Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl, realmadrid.com

Euroliga: Remontada, zwycięstwo i lider

Alba Berlin 84:87 Real Madryt

Ferie zimowe - niektórzy mogą się nimi pochwalić, niektórzy ciągle na nie czekają, a jeszcze inni mają już je za sobą. Z tą ostatnią grupą utożsamić można koszykarzy Realu Madryt, których ferie trwały zaledwie cztery dni. Stało się tak, ponieważ w minionej kolejce ACB zespół Joana Plazy pauzował, przez co trener postanowił dać swoim graczom cztery dni odpoczynku.

Po zeszłotygodniowym meczu z Barceloną, zawodnicy wrócili do treningów dopiero w poniedziałek, przygotowując się do czwartkowego meczu z Albą Berlin i wizyty w mieście, gdzie odbędzie się Final Four. Jak wiele dalibyśmy, aby nie była to ostatnia wizyta w hali O2 World...

Powoli tradycją staje się, iż Królewscy z początku dają pole do popisu gospodarzom. Sami odchodzą w cień, grają powoli, nie do końca „z pomysłem". Do dziś nie wiadomo, czy to tylko gest uprzejmości, czy raczej początkowe zaskoczenie.

Można przy tym czasem wtrącić pojęcie „zawodu". Rzeczywiście, Real Madryt zawodził, a przede wszystkim zawodzili zawodnicy podkoszowi, bowiem to właśnie spod tablicy większość piłek wpadała do kosza (w pierwszej kwarcie tylko dwie trójki ze strony Alby) - Berlińczycy konsekwentnie kierowali ostatnie podanie właśnie tam.

To jednak nie wszystko. Gospodarze zaskakiwali bardzo wysoką, śmiałą obroną. Mimo iż ich awans do fazy Top 16 był pewnego rodzaju niespodzianką (może nie na taką skalę, jak awans Asseco Prokom, ale jednak), gra ukazywała zupełnie coś innego. Kibice mogli oglądać zespół grający pewnie, szybko i po pierwszych minutach prowadzący 11:7.

Los Blancos oczywiście starali się zatrzymywać te ataki, jednak czynili to dość nieudolnie - najczęściej kończyło się faulem i bonusem dla rywali, w postaci rzutów osobistych. Mimo wyjątkowo fatalnej postawy defensywy w strefie podkoszowej, na tablicy wyników drużyna dotrzymywała tempa Albie. Nie prowadziła, nie remisowała, ale przez cały czas dotrzymywała tempa (24:20).

Wynik dostosował się do sytuacji na parkiecie dopiero w drugiej kwarcie, kiedy po kilku stratach i kontrach rywali, Real Madryt tracił do nich już dziesięć punktów (32:22), całkiem zasłużenie. Masa błędów, zupełny brak pomysłu na grę i kiepska obrona. Jak z tego nie skorzystać?

Nawet jeśli udało się w końcu nazbierać kilka punktów, Alba momentalnie odpowiadała Juliusem Jenkinsem, świetnie rozgrywającym kontrataki, często faulowanym, a przy tym trafiającym za trzy (łącznie siedemnaście punktów w pierwszej połowie). Całe szczęście po dwóch kwartach następuje przerwa, co koszykarzom z Madrytu (przy wyniku 52:37) spadło jak z nieba.

Chwila odpoczynku, być może chwila refleksji, a już z pewnością chwila na niekoniecznie dobre słowo od Joana Plazy, wpłynęły na obraz gry Realu Madryt. Wpłynęły jak najbardziej pozytywnie, i to w dużym stopniu.

Pierwszą, jakże istotną różnicą było to, iż Królewscy zaczęli trafiać. Przy kilku nieudanych próbach przeciwników, udało się doprowadzić straty do stanu dziesięciu punktów. Przewaga Alby wciąż była spora, jednak seria celnych rzutów ze strony Louisa Bullocka i kolegów spowodowała, iż w grę gospodarzy wkradła się nerwowość.

Drugą, jakże zauważalną różnicą było to, iż Królewscy zaczęli bronić. Bardzo dobra defensywa prowokowała w rywali straty, a te na punkty zamieniał m.in. Sergio Llull (jak nie trudno się domyślić, jeden z ojców wielkiego powrotu drużyny do gry, autor dziewięciu punktów w trzeciej kwarcie).

Alba Berlin starała się odpowiedzieć tym, co zadziałało w pierwszej części spotkania, czyli Jenkinsem - Amerykanin po raz kolejny sprawdził się w swojej roli (77:65). Wydawało się, że wysiłek Realu Madryt z trzeciej kwarty poszedł na marne, jednak wtedy swoje show rozpoczął Felipe Reyes.

Hiszpan, kapitan drużyny, wraz ze swoim rodakiem, Aleksem Mumbrú, doprowadzili różnicę między zespołami do... trzech punktów! Chwilę później koszykarze Plazy rozegrali świetną akcję, po której piłka trafiła do czystego na obwodzie Axela Hervelle'a, a ten celnym rzutem doprowadził do remisu (81:81)! Była to trójka, która zadecydowała o rezultacie spotkania. Przy kilkunastu sekundach do końca Real Madryt dwukrotnie wysyłał na linię rzutów osobistych Rashada Wrighta, lecz ten trafił tylko raz, marnując szansę swojego zespołu na powalczenie o chociażby remis.

Drugi mecz Top 16, druga remontada i drugie zwycięstwo. Real Madryt powoli staje się specjalistą w odrabianiu ponad dziesięciopunktowych strat i doprowadzaniu przeciwników do frustracji. Trudno im się jednak dziwić - z grą z pierwszej połowy Los Blancos powinni walczyć co najwyżej w Eurocupie, a tymczasem są liderem swojej grupy w fazie Top 16 rozgrywek Euroligi.


84 - Alba Berlin (24+28+19+13): Hamann (4), Jacobsen (6), Sesay (4), Chubb (12), McElroy (11) - Zwiener (-), Dojcin (-), Jenkins (21), Wright (10), Nadjfeji (16).

87 - Real Madryt (20+17+28+22): Llull (11), Bullock (19), Mumbrú (12), Hervelle (8), Van den Spigel (5) - Sánchez (-), Reyes (18), Hosley (5), Massey (7), Tomas (2).


Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!