Advertisement
Menu
/ własne

Hiszpania - USA 0:2

Nie ma finału, nie ma rekordu

Hiszpania, która biła rekordy i błyszczała, poległa chyba w najmniej oczekiwanym momencie, w spotkaniu ze Stanami Zjednoczonymi. 35 meczów - od tylu spotkań nikt nie mógł wygrać z Hiszpanią. W półfinale Pucharu Konfederacji La Furia Roja dominowała, miała większe posiadanie piłki, wierzyła w swój styl, ale zabrakło bramki, by przypieczętować lepszą grę. Zamiast tego były dwa błędy, dwa celne strzały Jankesów i amerykański sen stał się jawą. Na pewno zwycięstwo Stanów nie jest niesprawiedliwe, ale Hiszpanie też nie zasłużyli na to, żeby nie pobić rekordu Brazylijczyków. Ale od początku...

Hiszpanie wyszli na boisko w składzie, którego wszyscy się spodziewali, a raczej jaki awizowały media, ponieważ Albiola zastąpił Piqué. Wydawało się, że od początku przewagę osiągną właśnie oni, ale pierwsze 15 minut to perfekcyjna gra Amerykanów i kilka groźnych sytuacji, chociaż w tym fragmencie gry piłka ani razu nie leciała w światło bramki. Po kwadransie do akcji ruszyli mistrzowie Europy, ale nie mogli sforsować doskonałej obrony Amerykanów. W końcu nadeszła 26. minuta i pierwszy celny strzał reprezentacji USA. Altidore dostał piłkę na dwudziestym metrze, zastawił się, wziął na plecy Capdevilę, obrócił się, strzelił, Casillas wybrał w ciemno zły róg, ale sięgnął piłkę prawą ręką, lecz nic to nie dało. Piłka odbiła się od słupka i sensacyjne 0:1 stało się faktem. Warty zauważenia, dla wielbicieli szczegółów, jest fakt, że to Ramos na połowie rywali chciał uprzedzić dogrywającego później do Altidore'a Dempseya, ale to mu się nie udało. Amerykanie w tym czasie przerzucili ciężar gry na swoją lewą stronę, obrona Hiszpanów przesunęła się w tę strefę boiska, konkretnie stoperzy, a Capdevila został sam z Altidorem. Jak to się skończyło, to już wiemy.

Na pewno fundamentalna dla gry Hiszpanów jest druga linia. Xavi, Cesc i Xabi Alonso mieli dzisiaj być tymi kreatorami, którzy mieli ułatwiać strzelanie bramek Villi i Torresowi. Jednak brak Silvy i Iniesty był wyraźny, akcje nie miały tego tempa co rok temu w Austrii i Szwajcarii, w ogóle momentami cała maszynka się zatrzymywała przed polem karnym, ponieważ dany zawodnik nie miał komu zagrać. Ogólnie raczej nie był to brak pomysłu, bo tych Xaviemu czy Alonso nie brakuje nigdy, a raczej brak możliwości zagrania ostatniego podania. I tutaj na pierwszy plan wychodzi obrona USA, a raczej jej stoperzy - Onyewu oraz Demerit. Obaj cały mecz raz za razem zatrzymywali akcje Hiszpanów, bez problemu wybijali wszelkie dośrodkowania czy zatrzymywali chętnych do pojedynku jeden na jednego. A to właśnie na wrzutki Riery i Ramosa La Furia Roja liczyła chyba najbardziej, bo to oni otrzymywali większość podań sprzed pola karnego rywali. Wszystkie piłki lądowały na głowach Jankesów, ten pomysł nie wypalił. Więc jaka była alternatywa? Było ich nawet sporo, strzały Alonso, indywidualne akcje Torresa czy Villi, podłączanie się Capdevili, jednak żadna z nich nie dała rezultatu.

Po przerwie do wściekłych ataków rzuciła się La Furia Roja. Po kolei Villa, Alonso, Torres, Riera, Fabregas i Ramos strzelali na bramkę rywala, ale to nic nie dało. W międzyczasie sędzia popełnił jedyny poważny, no, może poza kilkoma złymi decyzjami w kwestii pozycji spalonych, błąd, konkretnie nie odgwizdał faulu na Xavim w polu karnym. A że niewykorzystane sytuacje się mszczą, to w 74. minucie Dempsey strzelił bramkę, która dobiła Hiszpanów. Ale po kolei, piłkę w środku pola stracił wściekle atakowany Xavi, ta dotarła do Feilhabera, a ten po kolei ograł Ramosa, Piqué i Puyola, podał obok bezradnego Capdevili do Donovana, ten płasko wstrzelił piłkę na piąty metr, gdzie piętą jej tor zmienił Piqué, a ostatecznie futbolówka trafiła do Ramosa. Koniec? Nie, Sergio, jak gdyby nigdy nic, przyjął sobie piłkę w polu karnym, zapewne nie widząc, że z tyłu czyha Dempsey, który efektownym wślizgiem z półobrotu kopnął piłkę w stronę bramki. Opis bramki brzmi jak żart, ale niestety błąd Ramosa to nie był żart, to była katastrofa. A jeszcze wczoraj sternicy Realu zapewniali w Madrycie brata i jednocześnie agenta piłkarza, że mocno wierzą w Ramosa i Hiszpan będzie jednym z filarów nowego Realu. Chyba może być, ale nawet nie po wakacjach, a porządnym oczyszczeniu umysłu i powrocie do ciężkiej pracy.

W końcówce Hiszpania, wciąż wierząca, próbowała strzelić bramkę kontaktową, ale akcje Puyola i Villi spełzły na niczym. Amerykanie, którzy do końca grali z wielkim poświęceniem, kończyli mecz w dziesiątkę po brzydkim faulu Bradley'a na Alonso. Nie wystarczyło prawie 30 strzałów, 17 rzutów rożnych, a Amerykanie dwa razy strzelili na bramkę Casillasa i wygrali 2:0. Prawdziwy amerykański sen na jawie, nieprawdaż? Mimo wszystko trzeba docenić żelazną dyscyplinę finalistów, którzy przez cały mecz, udolnie czy nie, ale bronili się skutecznie. Pięć dni temu zwalniano ich trenera, dzisiaj pobili wielką Hiszpanię... Taki jest jednak futbol...

Hiszpanie rozczarowani, nie ma finału, rekord meczów bez porażki będzie należał nie tylko do nich, ale i Brazylijczyków, a Vicente del Bosque ma o czym myśleć, bo na pewno czas przestać bazować na pracy poprzednika i nadziei na powrót świetnego Iniesty czy Silvy. Na pewno jest jeden plus tej porażki, Hiszpanie nie będą musieli mierzyć się z fatum zwycięzcy Pucharu Konfederacji, ponieważ żaden ze zwycięzców tego trofeum rok później nie sięgnął po mistrzostwo Świata.

Składy:
Hiszpania: Casillas; Sergio Ramos, Puyol, Piqué, Capdevila; Xabi Alonso, Xavi, Cesc (Cazorla, 68'), Riera (Mata, 77'); Fernando Torres i Villa

USA: Howard; Spector, Onyewu, Demerit, Bocanegra; Dempsey (Bornstein, 86'), Bradley, Clark, Donovan; Davies (Feilhaber, 69') oraz Altidore (Casey, 84').

Sędzia: Jorge Larrionda (Urugwaj)
: Capdevila i Piqué (Hiszpania) oraz Donovan i Altidore (USA)
: Bradley (USA, 87')

Bramki:
0:1, Altidore, 27'
0:2, Dempsey, 74'

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!