Advertisement
Menu

Wszystko albo nic, odsłona III

Środa, godzina 22.00

Jak z reguły piszę dużo, tak teraz najchętniej nie pisałbym zupełnie nic. No bo co tu mądrego napisać? Przecież dopiero co ledwo przepełzliśmy przez mecz, który mieliśmy jakoby wygrać bez mrugnięcia nawet w dziewiątkę. A teraz jedziemy przecież – a właściwie lecimy – na mecz z czwartą drużyną La Liga, prawdopodobnie uczestnikiem Ligi Mistrzów, który za wszelką cenę chce zmienić „prawdopodobnie” w „na pewno”.

Trzeba przy tym pamiętać, że drużyna Gregoria Manzano nie wypadła sroce spod ogona, a jej obecna pozycja nie jest jakimś kapryśnym przypadkiem. Najlepiej widać to w bilansie bramkowym, mającym obecnie postać 56:39; w obu tych kategoriach, to jest liczbie bramek zdobytych i straconych, Mallorca zajmuje czwarte miejsce. Chociaż oczywiście nijak ma się to do ponad dziewięćdziesięciu goli zdobytych zarówno przez Real Madryt, jak i Barcelonę.

Spojrzenie na kadrę Wyspiarzy zdradza, iż podstawowa siła gospodarzy tkwi nie w pojedynczych gwiazdach, ale w dobrze poskładanym kolektywie. Bo co prawda piłkarze tacy jak Aritz Aduriz, Dudu Aouate, José Luis Martí czy Pierre Achille Webó nie są anonimowi dla żadnego szanującego się kibica, to nijak nie da się ich nazwać crackami w madryckim rozumieniu tego słowa. Są to jednak solidni kopacze, którzy podporządkowania się drużynie i schematowi nie uznają za ujmujące ich honorowi.

Czy z taką drużyną poradzi sobie obecny Real Madryt?

Coś mi podpowiada, że możemy obejrzeć mecz bardzo podobny do tego z Osasuną. Będziemy grać bez pomysłu i bez polotu, rywale będą z powodzeniem trzymać nas na dystans i wynik zależeć będzie od pojedynczej akcji takiego Cristiano Ronaldo czy Kaki. Jeśli Barcelona może przegrać mistrzostwo w meczu z Sevillą, to my możemy je przegrać w meczu z Mallorcą. W drużynie z ONO Estadi – niegdyś znanego jako Son Moix – na pewno ani przez chwilę nie pojawi się myśl o odpuszczeniu spotkania tak, jak ponoć gotów był to zrobić pampeluński trener Camacho. Co gorsza – Mallorca ma środki, by utrzeć nam nosa.

A przecież kiedyś dostarczyła nam tyle radości.



Cytując klasyka: „Ale to już było i nie wróci więcej, ale to już było, znikło gdzieś za nami”. A dokładnie to znikło w roku 2007 wraz z odejściem z Madrytu Fabia Capello. Za którym, przyznam się tak po cichu, wciąż tęsknię.

To tyle na dzisiaj. Idę drżeć ze strachu o wynik. Czołem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!