Advertisement
Menu
/ fourfourtwo.com

LLL: Boski José, szalona Segunda i potęga szynki

<i>La Liga Loca</i> prosto z Madrytu

Sorry Xavi, szyneczka zostaje w domu.

Najważniejszą wiadomość tygodnia w Hiszpanii zamieściła Marca. Możliwe, że szanse reprezentacji Del Bosque na zdobycie Pucharu Świata w RPA spadły właśnie do zera. Chociaż Torres i Fàbregas odzyskali sprawność i prezentują się na treningach jak młode źrebaki, sytuacja jest wyjątkowo poważna. Otóż przepisy celne w Republice Południowej Afryki prawdopodobnie zabraniają wzięcia ze sobą słynnej Jamón Serrano, tradycyjnej, hiszpańskiej, suszonej na surowo szynki.

"To jeden z najważniejszych elementów rekonwalescencji piłkarzy po wyczerpujących meczach", twierdzi gazeta. Dietetycy całego świata kopią się teraz po głowie w zaskoczeniu. Kibice reprezentacji Hiszpanii również. Ciekawe, czy można zabrać końskie łożyska.

Co słychać w hiszpańskiej drugiej lidze.
Napisać, że dla hiszpańskiego beniaminka życie w pierwszej lidze jest pełne cierpienia i bólu to jawnie skłamać. Raczej łatwizna, kaszka z mleczkiem, niczym mecz przeciwko Atlético.

W takiej Anglii ludzie biedzą się nad losem czekającym Blackpool, a w Hiszpanii, aby przetrwać w najwyższej klasie rozgrywkowej, wystarczy być średnio rozgarniętym zespołem. A przynajmniej być średnio rozgarniętym zespołem przez ostatnie cztery miesiące rywalizacji, o czym przekonał się właśnie Xerez.

Taka Mallorca, klub na skraju bankructwa, finiszuje na piątym miejscu, do końca walcząc o Ligę Mistrzów. Getafe, zespół bez kibiców, kończy na miejscu szóstym, a takie Deportivo zapewnia sobie spokojne miejsce w środku tabeli nie zaprzątając głowy brakiem napastników w składzie.

Może właśnie z powodu miałkości wyzwań czekających na tegorocznych beniaminków Hiszpańska Federacja postanowiła utrudnić im zadanie już teraz, decydując się zakończyć drugoligowy sezon pięć tygodni po ostatnich meczach Primera División. Świeżo promowane zespoły będą więc mieć pięć tygodni czasu mniej na odpoczynek, przygotowanie do sezonu i podpisanie nowych kontraktów.

Obecny sezon w La Segunda zakończy się 20 czerwca, w połowie Mundialu. Do rozegrania pozostały jeszcze cztery kolejki ligowe. Liderem jest Real Sociedad. Nie wiadomo dlaczego - ile razy LLL szuka wyniku tej drużyny, tyle razy Real Sociedad przegrywa. W ostatnich pięciu spotkaniach wygrał tylko raz.

Tyle samo punktów co Baskowie z San Sebastián ma drużyna Levante. Kolejny dziw natury, skoro cierpienia drużyny ze wschodniego wybrzeża miały być już dawno ukrócone z powodu permanentnego przebywania w niebezpiecznych okolicach bankructwa. W Hiszpanii nie ma jednak kar za niewypłacalność klubu w stosunku do piłkarzy i trenerów lub poddanie się nadzorowi komisarycznemu. Levante więc kuleje, ale kuleje w dobrym tempie i kierunku - do pierwszej ligi.

"Głód, wiara, pokora", odpowiada trener zespołu Luis García, pytany o przyczyny sukcesów Levante.

Na trzecim miejscu plasuje się Hércules (cóż za urocza nazwa) lecz czuje na plecach oddech szalonego Betisu.

Można odnieść wrażenie, że nic nie zmieniło się w tym najdziwniejszym klubie Hiszpanii. Spadek do drugiej ligi nikogo niczego nie nauczył. Prezes Darth de Lopera boryka się z kolejnymi zarzutami o korupcję, drużyna ma już drugiego trenera w sezonie, a kibice albo wychodzą ze stadionu na długo przed końcem meczu, albo wbiegają na boisko podczas treningów, aby obrażać piłkarzy i wyzywać ich od sprzedawczyków oraz złodziei.

Jakby tego było mało, podstawowy zawodnik Betisu, Achille Emaná, wyjechał już na zgrupowanie kadry Kamerunu przed Mistrzostwami Świata. No tak, przecież liga kończy się w drugiej połowie czerwca.

José I Wielki.
Tematem numer 1 jest jednak przybycie na hiszpańską ziemię José Mourinho. Marca spodziewała się Portugalczyka w Madrycie w piątek, musiała więc powymyślać kłamstewka, dlaczego Mou do Madrytu w piątek nie zawita.

Cóż za uprzejmy i grzeczny człowiek. Charytatywnie poświęca swój czas dziennikarzom.

Zamiast po prostu napisać, że w piątek Mourinho był jeszcze trenerem Interu (ta LLL została rzucona w sieć wczoraj popołudniu - przyp. red.), nota redakcyjna głosiła, że "prezentacja Mourinho w Madrycie nie odbędzie się dzisiaj, ponieważ trener obiecał najstarszej córce wziąć udział w ceremonii zakończenia roku szkolnego".

Kolejny przykład na budzącą zdegustowanie demonstrację miłości Marki do wszystkiego, co Mourinho zrobi lub powie. Tym razem wynoszenie Mou na ołtarze za chęć pójścia na szkolną imprezę, na której jego córka uzyska promocję do następnej klasy. Cóż za "dobry człowiek, ceni rodzinne wartości". I nie gra defensywnej piłki.

"Te drobne gesty są nie tyle w stylu wielkiego trenera, co wielkiego człowieka", wzdycha Marca. Strach pomyśleć co będzie, gdy dziennikarze Marki zobaczą Mourinho dającego pieniądze ulicznemu grajkowi lub przekazującego dotację na cele charytatywne. Oby nie trzeba było zmieniać spodni.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!