Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Tomasz Wołek dla RealMadryt.pl: Real moim ulubionym europejskim klubem

Znany piłkarski publicysta w wywiadzie dla naszego serwisu

Tomasz Wołek od wielu lat jest cenionym piłkarskim publicystą, wybitnym znawcą futbolu południowoamerykańskiego, a zwłaszcza argentyńskiego. Ma również wiele do powiedzenia w sprawach dotyczących Realu Madryt, gdyż, jak sam utrzymuje, Królewscy to... jego ulubiona europejska drużyna. Życzymy miłej lektury.

Real Madryt szaleje na piłkarskim rynku transferowym. Czy zakupy największych gwiazd światowego futbolu to tylko i wyłącznie wzmacnianie składu?
W przypadku takich piłkarzy jak czy Cristiano Ronaldo, w rachubę wchodzi aspekt sportowy najwyższej rangi. Chociaż oczywiście kwoty, jakie zostały wydane na tych piłkarzy, budzą kontrowersje. Wszak już Papież Jan Paweł II swego czasu wyraził może nie bliskie potępieniu, ale dezaprobacie zdziwienie, czy to nie jest przekroczenie pewnych standardów, kiedy za Hernána Crespo Lazio wyłożyło rekordową wtedy sumę pieniędzy. Cóż, takie są prawa rynku, że jeśli ktoś jest w stanie zapłacić 93 miliony euro za piłkarza, to nikt mu tego nie może zabronić. Poza tym aspektem sportowym, który w przypadku tej dwójki jest niezaprzeczalny, liczą się również kwestie marketingowe, czyli przeliczanie wszystkiego na setki tysięcy sprzedanych koszulek, gadżetów i różnego rodzaju prawa reklamowe. Taki jest po prostu współczesny świat, taka jest współczesna piłka.

Jaką zatem przewiduje pan przyszłość tej dwójki w barwach Realu?
Skoro obaj zdobyli ostatnie dwa tytuły najlepszego piłkarza świata, to nie ulega wątpliwości, że są to zawodnicy z najwyższej światowej półki. Problem polega na tym, czy odnajdą się w Realu, czy znajdą swoje miejsce, czy zgrają się odpowiednio z pozostałymi kolegami z drużyny, czy będą takiego swego rodzaju diamentami w tym diademie, który będzie stanowił pewną całość. Jest to o tyle ciekawe, że będą mieli do pomocy Karima Benzemę. I tutaj też powstaje ciekawa sprawa do analizy – czy były napastnik Olympique Lyon zostanie kimś na miarę Raymonda Kopaszewskiego, Francuza polskiego pochodzenia, który jest legendą Realu.

Jakie zdanie ma pan na temat formacji defensywnej?
Póki co jedynym wzmocnieniem obrony, która była piętą Achillesa madryckiej ekipy jest Albiol (wywiad został przeprowadzony przed oficjalnym potwierdzeniem transferu Arbeloy - przyp. red.). Tak naprawdę, od czasów Fernando Hierro w Realu nie ma zawodnika, który trzymałby obronę w ryzach. Kogoś takiego, jak Urugwajczyk José Emilio Santamaría, niezrównany szef defensywy z lat sześćdziesiątych, z pewnością najlepszy obrońca w historii Realu. Liczyłem, że kimś takim może zostać, teoretycznie najlepszy wtedy piłkarz świata, Fabio Cannavaro. Wydawało się, że mistrz catenaccio scementuje obronę Królewskich. Okazał się jednak kompletnym nieporozumieniem, najwidoczniej po mistrzostwach świata nastąpiło całkowite rozprzężenie formy. W obecnej sytuacji atutem w linii defensywnej są z pewnością Sergio Ramos i wspomniany Albiol, ale obawiam się, że to za mało, by zatrzeć tę zbyt dużą dysproporcję pomiędzy ofensywą a defensywą.

Jakie mankamenty posiada jeszcze obecny Real Madryt?
Przede wszystkim jest to brak cofniętego rozgrywającego, który brałby ciężar gry na siebie. W przeszłości taką funkcję pełnił Zidane, a jeszcze wcześniej Redondo. Nie wiem, czy takim graczem będzie Kaká. Brazylijczyk jest bardziej cofniętym napastnikiem tudzież bardzo, ale to bardzo wysuniętym pomocnikiem. Trudno go zakwalifikować, gdyż nie bierze na siebie ciężaru gry. W obecnym składzie Realu takich zawodników nie widzę. Inną pozycją, na której nie ma gracza światowej klasy, jest pozycja defensywnego pomocnika. Co prawda jest kilku piłkarzy, którzy są przymierzani do roli radaru, którą spełniał kiedyś Claude Makélélé, jednak to nie to samo, co Francuz.

Jednym z tych piłkarzy jest Fernando Gago, swego czasu okrzyknięty też następcą Fernando Redondo. Czy można ich w ogóle porównywać?
Nie, gdyż są to całkiem inni piłkarze. Gago jest z całą pewnością dzielny, dobry technicznie, waleczny, ale w swoich poczynaniach na boisku cechuje się zbyt wielkim chaosem, nie ma w jego grze niezbędnej harmonii, czystości. Redondo był fantastycznym zawodnikiem, kimś, kto rozpoczynał akcje i je kończył, potrafił prowadzić grę, umiał dryblować, był niesamowicie wyszkolony technicznie. Natomiast Gago gubi się chaosie środka boiska, przez co do tej pory nie sprawdza się w Realu. Zresztą bardzo żałowałem, że Królewscy, zamiast Gago, nie kupili obecnie bodaj najlepszego defensywnego pomocnika świata, czyli Javiera Mascherano, który jest teraz kapitanem reprezentacji Argentyny.

Jeśli chodzi o Albicelestes, jak skomentuje pan fakt, że Gonzalo Higuaín, mający za sobą świetny sezon, nie znajduje uznania w oczach Diego Maradony?
Myślę, że wynika to z bardzo prozaicznej przyczyny. Argentyna posiada niebywałe bogactwo w linii napadu. Takie nazwiska jak Messi czy Agüero zna każdy fan piłki nożnej, przez co konkurencja w ataku reprezentacji Argentyny jest tak zacięta. Nie zamykałbym jednak drzwi przed Higuaínem, bo to jest świetny piłkarz, najlepszy napastnik Realu w ubiegłym sezonie. Gdyby był jeszcze lepiej zaopatrywany w dobre podania, aniżeli ostatnio, to przy jego szybkości, dynamice, węchowi pod bramką przeciwnika mógłby zdziałać jeszcze więcej.

Czy mógłby się pan pokusić o porównanie wybitnych południowoamerykańskich napastników, którzy w przeszłości odgrywali w Realu znaczące role: Alfredo di Stéfano, Hugona Sáncheza, Ivana Zamorano i Ronaldo?
Najlepszy z nich niewątpliwie był Di Stéfano, który był nie tylko środkowym napastnikiem, ale też wielkim reżyserem, duszą zespołu. To był człowiek-orkiestra, który jako pierwszy grał od pola karnego do pola karnego, wcześniej nie było tak wszechstronnego zawodnika, zresztą po dziś dzień uchodzi za jednego z trzech najlepszych piłkarzy świata, wraz z Maradoną i Pelé. Zamorano to był krótki epizod w historii Realu. Oczywiście był świetnym strzelcem, wszak miał bardzo dobry sezon, gdy został królem strzelców, ale nie zapisał się trwale w historii Realu. Z kolei Hugo Sánchez zapisał piękną kartę w historii Realu, grając z Santillaną, Míchelem, Vásquezem, Butragueńo. Lecz jego szczyt formy przypadł na słabszy okres gry Realu w Pucharze Mistrzów. Jeśli grałby w Realu z takimi graczami, jak chociażby Raul, Mijatovic czy Redondo, to stałby jeszcze wyżej w hierarchii futbolu. Natomiast Ronaldo również jest dosyć niefortunnym przykładem gwiazdy, gdyż jego najlepsze czasy przypadały na okres gry w Barcelonie i Interze. Real to nie był jego szczytowy okres, mimo że przytrafiały mu się również znakomite mecze. Paradoks polega na tym, że żaden z tych napastników, których pan wymienił, żaden nie odcisnął takiego piętna na grze Królewskich, jak to było w przypadku di Stefano, grającego epokę wcześniej.
Nie zapominałbym jeszcze o innym świetnym piłkarzu argentyńskim, który znakomicie uzupełniał Di Stéfano. Był nim Héctor Rial, który nie był zbytnio ceniony w rodzinnym kraju. Dopiero w Realu osiągnął życiową formę, cztery razy grając w finale Pucharu Mistrzów.

Transfer Alfredo di Stéfano do Realu Madryt nadal pozostaje owiany tajemnicą. Czy w Argentynie panuje przekonanie, że Don Alfredo stał się piłkarzem Królewskich wskutek ingerencji generała Franco?
Generał Franco nie żyje, więc nie jest w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć (śmiech). Oczywiście istnieje taka wersja. Ale bliższa prawdy jest chyba ta, że oba kluby zagięły parol na gracza kolumbijskiego Milionarios de Bogota, gdzie olśniewał swoją klasą. Barcelona pozwoliła na wypożyczenie go do Realu, gdzie Di Stéfano zaniżył poziom gry, czym skutecznie zniechęcił Barcelonę co do jego osoby. W każdej z takich legend tkwi ziarenko prawdy, lecz jego wielkości skutecznie wymierzyć się nie da.

W Brazylii usilnie poszukuje się następcy Roberto Carlosa, kiedyś lewego defensora Realu Madryt. Czy często porównywany do niego Marcelo ma szansę stać się piłkarzem takiego formatu?
Nie ma co porównywać tych dwóch piłkarzy. Oczywiście Marcelo może jeszcze wznieść się na wyższy poziom, ale klasy Roberto Carlosa nie oiągnie, gdyż w czasach najwyższej formy był to fenomen w skali światowej. Przede wszystkim ze wszględu na warunki fizyczne, siłę strzału, szybkość, dynamikę, podwajanie pozycji lewego pomocnika. Marcelo może zostać świetnym piłkarzem, ale na pewno nie takim, jak Roberto Carlos, bo ten był jeden jedyny w historii Realu.

Czy Manuel Pellegrini, trener wyznający latynoską filozofię futbolu, podoła wyzwaniu, jakim jest poprowadzenie ekipy naszpikowanej gwiazdami i indywidualnościami?
To jest bardzo ciekawy przypadek szkoleniowca, bo święcił sukcesy zarówno w Chile, jak i Argentynie, oraz, co nie często się zdarza, swoje trenerskie walory potwierdził w Europie. Zrobić ze średniaka ligi jednego z potentatów hiszpańskiej piłki i doprowadzić go do półfinału Ligi Mistrzów jest niebywałą rzeczą. Villarreal nie ma przecież bardzo dużego budżetu, więc ciężko mu stale rywalizować z Realem czy Barceloną. W Villarreal nie miał też takich piłkarzy jak Kaká czy Cristiano, więc z uwagą będę się przyglądał jego poczynaniom. Powtarzam, ktoś, kto potwierdził swoje sukcesy z kontynentu południwoamerykańskiego w Europie, musi być wielkim trenerem. Życzę mu jak najlepiej, a ponieważ Real jest moją ulubioną europejską drużyną, całym sercem jestem z nim i mam nadzieję, że odzyska swoją niepokalaną niczym biel koszulek świetność.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!