Advertisement
Menu
/ oleole.com

11:1, czyli co naprawdę zdarzyło się w szatni Barcelony

Prawdziwa historia pamiętnego <i>Gran Derbi</i>

Co mogłeś ułyszeć:
Jest rok 1943, półfinały Pucharu Hiszpanii, mecze rewanżowe. Real Madryt deklasuje Barcelonę 11:1. Wokół tego spotkania narosło wiele kontrowersji. Wielu antyfanów Los Blancos wciąż deprecjonuje ich spektakularne zwycięstwo nad Blaugraną, twierdząc, że za wszystkim stał generał Franco. Utrzymują, że w przerwie szatnię Barcelony odwiedzili żołnierze Straży Obywatelskiej, którzy grozili piłkarzom. Powodem miało być rozmawianie po katalońsku, surowo zabronione po wojnie domowej w Hiszpanii. Inna wersja mówi, że oficerowie dotkliwie pobili Katalończyków, pozbawiając ich wszystkich sił. Według innej opowieści rządowi przedstawiciele mieli wpłynąć na sędziego, by ten pomógł madrytczykom wygrać spotkanie.

Fakty:
Wszystkie te barwne historie łatwo obalić przy pomocy wiarygodnych informacji:
- funkcjonariusze Straży Obywatelskiej, którzy rzekomo wtargnęli do szatni Barcelony, nie mogli zakazać jej piłkarzom rozmawiania po katalońsku. Zakaz został zniesiony w 1942 roku, tymczasem mecz miał miejsce w 1943.
- jedynymi udokumentowanymi słowami, jakie wyrzekł sędzia do zawodników obu drużyn, było wezwanie do gry fair play.

Jeśli przyjrzeć się bliżej tamtym czasom, hipoteza o udziale generała Franco w zdobytych przez Real tytułach wygląda z pewnością dziwnie: odkąd Caudillo wygrał wojnę w 1939 roku, Królewscy na Puchar Hiszpanii (wtedy Copa del Generalísimo) musieli czekać do 1947 roku, a na mistrzostwo kraju – aż do 1954. Co więcej, w tym samym czasie, Barcelona i Athletic Bilbao, czyli drużyny z regionów nastawionych antyfrankistowsko, święciły wielkie triumfy (jedno mistrzostwo i dwa Puchary dla Basków oraz pięć tytułów mistrzowskich i cztery Puchary dla Katalończyków). Co do samego zwycięstwa 11:1, szczególnie niezrozumiałe jest, jak to możliwe, że żołnierze Franco pomogli Los Merengues pokonać Barcelonę, ale porażce w finale z Athletikiem Bilbao (0:1) już nie zapobiegli.

Bernardo Salazar, jeden z najsłynniejszych hiszpańskich historyków sportu (prywatnie kibic Atlético Madryt), opisał w jednej ze swoich książek, jak to dwóch piłkarzy Barçy uczestniczących w tym meczu zapewniało go, że nikt nigdy nie kazał przegrać im tego meczu. Ci gracze to José Escolá, który zagrał wtedy pełne 90 minut, oraz Domingo Balmanya, który wtedy nie wystąpił, ale był ze swoim kolegami na Chamartín.

Jedynym niezaprzeczalnym faktem wśród tego miszmaszu jest piekielna atmosfera wytworzona przez madridistas (przed wejściem kibicom rozdawano gwizdki). To całkiem zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę okoliczności pierwszego meczu, podczas którego Barcelonie niesłusznie uznano dwie bramki, a Realowi jedną odebrano, uzasadniając to zakończeniem pierwszej połowy – chociaż gwizdka nikt nie słyszał. Presja publiczna połączona z niesamowitymi umiejętnościami strzeleckimi piłkarzy Realu Madryt zaowocowały świetnym spektaklem, który do dzisiaj napełnia nas dumą i pobudza wyobraźnię tych, którzy chcą wyprzeć z pamięci tamtą wstydliwą porażkę.

Ciekawostka: kilka lat temu firma Adidas wypuściła na rynek koszulki upamiętniające tamten mecz.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!