Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Wywiad z twórcą biografii Puskása

Reżyser, Tamás Almási, o pracy nad filmem i życiu legendarnego piłkarza

Dzień po projekcji biograficznego dzieła "Puskás Hungary" w ramach festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu, miałam przyjemność porozmawiać z autorem filmu, Tamásem Almásim, prywatnie kibicem Realu Madryt. Po kilku latach pracy nad zgromadzonymi materiałami, reżyser jest chodząca skarbnicą informacji o najlepszym zawodniku w historii Węgier i nabytą wiedzą chętnie się dzieli. Poniżej zapis rozmowy, której pierwsza część poświęcona jest pracy nad dokumentem, druga natomiast karierze Puskása w Madrycie.

Skąd pomysł na film o życiu Ferenca Puskása? Chodziło o przedstawienie najsłynniejszego Węgra czy również Pańskiego bohatera?
Oczywiście bardzo go lubię, sam sporo grałem w piłkę. Nigdy jednak nie myślałem o nakręcaniu o nim filmu. Powiem coś, o czym nie wspominałem podczas spotkania z widownią po czwartkowym seansie. Kilka lat temu zadzwonił do mnie Gábor Varga (producent wykonawczy wytwórni Filmplus) i spytał, czy podjąłbym się zrobienia takiego filmu. Byłem wtedy w trakcie innej produkcji, ale w ciągu minuty podjąłem decyzję. Sam pomysł nie należał zatem do mnie. Nie była to prosta sprawa, ponieważ każdy zna Puskása jako bohatera. A ja nie chciałem robić filmu o pomniku. Zależało mi na ukazaniu jego ludzkiej strony.

Po obejrzeniu filmu wiadomo, skąd wziął się pomysł na tytuł, ale proszę przypomnieć, dlaczego zdecydował się Pan na taką nazwę
Pierwotnie obraz nazywał się „The Real Puskás”, bo zależało mi na grze słów. Z jednej strony prawdziwa historia piłkarza, z drugiej Real Madryt. Niestety miało to sens tylko po angielsku, więc zmieniłem tytuł na „Puskás Hungary”. Tymi słowami jeden z zagranicznych fanów zaadresował list, który trafił do Ferenca.

Podziw budzi ogromna ilość archiwalnych nagrań i starych fotografii. Jak dotarł Pan do tylu materiałów?
Kiedy zdecydowałem się nakręcić film, a właściwie życie zadecydowało za mnie, nie mogłem przeprowadzić wywiadu z Puskásem, ponieważ przebywał już w szpitalu. Zrozumiałem, że muszę zbudować postać od początku, właśnie w oparciu o listy, biografię, rozmowy z rodziną i krewnymi. Samych nagrań wideo zgromadziłem 200 godzin, do tego wiele tysięcy fotografii.

Musiał Pan zatem zrezygnować ze sporej części materiału. Czegoś wyjątkowo Pan żałuje?
Miałem do dyspozycji rzadkie filmy wideo z Brazylii, Urugwaju, Turcji czy Australii. Dotarłem do wielu nagrań, ale części z nich nie zgodzono się pożyczyć na potrzeby filmu, bądź chciano sprzedać na rok czy dwa. Z tego powodu trzeba było odrzucić wiele scen.

Na przykład?
Pamiętam świetne nagranie z treningu reprezentacji Węgier w Bazylei. Fenomenalny strzał Puskása i paradę bramkarza. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem.

Napotkał Pan jeszcze jakieś problemy przy produkcji?
Generalnie, wyznaczyłem cztery punkty do realizacji. Po pierwsze, strona techniczna. Zależało mi, aby pod tym względem film był na dobrym poziomie. Po drugie, rozmowy z piłkarzami. Nie miałem problemów z umówieniem się na spotkanie z Di Stéfano, Pelé czy Santamaríą, tymczasem nie udało mi się porozmawiać z Raúlem, Ikerem i moim ulubionym Sergio Ramosem. Wszystko było uzgodnione, ale w ostatniej chwili menedżerowie poinformowali mnie, że do spotkania nie dojdzie. Trzecią kwestią było pokazanie historii Węgier, wykorzystując biografię Puskása. Ostatnim ważnym punktem było dotarcie do tajnych policyjnych i wojskowych archiwów z tamtego okresu. Nikt nie przypuszczał, że będzie tam tyle notatek o Puskásie.

Karierę zagraniczną zrobił również Kubala. Nie było pomysłu, aby jemu poświęcić film?
Problem w tym, że nie był międzynarodową gwiazdą, nawet Węgrzy go nie znają. Naprawdę popularny jest chyba tylko w Barcelonie.

I jako kibic Realu Madryt wolał Pan nie zajmować się jego biografią?
Nie, to nie tak (śmiech). Zresztą mój młodszy kolega pracuje teraz nad filmem o Kubali. Choć moim zdaniem produkcja nie odniesie wielkiego sukcesu.

Porozmawiajmy o hiszpańskim okresie w życiu Puskása. W filmie było powiedziane, że Madryt zmienił go zarówno jako piłkarza, jak i człowieka. Co miało na to wpływ?
Osobiście jestem kibicem Realu Madryt właśnie dzięki Puskásowi. Na Węgrzech osiągnął wszystko i gdyby nie odszedł do Madrytu, nie zostałby najlepszym na świecie. Przyjechał po trzydziestce, z nadwagą i skłonnością do picia, a w Hiszpanii odżył.

Telefon od Santiago Bernabéu uratował zatem jego karierę?
Zgadzam się. Na Węgrzech nie było pieniędzy na futbol, poziom był niższy. Nawet ze swoim brzuszkiem Puskás wkręcał obrońców w ziemię. Ale, jak mówiłem wcześniej, zmienił się również jako człowiek. Pochodził z biednej rodziny, nie miał wykształcenia, ale zawsze był otwarty na ludzi, nową kulturę i obyczaje. Z czasem opanował 5-6 języków obcych.

Kluczem do aklimatyzacji w Hiszpanii była otwartość?
Tak, zdecydowanie. Dla przykładu, inny wielki sportowiec tamtych czasów - bokser Papp László - był bardziej zamknięty, nie potrafił przyjąć innej kultury, za granicą jadał tylko węgierskie potrawy. Ciężej było mu zabłysnąć na świecie. Co ciekawe, obaj umarli na Alzheimera.

W filmie ukazanych jest wiele interesujących szczegółów z życia bohatera. Może Pan powiedzieć coś więcej o jednym z nich - madryckiej restauracji Puskása?
Cóż, nazwał ją "Pancho Puskás" i przez dwa, trzy lata była bardzo popularna wśród sławnych ludzi, artystów i piłkarzy. Wiele ludzi pojawiało się tam, żeby zobaczyć samego Puskása. Podobna sytuacji zdarzyła się zresztą w Atenach. Właściciel jednego z lokali, które odwiedzał Ferenc, zaproponował mu regularne wizyty, niejako promujące bar. I tak, Puskás przesiadywał u niego co drugi dzień. Był bardzo dumny z tego, co podawano w jego restauracji. Sam zresztą lubił się wtrącać do pracy kucharzy.

Z Pańskiego dzieła dowiadujemy się również, że kiedy pojawił się telewizyjny kanał Realu Madryt, Puskás oglądał go przez 90% czasu.
To zaskakujące, że wraz z postępem choroby rozumiał coraz mniej rzeczy, ale wciąż w pewien sposób interesował się futbolem i Realem Madryt. Naprawdę bardzo lubił ten klub.

Spotkał Pan Puskása, gdy był już w szpitalu?
Tak, miałem zresztą z tego powodu moralny dylemat. Nie chciałem umieszczać w filmie scen ze szpitala. Pięć ostatnich lat to był dla niego trudny okres. O wszystkim zapominał, nie poznawał krewnych. Nie mogłem tego zamieścić.

Jeszcze raz gratuluję świetnego filmu i dziękuje za rozmowę.
To ja dziękuję.

fot. Tuba Zoltán, origo.hu

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!