Advertisement
Menu
/ Marca

Pellegrini: Jesteśmy zobligowani do wygrania wszystkiego

Pierwsza część obszernego wywiadu z trenerem <i>Blancos</i>

2 czerwca został pan zaprezentowany jako nowy trener Realu Madryt. Czy po tych 83 dniach wszystko wygląda tak, jak pan sobie wyobrażał? Co zaskoczyło pana najbardziej przez te dwa i pół miesiąca?
Dwie rzeczy. Ale po pierwsze, Real Madryt jest ogólnie rzecz biorąc taki, jak się spodziewałem. Zainteresowanie, jakim cieszy się ten klub, jest wręcz ogromne, ale najbardziej zaskoczyło mnie to, co działo się poza granicami Hiszpanii. Będąc w Toronto, Waszyngtonie czy Dortmundzie zawsze witały nas setki kibiców. To, jakie oczekiwania budzi wśród ludzi ten klub... To nieprawdopodobne, wspaniałe.

Czy było coś jeszcze, co szczególnie pana zaskoczyło?
Tak. Wcześniej nie znałem dokładnie instalacji Realu Madryt. Tak, byłem kilka razy na Santiago Bernabéu, ale miasteczko sportowe w Valdebebas jest cudowne. Oczywiście słyszałem o nim wcześniej, ale codzienna praca w tym miejscu jest czymś wspaniałym.

Czy jest jakieś złe wspomnienie z tych dwóch i pół miesiąca?
Nie. Naprawdę nie wydarzyło się w tej kwestii nic ważnego.

A jak jest pan traktowany przez prasę?
Dobrze, ale nie stanowi dla mnie żadnego problemu to, jak prasa mnie osobiście traktuje. W futbolu siedzę już 40 lat - 14 lat jako zawodnik i 20 jako trener. Bycie szkoleniowcem Realu Madryt oznacza, że zawsze będziesz w centrum medialnej uwagi, dlatego trzeba po prostu przywyknąć do częstej krytyki, by czasami móc sobie nawet zasłużyć na pochwały. Najważniejsze jest jednak to, aby człowiek nie czuł się przez innych atakowany. Bardzo szanuję zdanie zarówno dziennikarzy, jak i kibiców.

To chyba ważne, aby trener nie odbierał krytyki jako ataku na swoją osobę.
Tak, ponieważ czasami czytasz tak absurdalne i głupie rzeczy, że z miejsca czujesz się zaatakowany. "Oni myślą, że jestem głupcem", myślisz sobie. Ale przecież wszyscy mają prawo do tego, aby oceniać moją pracę. Dlatego to w pełni akceptuję.

Jest pan inżynierem drogowym, prawda?
Tak, zgadza się.

Czy pracował pan kiedyś w swoim zawodzie?
Tak, między 23. a 33. rokiem życia, gdy przeszedłem na emeryturę. Brałem udział w jakichś małych robotach. Nic wielkiego.

Czy fakt, że posiada pan taki sam zawód jak prezes, pozwala panu na utrzymywanie z nim lepszych relacji?
Inżynieria to taka dziedzina, która pomaga ci uporządkować swój umysł. To bardzo ważne, aby potrafić rozwiązywać problemy w odpowiedniej kolejności. I właśnie pod tym względem szkoli cię inżynieria. Chociaż czasami, aby rozwiązać jakiś problem, potrzebne są dwa punkty widzenia.

Na prezentacji powiedział pan, że ten klub wykańcza trenerów. Czy po tym okresie przygotowawczym wciąż jest pan tego samego zdania?
Tak, ponieważ w ciągu ostatnich pięciu lat, gdy ja cały czas prowadziłem Villarreal, przez Real Madryt przewinęło się ośmiu trenerów. I to jest statystyka, której nie można podważyć. I właśnie dlatego, gdy przychodzisz do Realu Madryt, to podświadomie zdajesz sobie sprawę z tego, jaka tutaj panuje tendencja. Osobiście uważam, że takie postępowanie nie służy drużynie. Ale to już inny problem - taka jest filozofia klubu.

Najlepszym dowodem na to, że ciągła praca tego samego trenera jest dobra dla zespołu, są przypadki pańskiego Villarrealu czy też Manchesteru United Fergusona.
To jest kwestia indywidualnych przekonań. Gdy tak ważny klub wybiera jedną konkretną osobę, to uważa, że ma ona odpowiednie umiejętności i przekonania do tego, aby poprowadzić ten projekt. I jeśli ten projekt rozpadnie się w ciągu pierwszych trzech miesięcy lub drużyna przegra dwa czy trzy mecze, to wina spada na tę jedną wybraną wcześniej osobę. Niestety Real Madryt musiał cały czas przechodzić przez tą niestabilność, która jest wielkim błędem. Jednak klub ten musi mieć stabilny projekt, który gotowy będzie przetrwać nawet w tych ciężkich chwilach.

Uważa pan, że uzyskanie w Realu Madryt tej stabilności, jaką przez pięć lat miał pan w Villarrealu, jest możliwe?
Mam nadzieję, że tak. Mówiłem już wcześniej, że Real Madryt mnie nie zmieni. Prowadziłem inne duże zespoły w innych krajach - River, San Lorenzo. Tam prasa również wywiera na tobie ciągłą presję i znajdujesz się w centrum uwagi.

Widać, że jest pan pewny siebie.
Cóż, ponieważ wiem, że do Realu Madryt przychodzę w idealnym momencie. Mam niezbędne doświadczenie. Jestem przygotowany i zupełnie przekonany co do trafności moich idei i zamierzeń względem gry całego zespołu oraz poszczególnych piłkarzy.

Czy to, jak postrzega pana obecnie prasa, może działać na pańską korzyść czy też zupełnie odwrotnie?
Na moją korzyść czy niekorzyść będzie działać przede wszystkim gra mojego zespołu. Reszta nie ma już takiego znaczenia. Jeśli nic nie mówię i drużyna wygrywa, to znaczy, że jest tak dlatego, gdyż nic nie mówię. Gdy mówię dużo i drużyna wygrywa, to znaczy, że jest tak dlatego, gdyż się wyróżniam i jest mnie wszędzie pełno... Wszystko, co nie będzie związane ze zwycięstwem, będzie działać na moją niekorzyść. To drużyna powinna mówić za trenera. Ja osobiście nie jestem typem człowieka, który lubi codziennie udzielać wywiadów i być na pierwszym planie.

Czy jest pan zadowolony z tego, jak piłkarze przystosowują się do pańskiej wizji gry?
Całkowicie. Spośród tych ostatnich czterdziestu kilku dni pracy właśnie z tego jestem zadowolony najbardziej. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki piłkarze odpowiedzieli na moje pomysły, zamierzenia i idee. Zawsze powtarzam, że piłkarzy trzeba najpierw do siebie przekonać. Jest bowiem duża różnica pomiędzy posiadaniem władzy a autorytetu. Władzę daje mi moje stanowisko, natomiast autorytet - przekonanie piłkarzy co do mojego stylu. Dopiero później przychodzi pora na wybranie odpowiedniego systemu. Przy tablicy nikt się nie myli, dlatego bardzo lubię testować różne warianty, aby w końcu osiągnąć jak najlepszy wynik.

Kibice byli zaniepokojeni, gdy w czterech pierwszych meczach drużyna straciła pięć bramek po stałych fragmentach gry.
Powiedziałem już, że akceptuję wszelką krytykę, ale trzeba pamiętać, że wciąż jestem w trakcie przygotowań. Moim celem na okres przygotowawczy jest jak najlepsze przygotowanie drużyny, poszukiwanie odpowiednich stylów gry oraz uczciwe rozdawanie zawodnikom minut. Wyniki nie są teraz ważne, ale nie z tego powodu, że nie zależy nam na zwycięstwie. Po prostu jeszcze przed spotkaniem wiem, kogo zmienię, kto zagra, co będziemy robić, jakie warianty wypróbujemy... Jeśli ze względu na jeden niekorzystny wynik zmienisz wszystkie swoje plany, które wdrażałeś przez całe przygotowania, to klęska jest dużo bardziej możliwa. Właśnie dlatego sam fakt, że tracimy bramki po stałych fragmentach nie może sprowokować nas do tego, aby całkowicie zmienić nasz styl. Na samym początku okresu przygotowawczego nakreśliłem konkretny plan i będę się nim kierował. I właśnie ta pewność pozwala mi przystosować zawodników do moich idei. Jeśli bowiem piłkarze widzą, że się wahasz, to jesteś martwy.

Jak zamierza pan zapobiec temu, aby pańscy piłkarze nie wychodzili po nocach na miasto?
Piłkarze Realu Madryt, Barcelony, Milanu, River, Villarrealu... Wszyscy z nich wychodzą po nocach na miasto. Spójrz na ich wiek - to dorośli ludzie. Łatwo jest mówić, że gdy się przegrywa, to oczywiście wszyscy chodzą na całonocne balangi i do domu wracają o szóstej nad ranem. Ale gdy już drużyna wygrywa, to nagle nikt nie wychodzi, tak? Tak, tak... Na pewno żaden zawodnik Barçy nie wyszedł w poprzednim sezonie w nocy na miasto... Piłkarze to profesjonaliści i sami bardzo dobrze wiedzą, co jest zakazane, a co nie, kiedy mogą wyjść, a kiedy nie. Od 22-letnich chłopaków nie możesz wymagać tego, aby codziennie o godzinie 22.00 zamykali się w domu i wykazywali się mentalnością 40-latka. Jeśli chciałbym czegoś takiego dokonać, to byłoby to niemożliwe i oznaczałoby, że nie potrafię pracować z grupą młodych ludzi.

Czy po przyjściu do Realu Madryt w dalszym ciągu pan uważa, że futbol jest prosty?
Oczywiście, że tak. Futbol jest bardzo prosty. Po prostu w wielkich klubach problemy wydają się większe. Ale one są w dalszym ciągu związane tylko i wyłącznie z futbolem. Niezależnie od tego, na jaki system się zdecydujesz, czy chcesz grać skrzydłami czy też nie, futbol ogólnie rzecz biorąc nie jest czymś skomplikowanym.

Ma pan rację. Wielu po prostu lubi to sobie wszystko komplikować.
Futbol polega na postawie zawodników. Niezależnie od takiego, jakimi umiejętnościami dysponują, jeśli uda ci się podnieść ich morale i będą się utożsamiać z tym projektem, to wykonasz wielki krok naprzód. Dopiero później tak naprawdę liczą się umiejętności.

Najlepszym tego przykładem jest Barcelona. Praktycznie ta sama drużyna, która dwa lata temu nic nie wygrała, teraz zdobyła Potrójną Koronę.
Wszystko polega na podejściu zawodników oraz na ich umiejętnościach. Później przychodzi pora na ciężką pracę zespołową. Jeśli piłkarze będą się od siebie izolować, to drużyna nie będzie funkcjonować. Najważniejsze jest to, aby znaleźć ten złoty środek. Piłkarz musi się czuć swobodnie. To nie jest kwesta systemu 4-4-2 czy 4-2-3-1 - prasa przypisuje tym sprawom zdecydowanie zbyt dużą wagę. Nie ma bowiem tego perfekcyjnego systemu. Zarówno w tym, jak i w tym drużyny przegrywały i wygrywały.

Czy ta drużyna ma odpowiednie umiejętności, aby Pellegrini sprostał zadaniu i połączył zwycięstwa z piękną grą, która zadowoli wymagających przecież madridistas?
Niezależnie od tego, w jakim klubie pracujesz, kibiców zawsze trzeba bawić. A skoro na stadionie pojawia się 90 000 ludzi, którzy chcą obejrzeć widowisko, to musisz im to dać. W widowisku najważniejsza jest przede wszystkim wygrana, gdyż ona zawsze się kibicom będzie podobać. Jednak są przecież różne style zwycięstwa. Mój styl polega na tym, aby grać piłką, aby ludzie mogli obejrzeć coś nowego. Jeśli nie będę zadowolony z postawy zespołu, nawet jeśli i tak wygramy, to nie będę usatysfakcjonowany. Ta drużyna ma ogromne umiejętności techniczne i moim obowiązkiem jest to, aby wycisnąć z każdego piłkarza maksimum. Obiecuję, że będzie to drużyna, która na boisko będzie wychodzić po to, aby przejmować całkowitą kontrolę nad meczem, która będzie przede wszystkim szukać piłki. I nie ma tutaj znaczenia, czy będziemy grać na Bernabéu, czy na wyjeździe. Stawiałem na to w każdym moim klubie i zawsze odnosiłem sukcesy. Dlatego mam nadzieję, że Real Madryt nie będzie wyjątkiem, gdyż mam do dyspozycji naprawdę wielki skład.

Czy klub pozyskał wszystkich zawodników, o jakich pan poprosił?
Nigdy nie możesz mieć wszystkiego. To niemożliwe. Ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że mam do dyspozycji wręcz idealny skład. Taką drużynę zestawić mógł tylko Real Madryt i Florentino Pérez.

Czy wisienką na torcie będzie Ribéry?
Drużyna na ten sezon jest już kompletna.

To oznacza, że nie będzie już transferów?
Tego nie mogę powiedzieć, gdyż ta kwestia nie zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Ale według mnie drużyna jest kompletna. Mam wielu wspaniałych zawodników i chciałbym mieć do dyspozycji jeszcze kilku, ale z drugiej strony nie chcę marnować komuś kariery niezbyt częstymi występami. Tak wyglądała sytuacja Álvaro Negredo, który jest wielkim napastnikiem i na pewno kiedyś powróci do Realu Madryt. Ale mając w składzie Raúla, Higuaína, Van Nistelrooya, Cristiano czy Benzemę, nie chciałem blokować mu fantastycznego rozwoju, gdyż potrzebuje częstych występów. W bardzo podobnej sytuacji znajduje się Miguel Torres. Powtarzam jeszcze raz - dla mnie drużyna jest już kompletna.

Ale chciałby pan kiedyś mieć jeszcze do dyspozycji Francka Ribéry'ego?
Nie zajmuję się obecnie tak daleką przyszłością. Nie zastanawiam się, czy za rok powinien przyjść ten czy inny zawodnik. Jestem skoncentrowany na tym, co mam teraz. Muszę zbudować z tych wszystkich piłkarzy prawdziwy zespół.

Kibice będą wymagać od was dziesiątego Pucharu Europy. Mimo to, że dwaj poprzedni trenerzy zdobyli po mistrzostwie Hiszpanii, to i tak zostali zwolnieni.
Posłuchaj, jakiekolwiek wymagania, jakie nadchodzić będę z zewnątrz, będą tylko połową tego, czego wymagam sam od siebie. Właśnie tym kierowałem się przez całą moją karierę. Sam nakładam na siebie presję, wciąż jestem nie w pełni zadowolony z tego, co robię. To mi zawsze pomagało.

I to Manuel Pellegrini jako pierwszy stawia sobie wyzwanie w postaci Potrójnej Korony...
Nie, nie wymagam od siebie Potrójnej Korony. Wymagam od siebie tego, aby moja drużyna wygrała wszystkie mecze i zdobyła wszystkie możliwe trofea. Na dokładną analizę sezonu przyjdzie jednak czas dopiero w czerwcu. Teraz mogę jednak zapewnić, że ze względu na historię, tradycję i piłkarzy, jakich tutaj posiadamy, jesteśmy zobligowani do wygrania wszystkiego.

Tak, ale Barcelona zdobyła w poprzednim sezonie Potrójną Koronę, dlatego teraz kibice Realu Madryt chcą tego samego.
A zatem jakie wymagania stoją przed Barçą?

Nie rozumiem.
Kierując się pańską logiką, jeśli Barcelona nie powtórzy w tym sezonie sukcesu z poprzedniego roku, to poniesie klęskę...

Nie o to mi chodzi. Co roku wszyscy mówią, że Real Madryt musi wygrać wszystko. Jednak teraz, mając taką drużynę i rywala w postaci Barcelony, wymagania będą jeszcze większe. Kibice będą mówić: "Barça tego dokonała, więc to jest możliwe".
Tak, ale taka sytuacja zdarzyła się tylko raz w ponad stuletniej historii Barcelony. Jeśli za cel postawiasz sobie coś, co w historii wydarzyło się tylko raz, to popełnisz wielki błąd. Oczywiście nie twierdzę, że to jest niemożliwe do osiągnięcia. Ale po prostu nie lubię sobie stawiać konkretnych celów. Po prostu w sobotę musimy wygrać z Depor i zacząć zdobywać punkty.

W związku z Ligą Mistrzów są dwie wiadomości. Jedna jest dobra - finał rozegrany zostanie na Bernabéu. Ale jedna jest zła - jeśli w tym finale zabraknie Realu Madryt, to będzie to wielka porażka. Czy Pellegrini jest tego świadom?
Jestem świadom tego, że w Lidze Mistrzów zmierzymy się z najlepszymi drużynami Europy, ale nasze szczęście polega na tym, że finał rozegrany zostanie właśnie tutaj, na Santiago Bernabéu. Dlatego dokonamy niemożliwego, aby tylko dojść do tego finału. Bardzo dobrze wiemy, że zdobycie Pucharu Europy na Bernabéu byłoby czymś zupełnie nieprawdopodobnym.

Jeśli miałby pan Lampę Aladyna, to poprosiłby pan o zwycięski finał Ligi Mistrzów na Bernabéu przeciwko Barcelonie?
Daj mi się zastanowić. Tak, moim życzeniem byłoby zwycięstwo w finale Ligi Mistrzów na Bernabéu. Rywal nie ma tutaj znaczenia. Liczy się tylko zwycięstwo. Liczy się tylko to - obecność w finale.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!