Chaos wokół transferu Eto'o

Wiadomo, że Real przez okres gry Samuela Eto'o w Mallorce posiadał 50% praw do zawodnika. W 2000 roku przeszedl on do klubu z Balearów za 7,5 miliona euro. Sprawa jest jednak bardzo zawikłana.
W tej kwocie, jaką zapłaciła Mallorca, Eto'o jest oczywiście jej, jednak sporo jeszcze należy się Realowi i to on jest w większej części właścicielem karty zawodnika. Ustalono sumę odstępnego na 15 milionów euro, wtedy kluby mogłyby się podzielić po równo, uczciwie. Jednak wg władz RCD Mallorki 7,5 miliona euro (czyli tyle samo, ile za niego zapłacili w 2000 r.) to zdecydowanie za mało za zawodnika, który kierował grą ich zespołu i był niekwestionowaną gwiazdą. Ustanowiono więc nową sumę odstępnego, bez wiedzy Realu Madryt, na mniej więcej 24 miliony euro. Valencia kupiła go za sumę około 20 milionów euro. Są jednak trudności, co do ustalenia posiadacza karty zawodniczej Kameruńczyka. Mallorca wciąż twierdzi, że ani jeden eurocent nie należy się madryckiemu gigantowi.
Jednak trudności są właśnie takie, że Real zastawił niejako pułapkę. Z tytułu kontraktu należy im się 7,5 miliona euro ze sprzedaży, jednak w ciągu siedmiu dni może jeszcze zepsuć całą transakcję. Florentino Perez w każdej chwili może wyszukać lepszego biznes-partnera i sprzedać Eto'o za zdecydowanie większą kwotę, korzystniejszą dla siebie.
Eto'o stara się teraz wywrzeć presję na Mallorce, by zadowoliła Real większymi pieniędzmi, bo Kameruńczykowi ani na myśl nie przyszło, by wracać bądź to do Madrytu, bądź na Majorkę...