Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Długo oczekiwane arrivederci, Valter

Na pożegnanie budzącego wątpliwości włoskiego specjalisty od przygotowania fizycznego

Włoski "mag" od przygotowania fizycznego, jak w pewnym okresie czasu mówiło się o Valterze di Salvo, opuścił wczoraj szeregi Realu Madryt na mocy umowy "za porozumieniem stron". Był postacią wzbudzającą kontrowersje, zwłaszcza w hiszpańskiej prasie, gdzie podawano w wątpliwość jego kwalifikacje.

Klub rozwiązał umowę z di Salvo, a na oficjalnej stronie, realmadrid.com, pojawiła się stosowna informacja, którą znajdziecie również u nas.

I wszystko odbyłoby się zgrabnie i zgodnie z przyjętymi regułami, gdyby nie fakt, że oficjalna strona klubu, być może celowo, minęła się z prawdą. A raczej, nie całą prawdę o pracy di Salvo podała do wiadomości. W naszym tłumaczeniu wiadomości również wkradł się złośliwy błąd, nie on jest tu jednak głównym bohaterem.

Kilka słów o di Salvo. Stopień doktora nauk sportowych zdobył jeszcze w Rzymie, po skutecznej obronie pracy pod tytułem "Trening najlepszych piłkarzy zgodnie z ich pozycją na boisku". Na szerokie, zawodowe wody wypłynął właśnie w Rzymie, pracując w lokalnym Lazio.

Do Realu Madryt po raz pierwszy trafił w 2003 roku, wraz z trenerem Carlosem Quierozem. Był głównym trenerem od przygotowania fizycznego, dość często samodzielnie prowadził zajęcia. Długo tu jednak nie zabawił, odszedł wraz z Portugalczykiem już po pierwszym sezonie pracy. Jego metody i osiągane rezultaty krytykował David Beckham. Inna ówczesna gwiazda Królewskich, Luis Figo, bronił Włocha.

Ten, przez trzy następne sezony pracował w Manchesterze United.

Drugie podejście Valtera di Salvo do Realu Madryt rozpoczęło sie latem 2007 roku. Odszedł trener Fabio Capello, przyszedł Bernd Schuster, którego współpracownikiem i trenerem od przygotowania fizycznego był Jordi García. I wtedy pojawił się w klubie Di Salvo, oficjalnie jako nowy dyrektor ośrodka przygotowawczego, tworzonego od podstaw w Valdebebas. Szybko jednak, gdyż już podczas lipcowego zgrupowania w austriackim Irdning, stał się .... szefem Realu Madryt od spraw przygotowania fizycznego.

To on odpowiadał za obciążenia treningowe, zapobieganie kontuzjom, regenerację sił zawodników oraz powrót rekonwalescentów po kontuzjach. W prasie i wydaniach internetowych zaczęły pojawiać się artykuły z włoskim doktorem, pozującym na tle komór kriogenicznych i wanien z lodem, gdzie piłkarze Realu Madryt mieli odpoczywać i odzyskiwać siły. Były także wywiady i wizyty w zakładach pracy.

Za sezon 2007/08 Di Salvo oceniony został bardzo dobrze. Real Madryt z ogromną przewagą nad rywalami zdobył mistrzostwo kraju, drużyna dominowała w meczach z najgroźniejszymi rywalami do tytułu, z reguły odprawiając ich z kwitkiem równie wysokim, co wystawionym bezpardonowym stylu. W tym Barcelonę, 0:1 i 4:1. Piłkarze byli mocni kondycyjnie, wybiegani, szybcy i udawało im się zachowywać wymaganą świeżość. Kontuzje, owszem, były obecne, częstotliwość ich występowania nie przekraczała jednak średniej na skali przyzwoitości, nie było także urazów poważnych i długotrwałych. Di Salvo, wraz ze wspomnianym już Jordi Garcíą i pomocnikami triumfował.

Był na tyle istotną postacią w klubie, że współtworzył tak zwany "Zespół Techniczny" - nieformalne ciało decyzyjne, w skład którego wchodził Bernd Schuster, Predrag Mijatović, Miguel Ángel Portugal i Ramón Calderón. Mijatović, ówczesny dyrektor sportowy Królewskich, tak opisywał działanie owego zespołu: "Tutaj decydujemy o strategii postępowania. W każdy poniedziałek rozmawiamy o bieżących sprawach Realu. (...) Valter di Salvo, trener przygotowania fizycznego, jest w naszym zespole, ponieważ musimy mieć pełny monitoring stanu naszych piłkarzy oraz ich ewentualnych problemów." Można podsumować, że była to la Quinta de Calderón.

I wtedy przyszedł nieszczęsny sezon 2008/09. Ilość kontuzji poważnych i bardzo poważnych zdziesiątkowała jesienią zespół. Sneijder, Van Nistelrooy, Diarra, De La Red zostali przez los potraktowani najbrutalniej, lecz i mniej poważne urazy regularnie wykluczały z gry kolejnych piłkarzy. Pod koniec listopada przeróżnych kontuzji, dłuższych i krótszych, było już ponad dwadzieścia.

Za słabe wyniki zespołu zapłacił trener Bernd Schuster i jego współpracownicy. Valter di Salvo, który nie był "człowiekiem Schustera", choć za kondycję zdrowotną, formę fizyczną, odporność na kontuzje i rehabilitację piłkarzy ponosił główną odpowiedzialność, w klubie pozostał. Można było odnieść wrażenie, że pragnie zachować władzę w klubie i nadal pełnić rolę zwierzchnika sztabu ludzi od przygotowania fizycznego.

Nowy trener Realu Madryt, przybyły w grudniu Juande Ramos, postawił sprawę jasno. Odpowiedzialnym za przygotowanie piłkarzy został jego współpracownik i prawa ręka od wielu lat, Marcos Álvarez. Już na pierwszej konferencji prasowej w barwach Realu Juande został zapytany, co ma zamiar zrobić z Włochem, biorąc pod uwagę liczbę kontuzji. Odpowiedział dyplomatycznie: "Teraz jestem odpowiedzialny za wszystko, co związane z kwestią sportową, wszystko spoczywa na moich barkach i będę wyznaczał ludzi, którzy w moim mniemaniu się do tego nadają. Normalne, że w drużynie takiej, jak Real Madryt, który mecze na najwyższym poziomie rozgrywa co trzy dni i gdzie panują tak wysokie warunki, zdarzają się kontuzje. Są przypadki takie, jak Diarra czy Van Nistelrooy, których uraz nie są kwestią mięśniową. Pod tym względem drużyna ma trochę pecha. Rozgrywki prowokują tego typu kontuzje."

To właśnie zdecydowanie zbyt wysoka liczba kontuzji mięśni wśród zawodników Realu była głównym powodem nagonki na Di Salvo, jaka rozpoczęła się w hiszpańskiej prasie w ostatnim miesiącu ubiegłego roku. Celował w w niej zwłaszcza As i Marca.

Włoch wyjście znalazł. Z klubu nikt go nie wyganiał, własne, zakończone odejściem problemy mieli i Calderón, i Portugal, i Mijatović. Tymczasowy następca Calderóna, Vicente Boluda, zdołał błysnąć szczególnie umiejętnością niepodejmowania trudnych decyzji. Zresztą samemu Walterowi do opuszczenia Concha Espina niezbyt się spieszyło.

Wycofał się więc na z góry upatrzone pozycje, w zasadzie przynależne mu od rozpoczęcia drugiej przygody z Realem. Skupił się na liderowaniu projektowi Real Madrid TEC. Przypomnijmy, że to "centrum medyczne oparte o najnowocześniejsze rozwiązania, mające monitorować stan zdrowia zawodników i na tej podstawie zapobiegać ewentualnym kontuzjom, bazując na dokładnym przebiegu kariery, zapisie chorób oraz kontuzji, danych fizycznych, medycznych, samopoczuciu zawodnika itp."

I znów pojawiały się na oficjalnej stronie klubu wiadomości z Di Salvo w roli głównej, przechadzającym się po nowoczesnych salach treningowych, laboratoriach, pokojach badań wyposażonych w technologie kosmiczne i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze.

Wczoraj kariera doktora Valtera di Salvo w Realu Madryt dobiegła końca. Odchodzi ostatni członek pięcioosobowego sztabu zwanego "Zespołem Technicznym", jaki rządził Realem Madryt od czerwca 2007 do grudnia 2008 roku. Tym samym symbolicznie kończy się epoka Ramóna Calderóna w naszym klubie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!