Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Królewscy pożarci przez Milan

Real Madryt 2:3 AC Milan

Piłkarze Realu Madryt przystępowali do pojedynku z AC Milan w roli faworyta, mimo że wiadomo było, iż w spotkaniu nie wystąpi największa gwiazda zespołu - Cristiano Ronaldo. Królewscy prowadzili w grupie C, mając na koncie sześć punktów pod dwóch meczach, podczas gdy goście z Mediolanu uzbierali zaledwie trzy oczka i okupowali drugą lokatę. Co więcej, klub Silvio Berlusconiego plasuje się zaledwie w połowie stawki Serie A i większość komentatorów oraz kibiców uważa, że zespół się wypalił i należy go gruntownie przebudować. Wobec takich okoliczności nietrudno było o optymizm w szeregach Los Blancos. Jak się później okazało, zupełnie niesłusznie.

Manuel Pellegrini delegował do gry najlepszy możliwy na daną chwilę skład. Między słupkami stanął Iker Casillas, a parę, wydawałoby się pewnych, stoperów utworzyli Pepe z Raulem Albiolem. Natomiast miejsce na bokach defensywy znalazło się dla Sergio Ramosa i Marcelo. Większość europejskich zespołów wystawia dwóch defensywnych pomocników - nie inaczej postąpił Inżynier delegując Xabiego Alonso i Lassa. Tymczasem rola ofensywnych graczy środka pola przypadła Kace i Estebanowi Granero. Tylko formalnością jest podanie pierwszej linii - straszyć Didę mieli Raúl i Karim Benzema.

Pierwsze minuty to przede wszystkim zdecydowane ataki Los Merengues, z których nie nic wynikało. Gospodarze chcieli od początku pokazać, że zależy im na zwycięstwie i odważnie ruszyli na rywali. Pierwszy celny strzał na bramkę przyjezdnych oddał Granero, ale Dida nie dał się zaskoczyć, bo nie miał ku temu podstaw. W 14. minucie Los Blancos powinni wykonywać rzut karny, ale sędzia nie przerwał gry, ponieważ uznał, że wpadający w pole karne Benzema nie został podcięty przez Zambrottę. Pięć minut później po raz pierwszy tego wieczoru ujrzeliśmy piłkę w siatce. Pirat oddał strzał z 17 metrów i trafił w Didę, który w dziecinny sposób wybił przed siebie schwytaną już piłkę. Do futbolówki dopadł Raúl i w swoim stylu wyprowadził drużynę na prowadzenie. Po stracie gola odważniej do przodu ruszyli podopieczni Leonardo, ale nie potrafili realnie zagrozić Casillasowi. Real Madryt miał wiele szczęścia, że przypadkowa bramka ustawiła w ten sposób mecz. Królewscy mogli spokojniej rozgrywać piłkę i liczyć na kontrataki. Nie potrafili jednak wykorzystać sytuacji, gdy przeciwnik zmuszony był angażować więcej sił i większą liczbę graczy w akcje ofensywne, i podwyższyć prowadzenia. Dopiero na dwie minuty przed końcem pierwszej odsłony Lass oddał potężny strzał, po którym piłka minimalnie minęła spojenie słupka z poprzeczką. Jednak do przerwy wynik nie uległ już zmianie.

Drugie 45 minut rozpoczęło się od szybkich ataków obu zespołów, jakby piłkarze mieli jeszcze w pamięci słowa trenerów, zachęcające ich do akcji zaczepnych. Najpierw próbował Raúl, a następnie Kaká i Benzema. W dwóch ostatnich przypadkach mediolańczyków ratował Dida, czym odkupił winy za straconego gola w pierwszej połowie. Gdy Królewscy zdobywali przewagę, prowadzili grę w środku pola, dłużej utrzymywali się przy piłce, niespodziewanie zostali zaskoczeni przez Pirlo, który oddał niesygnalizowany strzał z ponad trzydziestu metrów i pokonał Ikera. Piłka przeleciała nad głowami stoperów i wpadła tuż przy słupku. Jak się okazało, nie był to koniec przykrych momentów w tym spotkaniu. Znajdujący się na połowie boiska Ambrosini posłał długie podanie za defensorów Los Merengues w kierunku Pato, który minął wychodzącego z bramki Casillasa i trafił do pustej siatki. Trzeba przyznać, że w tej sytuacji nie popisał się nasz portero, który niepotrzebnie tak mocno oddalił się od prostokątnej, aluminiowej konstrukcji, której miał być strażnikiem. Na taki rozwój wypadków szybko zareagował Pellegrini, wprowadzając na plac gry Roystona Drenthe w miejsce Granero, co miało ożywić grę skrzydłami. W 77. minucie Los Blancos doprowadzili do wyrównania za sprawą Holendra, który otrzymał bezpośrednie podanie z rzutu rożnego, przyjął piłkę na dwudziestym metrze i uderzył po ziemi przy słupku, nie dając szans Didzie. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że stać go na tak precyzyjne strzały w pojedynkach o dużą stawkę. Od tej chwili całe Santiago Bernabéu znacznie się ożywiło i liczyło na trafienie, które zapewni gospodarzom zwycięstwo. Piłkarze z Madrytu starali się atakować z jeszcze większym animuszem, lecz zawodnicy AC Milan, jak przystało na Włochów, skutecznie wybijali Hiszpanów z uderzenia. W 86. minucie ręce do góry w geście radości wznieśli goście, których uszczęśliwił samobójczym strzałem Sergio Ramos. Jednakże arbiter tego spotkania nie uznał gola w tak istotnym momencie, co wywołało niemałe zamieszanie na boisku. Na dwie minuty przed końcem podstawowego czasu przyjezdni wreszcie dopięli swego i wyszli na prowadzenie 3:2. Wielka w tym zasługa rutynowanego i znakomicie wyszkolonego technicznie Seedorfa, który podał piłkę ponad blokiem obronnym Los Merengues do niepilnowanego Pato, a ten z pierwszej piłki pokonał Casillasa. Mimo prób ze strony Alonso i Raúla, Realowi Madryt nie udało się wywalczyć przynajmniej punktu i byliśmy świadkami niespodzianki na Santiago Bernabéu.

Królewscy stoczyli w tym sezonie dwa pojedynku z wymagającymi przeciwnikami - z Sevillą i Milanem. Oba przegrali i w obu nie wystąpił Ronaldo. Na pewno ma to ze sobą jakiś związek, ale przecież o sile drużyny stanowi 11 piłkarzy, a nie jeden zawodnik. Bez wątpienia wygrała dziś drużyna skuteczniejsza, bardziej wyrachowana, mająca w składzie wybitne jednostki, czyli po prostu lepsza. Bądźmy szczerzy - pierwsza bramka dla Królewskich należy do gatunku tych, które zdarzają się raz na kilka lat. Natomiast w każdym golu Rossonerich czuć było ponadprzeciętność. Nie należy mimo wszystko wpadać w pesymizm - szanse na wyjście z grupy Ligi Mistrzów z pierwszego miejsca mamy nadal spore, a porażka o niczym nie przesądza. Sztab szkoleniowy Los Merengues powinien się jednak zastanowić, dlaczego tak mocny kadrowo zespół przegrywa u siebie z drużyną, która znajduje się ponoć w kryzysie, nie przeprowadza spektakularnych transferów, a o jej sile stanowią kopacze po trzydziestce.

Składy:
Real Madryt: Casillas - Ramos, Pepe, Albiol, Marcelo - Granero (Drenthe, 68'), Lass, Xabi Alonso, Kaká - Raúl i Benzema

Ławka rezerwowych: Dudek, Arbeloa, Diarra, Garay i Van der Vaart

AC Milan: Dida - Oddo, Nesta, Thiago Silva, Zambrotta - Pirlo, Ambrosini, Seedorf - Pato, Ronaldinho (Flamini, 90') i Inzaghi (Boriello, 61')

Ławka rezerwowych: Roma, Kaladze, Jankulovski, Antonini i Huntelaar

Bramki:
1:0, Raúl, 19'
1:1, Pirlo, 63'
1:2, Pato, 66'
2:2, Drenthe, 76'
2:3, Pato, 88'

Sędzia: Frank de Bleeckere
Kartki: Albiol, Raúl, Marcelo - Zambrotta, Nesta

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!