Advertisement
Menu
/ fourfourtwo.com

RMPL: Finał Pucharu Europy, który wzniecił rewolucję

Realny Mocno subiektywny Przegląd Relaksujący























Real Madryt świętuje, Glasgow 1960

Nigdy nie tłumaczyłem w tej RMPL-owskiej rubryce innych tekstów, innych autorów. Tym razem jednak uczynię wyjątek, warto.

Autorem felietonu zamieszczonego poniżej jest Paul Simpson, redaktor naczelny oficjalnego magazynu Ligi Mistrzów UEFA, zatytułowanego Champions. Tego starszego pana znamy już z dwóch tekstów, które ukazały się na RealMadrid.pl. To felietony Czy Ronaldo i Rooney to nowi Di Stéfano i Puskás? oraz Skrzydłowi - piłkarze wspaniali i stuknięci.

Co wspólnego z Realem Madryt mają dwaj trenerzy, którzy spotkają się dzisiaj w finale Ligi Mistrzów? Jak ogromny wpływ na futbol miał jeden mecz, rozegrany 18 maja 1960 roku w Glasgow? Dlaczego gra Barcelony Guardioli i Manchesteru Fergusona ma tyle wspólnego z grą... tamtego Realu Madryt?

Zaskakujące? Nieprawdziwe? Zachęcam do lektury. Kibiców Manchesteru i Barcelony również.

-------------------

W 1960 roku młody piłkarz zespołu Queens Park patrzył w zachwycie z trybun stadionu Hampden Park w Glasgow, jak Real Madryt rozjeżdża 7 do 3 Eintracht Frankfurt w finale Pucharu Europy i wygrywa go po raz piąty z rzędu.

Ten młody piłkarz nazywał się Alex Ferguson, a finał, jaki oglądał, był nie tylko magiczny. Był rewolucyjny.

Przed tym spotkaniem podejście Wyspiarzy do kontynentalnego futbolu można byłoby określić słowami trenera Glasgow Rangers Scota Symona, które wypowiedział lądując we Frankfurcie, przed półfinałowym spotkaniem Pucharu Europy z Eintrachtem - Eintracht? A kto to jest Eintracht?

Symon nawet nie miał zamiaru sprawdzać stanu murawy boiska, gdyż "przecież moi piłkarze zrobią to podczas meczu". Nagroda za tę postawę przyszła szybko i wynosiła 12 bramek straconych i cztery strzelone w dwóch półfinałowych bojach z Eintrachtem, który tym samym trafił w finale PE 1960 roku na Real Madryt.

Po finale roku 1960, klapki Wyspiarzom opadły z oczu.

Węgierski geniusz Ferenc Puskás, jedyny zawodnik w historii, który zdobył cztery bramki w finale Pucharu Europy oraz argentyński piłkarz totalny Alfredo di Stéfano (który na Hampden zdobył "tylko" trzy bramki) stali się idolami wielkich brytyjskich gwiazd futbolu, takich jak George Best, Jimmy Graves czy Bobby Charlton.

Ten ostatni mówi o gwiazdach Królewskich - Di Stéfano byłby kapitanem mojej idealnej jedenastki wszech czasów. Był najbardziej inteligentnym zawodnikiem w historii. Pierwszy raz zobaczyłem go z trybun Bernabéu, gdy Manchester United grał z Realem w Pucharze Europy. I nie mogłem oderwać od niego oczu. Nigdy nie widziałem kogoś tak dobrego. Jego idealne podania do kolegów z z drużyny rozszarpywały obronę rywala na strzępy, a ponadto sam strzelał masę bramek. Był również szefem drużyny, dowodził nią i miał ogromny szacunek. Był liderem z autorytetem. Puskás? Nie widziałem nigdy, by przegrał jakikolwiek pojedynek sam na sam z bramkarzem. Jego rekord strzelecki w Realu i reprezentacji Węgier jest po prostu niesamowity.

Don Revie, ówczesny menadżer Leeds United, zainspirowany wynikiem 7:3, zmienił barwy klubowe drużyny na... białe.

Pierwsi brytyjscy menadżerowie, którzy otworzyli się na Europę kontynentalną to legendarny trener MU Matt Busby oraz Jock Stein i Willie Waddell.

Stein w 1965 roku prowadził reprezentację Szkocji i przy okazji meczu towarzyskiego podpytywał Włocha Giacinto Facchettiego, symbol mediolańskiego Interu, o słynne catenaccio, wymyślone przez trenera Helenio Herrerę, dominujących wtedy w Europie Nerazzurrich.

Dwa lata później, w 1967 roku, prowadzony przez Steina Celtic Glasgow wygrał w finale Pucharu Europy z... Interem 2:1, a ten wynik uważany jest za "najbardziej przekonujące 2:1 w historii".























Celtic pokonuje Inter, Lizbona, rok 1967

Międzynarodowy, taktycznie wyrafinowany, sławny Inter zniknął pod naporem Celticu, który oddał aż 42 strzały na bramkę rywala!

Tak powstawał nowy, błyskotliwy futbol, który początek miał w finale Pucharu Europy 1960 roku na Hampden Park. Aby upewnić się, że piłkarze Celticu są odpowiednio nastawieni ofensywnie, Stein zaprosił ich przed spotkaniem z Interem na seans filmowy z zapisem finału Realu Madryt z Eintrachtem.

Ten magiczny, błyskotliwy, czarno biały obraz finału i gry Di Stéfano i Puskása podziałał także na dwójkę Holendrów - Barriego Hulshoffa i Gerriego Muhrena. W roku meczu na Hampden Park mieli po 14 lat.

Pierwszy był napastnikiem, a drugi środkowym pomocnikiem wielkiego Ajaksu Amsterdam, który trzy razy z rzędu zdobywał w latach siedemdziesiątych Puchar Europy. Jednak dla Muhrena najpiękniejszym momentem kariery był mecz z kwietnia 1973 roku w półfinale Pucharu Europy pomiędzy Ajaksem a Realem na Estadio Santiago Bernabéu. Za świetny występ na pozycji środkowego pomocnika został przez kibiców Realu nagrodzony owacją . Jak kiedyś powiedział, jego największym marzeniem było zagranie dobrego spotkania przeciwko Realowi Madryt.

Największy zawodnik w historii Ajaksu, Johan Cruyff, był najbardziej kompletnym zawodnikiem od czasów di Stéfano. Wspólnie z trenerem Rinusem Michelsem i innym byłym "ajaksowcem" Johanem Neeskensem, stworzył w Barcelonie fundamenty szkoły futbolu, z jakiej Barça jest znana do dziś.

Szkołę holenderską, opartą na mobilności, posiadaniu piłki i technice, lecz zarazem z bardzo silnym wpływem umiejętności, sztuki podania, wzajemnego oddziaływania i ruchu, jakie charakteryzowały wielką drużynę Realu Madryt.

Gdy drużynę z Camp Nou objął Frank Rijkaard, lider Milanu za czasów trenera Arrigo Sacchiego, dodał do tej hiszpańsko - holenderskiej mieszanki element włoskiego futbolu.

A Sacchi? Przed wzięciem się za bary z trenerką parał się sprzedawaniem butów. Z czasem stał się gorliwcem dążącym do zmiany wizerunku defensywnej, włoskiej piłki. - Holandia w latach siedemdziesiątych zapierała mi dech w piersiach. Telewizor był zbyt mały. Czułem, że muszę widzieć całe boisko, aby w pełni zrozumieć, jak oni grają - powiedział kiedyś.

Zainspirowany grą węgierskiego Honwedu (gdzie wybił się Puskás), Realu, Brazylii i Holandii, Sacchi stworzył wielki, ofensywny Milan, który nie tylko wygrywał, ale także udowadniał, że sama wygrana nie wystarczy, trzeba jeszcze bawić kibiców grą. Plus pressing i mobilność zawodników.

Tak grała Barcelona Rijkaarda, dopóki nie upadł duch drużyny. Tak gra obecna Barcelona Guardioli.

Dlatego tegoroczny finał Ligi Mistrzów powinien być fantastycznym widowiskiem.

Guardiola, który zresztą o mało co nie trafił do Manchesteru United w 2001 roku, gry w środku pola uczył się od Cruyffa i wywodzi się ze szkoły futbolu, jaka swe początki ma w Realu Madryt lat sześćdziesiątych.

Oponent Guardioli, Sir Alex Ferguson, zawsze pielęgnuje wspomnienia z finału PE roku 1960. Ponadto często miał i ma słabość do pomocników, którzy posiadają wizję i kreują grę w środku pola oraz napastników, którzy nie są tylko rasowymi strzelcami.

Powiedzieć, że szukał nowych Di Stéfano i Puskása to powiedzieć o wiele za dużo, ale Cantona, Veron, Rooney, Berbatow czy prawie że kupiony Paul Gascoigne to żywe świadectwo, że menadżer "Czerwonych Diabłów" z determinacją szuka pomocników i napastników z techniką, wyobraźnią i wizją.

Pierwsze trofeum Alexa Fergusona w Europie, Puchar UEFA w 1983 roku, wygrał z zespołem Aberdeen, po finałowym spotkaniu z Realem Madryt prowadzonym przez Di Stéfano. Mentor Fergusona, Jock Stein (ten od puszczania zawodnikom filmu z meczu Realu z Eintrachtem w finale PE 1960 roku), zasugerował, aby Ferguson podarował "Białej Strzale" butelkę dobrej whisky w podzięce za to, że Aberdeen w ogóle może w finale zagrać.


Ferguson wygrywa z Di Stéfano, Aberdeen świętuje, rok 1983

Ferguson był w siódmym niebie, gdy Di Stéfano, z uśmiechem zakłopotania, przyjmował prezent .

I jeszcze jeden zwiazek tegorocznego finału Ligi Mistrzów z finałem z roku 1960. Wtedy, w Glasgow, finałowym meczem, który zmienił światowy futbol na zawsze, dyrygował argentyński geniusz. W 2009 roku w Rzymie, inny argentyński geniusz ma nadzieję być choć w połowie tak istotnym dla gry zawodnikiem, jak wtedy Di Stéfano.

A największym zagrożeniem dla dominacji Messiego jest Portugalczyk z numerem 7, który wydaje się być pełen nadziei, że kiedyś do panteonu legend, który tworzą Di Stéfano, Puskás, Gento i Zidane, dołączy...


18 maja 1960 Glasgow Hampden Park (127 621).

Real Madryt - Eintracht Frankfurt 7:3 (3:1)

Sędzia: John "Jack" Alexander Mowatt (Szkocja)

Bramki: 0:1 Richard Kress 18, 1:1 Alfredo Di Stéfano 27, 2:1 Alfredo Di Stéfano 30, 3:1 Ferenc Puskás 45, 4:1 Ferenc Puskás 56k, 5:1 Ferenc Puskás 60, 6:1 Ferenc Puskás 71, 6:2 Erwin Stein 72, 7:2 Alfredo Di Stéfano 75, Erwin Stein 76.

Real Madryt (trener Miguel Muńoz):
Rogelio Domínguez - Marquitos, José Santamaría, Pachín, José María Vidal, José María Zárraga (kapitan), Canário, Luís del Sol, Alfredo Di Stéfano, Ferenc Puskás, Francisco Gento.

Eintracht Frankfurt (trener Paul Oßwald)
Egon Loy - Friedel Lutz, Hans-Walter Eigenbrodt, Hermann Höfer, Hans Weilbächer, Dieter Stinka, Richard Kress, Dieter Lindner, Erwin Stein, Alfred Pfaff (kapitan), Erich Meier.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!