Advertisement
Menu

Wygrać albo wygrać – przed meczem z Málagą

Niedziela, godzina 21.00

Albańczycy na szczęście nie połamali nam piłkarzy, co w tym okresie byłoby szczególnie dotkliwe – koniec sezonu już za chwilę będzie bliżej niż dalej, a tymczasem Real Madryt traci punkty do Barcelony. Oczywiście wciąż mamy w zapasie kilkanaście meczów, a do wskoczenia na pierwsze miejsce wystarczą nam, przy dobrych wiatrach, jedynie dwa, ale to li tylko pod warunkiem, że przynajmniej do meczu z Dumą Katalonii nie stracimy ani punktu, ta zaś – przynajmniej trzy. Málaga to pierwszy z owych przeciwników, których obowiązkowo trzeba pokonać.

Na szczęście drużyna ze stadionu La Rosaleda nie powinna sprawić nam większych trudności. W osiemnastu dotychczasowych meczach zdobyła tylko siedemnaście punktów, z czego pięć w pięciu remisach na wyjeździe. Podopieczni Juana Ramóna Lópeza Muńiza mają co prawda punkt przewagi nad pozycją oznaczającą spadek z Primera División, ale to przecież tylko punkt i dystans ten pewnie w najbliższym czasie stopnieje, chociaż oczywiście szkoda byłoby obserwować relegację klubu, w którym prezesem jest były piłkarz Realu Madryt. Pewnie mało kto z naszych użytkowników pamięta czasy, gdy Fernando Sanz – syn Lorenza, a jakże – występował w białej koszulce, ale takie czasy jak najbardziej były. 36-letni dziś wychowanek Realu Madryt opuścił Estadio Santiago Bernabéu w 1999 roku i przeniósł się właśnie do Málagi, gdzie przez kolejne siedem lat rozegrał ponad dwieście meczów na pozycji środkowego obrońcy. A od paru sezonów dyryguje już nie defensywą, ale całym klubem.

Nietrudno się domyślić, że Sanzowi juniorowi trudno ściągać prawdziwe gwiazdy. Bodaj najsłynniejszym graczem Málagi jest Albert Luque, 31-letni napastnik mający za sobą udane występy w Deportivo i Mallorce oraz mniej udane w Ajaksie i Newcastle, a przede wszystkim osiemnaście meczów w reprezentacji Hiszpanii. Oprócz niego na uwagę zasługują chyba tylko ci zawodnicy, którzy trafili tu na wypożyczenie, a więc Victor Obinna, nigeryjski skrzydłowy z Interu; Milan Stepanov, serbski środkowy obrońca z Porto; może jeszcze Valdo, boczny pomocnik z Espanyolu, ale to tylko dlatego, że podobnie jak Sanz jest wychowankiem Realu Madryt.

W czym tkwi haczyk? Otóż żaden z tej czwórki nie zagra w niedzielę. Obinna siedzi póki co w Angoli na Pucharze Narodów Afryki i szykuje się do meczu z Zambią, Stepanov nie cieszy się zaufaniem trenera, Valdo dopiero co zaleczył kontuzję, Luque zaś jeszcze tego nie zrobił. Muńiz ma więc niemałe kłopoty. Jak z nich wybrnie?

Przy tak wąskim polu manewru stosunkowo łatwo przewidzieć, jaki będzie wyjściowy skład naszych rywali. I tak w bramce stanie Urugwajczyk Gustavo Munúa, na środku obrony zagrają Brazylijczyk Weligton i… no cóż, w sumie tu akurat trudno przewidzieć, więc niech to miejsce zostanie w naszym zestawieniu nieobsadzone. Boki obrony to domena Duńczyka Patricka Mtiligi (nie wierzycie, że Duńczyk? Ależ nie o to chodzi, że jest reprezentantem Danii. Facet urodził się w Kopenhadze) i młodego kapitana ekipy, Jesúsa Gámeza. Z przodu zabezpieczać defensywę będą Manuel Toribio zwany Lolo oraz Xavi Torres. Duda, Selim Benachour i Fernando – odpowiednio Portugalczyk, Tunezyjczyk i Hiszpan – będą trójką ofensywnych pomocników, a jedynym napastnikiem – Ekwadorczyk Felipe Caicedo, kolejny wypożyczony zresztą, a przy tym chyba nieszczególnie utalentowany gracz, skoro jak dotąd nie strzelił gola.

Okej, to powyżej to oczywiście był żart, w końcu Caicedo dopiero co trafił do Hiszpanii z Manchesteru City i zdążył rozegrać ledwie jedno spotkanie. Z całą pewnością nie zostanie wybitnym napastnikiem, ale w drużynie na poziomie Málagi może zostać gwiazdą.

A co u nas? Pomijając to, że Manuel Pellegrini nigdy już nie skorzysta z usług Ruuda van Nistelrooya, to nic ciekawego. Wciąż nie mogą grać Pepe, Rafael van der Vaart i Gonzalo Higuaín, ale ta trójka nie mogła też wystąpić w spotkaniu z Athletikiem. Swoistą ciekawostką jest powołanie dla Pedra Mosquery, ale chyba nie warto przywiązywać do tego faktu większej wagi. Owszem, całkiem możliwe, że Pedro pojawi się na murawie w drugiej połowie – zwłaszcza jeśli wynik będzie odpowiedni – ale jakoś trudno mi uwierzyć, że zrobi wielką karierę w Realu Madryt. Chociaż może, może…

Marca nadała swojej zapowiedzi tego meczu tytuł „Wygrać albo wygrać”. Trudno o lepszy, toteż go sobie pożyczyłem. Bo przecież naprawdę trudno sobie wyobrazić inny rezultat niż trzy punkty dla Los Blancos i chyba nawet kibice Barcelony, którzy mają wszelkie powody, by życzyć nam straty kolejnych oczek, nie liczą, że nastąpi to w tym spotkaniu. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie sprawdzi się stare powiedzenie o niewykorzystanych okazjach, bo ze skutecznością piłkarzy Realu Madryt wciąż jest kiepsko.

A i nie lekceważyć Felipego Caicedo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!