Advertisement
Menu
/ acb.com / realmadrid.com

Euroliga: Lou ratuje honor Madrytu

Real Madryt 70:69 AJ Mediolan

Spotkaniem z Armani Jeans Mediolan, Real Madryt pragnął odzyskać pełną pewność siebie. Joan Plaza nadal nie mógł skorzystać z całego składu, bowiem kontuzji kolana w ostatnim meczu nabawił się Raúl López. Sam sztab medyczny nie był pewny co do diagnozy urazu, raz mówiąc o zapaleniu stawu kolanowego, innym razem strasząc uszkodzoną łąkotką. Prawda jest taka, że w środę hiszpański rozgrywający wrócił do treningów, licząc na powrót na niedzielny mecz z Iurbentią.

Królewscy byli zobligowani do zwycięstwa w czwartej już kolejce Euroleague, ponieważ ich przeciwnikiem była drużyna, z którą po prostu nie mogli przegrać, która nie zapisała na koncie jeszcze wygranej, i która typowana jest jako jedna z dwóch, mających odpaść już na tym etapie rozgrywek. Drugą taką drużyną ma być Panionios.

W trzecim domowym meczu Euroligi (w poprzednich dwóch tylko Grekom nie udało się wrócić z Hiszpanii ze zwycięstwem) nie było miejsca na błąd.

Już od samego początku madrytczycy rzucili się do kształtowania przewagi (7:0, 19:8). Duży w tym udział Louisa Bullocka, autora dwóch trójek, oraz jego rodaka, Jeremiaha Masseya, zdobywcy jedenastu punktów. W końcówce kwarty na zasłużony odpoczynek wybrał się Felipe Reyes, a zastępujący go Lazaros Papadopoulos oddał przewagę na tablicach w ręce przeciwników. Kiedy tylko Włosi zaczęli aktywnie udzielać się w zbieraniu piłek, zarówno w ofensywie i defensywie, byli coraz bliżsi przejęcia prowadzenia.

W pierwszej części meczu im się to jednak nie udało (21:20), jednak pierwsze punkty na początku drugich dziesięciu minut pozwoliły nie tylko na osiągnięcie serii 0:10, ale i pierwszego w meczu prowadzenia (21:22). Późniejsze akcje przyniosły siedem kolejnych punktów, przy zaledwie dwóch ze strony gospodarzy (łączna seria 2:17, 23:29 w 16. minucie meczu). Istotną rzeczą, o której nie mógłbym nie wspomnieć, jest fakt, iż nieobecny przy tej fatalnej serii był Reyes, bacznie przyglądający się kolegom z poziomu ławki rezerwowych. Dopiero przy wspomnianej już przewadze AJ Mediolan, Joan Plaza zdecydował się na wyciągnięcie asa z rękawa. Reyes pokazał swoją waleczność, zapisując na koncie klubu z Madrytu cenne punkty i kolejne zbiórki. Tego nam było trzeba!

Kapitan Realu Madryt, na spółkę z Axelem Hervellem, przywrócił zespołowi skuteczność w ataku. Belg dwukrotnie trafił z dystansu, podczas gdy jego starszy kolega „działał" pod koszem. Wszystko to zbliżało Madryt do upragnionego i wymaganego od kibiców prowadzenia. Ostatecznie zabrakło jednego punktu, aby w pełni ich zadowolić (37:38), ale co się odwlecze...

Po przerwie trenerzy obu drużyn wystawili do gry najcięższe dzieła. Reyes, tym razem przy pomocy Alexa Mumbrú, dominował pod koszami, wyganiając i zmuszając rywali do rzutów z półdystansu, co wychodziło im całkiem nieźle. Niestety (dla nich), punkty Felipe pozwoliły Realowi Madryt na przegonienie Włochów na tablicy wyników (47:42). Zespoły zaczęły popełniać błędy, sprzyjając rywalom w trafianiu do kosza, jednak żaden z nich nie stworzył tak dużej przewagi, aby ze spokojem przystępować do ostatniej kwarty. Ostatni rzut zmarnował Bullock, kończąc tę cześć wynikiem 56:53.

Dziesięć minut, w których wszystko miało się wyjaśnić, rozpoczęły się od punktów Felipe. Bardzo dobra defensywa, szczególnie ze strony gospodarzy, sprawiła, iż na kolejne trzeba było poczekać kilka minut. Dopiero po czterech minutach zdobył je Marko Tomas, po bardzo efektownej akcji, wybranej do grona „Top 10 kolejki" (można ją zobaczyć także na skrócie). Królewscy prowadzili już pięcioma punktami (60:55), kiedy w jednym momencie wszystko się zawaliło. Z powodu urazu kostki boisko opuścił Pepe Sánchez, a trójka Hawkinsa doprowadziła do remisu (64:64) na półtorej minuty przed końcem. Niesportowe przewinienie Reyesa dało Włochom prowadzenie, które chwilę później powiększył Vitali (64:69).

Do końcowej syreny pozostało bardzo mało czasu, a Los Blancos potrzebowali sześciu punktów do zwycięstwa. Udało się Llullowi, dwa punkty z linii rzutów osobistych dorzucił Felipe, ale podopieczni Plazy nadal byli na przegranej pozycji. Gdy do końca pozostało kilka sekund, odpowiedzialność za cały zespół wziął na siebie Bullock. Sweet Lou „wbił się" pod kosz i, mimo asysty wyższego zawodnika, zdecydował się na lay-upa lewą ręką. Piłka wpadła, a Amerykanin uchronił drużynę od niespodziewanej porażki.

Real Madryt uniknął przegranej w Badalonie przede wszystkim dzięki ambicji, a nie bardzo dobrej grze. W czwartkowy wieczór było podobnie. Zespół nadal nie przekonuje nią do siebie kibiców, a aby udowodnić pewną grę należy na samym początku poprawić takie elementy gry, jak zbiórki, rzuty z dystansu i, przede wszystkim, defensywę, klucz do rozwoju ataku. Tego Madrytowi wciąż brakuje.


70 - Real Madryt (21+16+19+14): Sánchez (-), Bullock (8), Mumbrú (8), Massey (15), Reyes (15) - Hosley (-), Papadopulos (-), Llull (11), Hervelle (10), Tomas (3).

69 - AJ Mediolan (20+18+15+16): Hawkins (13), Sangare (2), Hall (21), Thomas (9) Rocca (4) - Vitali (6), Katelynas (4), Beard (2), Mordente (5), Bulleri (3).


Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!