Advertisement
Menu
/ guardian.co.uk

Przedstawiamy przyszłą supergwiazdę la Liga

Felieton Sida Lowe'a

Sid Lowe jest dziennikarzem the Guardian, World Soccer, FourFourTwo i the Telegraph. Pracuje również dla telewizji hiszpańskich, amerykańskich i azjatyckich. Był tłumaczem Davida Beckhama, Michaela Owena i Thomasa Gravesena w Realu Madryt.

------------

Sobotnie popołudnie w Islington. Zawodnik Evertonu Steven Pienaar zgrabnie i delikatnie przerzuca piłkę nad bramkarzem Arsenalu Manuelem Almunią, a ta wpada do siatki. Tysiąc mil na południe szczupły, nieopalony nastolatek, w czarnym dresie z napisem RACING na piersiach, ogląda tę bramkę w Televisión Espańola, w swoim pokoju w hotelu NH Convenciones w Sewilli. Komentator bierze głęboki wdech i krzyczy: "Ągooooooool!" Pauza. "ĄGol! ĄGol! ĄGol! ĄGol!" To "golazo" mówi, bramka wyjątkowej urody. "Cudowna", zgadza się drugi komentator. Nastolatek również się zgadza, piękna bramka. I nie może pozbyć się myśli, że potrafi zdobyć piękniejszą.

I piękniejszą zdobywa.

Gdy w północnym Londynie zabrzmiał ostatni gwizdek, Sergio Canales Madrazo wyciąga kartę z drzwi pokoju hotelowego, wychodzi, wskakuje do busa i wysiada na Sánchez Pizjuán. Gdy wchodzi na stadion przez metalową bramkę, jego uwagę zwraca mozaika na elewacji, bardzo przypominająca herb Arsenalu. Zbieg okoliczności? Idzie do szatni, za drewnianymi drzwiami zakłada klubowy trykot. Zielono-czarny, Racing de Santander, numer 27. Zaraz wybiegnie w pierwszym składzie, dopiero trzeci raz w życiu. 26 minut później przebiegnie przez całą defensywę Sevilli.

Przed nim jeszcze Andrés Palop, chociaż Sergio wyobraża sobie, że czas cofnął się o dwie i pół godziny, a przed nim stoi Almunia. "Pomyślałem wtedy o bramce Pienaara", przyzna później. Palop wychodzi z bramki, więc Canales przerzuca nad nim piłkę prosto do siatki. Futbolówka leci wyżej i ładniej niż po uderzeniu Pienaara. Lob idealny - delikatny, spokojny, wyprodukowany jakby od niechcenia. Golazo. Kibice na trybunach biją brawo. Kibice Sevilli. "Ten chłopak gra tak, jakby bawił się u siebie w domu", zauważa dziennikarz Roberto Palomar. "Jego serce nigdy nie bije szybciej niż 40 razy na minutę". "Madre mía!", krzyczy komentator radiowy. "Co za gol, co za odwaga, co za opanowanie! Pewność siebie u tego chłopaka wręcz obraża innych!"

Trzynaście minut później supernowa wybucha raz jeszcze. Palop ponownie wychodzi z bramki, tym razem nie tak daleko, pomny wcześniejszych wydarzeń. Canales mija bramkarza, zwalnia na chwilę, ścina do środka, traktuje Adriano niczym postać z kreskówki i posyła piłkę tu, gdzie jej dom. "ĄQué bueno que veniste!", krzyczy komentator. "Jak wspaniale, że jesteś!". "Czy ten dzieciak nie ma wstydu?". Canales niczym Maradona - pisze Marca. Tym razem aplauz przechodzi w owację. Gdy Canales zostaje zmieniony, przy prowadzeniu Racingu 2:1, stadion ma u stóp. Wkrótce wszyscy o nim mówią. Jest osobowością tygodnia w Sporcie, Asie, Marce. I nagle stał się Canales - pisze El Mundo.

No, nie tak nagle. Wyróżniał się, odkąd trafił do Racingu w wieku jedenastu lat. Podobnie jak jego młodszy, piętnastoletni brat, grający obecnie dla lokalnego klubu Albericia. Gdy miał dwanaście lat, organizatorzy turnieju musieli zmienić zasady, aby wręczyć mu nagrodę dla najlepszego zawodnika, tak bezwzględnie dominował. Był Mistrzem Europy U-17 i najlepszym zawodnikiem Copa Atlántico z reprezentacją U-18, a to nieformalne Mistrzostwa Europy w tej kategorii wiekowej. W Kantabrii wyczekiwany był od dawna, jego trenerzy opowiadają o nim od lat.

Lecz mówienie to jedno. Dopóki Miguel Ángel Portugal (były sekretarz techniczny Realu Madryt za kadencji Ramóna Calderóna - przyp. red.) nie zmienił na stanowisku trenera Juana Carlosa Mandię mało kto ryzykował postawienie na Canalesa. Chłopak nie pojawił się nawet w niejednym przewodniku zapowiadającym sezon 2009/10. W ubiegłym sezonie, za trenera Juana Ramóna Lópeza Muńiza sześć razy pokazał się jako rezerwowy. Razem sto minut gry. Mandiá dał mu dwie szanse: piętnaście minut w meczu z Getafe, gdy zespół przegrywał 1:4 i dziewiętnaście minut z Saragossą, gdy zespół przegrywał 0:2. Ostatecznie zremisował 2:2. Kolejną szansę otrzymał dopiero w pierwszym meczu Portugala w klubie, z Realem na Bernabéu.

Stawianie na Canalesa to niejedyna zmiana wprowadzona przez Portugala w Racingu, choć najważniejsza. Mandiá zmieniał zawodników, próbował ich dwudziestu pięciu, a wygrał jeden mecz na dziesięć. Portugal wprowadził stabilność. Racing nie gra piłki olśniewającej, ale efektywną. W sześciu meczach pięć zwycięstw i ucieczka ze strefy spadkowej na dwunaste miejsce w tabeli.

Defensywa jest stała, system jest jasny, błędy zniknęły. Zniknęły również ogromne luki pomiędzy wszystkimi trzema formacjami. Pomoc z atakiem wiąże właśnie Canales, obdarzony talentem panowania nad piłką, wizją i absurdalnie wręcz chłodną głową. Przeciwko Realowi wszedł z ławki i zdobył bramkę z chłodem starego wyjadacza. Nieuznaną, chociaż jak najbardziej prawidłową. Od pierwszej minuty zagrał z Espanyolem, zdobył dwa gole, a zespół zwyciężył 4:0. Drugi mecz od pierwszej minuty w karierze to pojedynek z Tenerife i zwycięstwo 2:0. Trzeci to potyczka w Sevilli, dwa gole i zwycięstwo. Trzy mecze w podstawowej jedenastce i cztery bramki. Tyle samo, co Kanouté i Negredo, o jedną więcej od Raúla i Kaki.

Nic dziwnego, że zapanowała powszechna ekscytacja. Spokój zachowuje jedynie Portugal. Zdaje sobie sprawę z ograniczeń fizycznych młodego zawodnika. Korzysta z niego rozsądnie i ustawia za napastnikami, na pozycji mediapunta, bez obowiązków defensywnych. Koledzy z drużyny twierdzą, że Canales to "potwór wcielony" i "fenomen, cud". "Rzadko kiedy możesz być świadkiem narodzin prawdziwej gwiazdy", pisze David Gistau.

Portugal mówi, że Canales przypomina mu młodego Rafaela van der Vaarta. Innym przypomina Julena Guerrero, rozgrywającego Athletic, gdy mania na jego punkcie opanowała cały kraj. Jeszcze inni sugerują, że przypomina Gutiego.

Nie obawiajcie się. To, że Canales ma technikę jak Guti nie znaczy, że ma również wielki Gutiego obłęd. Nie powinien być, jak Guti, niespełnioną nadzieją. Nie powinien zniknąć, jak Guerrero. Dlaczego? Pomimo że nie raz słyszy się, jak pusto w głowie ma wielu piłkarzy, w głowie Canalesa panuje porządek idealny.

Ma 18 lat, sprawia wrażenie nieśmiałego, przypomina młodego Luke'a Skywalkera. Kilka śladów po pryszczach, niedbała blond fryzura, szczupły , zbyt niski na żołnierza Imperium. Codziennie watahy dziewcząt czekają na niego przy boisku treningowym Racingu. Codziennie mija je bez zainteresowania, wsiada w Peugeota 207 i jedzie odebrać swą sympatię ze szkoły, a następnie udaje się na zajęcia z ekonomii. Wkrótce egzaminy. Canales nie ma profesjonalnego agenta, nie ma tatuaży, kolczyków, ani grama żelu na głowie. Jest "dla każdej mamy zięciem idealnym".

Mówiąc krótko, jest zbyt dobry, aby był prawdziwy. A jeżeli coś jest zbyt dobre, aby było prawdziwe to tylko dlatego, że po prostu jest zbyt dobre, aby było prawdziwe.

Kontrakt Canalesa wygasa po tym sezonie. W jakiś niezrozumiały sposób Racing nie zdążył przedłużyć z nim umowy. W lipcu może odejść za darmo. Już teraz może rozmawiać z innymi klubami. I rozmawia. W ubiegłym tygodniu z Sevillą. Gdy w ostatnim spotkaniu oklaskiwali go fani Racingu, czynili to z ciężkim sercem. Gdy oklaskiwali go fani Sevilli, czynili to z wiarą i nadzieją, że są świadkami narodzin supergwiazdy. Ich supergwiazdy. Sergio Canales jest dobry. Bardzo, bardzo dobry. To smutne dla Racingu Santander, ale dla niego jest prawdopodobnie zbyt dobry, aby był prawdziwy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!