Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Koniec marzeń o Final Four

Real Madryt 75:78 Olympiakos

Po tym, jak Olympiakos wygrał oba domowe spotkania, Real Madryt czekały trzy finały. Finały, które należało bezwzględnie wygrać, aby awansować do Final Four. Jedna pomyłka i drużyna mogła myśleć o walce tylko i wyłącznie w ACB.

Czwartkowy mecz to kolejny z cyklu: „Być, albo nie być?". Pierwszy z nich zakończył się powodzeniem Królewskich, drugi...

Drugi nie rozpoczął się dla nich tak efektownie, jak spotkanie wtorkowe, ale nie można powiedzieć, iż był to start nieudany. Już w pierwszej akcji za trzy trafił Alex Mumbrú, chwilę później powtórzył to Louis Bullock. Kluczem do sukcesu miała być obrona, lecz w tym elemencie nie było tak kolorowo. Podkoszowi ospale reagowali na ofensywne zapędy gości, co w pierwszych akcjach kończyło się faulem, w kolejnych - straconymi punktami, a w konsekwencji straconym prowadzeniem.

Dużo świeżości wprowadzili rezerwowi. Przewagi nie odzyskali, ale nie bali się trudnych rzutów, akcji „jeden na jeden". Kibiców poddenerwować mogły dwa niecelne rzuty Marko Tomasa z dystansu, które, gdyby zamienić na dwa celne za dwa, mogły dać remis (16:20).

Nie wiedzieć czemu, koszykarze Realu Madryt bali się gry strefą podkoszową. Omijali ją przy rozgrywaniu, jakby podania pod obręcz były zabronione i karane. Dużo gry obwodem, niemal żadnego kontaktu z centrami, rzadkie wypady w tę „zakazaną strefę" niższych zawodników - tak prezentowała się ofensywa Los Blancos. I to właśnie po jednym z takich wypadów, Bullocka dokładnie, drużyna z Madrytu doprowadziła do remisu (22:22).

Póki co trudno było szukać komplementów na temat występu naszych zawodników, ale na podobnym poziomie grali również przeciwnicy, osłabieni brakiem kluczowego elementu drużyny, kontuzjowanego Nikoli Vujcicia. Real Madryt dopiero w drugiej kwarcie zaczął to wykorzystywać. Nastał okres szybkich kontrataków po odzyskaniu piłki, co przynosiło punkty i zbudowało dziewięciopunktową przewagę (35:26). Jedna z takich kontr - podanie Raúla Lópeza z własnej połowy do Tomasa van den Spiegela, zakończone wsadem z powietrza - uznano najefektowniejszą akcją tej kolejki play-offów.

Coraz lepsza obrona, a przy tym coraz częstsze straty gości, dodawały Realowi Madryt pewności siebie - błyskawicznie zamienianej na punkty. Zespół Joana Plazy złapał wiatr w żagle, robiąc na parkiecie wszystko to, co im się tylko podoba. Gospodarze zadowolili wiernych kibiców (wśród nich, obecnego na trybunach, Raúla Gonzáleza) pięknymi, zespołowymi, efektownymi akcjami, wynagradzając im ciągły doping.

Rosła i pewność siebie, i przewaga, i, co najważniejsze, szanse na zwycięstwo, dające mecz numer pięć. Kapitalnym, celnym rzutem z własnej połowy popisał się pod koniec drugiej kwarty Kennedy Winston - niestety, rzut nie został uznany, bowiem chwilę wcześniej o przerwę na żądanie poprosił... Joan Plaza, chcąc wykorzystać pozostałe do końca 1,7 sekundy. Prawie się udało - piłka po rzucie Tomasa z połowy wykręciła się z kosza. Były to dwa przykłady ogromnej pewności i wiary w swoje umiejętności, czego nie raz brakowało. W takich nastrojach zawodnicy schodzili do szatni z wynikiem 41:33.

Entuzjazm z końcówki poprzedniej połowy opadł po przerwie, zaginął gdzieś w szatni. Madryt popełniał zupełnie niewymuszone błędy - strata piłki w biegu, faul w ataku, niedokładne podanie. Być może nie zostałyby one wypomniane, gdyby nie postawa Olympiakosu, zdeterminowanego, aby odrobić straty. Po upływie blisko pięciu minut różnica, dzieląca oba zespoły, wynosiła już tylko dwa punkty (45:43).

Kiedy blisko było utraty prowadzenia (49:48), Real Madryt obudził się z kilkuminutowego snu i zaczął kontrolować sytuację na parkiecie. Szybko odskoczył na odległość pięciu punktów i do końca kwarty nie pozwolił przeciwnikowi się zbliżyć.

Kolejna przerwa ponownie zabiła dobrą grę gospodarzy. Zaczął się mały kryzys. Olympiakos rozpoczynał ostatnią kwartę ze stratą czterech punktów, tymczasem po upływie niecałych dwóch minut prowadził jednym (59:60). Koszykarze Realu Madryt dwukrotnie otrzymali od rywali piękny blok, podczas gdy w obronie tylko czasem udało im się odebrać piłkę - częściej lądowała ona w obręczy.

Plaza zareagował najlogiczniej, jak tylko można - wpuścił na parkiet dwóch wielkich nieobecnych: Lou i Felipe. Amerykanin już w pierwszej akcji został sfaulowany przy rzucie za trzy, co dało mu trzy rzuty osobiste. Trzy celne, rzecz jasna.

Zaczęło robić się nerwowo. Goście z Grecji trafiali z niemiłosierną skutecznością, co ponownie doprowadziło do ich prowadzenia (65:66). Nie pierwszy raz, nadzieja pokładana była w Reyesie i Bullocku...

Na dwie minuty i trzydzieści dwie sekundy przed końcem piąte przewinienie zaliczył Reyes właśnie, za faul w ataku. Zespół został bez kapitana. Na boisku pozostał jednak Bullock, który w bardzo ważnym momencie trafił zza obwodu (70:68). Kiedy madridistas zacierali ręce przed kolejnym popisem Amerykanina, bohaterem meczu został Zoran Erceg. Najpierw doprowadził do wyrównania (70:70), a po chwili, po niecelnym rzucie Raúla, trafił za trzy (70:73), na trzydzieści sześć sekund przed końcem. Mimo ogromnych starań Bullocka, straty trzech punktów nie udało się odrobić.

Po końcowej syrenie, koszykarze z Madrytu nie wierzyli w to, co się stało. Nie wylewali złości, nie okazywali żadnych emocji – jakby nie dopuszczali do siebie myśli, że marzenia o Final Four ponownie trzeba odłożyć na następny rok...


75 - Real Madryt (16+25+17+17): Reyes (12), Mumbrú (3), Hervelle (5), Bullock (19), Raúl López (4) - Winston (9), Van den Spiegel (9), Massey (8), Llull (3), Tomas (3).

78 - Olympiakos (20+13+21+24): Childress (7), Bourousis (25), Halperin (10), Printezis (9), Teodosic (-) - Papaloukas (8), Greer (12), Vasilopoulos (-), Vougioukas (-), Erceg (7), Pargo (-).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!