Advertisement
Menu
/ własne

Niespodzianki nie było, hat-trick Ronaldo

Real Madryt - Athletic Bilbao 5:1

Po tym jak Barcelona zdemolowała Almeríę 8:0 Real Madryt musiał wygrać z Athletikiem Bilbao, jeśli chciał przystępować do El Clásico w roli lidera. Nikt nie miał wątpliwości, że Baskowie stawią Królewskim większy opór, niż na Estadio de los Juegos zrobił to przeciwnik Dumy Katalonii, nie tylko z uwagi na znacznie większy potencjał sportowy, ale również prestiżowy wymiar dzisiejszego spotkania, trudno jednak było przypuszczać, że podopieczni Joaquína Caparrósa wszelkie formy oporu zakończą już po pierwszej połowie. Nie uprzedzajmy jednak faktów.

Oczy zgromadzonych na Bernabéu kibiców zwrócone były nie tylko na piłkarzy Blancos, ale również przymierzanego w ostatnim czasie do Realu Madryt Fernando Llorentego. Jak się okazało nie bez powodu, najlepszy strzelec Athleticu już w trzeciej minucie bowiem mógł skomplikować Królewskim spotkanie, uderzoną obok Casillasa piłkę niemal z linii bramkowej wybił jednak doskonale wracający Pepe. Po tej akcji piłkarze siedzącego w pierwszym rzędzie José Mourinho przystąpili do zdecydowanych ataków, których zwieńczeniem mógł być przepiękny gol Cristiano Ronaldo, uderzona przewrotką futbolówka zamiast do bramki powędrowała jednak na drugie piętro stadionu. W pierwszej fazie meczu bardzo aktywny był Angel Di María który niemiłosiernie kręcił obrońcami drużyny z Bilbao. Starania młodego Argentyńczyka przyniosły skutek w 19. minucie meczu, kiedy to wynik spotkania otworzył Gonzalo Higuaín. Pipíta opanował prostopadłe podanie od Angela, zgubił w polu karnym dwóch obrońców i płaskim strzałem w lewy róg bramki pokonał Iraizoza.

Po tej bramce piłkarze z Madrytu zaczęli chyba myśleć założeniach taktycznych na mecz z Barceloną, za co dwukrotnie mogli zapłacić bolesną cenę. Na posterunku był jednak Iker Casillas, który najpierw w 23. minucie koniuszkami palców wybronił strzał Susaety, a chwilę później zatrzymał uderzenie bardzo aktywnego Fernando Llorentego.

Nie wiem czy uczestnicy dzisiejszego meczu wierzą w piłkarskie porzekadła, ale piłkarskie porzekadła na pewno wierzą w nich, niewykorzystane sytuacje bardzo szybko się zemściły, nie po raz ostatni zresztą. Niespełna minutę po drugiej doskonałej sytuacji dla Athleticu na 2:0 podwyższył Cristiano Ronaldo. Całą akcję zapoczątkował rozgrywający bardzo dobre zawody Gonzalo Higuaín, który przy prawym skrzydle najpierw uciekł próbującemu faulować Baskowi, a potem z chirurgiczną precyzją dośrodkował piłkę w stronę stojącego przed polem karnym Mesuta Özila. Niemiec bez zastanowienia z pierwszej piłki odegrał do nadbiegającego Ronaldo, który uderzeniem z szesnastu metrów wprawił w euforię zgromadzonych na Bernabéu kibiców.

Dwubramkowe prowadzenie osiągnięte już w 30. minucie zwiastowało goleadę podobną do tej, jaką urządzili sobie gracze Barcelony i rzeczywiście mogło tak być, dogodnych okazji nie wykorzystali jednak wyraźnie rozluźnieni już Ronaldo, Higuaín i Di María. Ostatecznie nie było trzeciej bramki dla Królewskich, było za to drugie już tego wieczora potwierdzenie prawy o zmarnowanych sytuacjach, tuż przed przerwą bramkę kontaktową zdobył bowiem nie kto inny, tylko Fernando Llorente. Bask wykorzystał nieporadność obrońców Królewskich i z pięciu metrów pokonał bezradnego Casillasa. Trzeba przyznać, że Królewscy zbytnią nonszalancją zasłużyli na stratę bramki i nie zmienia tego nawet fakt, że Llorente był w całej sytuacji na minimalnym spalonym.

Drugą połowę podopieczni José Mourinho rozpoczęli dużo żywiej niż zakończyli pierwszą, wyraźnie nie chcąc dopuścić do nerwowej końcówki i przypadkowej straty punktów. Wzmożone zaangażowanie przyniosło skutek w 57. minucie, kiedy to sędzia podyktował rzut karny za faul na Angelu Di Maríi. Piłkarze Athleticu byli zdziwieni tą, jak się okazało w pełni słuszną, decyzją arbitra, dużo większym zaskoczenie, nie tylko dla nich zresztą, był wykonawca jedenastki. Do ustawionej na wapnie piłki niespodziewanie podszedł Sergio Ramos, który po chwili niczym rasowy napastnik umieścił futbolówkę w siatce. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że bramka strzelona przez obrońcę nie będzie powodem kolejnych absurdalnych zarzutów o lekceważenie rywala.

Nawet jeśli zawodnicy z Bilbao wierzyli jeszcze w uniknięcie porażki, ich nadzieje zostały rozwiane już pięć minut później przez Cristiano Ronaldo. Portugalczyk po faulu na nim samym zastygł na chwilę w charakterystycznej dla siebie pozie, po czym z ogromną siłą kopnął stojącą nieruchomo piłkę. Nie jest tajemnicą, że kopnięcie potrafi zabić potraktowanego nim nieszczęśnika, widzowie dzisiejszego meczu przekonali się jednak, że odpowiednio silne uderzenie potrafi również przynosić zgoła odmienny skutek, piłka po strzale Ronaldo zachowała się bowiem jakby została ożywiona i w ostatniej chwili zmieniła tor swojego lotu, całkowicie myląc bramkarza Athleticu.

Czwarty gol dla Królewskich ostatecznie przesądził o losach spotkania i wszyscy myśleli już tylko o ostatnim gwizdku. Wszyscy, poza Ronaldo, który, nie chcąc być gorszym od Lionela Messiego, szukał swojej trzeciej bramki. Hat-tricka pomógł mu skompletować wprowadzony w drugiej połowie Granero, który wywalczył drugi w tym spotkaniu rzut karny. Tym razem do niespodzianek nie było, do piłki podszedł najlepszy strzelec Królewskich i pewnym uderzeniem ustalił wynik spotkania. Tym samym Portugalczyk wyrównał osiągnięcie Messiego z meczu z Almeríą, który również popisał się hat-trickiem. Wszyscy fani piłki nożnej muszą być niezwykle zadowoleni z faktu, że na niespełna tydzień przed pojedynkiem gigantów hiszpańskiego futbolu największe gwiazdy obu zespołów prezentują tak wyśmienitą formę.

Zdobyte trzy punkty umożliwiły Królewskim zachowanie pierwszego miejsca w tabeli, dzięki czemu pojadą na Camp Nou jako lider Primera División. Okazałe zwycięstwo z Athletikiem pozwala ponadto wierzyć, że Królewscy zachowają tę rolę również po wizycie w stolicy Katalonii.

Real Madryt – Athletic Bilbao 5:1 (2:1)
(Higuaín 19’, Ronaldo 30’, Ramos 57’k, Ronaldo 62’, Ronaldo 90’k – Llorente 40’)

Real Madryt: Casillas; Sergio Ramos, Pepe, Carvalho, Marcelo; Xabi Alonso, Khedira (Lass 67’); Di María, Özil (Granero 78’), Cristiano Ronaldo, Higuaín (Benzema 76’).

Ławka rezerwowych: Dudek, Arbeloa, Albiol, Lass (Khedira 67’), Granero (Özil 78’), Pedro León i Benzema (Higuaín 76’).

Athletic Bilbao: Iraizoz; Iraola, San José, Ustaritz (Aurtenetxe 46’), Amorebieta; Orbaiz, Javi Martínez; Susaeta, Muniain (Perez 60’), Gabilondo (Lopez 74’), Llorente.

Żółte kartki:Xabi Alonso (13’), Carvalho (53’) – San Jose (50’), Amorebieta (61’).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!