Advertisement
Menu
/ cadenaser.com

Mourinho: Nie jestem prowokatorem

Portugalczyk w wywiadzie dla <i>Cadeny Ser</i>

Pańska rodzina jest tutaj szczęśliwa?
Moja rodzina czuje się dobrze. Dom jest fantastyczny. Spałem już tutaj w noc po finale Ligi Mistrzów, który wygrałem z Interem. Następnego dnia mieliśmy jeszcze jedną wizytę i nie trzeba było oglądać niczego więcej.

Ubiera się pan na sportowo i dzisiaj się pan nie golił.
Lubię ubierać się na sportowo. Cenię założenie garnituru i krawata w dni meczów, których mamy w tygodniu trzy. W pozostałe dni lubię styl sportowy i, co więcej, Adidas dobrze za to płaci.

Co oznacza nieokreślona broda, w jedne dni jest, a w drugie nie?
Oznacza, że jestem człowiekiem, który nie goli się codziennie, ale dwa czy trzy razy w tygodniu, ponieważ nie mam do tego cierpliwości ani czasu. Oznacza także, że nie przejmuję się swoim wizerunkiem.

O której wraca pan wieczorami do domu?
Szybko. Po pierwszych meczach na Bernabéu mówiono mi, że od dawna mają ustalony protokół i to trener gości pierwszy udaje się na salę prasową. Już ich przekonałem, że ten protokół powinien być dostosowany do naszych potrzeb. Lubię skończyć spotkanie i od razu iść na konferencję. Co więcej, mój syn zawsze ogląda mecze i wolałbym wrócić do domu jak najszybciej to możliwe.

Czy pański syn nie śpi, kiedy wraca pan do domu?
Tak. Zawsze ma dużo do obgadania ze mną po meczach.

Wytłumaczył mu pan wyrzucenie na trybuny? Co pan mu powiedział?
Prawdę, jak zawsze.

Powiedział pan, że kazał sędziemu spier***** i na tym się skończyło.
Nie. Pierwsza kartka z wczoraj była za stwierdzenie, że obie drużyny są równe. Druga była sprawiedliwa, bez zbędnego gadania. Kiedy spotkam go następnym razem, poproszę o wybaczenie.

Dlaczego był pan tak nerwowy? Bał się pan, że drużyna będzie za bardzo zrelaksowana?
Byłem bardzo pewny swego. Jestem trenerem, który ma szczęście, ponieważ, powtarzam po raz kolejny, mam fantastyczną grupę. Ludzie tacy, jak Albiol, Arbeloa, Granero, Mahamadou, Dudek... To fantastyczni ludzie...

Wymienił mi pan zmienników.
Chodzi o wszystkich, ale są ludzie, którzy grają mniej, ale pracują tak samo i mają taką samą lub nawet większą wiarę od innych, to sprawia, że ta grupa jest łatwa w zarządzaniu. Niedawno powiedziałem prasie, że z taką grupą łatwo jest być liderem. Dziennikarze zinterpretowali to jako słowa lidera klasyfikacji, ale ja mówiłem wtedy o grupie. To przywilej posiadać takich piłkarzy, jakich mam ja, jak na przykład Albiol, Arbeloa, Granero... Jestem pewny, że Del Bosque, jeśli nas słucha, uważa tak samo.

Takie zachowanie nie miało na celu przykucia uwagi drużyny?
Nie. Drużyna była aktywna. Kiedy łączysz sześciu, siedmiu czy ośmiu piłkarzy, którzy nie są w rytmie meczowym, to jest trudniej, ale piłkarze dobrze weszli w mecz. Byłem zadowolony z postawy drużyny i nie było potrzeby tworzenia sytuacji, żeby ją obudzić. Straciłem trochę kontroli, ponieważ nie rozumiałem, jak mecz, który powinien być świętem, zaczął być problematyczny.

Prosił pan ludzi, żeby rozgrzali Bernabéu i kibice odpowiedzieli. Dlatego wypuścił pan Cristiano, Higuaína i Xabiego?
Nie. Pierwszą jedenastkę i ławkę ułożyłem, żeby wygrać. Zaczęliśmy mecz ze stabilną drużyną, a na ławce mieliśmy zawodników, którzy mogli odwrócić spotkanie. Jednak po przejęciu kontroli nad meczem, zacząłem myśleć, że ludzie zasługują na więcej. Porozmawiałem z Cristiano, Xabim i Di Maríą, wszyscy chcieli w tym uczestniczyć. Jeśli zapełniamy stadiony i większość trenerów wystawia swoich najlepszych zawodników, a z Pucharu robimy najbardziej emocjonujące rozgrywki, to powinniśmy się do tego dostosowywać.

Zbeształ pan Canalesa. Powiedział pan, że jeśli ktoś nie trenuje intensywnie, to nie może grać intensywnie. Żałował pan tego trochę?
W ogóle. Zrobiłem to celowo. Dzisiaj [w czwartek] zdecydował się ze mną porozmawiać. Wytłumaczyłem mu, że mogłem z nim porozmawiać wcześniej, ale wolałem, żeby doszedł tak daleko na tej złej ścieżce, że aż sam zrozumiał, że nie jest dobrze.

I on to zrozumiał.
Tak, ucieszyłem się, ponieważ to chłopak z wielkim talentem i inteligencją. To chłopak ze szczęściem posiadania rodziny zrównoważonej i inteligentnej. Ma wszystko, żeby grać dobrze. Miał trudny moment, ale cieszę się, ponieważ przez to nauczy się pewny rzeczy. Ma wielki talent i krok po kroku wróci na prostą drogę.

Jak odnalazł się pan na trybunach? Jak przeżywał pan mecz wśród publiki?
Bez żadnego problemu. Najgorzej jest, kiedy chcesz, ale nie możesz mieć bezpośredniego kontaktu z drużyną. Było trochę inaczej i nie mogłem się z nimi porozumiewać osobiście, musiałem wzywać asystentów, wysyłać wiadomości... a w meczu są takie rzeczy, które pojawiają się raz i nigdy więcej. Tak czy owak, lepiej, że to ja zostałem ukarany niż jakiś ważny zawodnik.

W Gijón niektórzy poczuli się dotknięci słowami, w których stwierdził pan, że niektóre drużyny ofiarowują Barcelonie mecze w prezencie. Chciał ich pan zdyskredytować?
Nie. Gijón kojarzy mi się pięknie, ponieważ 4 listopada 1996 roku mieliśmy mecz Sporting - Barcelona. Przed spotkaniem zadzwoniłem do domu i wszystko było spokojnie, ale kiedy zadzwoniłem po raz drugi, to już byłem ojcem. Nie mogę zapomnieć o Gijón, ani o Sportingu, ani o El Molinón z najpiękniejszych powodów, jakie można mieć w życiu. Jednak skrytykowałbym podobnie drużyny po raz kolejny. Ekipa z pierwszej ligi nie może podawać meczów na tacy. Musi grać wszystkimi piłkarzami na maksymalnym poziomie swojego potencjału i swojej ambicji. W Anglii w Premier League jeśli tak nie robisz, to dostajesz kary.

Trener mógł zastosować rotacje, żeby zmotywować drużynę.
Tak, tak.. Zobaczymy czy z nami tak zrobi. Byłbym mu bardzo wdzięczny.

Nie stosuje pan rotacji.
Niewiele.

Więc co ma pan przygotowane na luty czy marzec?
Nie będę robił wiele. Moi zawodnicy są przygotowani.

Nie wierzy pan, że drużyna może mieć problemy?
Nie. Zastosuję rotacje, kiedy zadecyduję, że trzeba je robić. Na razie stosuję małe zmiany. To normalne. Jednak jeśli nadejdzie moment sezonu i na przykład Ramos będzie zmęczony, to zagra Arbeloa. I jeśli Higuaín nie będzie czuł się dobrze, a będzie lepszy Benzema, to zagra on. Nie rozumiem po co mam robić rotacje, jeśli mam zawodników fantastycznej formie. Pracuję z moją drużyną nad tym, żeby była na platformie stabilizacji na przestrzeni całego sezonu i moje doświadczenia zawsze były pozytywne.

Który z piłkarzy zaimponował panu najbardziej?
Piłkarze imponują mi z różnych powodów. Chłopak jak Di María, który przychodzi do nas z Portugalii w wieku 21 lat i szybko staje się ważnym zawodnikiem... Typ spokojnego i cichego lidera jak Iker... Mógłbym tak wymieniać piłkarza po piłkarzu, ale są też ludzie, którzy nie grają dużo, a i tak są fantastyczni, jak Albiol i Arbeloa. Wyróżniam ich, ponieważ trudno jest być wielkim w takiej sytuacji.

Jeśli chodzi o Aitora Karankę, drugiego trenera, jak to się wszystko potoczyło?
Definicja profilu asystenta jest moja. Lubię mieć asystenta z domu, człowieka, który mówi językiem klubu, który zna klub... Przyjechałem z takim profilem i w klubie podsunęli mi kilka nazwisk. To Karanki, młodego człowieka, spokojnego i z wielką chęcią na naukę i współpracę, przypadło mi do gustu. Skontaktowałem się z ludźmi, którzy go znali i po kilku dniach rozmów z nim spodobała mi się jego forma obcowania ze mną. Jestem zadowolony z tej decyzji.

Liga stała się już tylko sprawą dwóch drużyn.
Jak wszędzie. Wszystkie ligi są takie same.

Jednak w Anglii...
Chyba w tym roku to sprawa jednej drużyny, Chelsea. Stracili dziesięć punktów, a i tak mają cztery oczka przewagi. Teraz wyobraź sobie ile punktów tracą Manchester, Arsenal czy City... Byłaby sprawą dwóch ekip, ale jeśli Manchester traci dystans, to jest sprawą jednej drużyny. W Portugalii rządzi jedna drużyna, w Niemczech może tak być, we Włoszech jest wielu faworytów, ale żaden nie jest w formie. W takich rozgrywkach zawsze jest jeden czy dwóch, maksymalnie trzech faworytów. W tej Lidze wszyscy mają szanse na zwycięstwo w pojedynczym meczu. Ja jeżdżę na spotkania z przekonaniem, że każdy może wygrać z każdym. Potem oczywiście normalne jest, że Barcelona i Real walczą o mistrzostwo. Jednak są świetne drużyny, jak Sevilla, Valencia, Villarreal, Atlético... I prawie zawsze mecze z nimi są bardzo trudne.

Ogłoszono że spotkanie Barcelony z Realem zostanie rozegrane w poniedziałek.
To było wiadome od dłuższego czasu.

Nic pan nie mówił na ten temat. Dlaczego?
Ponieważ nie jestem głupi. Nie robi mi to różnicy. Nie będziemy z tego powodu robić dramatu.

A skąd pan wiedział?
Ponieważ wiedzieliśmy, kto tym zarządza. Jednak, naprawdę, nie obchodzi nas to. Nie mam z tym żadnego problemu. Bardziej martwię się o inne mecze, w których gramy w sobotę o dziesiątej, a we wtorek mamy Ligę Mistrzów, a nie gra ten, kto ma Ligę Mistrzów we środę. Barcelona ma swój mecz w środę i nie chciała grać w sobotę. Jednak jest to mi obojętne.

Jaume Roures jest prezesem Mediapro i jednocześnie kibicuje Barcelonie. To sprawiało, że wiedział pan, że mecz będzie w poniedziałek?
Przyjechałem do Hiszpanii w 1996 roku. Ty jesteś tutaj od 1960? Wiesz więcej niż ja.

Dwa dni temu Guardiola stwierdził, że kiedyś panu odpowie. Czuje pan, że niedługo wybuchnie jakaś wojna?
Nie. Pep musi robić to, co mówi mu jego intuicja i jego analizy. Lepiej nie mówić o Mourinho, ponieważ każdego dnia robi to któryś z jego piłkarzy. W Realu żaden zawodnik nie mówi o Guardioli i Barcelonie. Dlatego normalne, że czasami robi to trener.

W czwartek można było poczytać słowa Piqué.
To jego problem.

Zna pan Guardiolę z czasów, gdy pracował pan w Barcelonie. Co pan pamięta z tamtych czasów?
Spotykaliśmy się od 1996 do 2000 roku. Pamiętam jedynie pozytywne cechy: fantastyczny zawodnik, człowiek Barçy, Katalończyk, culé, chciał wygrywać i miał swoją dumę. Pamiętam naszą wspólną radość po wygraniu Superpucharu przeciwko PSG. Miałem z nim świetne relacje. Jako trener nie miałem z nim nigdy problemów. Wygrywał on, wygrywałem ja, witaliśmy się wcześniej, witaliśmy się później... Teraz mamy relację, która nie może być lepsza, ponieważ jesteśmy rywalami, ale to relacja bez problemów.

Jeśli byłby pan prezesem klubu, to zatrudniłby pan Guardiolę?
Jeśli byłbym prezesem Barcelony, to dałbym mu 50-letni kontrakt, ponieważ to idealny trener dla Barçy: jest inteligentny, jest Katalończykiem, jest culé, tam się urodził, wie, czego tam chcą, tam dorastał... On jest perfekcyjny dla FC Barcelona.

Charakter Barcelony różni się od Realu?
Trudno jest porównywać. Jedną sprawą jest być asystentem, a inną pierwszym trenerem. Jedną jest mieć 47 lat, inną 33. To inne perspektywy. Mogę jedynie powiedzieć, że bardzo cieszyłem się z tych czterech lat w Barcelonie i teraz jestem zadowolony z bycia w Madrycie. Cieszę się z tego, co osiągamy, z ludzi, którzy pracują, perspektywy pomocy w konstrukcji Realu Madryt na następne lata...

Widzi pan siebie starzejącego się w Madrycie?
Jutro będzie inny dzień. Widzę siebie pracującego tutaj, kiedy wszyscy są szczęśliwi: ja, klub, prezes, piłkarze, kibice... Mam kontrakt na cztery lata. Jeśli dojdziemy do końca, to dlaczego tego nie kontynuować. Jednak potrzeba do tego zadowolenia wszystkich stron. Jeśli nie będzie tak w klubie, wśród piłkarzy czy kibiców, będzie to moment na zakończenie. W piłce trzeba żyć z dnia na dzień.

Często rozmawia pan z prezesem? W ogóle się to zdarza?
Nie w takiej ilości, w jakiej bym chciał, ponieważ on ma swoją pracę zawodową, a ja swoją w Realu, ale rozmawiamy przez telefon praktycznie codziennie i raz w tygodniu się widzimy.

Na razie największym punktem krytycznym była propozycja poprowadzenia reprezentacji Portugalii?
Nie. To nie był moment krytyczny. Było to osobiste rozczarowanie, ale rozumiem, że nie było łatwo klubowi puścić swojego trenera. Wciąż uważam, że nie byłoby wielkiego dramatu, ponieważ to były tylko dwa mecze, a na czas reprezentacji w Madrycie trenuje tylko kilku zawodników, ale kiedy dowiedziałem się, że dyrekcja nie za bardzo się na to zgadza, to nie sprawiałem problemów. Co więcej, Portugalia wygrała swoje mecze i grała dobrze, nie potrzebowali mojej współpracy.

Obejrzy pan w następnym tygodniu mecz Portugalii z Hiszpanią?
Nie. Jadę do Kataru na mecz Argentyny z Brazylią.

Co jest prawdą a co plotką z tej sławy o byciu człowiekiem ciężkim i wymagającym? Musi pań być miły, jeśli wszyscy zawodnicy tak pana chwalą.
Jestem bardziej sprawiedliwy niż miły. Zawsze do tego dążę. Jeśli zasługujesz na miłe słowo, dlaczego nie? Jeśli nie prezentujesz się dobrze, to musimy spojrzeć sobie w oczy. Piłkarze lubią mnie za uczciwość i bycie bezpośrednim. Nasza empatia wywodzi się bardziej z tego niż z bycia miłym.

Casillas powiedział, że jest pan najlepszy. Jeden wyjątek, zgrupowania przedmeczowe. To się nie zmieni?
Nie. Lubię przygotować się do meczu dzień wcześniej, przeprowadzać swoje rozmowy, mieć spokojniejszy dzień meczu. Lubię, kiedy zawodnicy są razem, chociaż bardziej w ośrodku treningowym niż w hotelu. W Madrycie zaczęto już budować hotel w centrum treningowym.

Pański ojciec był trenerem. Pański syn chce być piłkarzem czy trenerem?
Mój syn musi się uczyć. Uwielbia futbol. Kiedy Carvalho doznał kontuzji, osoba opiekująca się nim powiedziała, że wejdzie Albiol. On odpowiedział, że wpuściłby Albiola i Diarrę.

Miał rację.
Tak.

Kiedy urodził się pański syn, to nie mówiono panu, że ma pan trenera, a nie syna?
Mam nadzieję, że nie.

Dlaczego nie?
Musi się uczyć i cieszyć życiem.

Nie chciałbym pan, żeby został trenerem?
Nie. chciałbym, żeby był szczęśliwy i robił to, co lubi, ale bez żadnej presji.

Mówił pan wcześniej, że lubi dyskutować z nim o meczach.
To interesujące.

Jak traktują pana ludzie na ulicach?
Nie traktują, bo mnie nie widzą. Kilka dni temu pojechałem z żoną po prezent dla córki i to wszystko.

Czy to pana przytłacza?
Po prostu nie wychodzę. Moje dni są w Valdebebas, potem jadę do szkoły po dzieci, czasami po żonę i to wszystko.

Nie wychodzi pan do kina lub teatru?
Nie.

Żona się nie skarży?
Czasami, trochę, ale skarży się też, kiedy idziemy ulicą i ludzie nie dają nam spokoju.

Jak pan przyjmuje słowa, że jest pan prowokatorem?
Nie przyjmuję ich, ponieważ nie są prawdą. Mówienie o tym, co się czuje, nie jest prowokacją. Nie jestem prowokatorem. Również nie jestem głupi. Trudno, żebym nie komentował określonych sytuacji.

Nakreśla pan linię i po niej idzie. Na przykład stwierdził pan, że są piłkarze, którzy kosztowali fortuny, a nie strzelili jeszcze nikomu bramki. To mogło zaboleć Villę, ponieważ przypuszczam, że odnosił się pan do niego.
Nie do niego. Jest wiele różnych sytuacji w świecie futbolu. To nie była prowokacja.

Piłkarze świetnie dostosowują się do sytuacji wokół pana. Wczoraj Granero powiedział mi, że lepiej, żeby pan go nie wystawiał, bo nie zasługuje na grę.
Zasługuje na więcej minut, ale kiedy drużyna gra świetnie, to trudno jest do niej wejść.

Jakie ma pan hobby poza futbolem?
Nie za wiele. Lubię sport, tenis, Formułę 1, motory, koszykówkę... Nie widzę wiele więcej.

Zaskakuje pana poziom hiszpańskiego sportu?
Nie. Dzieje się tak z pewnego powodu. Kiedyś wytłumaczono mi, że w Portugalii jest świetnych chłopak, który jeździ na motorze, ale musi przenieść się do Hiszpanii, by dalej rywalizować. Tutaj są inne talenty, organizacja i ludzie, którzy dbają o ten sport. Cieszę się z tych, którzy inwestują w to, żeby uzyskać wyniki i faktycznie je osiągają.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!