Advertisement
Menu
/ as.com

Granero: Dominacja Barçy została zakończona

Wywiad z pomocnikiem Realu Madryt

Kto by pomyślał. Od rozpoczęcia przygotowań z Getafe poprzez powrót do Madrytu, stanie się jedną z sensacji okresu przygotowawczego aż po gratulacje madridistas na ulicy...
Jestem nowością, wiadomo, jak to jest... (śmiech) Mogłem zadebiutować na Bernabéu, które jest dla mnie nowym stadionem i ludzie przyjęli mnie bardzo dobrze, nie mogę narzekać. Muszę im odpowiedzieć. Dlatego też, jeszcze bardziej zależy mi na trenowaniu, załapaniu formy jak najszybciej i rozpoczęciu sezonu. W rzeczywistości, jestem naprawdę wszystkim podekscytowany, ponieważ spełnia się moje marzenie bycia pełnoprawnym zawodnikiem Realu Madryt.

Potrzebowałeś tylko trzech spotkań towarzyskich, by zaskarbić sobie sympatię madridismo. Szybciej się nie dało, nieprawdaż?
To były trzy mecze, niektóre nawet nie w całości, to prawda, że czułem się bardzo komfortowo i to można było zauważyć na boisku. Najważniejszą rzeczą dla mnie jest fakt, że czułem ciepło i troskę moich kolegów z drużyny i publiczności. To tylko początek, kiedy zaczną się rozgrywki, wtedy trzeba będzie wyjść na ulicę...

Nie zaprzeczysz jednak, że owacja, jaką publiczność zgotowała ci podczas meczu z Ligą de Quito, była wyjątkowa?
Słuchanie Bernabéu skandującego twoje nazwisko jest czymś unikalnym. To niesamowite, rzecz, która mogłaby zdarzyć się w najwspanialszym śnie. Mimo to, wszystko przyjąłem ze spokojem. To dla mnie kolejny bodziec, dzięki temu powinienem szybciej naładować baterie. Niełatwo zyskać sobie przychylności madryckiej publiki, a takie admiracji potrzebujemy na co dzień.

Teraz przeżywasz słodkie chwile, ale na początku lata wydawało się, że twój transfer nie dojdzie do skutku ze względu na wysoką pensję. Obawiałeś się, że ucieknie ci możliwość gry w Madrycie?
Mam 22 lata, ale prawda, że sprawa rozbijała się o tę klauzulę. Na początku lata miałem wiele wątpliwości, ale kiedy zadzwonili do mnie mówiąc, że wracam, bardzo się uspokoiłem. Wiedziałem, że któregoś dnia to, czy znajdę się w pierwszej drużynie zależeć będzie tylko i wyłącznie ode mnie. Miałem szczęście, że na mnie postawiono i ani myślę rozczarować.

Porozmawiajmy o szatni Królewskich. Jakie to uczucie przyjść i zadomowić się w szatni tak pełnej gwiazd?
Znam madrycką szatnię, dziwna to raczej była ta poprzednia (śmiech) (za kadencji Ramóna Calderóna - dop. red.) Mamy najlepszych piłkarzy na świecie. Podobała mi się troska, z jaką zostałem przyjęty, jestem tylko kolejnym zawodnikiem, tak mnie traktują i to dobre dla harmonii w grupie.

Cristiano Ronaldo i Kaká imponują jeszcze bardziej niż w telewizji?
To piłkarze najwyższych lotów, zawsze byli wzorem. Zawsze z przyjemnością oglądałem ich w telewizji, teraz trening i gra z nimi to zaszczyt. Pierwszego dnia, gdy ich poznałem, miałem prawo pomyśleć sobie różne rzeczy, jednak drugiego dnia rozwiały się moje wszelkie wątpliwości. Są normalnymi ludźmi. Są skromni i zachowują się w przykładowy sposób. Dlatego są numerami jeden.

Bycie nowym nigdy nie jest łatwe. Kto ci pomógł?
Dobrze układa mi się ze wszystkimi. Jednakże, to normalne, że przez pierwsze dni raczej trzymałem się z wychowankami. Porad udzielali mi także kapitanowie: Raúl, Guti, Iker i Michel. To ich praca i wraz z transferami nowych wykonują ją perfekcyjnie.

W ostatnich latach pojawiały się głosy krytyki mówiące, że madrycka La Fábrica nie produkuje już zawodników z umiejętnościami na pierwszy skład. Arbeloa i ty temu zaprzeczacie...
Szkółka Blancos zawsze skupiała dobrych profesjonalistów i piłkarzy na poziomie. Prawdą również jest, że pewne rzeczy nie zawsze można osiągnąć w najprostszy i bezpośredni sposób. To skomplikowane. Wielokrotnie życiowa droga nie bywa prosta, musisz odejść i walczyć o miejsce w innej drużynie...

Mówisz o sytuacji z własnego doświadczenia, kiedy musiałeś przenieść się na Coliséum Alfonso Pérez...
Tak, gdy dwa lata temu odbywałem okres przygotowawczy z Realem Madryt było zupełnie inaczej. Wtedy byłem świadom, że potrzebuję jeszcze trochę czasu, by przygotować się do tego wyzwania. W dwa lata zyskałem o wiele więcej doświadczenia, wzmocniłem się, dojrzałem jako piłkarz i osoba. A wszystko to w takim klubie, jak Getafe, które świetnie mnie traktował i gdzie nauczyłem się wspaniałych rzeczy.

Poza wdrażaniem wychowanków Realu do składu, mówi się także o hispanizacji. Jaką przewagę ma grupa tutejszych ludzi nad obcokrajowcami?
To ważne, ponieważ lepiej znamy ligę i kraj. Jednakże, nie powinno się mieć pod tym względem zbyt dużej obsesji. W szatni nie ma podziałów na Hiszpanów i obcokrajowców, wszystko dogadujemy się ze sobą niezależnie od narodowości. Nikt nie patrzy na dowód osobisty swojego kolegi.

Krótki skrót tego, co działo się w okresie przygotowawczym. Pierwszym wnioskiem jest fakt, iż gole tracone ze stałych fragmentów gry są waszym gwoździem do trumny. Dlaczego?
Ja postrzegam to jako coś normalnego. Jesteśmy nową drużyną, z wieloma zmianami i nie pracowaliśmy jeszcze nad tym aspektem. Na tym etapie przygotowań ważniejsze są fizyczny i taktyczne aspekty. Do rozpoczęcia ligi pozostał jeszcze miesiąc i mamy czas. To nie jest coś, czym byśmy się specjalnie martwili.

Co ci się najbardziej spodobało i co cię zaskoczyło w Pellegrinim?
To nie żadne zaskoczenie, ponieważ widzę to, co wdrażał w Villarrealu. Uwielbia szybkość, podania, szybką wymianę piłki i posiadanie. To powinny być cechy charakterystyczne tego Realu Madryt. O to nas prosi i nam również się to podoba.

Pozujesz dla dziennika AS przed Bernabéu, miejscem kolejnego finału Ligi Mistrzów. Jesteś madrytczykiem, madridistą i piłkarzem madryckiego klubu... Czy Liga Mistrzów jest wielkim celem na przyszły sezon?
Oczywiście, że tak. To turniej gwiazd. Dziesiąty Puchar to marzenie fanów, ale także moje, oczywiście. Jednak do finału długa droga. Jeśli będziemy już teraz myśleć o maju, zaszkodzimy sobie w wielu innych spotkaniach.

Trzeba przerwać klątwę i dostać się do ćwierćfinałów.
To oczywiste, ale trzeba także myśleć o meczach grupowych. Jednakże, to prawda, że w tym roku jest troszeczkę inaczej. Zauważalne jest wyjątkowe podekscytowanie, nawet w szatni i drużynie. Jest chęć wygrywania tytułów. Chcemy wygrać wszystko, nie odpuścimy niczego i będziemy walczyć na trzech frontach.

Chilijski trener pokazał już, że ci ufa i będzie "dwunastym" zawodnikiem w składzie...
Za wcześnie jeszcze, by mówić i rezerwie czy wyjściowym składzie, graniu więcej czy mniej. Sezon jest bardzo długi, a będąc na początku sierpnia wolałby za bardzo o tym nie myśleć.

Madryt tworzy projekt, który napawa nadziejami cale madridismo. Dominacja Barçy zostanie zakończona?
Dominacja Barçy została zniesiona wraz z końcem ubiegłego sezonu. Teraz każdy zaczyna od zera, wszyscy musimy zbierać punkty w tabeli. Ich rządy zakończyły się w lecie pod koniec zeszłego sezonu, teraz my będziemy do tego aspirować. Są niezwykle silni, ale my nie mniej...

Wisienką na torcie projektu sportowego Królewskich będzie Xabi Alonso?
Madryt jest zobowiązany, by zawsze mieć najlepszą drużynę. Jestem nikim, by mówić o temacie Xabiego Alonso, jednak ja zawsze chciałbym, by ze mną przebywali najlepsi. To już jednak zależy od dyrekcji sportowej.

Jako jeden ze swoich wzorów zawsze wymieniałeś Raúla. Jakie relacje łączą cię z kapitanem?
Raúl zawsze bardzo dobrze mnie traktował, szanował mnie i wspierał. Za to trzeba mu podziękować, za wszystko co robił i robi dla Madrytu. Czujesz się wtedy ważny, dlatego jestem mu bardzo wdzięczny.

Zawsze miałeś słabość do Zidane'a, a, kuriozalnie, wielkim idolem Benzemy jest Ronaldo. Odcisk pierwszej generacji galaktycznych jest wciąż odczuwalny...
W tamtym czasie, Madryt był najlepszy na świecie i niezwykłym było móc oglądać ich wszystkich razem. Zawsze chciałem oglądać tamtą drużynę, bardzo mi się to podobało, zawsze można było nauczyć się czegoś nowego. To logiczne, że młodzi przychodzący ludzi postrzegają ich jako swoich idoli, a już zwłaszcza ludzie tacy, jak ja, którzy od zawsze byli za Madrytem...

W Madrycie trenujesz od ósmego roku życia i powiedziano mi, że w kategoriach juniorskich strzeliłeś 83 bramki. Straciliśmy wielkiego utalentowanego napastnika?
Nie, sekret jest taki, że zawsze byłem większy niż inni (śmiech) Kopałem dalej i mocniej niż inni. Później dorosłem, sprawy się ustabilizowały i przeniosłem się na środek boiska. Moim pierwszym trenerem był Mezquita, to był naprawdę miły początek. Miałem wielu fajnych trenerów i kolegów z drużyny. Dzięki nim dziś tutaj jestem.

Piłkę nożną nadal łączysz z książkami. Jak idzie robienie licencjatu z psychologii?
Na chwilę obecną bardzo dobrze. Jestem w połowie między drugim a trzecim kursem, a w czerwcu zdawałem trzy egzaminy. Aby zdać, muszę napisać cztery, więc myślę, że za dwa albo trzy lata ukończę studia.

Porozmawiajmy o twojej przyszłości. Jest jeszcze za wcześnie, by myśleć o reprezentacji?
To mój kolejny cel. Wciąż muszę go zrealizować. Powołanie do reprezentacji go logiczna konsekwencja dobrej gry w klubie. Moim celem jest więc zadomowienie się w Madrycie, później zobaczymy.

Może pojedziesz do RPA w 2010 roku...
Oby (śmiech) Jest jeszcze wcześnie. Niech rozpocznie się sezon, później będzie można o tym myśleć.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!