Advertisement
Menu
/ realmadrid.com / własne

Liga ACB: Pierwsze, ciężkie zwycięstwo

Real Madryt 81:80 C.B. Granada

Ileż walki kosztowało Real Madryt starcie z Granadą, która bardzo wyraźnie i dobitnie przedstawiła fakt, iż przybyła do Palacio Vistalegre, aby... zwyciężyć. Przed meczem, po takim stwierdzeniu większość popukałaby palcem w głowę, wyśmiewając i dając do zrozumienia, że Real Madryt u siebie przegrywa bardzo rzadko, a już na pewno nie z takim zespołem, jak C.B. Granada. Prawda - nie pomyliliby się, lecz nieznacznie.

Koszykarze z Andaluzji sprawili (nie)miłą niespodziankę, już od pierwszych akcji grając tak, jakby byli u siebie. Duża w tym zasługa dobrej współpracy Jimmiego Huntera i Juanpiego Gutiérreza. Real Madryt, rozpoczynający w składzie: Pepe Sánchez, Marko Tomas, Quinton Hosley, Axel Hervelle i Felipe Reyes, przecierał oczy ze zdumienia, kiedy na tablicy widniał wynik 0:9. Pobudziło to ich do ataku, jednak nadmiernego. Dwa ofensy zaliczył Hervelle, po chwili lądując na ławce rezerwowych, w miejsce Lazarosa Papadopoulosa. Wejście Greka pozwoliło Reyesowi na zmianę pozycji, na „czwórkę", co z kolei przyczyniło się do większej aktywności kapitana w ofensywie. Jednak, mimo wszystko, to Granada prowadziła (14:24) i w pełni kontrolowała przebieg meczu.

Królewscy w końcu uszczelnili bloki obronne i zaliczyli powrót do gry, przede wszystkim dzięki Sergio Llullowi, nadającemu bardzo intensywny rytm grze drużyny. Rezultaty? 28:31. Wtedy za trzy trafił Hunter, kilka osobistych dorzucił Carlos Cherry i Andaluzyjczycy znów zaczęli uciekać. Na parkiecie pojawił się, wcześniej odpoczywający, Reyes, decydując się na kilka odważnych akcji, które zamknęły pierwszą połowę meczu (42:47).

Kwestią czasu było odrobienie strat przez gospodarzy. Fenomenalny w rzutach z dystansu (4/5 w trzeciej kwarcie) Hunter zmusił Real Madryt do jeszcze większego wysiłku. Wreszcie obejrzeliśmy lepszą wersję Louisa Bullocka - wersja ta uboższa była co prawda w skuteczność, ale grą motywowała innych zawodników; Hosley efektownymi zagraniami potwierdził słuszność zatrudnienia jego osoby, a Felipe... po prostu potwierdzał swoją klasę (56:55).

W ostatniej kwarcie kibice w Vistalegre wstali z miejsc, kiedy Jeremiah Massey zaliczył przechwyt, wsad, a niedługo później zablokował rzucającego przeciwnika (zagrania te obejrzeć można w skrócie spotkania - link poniżej). Jakby jednak Królewscy nie grali, Granada cały czas dotrzymywała tempa (73:70). Doping niezastąpionych kibiców pomógł gospodarzom na czteropunktową przewagę (77:73), którą momentalnie zburzył Hunter, trafiając za trzy (77:76). Nieco ponad cztery sekundy przed końcem kluczowa okazała się skuteczność z linii rzutów wolnych Llulla, pozostawiając komplet punktów w stolicy (i nie przeszkodziła w tym nawet trójka gości).

Granada zasłużyła na oklaski (na zwycięstwo zresztą także). Podopieczni Trifóna Pocha zaprezentowali dobry basket, zafundowali przeciwnikom trudną przeprawę i dominowali przez większość meczu. Dlaczego więc przegrali? Odpowiedź jest jasna - Real Madryt miał w szeregach kapitana Reyesa.

Królewscy zapisują pierwsze zwycięstwo w lidze, a zarazem pierwsze zwycięstwo w sezonie przed własną publicznością. Styl, w którym owo wywalczono, pozostawia wiele do życzenia, ale, na upartego, w grze dostrzec można także pozytywy. Jednym z nich jest z pewnością świetna forma Felipe, królującego w strefie podkoszowej, niekiedy pracującego za cały team. Z bardzo dobrej strony pokazali się także Sergio Llull i Quinton Hosley (co ciekawe, typowani przed sezonem do roli zmienników). Czego brakuje? Brakuje skuteczności, brakuje szybkości i wciąż brakuje zgrania.


81 - Real Madryt (14+28+16+23): Sánchez (4), Tomas (2), Hosley (17), Hervelle (4), Reyes (20) - Papadopulos (3), Mumbrú (4), Massey (3), Bullock (11), Llull (13).

80 - C.B. Granada (24+23+12+21): Gianella (13), Jasen (4), Hunter (16), Gutiérrez (22), Borchardt (12) - Aguilar (-), Maric (6), Martín (2), Videnov (3), Cherry (2).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!