Advertisement
Menu
/ elpais

Stare słonie w Milanie. Plus Ibra

Felieton Johna Carlina

John Carlin to brytyjski dziennikarz i autor książek poświęconych piłce nożnej, mieszkający w Hiszpanii i pracujący dla tamtejszych gazet.

---------------------------

"Starość nie jest zła, jeżeli rozważy się jedyne pozostałe rozwiązanie" - Maurice Chevalier, piosenkarz francuski.

Gdy stary słoń przeczuwa rychłą śmierć, ma odwagę opuścić stado i poszukać sobie spokojnego miejsca, gdzie wyda ostatnie tchnienie. Piłkarzy kończący karierę nie zawsze stać na tak godny krok.

Przykłady Cantony w Manchesterze United i Zizou w Realu Madryt, którzy odeszli, będąc u szczytu popularności, są wyjątkowe. Zdecydowanie bardziej powszechny jest model przeciwny - piłkarze, nawet sławni i bogaci, starają się przedłużyć kariery poza granice wyznaczone przez naturę. Nie zdają sobie sprawy, że cierpi na tym ich wizerunek, czasami nawet ocierając się o farsę. Za kilka euro więcej, lub z powodu próżności i pychy, które pchają piłkarzy do konfrontacji z nieubłaganymi prawami ludzkiej śmiertelności. Często z obu powodów jednocześnie - i dla pieniędzy, i dla zaspokojenia własnej próżności. Bohaterowie zmieniają się w błaznów.

Każdego roku, podczas nieustannego karnawału transferów i przenosin, spotykamy się z przykładami wspomnianego wcześniej zjawiska. Beckham zamienił poważne granie w piłkę w Manchesterze i Madrycie na na cyrk w Hollywood pod nazwę Los Angeles Galaxy. Roberto Carlos, po dziesięciu latach chwały w Realu Madryt, umierał piłkarsko w Fenerbahçe. Rivaldo, który z Brazylią i Barceloną wygrał praktycznie wszystko, kończy się w uzbeckim Bunyodkor. Tam, gdzie właściciele klubu, krajowi tyrani, przyjaźnią się w najlepsze z katalońskim wyzwolicielem, Joanem Laportą. Cóż za ironia.

I jeszcze Raúl, kolejny przykład smutnego końca. Hiszpańska legenda znajduje się w ostatnich tygodniach jesieni kariery, lecz nie chce się do tego przyznać. Wybiera powolną śmierć z rąk germańskich hord, zamiast popełnić szlachetne, honorowe harakiri w swoim domu. Jak Zidane, ten, który odszedł dumnie, ubrany w białą koszulkę swego klubu.

Beckham i Rivaldo i tak mieli więcej szczęścia od Carlosa i Raúla - dostąpili "zaszczytu" wizyty w znanym domu spokojnej starości dla piłkarzy, zwanym AC Milan. To wszystko dzięki filantropijnej hojności właściciela owego domu spokojnej starości, premierowi Włoch, Silvio Berlusconiemu. Kolejnemu zresztą przykładowi na brak samoświadomości, kiedy ze sceny zejść. Jest tam także Ronaldinho, kiedyś prawdziwy crack, który przepoczwarzył się w rapera. Ostatnim aktem filantropii grzesznik Berlusconi prawdopodobnie zapewnił sobie wygodny apartament w niebie. Z Manchesteru City kupił Robinho, za 18 milionów euro. Akcja charytatywna w najczystszej formie.

Brazylijczyk to przypadek wyjątkowy. Jest jedyną osobą na świecie, która wierzy, że kiedyś zostanie najlepszym piłkarzem na planecie futbol. Występując w Brazylii pokazuje się z dobrej strony - tam gra się piłkę wolniejszą i mniej fizyczną. Podobnie jak w Uzbekistanie czy w Turcji - krainach dla piłkarzy dogorywających. Lecz Robinho, nie przyznający się do niepowodzeń w Realu i Manchesterze City, wciąż upiera się przy wielkiej przyszłości w silnej lidze europejskiej i europejskich pucharach. I to pomimo przybycia do nostalgicznego Mediolanu najemnika Ibrahimovicia, biednego chłopaka.

Smutny jest los Ibry. Tak smutny, jak Raúla. Szwed ma pełne prawo do krytyki Guardioli, który przetrącił mu karierę rok temu, mamiąc wizją pięknego wpasowania się piłkarza w styl gry Barcelony. A Ibrahimović nie pasował w Katalonii do niczego. To rzecz tak dziś oczywista, że aż dziwna jest postawa hiszpańskich mediów, które wynoszą Guardiolę na ołtarze i nie pozwalają sobie na choćby jedno słowo krytyki pod adresem barcelońskiego trenera. Tak, jakby w tej marnej sytuacji to Ibra był tym złym. A on jest po prostu przegranym, który stracił najwięcej. Cóż, Barcelona dokonała najgorszej transakcji w swojej historii i historii futbolu, wymieniając Eto'o na Ibrahimovicia i słono dopłacając. Gdyby rok temu zostawiła szwedzkiego napastnika w spokoju, ten prawdopodobnie wygrałby Ligę Mistrzów i trzeci rok z rzędu zostałby uznany najlepszym zawodnikiem Serie A. Gdyby zostawiła go w spokoju, nie musiałby teraz grać w jednym zespole z chudszym i grubszym, Flipem i Flapem futbolu, Robinho i Ronaldinho.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!