Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl / news.bbc.co.uk

RMPL: Jak to jest zamienić Barçę na Real

Realny Mocno subiektywny Przegląd Leraksujący

Nie tylko Luis Figo był dla jednych zdrajcą, podczas gdy drudzy przyjmowali go z z wszystkimi honorami należnymi głowie futbolowego państwa. Piłkarzy, którzy Madryt postawili ponad Barcelonę było więcej, o czym traktuje choćby ten bardzo ciekawy artykuł. Jest w nim opisana historia duńskiego pomocnika Michaela Laudrupa.

Piłkarzem był wielkim i wielce zdolnym. Z nim w składzie Barcelona wygrała cztery mistrzostwa Hiszpanii i zdobyła Puchar Europy. Z nim w składzie Dania tworzyła jeden z najwspanialszych i najbardziej elektryzujących zespołów trzech ostatnich dekad - porywający "Duński Dynamit" lat osiemdziesiątych. Zawodnika grającego z taką gracją, elegancją ruchów ciała i elegancją podejmowanych na boisku decyzji nie było długo przed nim i długo po nim. Na szczęście pojawił się Zidane.

Luis Figo przez podpisanie wstępnej umowy z Realem miał wywrzeć presję na Barcelonie w oczekiwaniu podwyżki. Nie spodziewał się, że Don Florentino wygra wybory, znajdzie pieniądze na transfer i umowę wyegzekwuje. Chcąc lub nie, do Madrytu przeprowadzić się musiał. Stąd tak wielka nienawiść części cules - pieniądze powodem odejścia. To przynajmniej najbardziej popularna teoria. Przyczyny odejścia Laudrupa były dotąd niejasne. Jedni stawiali na konflikt z Cruyffem, wtedy trenerem Barcelony, inni na potajemną umowę agenta zawodnika z ówczesnym el presidente Realu Ramónem Mendozą.

A Michael Laudrup wolał Madryt od Barcelony gdyż ... chciał zmienić otoczenie i mieć większą szansę na sukcesy. Tak, również spadłem z krzesła gdy przeczytałem to w wywiadzie, jaki Laudrup udzielił serwisowi BBC. Michael Laudrup uznał, że w sezonie 1994/95 lepszym zespołem będzie Real, tam będzie można więcej wygrać i najzwyczajniej w świecie Barcelonę opuścił, a w Madrycie wylądował.

Aby zgłębić istotę sytuacji, starałem się ową sytuację odwrócić. Znaleźć w obecnej kadrze Realu piłkarza o profilu zbliżonym do Laudrupa, który byłby tak istotnym dla nas, jak kiedyś Duńczyk dla Barcelony, elementem futbolowej układanki, i wytransferować go do Katalonii z hasłem "przechodzę do Barcelony, bo tam jest większa szansa na sukcesy" na ustach. Takiego grajka obecnie nie ma, z powodu najbardziej banalnego z możliwych - Real w ostatnich latach tak licznych sukcesów jak Barcelona Laudrupa nie odnosił.

Trzeba więc uruchomić wyobraźnię. Dajmy na to, że Real Madryt zostaje mistrzem Hiszpanii w latach 2010, 2011, 2012 i 2013. W 2010 roku wygrywa Ligę Mistrzów. Jest uznawany za najlepszą drużynę w historii klubu, a z całego świata płyną ochy i achy zachwytu nad jego grą. Jedną z kluczowych postaci drużyny jest Kaká. Zachwyca tłumy, ma w Madrycie status półboga, kibice go kochają. Zdobywa bramki i wspaniale asystuje, jest mózgiem tej wielkiej drużyny. On decyduje o tym, jak w każdym meczu gra Real, on go napędza. A po zakończeniu sezonu 2012/2013 mówi: "Słuchajcie, odchodzę do Barcelony, ponieważ tam mam większą szanse na zwycięstwa w przyszłym sezonie".

Reakcję sporej części madridistas przewidzieć łatwo. Oszaleliby z bólu, a miłość do Brazylijczyka natychmiast zamieniłaby się w ognistą nienawiść. Dlaczego więc Laudrup cieszy się sympatią i szacunkiem cules? Najwyraźniej nadal potrafi świetnie rozgrywać, z tym że już poza boiskiem. Prawdziwy powód opuszczenia Barcelony i transferu do Realu Madryt upublicznił dopiero teraz, piętnaście lat po tamtym wydarzeniu. A czas jest dla ran najlepszym lekarstwem.

Poniżej znajdziecie tłumaczenie wypowiedzi Michaela Laudrupa z wywiadu dla BBC. Cały tekst w oryginale pod tym linkiem.

-------------

O Gran Derbi
Spotkania Realu z Barceloną mają wszystko. Nawet jeżeli ogląda się je w telewizji można zauważyć, że mają wyjątkową otoczkę. Kibice obu drużyn większość innych spotkań traktują tak, jakby byli w teatrze - chcą dobrej rozrywki. Gdy jednak te zespoły spotykają się na boisku, kibice zachowują się zupełnie inaczej. Ten mecz jest jak finał Ligi Mistrzów, tylko że jest jeszcze ważniejszy. A hałas na trybunach zawsze niesamowity - mówi w studiu BBC Sport Michael Laudrup.

O transferze z Barcelony do Realu
Byłem w Barcelonie pięć lat. Gdy przyszedłem w 1989 roku, Barcelona mistrzostwo kraju zdobywała średnio raz na siedem czy osiem lat. Może trudno to sobie wyobrazić, ale była po prostu zdecydowanym numerem dwa w Hiszpanii, daleko za Realem Madryt, który wygrał właśnie cztery mistrzostwa z rzędu, w 1990 roku dołożył piąte. Mój pierwszy sezon w Barcelonie zakończyliśmy na trzecim miejscu w lidze. W następnych czterech sezonach wygraliśmy mistrzostwo cztery razy z rzędu i zdobyliśmy Puchar Europy, notując najlepszy okres w historii klubu. Nazywano nas nawet Dream Team. Po pięciu sezonach w Barcelonie poczułem, że czas na zmianę.

Tam doświadczyłem już wszystkiego. Prowadzeni przez Cruyffa, najważniejszego dla mnie trenera, wygraliśmy wszystko. Słyszałem historie, że się z nim pokłóciłem, albo że miały miejsce jakieś inne wydarzenia, ale to nieprawda. Nic takiego nie miało wpływu na mój transfer do Madrytu.

Powód był inny - Mistrzostwa Świata w USA w 1994 roku. W reprezentacji Hiszpanii grało tam dziewięciu piłkarzy z Barcelony. Ponadto w Stanach występowali jeszcze Koeman, Stoiczkow i Romario. Wiedziałem z doświadczenia, że sezon po Mundialu może być trudny, jeżeli aż tylu piłkarzy na nim grało. Przyjdą kontuzje i tym podobne. Pomyślałem więc, że czas odejść.

Do Włoch nie chciałem wracać. Grałem tam już sześć lat w Juventusie i w Lazio. Nie chciałem iść do Niemiec, a Francja byłaby krokiem wstecz w karierze. Żaden wielki angielski klub nie złożył za mnie oferty. Spojrzałem więc w stronę Realu Madryt. Na Mundial pojechało ich pięciu zawodników. Był nowy trener Jorge Valdano. Wszystko było przygotowane pod sezon 1994/95. Ponadto Królewscy byli wtedy numerem dwa w Hiszpanii i bardzo chcieli odzyskać straconą pozycję lidera. Z piłkarskiego punktu widzenia decyzja była więc jedna. Chociaż łatwo nie było... Wiedziałem, że w Katalonii nie będzie to dobrze przyjęte i to wzbudzało moje jedyne wątpliwości. Reakcją kibiców specjalnie się nie martwiłem. Spędziłem jednak pięć wspaniałych lat w Barcelonie i gdy przyszli do mnie z petycją o pozostanie, podpisaną przez dwadzieścia tysięcy fanów, zrobiło to na mnie wrażenie. Nie było natomiast żadnych pogróżek, nikt nie życzył mi śmierci, więc przekonałem się, że trzeba podjąć decyzję opartą jedynie na względach sportowych.

Dwa razy po 5:0
Gdy ostatni raz grałem przeciwko Realowi wygrałem 5:0. Kilka miesięcy później podpisałem z Realem kontrakt. Początkowo madridistas nie byli zbytnio zadowoleni z mojego transferu. W końcu trafił do nich facet, który pomógł w zatrzymaniu Realu, przyczynił się do tego, że Real przez cztery sezony nic nie wygrał. A teraz ma grać dla ich zespołu. W pierwszym moim sezonie pokonaliśmy Barcelonę w Madrycie 5:0. W ciągu dwunastu miesięcy, w dwóch zdecydowanie najważniejszych meczach sezonu wygrałem 10:0!

Powrót do Barcelony
Drugie Gran Derbi sezonu 1994/95 były moim pierwszym powrotem do Barcelony. Sytuacja była wyjątkowa. Gdyby Real wygrał, zostałby mistrzem Hiszpanii. To była trzecia kolejka ligowa od końca. Real zdobywa tytuł na Camp Nou? Koszmar dla każdego Katalończyka.

Dla mnie ten wieczór okazał się straszliwy. Prawie sto tysięcy ludzi gwizdało na mnie ilekroć dotykałem piłki. Jedyny raz w karierze na moją grę wpływ miał jakiś czynnik zewnętrzny. W rezultacie grałem bardzo słabo. Wiedziałem, że wielu ludzi będzie niezadowolonych z powodu mojej decyzji o transferze, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak źle. Chociaż to logiczne. Byłem bohaterem, zmieniłem jedną stronę bitwy na drugą i wróciłem na poprzedni teren.

Zawsze będę pamiętał słowa Valdano wypowiedziane, gdy wracaliśmy samolotem do Madrytu. "Wiesz Michael, dziś zdałem sobie sprawę, jak bardzo oni cię kochali". Zrobiło mi się trochę smutno, ale myślę, że miał rację.

W 1999 roku wróciłem do Barcelony na mecz upamiętniający nasz Dream Team i było już w porządku. Zawsze znajdzie się jeden czy dwa procent kibiców, którzy mi nie wybaczą, ale teraz mogę tam wrócić i zdecydowana większość traktuje mnie dobrze. W końcu jestem Duńczykiem. Nie jestem Katalończykiem, nie urodziłem się w Madrycie. Nie jestem wychowankiem Realu czy Barcelony i nie odchodziłem z tych klubów w złym stylu.

W przypadku Messiego, Iniesty czy Casillasa byłoby inaczej. Oni są w tych klubach od dziecka.

Nigdy nie zapomnę, jak wspaniale traktowano mnie w Madrycie, gdy przybyłem tam z Barcelony. Pomimo że tamta Barcelona wygrywała wtedy wszystko. Ludzie w stolicy Hiszpanii byli niesamowici i zawsze zostanie to w moim sercu. Od czasu zakończenia kariery w 1998 roku najczęściej słyszę pytanie, kogo lubię bardziej, Real czy Barcelonę. Co to w ogóle za pytanie? Nieważna jest dla mnie kwestia wygranej Realu lub Barcelony. Każdy z tych zespołów jest mój.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!