Advertisement
Menu
/ fourfourtwo.com

LLL: Jak Laporta z Uzbekistanem flirtuje

<em>La Liga Loca</em> prosto z Madrytu

La Liga Loca to forma blogu, prowadzona przez dwóch brytyjskich dziennikarzy, Tima Stannarda i Simona Talbota. Ich wpisy zamieszczane są w serwisie magazynu FourFourTwo, jednego z największych i najbardziej poczytnych magazynów piłkarskich na Wyspach Brytyjskich i w Europie

-----------

Tym razem Loża Szyderców z La Liga Loca wzięła na tapetę nie, jak ma ostatnio w zwyczaju, Real Madryt, a Barcelonę. Przeczytajmy więc, co piszczy w katalońskiej trawie.

------------

Jest kilka rzeczy w hiszpańskiej piłce, które powodują, że La Liga Loca drapie się ze zdziwienia po głowie.

Najczęściej drapie się po głowie z powodu pcheł, jakie LLL złapała podczas ostatniej wizyty na Vicente Calderón. Te insekty, wielkie jak w filmie Starship Troopers, zalęgły się ostatnio na głównej trybunie stadionu Atlético, co tłumaczy także spadek liczby kibiców na meczach.

A na poziomie metaforycznym, te pchły są jak poważne pytania, które powodują, że nasz blog jest cały czas zdezorientowany i pogrążony w chaosie poszukiwania odpowiedzi.

Dlaczego stoper Betisu, Juanito, jest stale powoływany do hiszpańskiej kadry narodowej? Co pod włosami ukrywa Puyol? I na czym polega ta cała uzbecka obsesja Barcelony?

Z wrodzonej uprzejmości, przypomnimy wydarzenia z lipca tego roku.

Najpierw FC Bunyodkor, klub z Uzbekistanu, zaszokował światowe media informacją o złożeniu całkiem lukratywnej oferty za napastnika Barcelony Samuela Eto'o. Nie tylko lukratywnej, ale i prawdziwej.

Szczęśliwie dla katalońskiego klubu, oferta została odrzucona i Szalony Sami został... tylko po to, aby zostać sprzedanym zbliżającego się lata i zastąpionym przez Davida Villę.

Lecz ten ciekawy wątek uzbecki nie zakończył się wraz z odrzuceniem niecodziennej oferty. W lipcu ubiegłego roku Andrés Iniesta i Carles Puyol zostali wysłani z misją do Taszkientu, stolicy Uzbekistanu, jako ambasadorzy klubu. Prawdopodobnie spędzili tam bezproduktywnie trochę czasu, gapiąc się na jakieś pokazy tańca ludowego.

Związki pomiędzy dwoma niezbyt pasującymi do siebie partnerami, FC Barcelona i FC Bunyodkor, trwały nadal. Doszło nawet do meczu towarzyskiego obu drużyn, w styczniu tego roku. Przybysze z Uzbekistanu zapłacili pięć milionów euro za tę przyjemność, która odbyła się za zamkniętymi drzwiami.

La Liga Loca była już nawet w stanie pogodzić się z myślą, że Barça robi to wszystko w ramach tak zwanej "polityki odprężenia" pomiędzy krajami i w imię, również tak zwanego, "braterstwa narodów". Do wtorku.

Aż wreszcie LLL przeczytała artykuł we wtorkowym katalońskim El Mundo Deportivo, opisujący nigdy nie kończącą się sprzedaż pierwszoligowej Mallorki.

Ubiegłego lata właściciele tego klubu zachowywali się jak rozkoszne króliczki, zawsze czyste i niewinne, gdy wieczorami flirtowali w poszukiwaniu bogatego męża dla ich klubu.

I to uparte dążenie do celu prawie że się opłaciło, gdy angielski biznesmen i impresario, Paul "Hydraulik" Davidson, wyraził zainteresowanie wejściem do interesu i kupnem większościowego pakietu akcji w klubie z Balearów.

Okazało się jednak, że reprezentowana przez niego grupa biznesmenów nie jest sama na polu walki o względy Mallorki.

El Mundo podaje, że pojawił się inny klient, który chciał kupić klub od firmy Binipuntiró, obecnego właściciela Mallorki. Za 600 milionów euro. Chętny to międzynarodowa kompania Zemorax, zarejestrowana w Zurichu, mająca korzenie w ... Uzbekistanie.

Na czele Zemoraxu ma stać 42-letni Uzbek, Miradił Djałałow.

No dobra, jak dotąd ta historia była dość nudna, więc wrzućmy wyższy bieg.

Pod koniec lipca ubiegłego roku właściciele Mallorki, firma Binipuntiró, zgodziła się, aby hiszpańska, a raczej, powinniśmy napisać, katalońska firma prawnicza, poprowadziła negocjacje z uzbecką firmą Zemorax w sprawie sprzedaży klubu. Katalońskim Orłom Temidy przyznano siedem procent zysku od ewentualnej transakcji, czyli jeżeli poprowadzą negocjacje tak, że transakcja dojdzie do skutku.

A kto bawi się w katalońskie Ally McBeals? Firma Laporta & Arbós, należąca do Joana Laporty, prezydenta FC Barcelona.

El Mundo podaje, że skierowało oficjalne pismo do kancelarii prawniczej, z prośbą o wyjaśnienie sytuacji i opisanie roli, jaką firma Laporty odgrywa w tym całym przedsięwzięciu biznesowym. Jak dotychczas nie uzyskało odpowiedzi.

W każdym razie, La Liga Loca nie może być bardziej szczęśliwa z takiego rozwiązania tajemniczej sprawy kontaktów na linii FC Barcelona - Uzbekistan.

Więzy pomiędzy Wschodem i Zachodem raz jeszcze zostaną zacieśnione. Mallorca, być może, znajdzie wreszcie swego rycerza w lśniącej zbroi, na wschodnich stepach Akermanu, a godny najwyższej pochwały miłosny romans Joana Laporty z Uzbekistanem wreszcie wyda piękne owoce.

Co więcej, La Liga Loca właśnie pozbyła się jednego z utrapień, które nie pozwalało spać po nocach.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!