Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Pepe: De la Red uświadomił mnie, że może być gorzej

Wywiad z kontuzjowanym Portugalczykiem

Jak się czujesz?
W sobotę po meczu i w niedzielę było najgorzej. Musiałem uświadomić sobie, że to wszystko dzieje się naprawdę. Teraz czuję się dużo lepiej i jestem gotowy na rozpoczęcie rehabilitacji. Najważniejsze jest dla mnie to, aby podziękować tym wszystkim, którzy mnie przez te ostatnie dni wspierali.

Co pomyślałeś, gdy poczułeś ból w kolanie?
Nigdy nie zapomnę tej akcji z Villą. Wyskoczyłem do główki i nie odczuwając żadnego bólu, oparłem się na nodze. Jednak gdy chciałem zacząć biec, odczułem wielki ból i się przewróciłem. Od razu wiedziałem, że to coś poważnego.

Płakałeś?
Muszę przyznać, że tak. Jestem człowiekiem i w takich sytuacjach po prostu nie da się tego uniknąć. W głowie miałem wiele różnych myśli, ale najgorzej było, gdy lekarz zakomunikował mi, że zerwałem więzadła. Wciąż miałem nadzieję, że kontuzja nie będzie tak poważna, ale gdy spełniły się najgorsze prognozy, to zacząłem płakać. Wszystko się jednak zmieniło, gdy po powrocie do domu wszedłem na stronę klubu. Nabrałem wielkiej siły, gdy zobaczyłem te wszystkie wiadomości. Zrozumiałem, że muszę jak najszybciej wrócić, chociażby po to, aby podziękować za to wsparcie.

Nawet Villa się z tobą skontaktował.
To była pechowa kontuzja. Villa nie ma z nią żadnego związku, ale jestem mu bardzo wdzięczny za tę wiadomość. Powiedział mi, że czuje się fatalnie i to było dla mnie bardzo ważne. Przed meczem powiedziałem, że Villa to napastnik, z którym zawsze mi było najtrudniej. I wciąż tak będzie. Chyba że przejdzie do Realu Madryt. Puyol również się wspaniale zachował i wczoraj przesłał mi wiadomość.

A jak cię wspierała drużyna?
Koledzy z zespołu odwiedzali mnie w domu - Cristiano Ronaldo, Marcelo, Iker... Poczułem wielką radość, gdy ich tylko zobaczyłem. Jednak nie tylko wsparcie zespołu się dla mnie liczy. Równie ważne są dla mnie te wszystkie wiadomości, jakie pojawiły się na stronie klubu. Nigdy tego nie zapomnę. Byłem bardzo wzruszony.

Co ci mówili koledzy?
Pocieszali mnie i obiecywali, że dadzą z siebie wszystko, aby zdobyć tytuły. Powiedzieli mi, że zawsze będę częścią tego zespołu, i że wszyscy razem będziemy świętować zdobycie czegoś ważnego.

A twoja rodzina?
Moja żona cały czas była przy mnie. Rodzice i teściowie są właśnie w drodze do Madrytu. Wszyscy będą mi towarzyszyć podczas operacji w Portugalii.

Powiedziałeś, że po powrocie do domu wszedłeś na stronę klubu. W ciągu zaledwie 24 godzin pojawiło się ponad tysiąc wiadomości. Teraz jest ich ponad 1700.
Brak mi słów. To było dla mnie bardzo wzruszające, gdy odbierałem wiadomości z całego świata. Od Wenezueli do Chile, od Hiszpanii do Brazylii. Nie wiedziałem, że byłem tak lubiany. Poczułem wielką dumę, że jestem częścią tego klubu. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że po prostu muszę wrócić.

Kto wpłynął na ciebie najbardziej?
Rubén de la Red (załamuje głos). Powiedział mi, abym spojrzał na niego i uzmysłowił sobie, że sześć miesięcy to prawie nic. Rubén powiedział, że dałby wszystko, aby lekarze powiedzieli mu, że za sześć miesięcy wróci do gry. Naprawdę bardzo mnie to uderzyło, gdyż uzmysłowiłem sobie, że nie jestem w najgorszej sytuacji.

Co chciałbyś przekazać kibicom?
Aby wierzyli w ten zespół. Wiem, że nasi kibice będą dumni z naszych osiągnięć.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!