Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl, acb.com

Liga ACB: Dreszczowiec z happy endem

Siódme ligowe zwycięstwo koszykarzy

Część prorokowała zwycięstwo po ciężkim meczu, część pierwszą porażkę Ettorego Messiny w lidze. Zgodność była w jednym – to nie miał być łatwy mecz. I nie był.

Kibice z wyspy nie uświadczyli także teatru jednego aktora, co błędnie zasygnalizował początek spotkania. Dariusz Ławrynowicz zdobył w nim osiem z dziesięciu pierwszych punktów swojego zespołu, w pełni wykorzystując niepewne interwencje przeciwników w defensywie.

Królewscy rzadko kiedy odskakują na samym początku, a dzisiejszy mecz nie był pod tym względem wyjątkiem. Koszykarze Gran Canarii nie próżnowali, chcąc zniechęcić ich do gry już przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowie. Doszło do sytuacji, w której przyjezdni mieli problemy z wybiciem piłki po stracie punktów. Pressing wyraźnie ich zaskoczył, co przełożyło się na zaburzenia w konstruowaniu akcji.

Podopieczni Ettorego Messiny pozwalali przeciwnikom na zbyt wiele. Mimo wybornej dyspozycji Ławrynowicza, Real Madryt miał po pierwszej kwarcie zaledwie dwie zbiórki (przy dziesięciu rywala) i (tylko) remisował (18:18).

Ciężką przeprawę mieli madryccy podkoszowi, kompletnie ospali i zagubieni w obronie, a i z czasem mniej odważni w ofensywie. W tym właśnie momencie wielu z pewnością poczuło tęsknotę za Felipe Reyesem, bądź też Tomasem van den Spiegelem. Willi McDonald i Sitapha Savané okazali się bardzo wymagający – zbyt wymagający dla gości.

Messina mógł dojść do wniosku, że jego zawodnicy pozamieniali się z przeciwnikiem koszulkami. To drużyna z Gran Canaria grała bowiem tak, jak powinien grać Real Madryt – skoncentrowanie i konsekwencja w defensywie, dobry pressing, mądre, proste, lecz zarazem skuteczne rozwiązania z drugiej strony boiska i... prowadzenie (29:23).

Goście ratowali się w trzeciej odsłonie trójkami – trafił Travis Hansen, trafił Pablo Prigioni. Trafił także Jaycee Carroll, nie dając Realowi Madryt przeprowadzić rewolucji na tablicy wyników. Rzuty z dystansu były jednak częściej niecelne, a kiedy tylko koszykarzom ze stolicy przychodziło szukać zdobyczy pod koszem, tchórzyli.

Rzucali na siłę, nie przemyślanie. Dostrzegalna zmiana nastąpiła, kiedy Messina zaufał Axelowi Hervelle'owi i Novicy Veličkoviciowi. Belg wykorzystywał swoje doświadczenie w grze obronnej, natomiast młody Serb znakomicie odnajdywał się w akcjach pick&roll. Po trójce Hansena Madryt wreszcie dogonił Wyspiarzy (42:42), chwilę później, w ten sam sposób, obejmując pierwsze od dawna prowadzenie (42:45).

Skończyło się na remisie (50:50) i taki też wynik utrzymywał się przez większość ostatniej kwarty. Kibic, przyglądający się temu spotkaniu, mógł mieć w ostatnich dziesięciu minutach podzieloną na jego temat opinię, ponieważ z jednej strony oglądał niezwykle zacięty pojedynek, w którym żadna z ekip nie szczędziła sił, z drugiej zaś miał do czynienia z chaotyczną, szarpaną, pozbawioną płynności i pomysłu grą. Co więcej, grą pozbawioną punktów – w połowie kwarty obie drużyny miały na koncie zaledwie dwa celne rzuty.

Każdy punkt był więc na miarę złota, a ściślej – zwycięstwa. Rewelacyjnie w końcówce zagrało dwóch zawodników: Carroll i Veličković. Obaj przyjmowali na siebie ciężar kończenia akcji, lecz żaden z nich nie otrzymał takiego aplauzu (choć w przypadku Serba to całkowicie zrozumiałe), co Savané, który tuż przed końcową syreną doprowadził do dogrywki.

Zdecydowanie z większym spokojem i skupieniem podeszli do niej zawodnicy Realu Madryt. Entuzjazm gospodarzy po buzzer beaterze Senegalczyka opadł dość szybko – rzut ten wyłączył w nich funkcję myślenia na parkiecie, co przekładało się na bezmyślne rzuty, grę na siłę. Górę wzięło doświadczenie i opanowanie emocji madridistas.

Stwierdzenie „nadal bez porażki”, w odniesieniu do koszykarzy Realu Madryt, wciąż aktualne. Tej niedzieli odegrali oni drugoplanową rolę w dramatycznym meczu na Gran Canarii, gdzie rewelacyjnym podejściem i ambitną grą zaskoczyli ich gospodarze. Cieszy fakt, że mimo niepowodzeń, Los Blancos potrafili ten mecz wygrać.


67 – Gran Canaria 2014 (18+13+19+12+5): Norris (2), Carroll (23), Savané (16), Augustine (8), Moran (3) – McDonald (2), Bellas (-), Fisher (-), Sanders (11), Kickert (2).

73 – Real Madryt (18+9+23+12+11): Prigioni (9), Hansen (15), Bullock (4), Ławrynowicz (15), Garbajosa (3) – Veličković (13), Llull (5), Hervelle (2), Vidal (2), Kaukėnas (5).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!