niemców, przebojowych Urugwajczyków i zdyscyplinowanych Holendrów.

* * *

W ten sposób dobrnęliśmy do końca. W drugiej części artykułu przedstawimy jedenastkę dekady według RealMadrid.pl.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!