Advertisement
Menu
/ as.com

Pellegrini: Już we wrześniu wiedziałem, że odejdę

Wywiad z byłym trenerem Realu Madryt



















Na kilka godzin przed wylotem do Chile, Manuel Pellegrini stawił się w madryckim hotelu Villamagna, gdzie odbył rozmowę z dziennikarzami Asa. Były trener Realu Madryt dzielił się swoimi refleksjami po trwającej rok przygodzie na Estadio Santiago Bernabéu.

Od kiedy czuł pan, że nie zostanie w Realu Madryt?
Od dłuższego czasu nad tym rozmyślałem, ponieważ wiedziałem, iż ta decyzja została podjęta wiele miesięcy temu. Czułem to wewnątrz klubu i wiedziałem, że to nieodwracalne.

Od kiedy dokładnie?
Jeszcze przed 4:0 z Alcorcónem.

Znaczy się: po 4:0 z Alcorcónem.
Nie. Dobrze powiedziałem. To było o wiele wcześniej. Konkretnie od drugiej kolejki ligowej, we wrześniu. Wtedy wiedziałem już, że nie zostanę, niezależnie od tego, co się wydarzy. Wygraliśmy 3:0 z Espanyolem na Cornellà, ale posadziłem na ławce Cristiano, Raúla i Lassa. Miałem wszystkie informacje. Te, które wychodzą z Realu na zewnątrz i te, którymi posługuje się wewnętrznie klub. Po tym dniu wiedziałem, że prezes nie utożsamia się z projektem sportowym, który proponowaliśmy. Czułem, że wewnętrznie byłem kwestionowany, a to wychodziło na zewnątrz. Pomimo zwycięstwa, zauważyłem krytykę z zewnątrz, która nadchodziła różnymi kanałami i już od tamtego momentu wiedziałem, co mnie czeka. Projekt miał się źle już w drugiej kolejce.

I taka sytuacja powtarzała się częściej?
W Villarrealu wygraliśmy 2:0 i zauważyłem to samo wewnętrzne kwestionowanie. Czułem, że nigdy nie zostanę zaangażowany w ten projekt. W ten sposób niemożliwe jest osiągnięcie celów. Tak nie da się pracować.

Dyrekcja sportowa też pana nie wspierała?
Przeciwnie. Zawsze miałem wsparcie Valdano, Pardezy, Butragueńo... a także Zidane'a. Wobec nich mogę użyć jedynie ciepłych słów. Czułem, że są blisko mnie.

Jak pan przetrwał ten rozwód z górą Bernabéu?
Dzięki drużynie. Piłkarze całkowicie akceptowali mój autorytet i byli zaangażowani w projekt, który prowadziłem od pierwszego dnia. Mówiłem im, że zawsze musimy być ofensywni, a na wyjazdach musimy wygrywać, ponieważ Real Madryt w ciągu pięciu lat stracił swój autorytet poza Bernabéu w kwestii grania ładnej piłki. Nigdy nie porzuciliśmy projektu i wierzyliśmy w niego do końca.

Czy prezes lub ktoś w jego imieniu próbował wpływać na pana, aby wystawiał pan jednego lub drugiego zawodnika?
Nigdy. Nie przyznałbym się do tego, ale muszę być uczciwy i powiedzieć, że zawsze ustawiałem zespół tak jak chciałem i kiedy chciałem. Gdybym pozwolił na wpływanie, to szatnia by to zauważyła, a ja straciłbym jej szacunek. W ten sposób niemożliwe byłoby zrobienie 96 punktów i strzelenie 102 goli.

Skoro nie czuł się pan wspierany, to dlaczego nie podał się pan do dymisji?
Ponieważ drużyna i ja sam wierzyliśmy w to, co robiliśmy. Wystarczy przypomnieć, że Real rozegrał najlepszy sezon ligowy w całej swojej historii.

Czuł pan brak wiary w pana osobę, ponieważ nie rozmawiał pan bezpośrednio z Florentino?
Zarzucam to sobie każdego dnia. Gdybym zwrócił się do prezesa o rozmowę, być może sprawa byłaby naprawiona. Ale próbowałem tego na pół gwizdka i to był mój wielki błąd. Powinienem był nalegać. Gdybyśmy porozmawiali, wyjaśnilibyśmy wszystko i jasno stwierdziłbym, że niektóre zachowania, które wykonywano przeciwko mnie przez niektóre media, były absurdalne.

Bernabéu przestało w pana wierzyć po alcorconazo?
Nie, ponieważ kibice nie są głupi i nie dają się tak łatwo zmanipulować. Oni wiedzieli, co się działo i krytykowali mnie tylko za to, zresztą słusznie, iż w rewanżu z Alcorcónem zmieniłem Lassa, który był najlepszy na boisku. Jednak problemem jest to, iż w Realu trener nie ma władzy, nie ma autorytetu. Dyrektor sportowy też nie. Oni mieli swoją opinię w tej sprawie i nie dokonano tego, czego oni chcieli.

Ustąpienie w kwestii koncentracji przedmeczowych było przejawem braku autorytetu?
Absolutnie nie ustąpiłem. To nieprawda. Dla mnie koncentracje są niezbędne i zawsze je robię, jednak rozgrywanie meczów prawie zawsze o dziewiątej lub dziesiątej wieczorem sprawia, że koncentracje wydają się trwać w nieskończoność. W tej drużynie chłopcy nie mogą schodzić do hotelowego hallu, ponieważ od razu są zjadani. Piłkarz zamknięty przez cały dzień w pokoju nie może być dobry. To nie był hazard sam w sobie. Powiedziałem im, że jeśli wygramy w Barcelonie, to zawiesimy koncentracje, ale zagraliśmy tak dobrze, że powiedziałem im, iż jeśli nie przegramy więcej meczów u siebie, to koncentracje będą zawieszone. Okazało się, że - nie licząc pojedynku z Barçą - wygraliśmy wszystkie mecze w domu.

Wielu domaga się dymisji Valdano, ponieważ on postawił na pana, a teraz już pana nie ma.
Ja jestem wyborem Valdano i prezesa. Takiej decyzji nie podejmuje tylko jedna osoba.

Sprzedaż Robbena i Sneijdera zubożyła projekt sportowy?
Powiem tylko, że dyrekcja techniczna i sportowa bardzo walczyły o zaniechanie odejścia obu piłkarzy, jednak brakowało im autorytetu, aby zapobiec sprzedaży. Inne sprawy rozegrano bardzo dobrze, jednak sądzę, że dyrekcjom tym nie dano potrzebnego autorytetu, aby odbudować zespół.

Ale pan nie chciał skrzydłowych, dlatego wywnioskowano, że Robben nie będzie grał.
To nieprawda. Demonstrowałem wielokrotnie w pańskim dzienniku, że moje drużyny często okupują skrzydła, dlatego jest to błędna debata. Z tych 102 goli niektóre padły po akcjach z boków. Reprezentacja Hiszpanii gra mobilnymi skrzydłami. Barça również. Gdy Messiego przesunięto ze skrzydła i ustawiono w środku, on podwoił swoją wydajność. Tam ustawiłem Granero, ponieważ nie mieliśmy nikogo na tę pozycję. Oprócz kwestii Robbena, jeśli zapytacie Valdano lub Pardezę, to oni nie zaprzeczą, iż prosiłem o kreatywnego środkowego pomocnika i piłkarza na prawe skrzydło. Jednak te wzmocnienia nie nadeszły.

Zaskoczyło pana to, że Robben i Sneijder zagrali w finale Ligi Mistrzów na Bernabéu?
Nie, ponieważ to byli dwaj bardzo ważni piłkarze i dlatego powiedziałem to klubowi, gdy planowano ich sprzedaż.

Jednak pan we wrześniu posadził Higuaína i wystawił polityczny skład z czterema napastnikami: Benzemą i Raúlem obok Kaki i Cristiano Ronaldo.
Nie sądzę. W tych pierwszych miesiącach graliśmy dziewięć meczów w miesiącu i te słynne rotacje były konieczne. Higuaín nie był zawodnikiem pierwszego składu w lidze, ale wyszedł w pierwszym składzie przeciwko Zurychowi w Lidze Mistrzów. Gdy zobaczyłem, że z tymi czterema brakuje nam kreatywności w grze, postawiłem na system 4-3-3. I poprawiliśmy się, co było widać w lidze.

Dlaczego wyniki sondaży były po pana stronie?
Ponieważ ludzie nie są głupi i wiedzieli, co się dzieje. Ja zawsze czułem się przez nich wspierany. To coś, co bardzo cenię, ponieważ jeśli w Madrycie nie wygrywasz tytułu, to jest to poważna sprawa. A mimo to nadal na ulicach czułem wsparcie. Wygraliśmy 18 z 19 spotkań w lidze, strzelając sześćdziesiąt goli. Nie opowiadajcie mi o znudzonych kibicach, bo tak nie było. Ja tylko powiem, że chcę zobaczyć - i mam nadzieję, że tak się stanie - jak w przyszłym sezonie Higuaín i Cristiano będą zdolni do strzelenia po 27 goli, tak jak miało to miejsce w tej lidze.

Obwiniono pana za brak wyników w wielkich meczach.
Wygranie 2:3 na Mestalla nie jest wielkie? Goleady u siebie i w Marsylii z mistrzem Francji nie są wielkie? Pokonanie Atleti na Calderón nie jest wielkie? Problemem jest to, że jeśli przegrywamy z Alcorcónem 4:0, to przegrywa Pellegrini, a jeśli wygrywamy 1:3 w Marsylii, to wygrywają piłkarze. Ja odciąłem się od krytyki. Gdybym miał brać pod uwagę opinie prasy, to po meczu z Sevillą Marcelo już nigdy by nie zagrał, a okazało się, że został najlepszym asystentem drużyny, przed Gutim i Kaką.

Jednak z Lyonem to pan poniósł klęskę. Na wyjeździe i u siebie.
Jeśli chodzi o mecz na wyjeździe, to nie przyznaję się do klęski. Diarra powinien był grać od początku, ponieważ niczym rozjuszony byk wracał z Pucharu Narodów Afryki, natomiast Lass wracał po dwutygodniowej kontuzji. Jeśli chodzi o mecz na Bernabéu, to przyznaję, że pomyliłem się, wpuszczając od początku Gutiego, ponieważ lepiej byłoby rzucić go na ostatnie pół godziny. Tamtej nocy za kartki pauzowali Xabi i Marcelo, więc postawiłem na Gutiego. Problemem jest to, że w drugiej połowie Lyon cofnął Toulalana, więc powinienem był wystawić na niego Diarrę, ale biorąc pod uwagę krytykę prasy po pierwszym meczu, zostałbym zamordowany i zwolniony jeszcze przed ostatnim gwizdkiem. Gdyby Diarra zagrał te ostatnie pół godziny meczu...

Tamtego dnia Higuaín był bardzo krytykowany za zmarnowane okazje. Utożsamiał się pan z nim?
Wiem tylko tyle, że Pipita z dziesięciu okazji robi dziewięć goli. Jednak w tym klubie z wewnątrz na zewnątrz wychodzi za dużo informacji i to nie jest dobre, ani dla sztabu technicznego, ani dla szatni. Piłkarze nie są nieprzemakalni i doskonale wiedzą, co się stało.

Przejdźmy do innego pańskiego Waterloo tego sezonu. Rewanż z Alcorcónem. Pomimo że Bernabéu było pełne, a w pierwszym meczu padł wynik 4:0, nie zdecydował się pan na wystawienie Xabiego Alonso, Sergio Ramosa, Marcelo i Benzemy. Tylko Cristiano był wtedy kontuzjowany. Zakłada pan, iż mógł się pomylić?
Nie. Graliśmy zaledwie trzema obrońcami i Lassem jako fałszywym skrzydłowym, a na ataku byli Kaká, Raúl, Higuaín i Van Nistelrooy. To był atak totalny z gwarancją.

Ale Ramos mógł grać, aczkolwiek klub myślał, że był zawieszony. Wiedział pan o tym na czas, aby móc go włączyć do kadry?
Powiedzieli mi o tym Valdano i Pardeza o poranku w dniu meczu, jednak nie zmieniłem swojej początkowej decyzji, która została podjęta. On potrzebował odpoczynku i takowy mu dałem. Nie zbagatelizowałem tego dwumeczu. Powtórzyłbym tę samą jedenastkę.

Zawiódł pana Kaká?
Jego problemy fizyczne były prawdziwe. Jeśli chodzi o postawę sportową, to wiedziałem, iż w ostatnich latach w Milanie grał jako napastnik. Zapytałem go w lecie, gdzie chciałby grać, a on stwierdził, że wysoko. On nie gra jako mediapunta, tak jak niektórzy sądzili...

Bycie zależnym od Gutiego i jego okoliczności było samobójstwem.
Pellegrini był tu rok, a Guti lat czternaście, razem ze swoimi problemami, które wszyscy znamy. To nie moja wina, że nie udało mi się go zmienić po czternastu latach. (śmiech) Ale tak, przyrzekam, że w Alcorcónie z nim nie walczyłem.

To pan przyśpieszył pożegnanie mitu, jakim jest Raúl?
On rozpoczął sezon, grając dobrze i wiele kosztowało mnie posadzenie go na ławce, ponieważ to jeden z najinteligentniejszych piłkarzy, których prowadziłem w swojej karierze. On trenuje jak nikt inny. Jednak miał pecha, ponieważ przegraliśmy niektóre mecze, w których on grał w pierwszej jedenastce, na przykład z Alcorcónem i Milanem, a drużyna obniżyła formę. Raúl poszedł na ławkę i zespół zaczął wygrywać. Nikt mnie do niczego nie zmuszał, nie bałem się również Raúla. Po prostu z Cristiano i Higuaínem wszystko funkcjonowało dobrze.

Dlaczego nie brał pan pod uwagę cantery?
To kolejny zarzut, który mi stawiano, a który nie jest prawdziwy. To bardzo proste, zapytajcie mojego asystenta Chendo albo odpowiedzialnego za canterę Ramóna Martíneza. Ile razy zapraszałem na treningi z pierwszą drużyną piłkarzy Castilli? Ponad sto razy.

Ale nalegamy: dlaczego grali tak mało?
Znałem doskonale wszystkich chłopaków ze szkółki, ponieważ trenowałem z nimi każdego tygodnia. Okazuje się, że wygraliśmy na Riazor po raz pierwszy od dziewiętnastu lat, a najważniejsze jest to, że Mosquera nie zadebiutował. Było wiele demagogii. Nie można wymagać, aby w Realu triumfowali chłopcy, którzy grają w Segunda B i nawet tam ich drużyna nie znajduje się w górnej części tabeli.

Pana odstrzelono nie tylko z powodu Alcorcónu i Lyonu, ale także dlatego, iż nie był pan w stanie nawet zremisować w dwóch spotkaniach z Barçą.
Na Camp Nou byliśmy o wiele lepsi i tylko nieskuteczność pozbawiła nas zwycięstwa.

Pan jest trenerem o niskim profilu, a Mourinho o profilu wysokim?
Ja w Villarrealu, miasteczku z zaledwie 50 tysiącami mieszkańców, byłem o krok od wprowadzenia drużyny do finału Ligi Mistrzów. W Argentynie zrobiłem mistrza z San Lorenzo i River. Tam jest taka sama presja jak tutaj. Jednak Mourinho, który jest wielkim trenerem, życzę jak najlepiej i mam nadzieję, że zatriumfuje w projekcie Florentino Péreza. Tutaj poczułem się madridistą, mimo że byłem tu zaledwie rok.

Jednym z pana grzechów był miesięczny wyjazd na wakacje do Chile, tuż przed przyjściem do Realu. Co pan na to?
Absolutnie nie. Byłem w Madrycie kilka dni i wszystko było pod kontrolą. Byłem w stałym kontrakcie z Valdano i Pardezą, a piłkarzy nie było w Madrycie. Moja obecność nie była wymagana. Tutaj byłem krytykowany za wszystko. Któregoś dnia przeczytałem nawet felieton dziennikarza, który stwierdził, że źle potraktowałem De la Reda. Wina była zawsze po stronie Pellegriniego.

Żałuje pan, iż został pan trenerem Realu?
Nie. Dziękuję Florentino Pérezowi za to, że dał mi tę wyjątkową okazję w moim CV. Z pewnością czas doceni to, co osiągnąłem. Ten, kto przyjdzie, będzie teraz musiał zrobić sto punktów, aby poprawić mój wynik.

Boli pana sposób, w jaki pożegnał się pan z Realem Madryt?
Nie rozumiem, dlaczego musiałem czekać dziesięć dni, aby mnie zwolniono, skoro wiedzieli od meczu z Málagą, że decyzja jest nieodwołalna. Nie było zbyt etyczne trzymanie mnie w taki sposób, gdy oczekiwano na zamknięcie transferu Mourinho. Ale to już przeszłość.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!