Advertisement
Menu
/ elmundo.es

Poważne problemy finansowe w Madrycie

Okazuje się, że nie jest tak różowo

Prawie 21 miesięcy po tym, jak urząd prezesa Realu Madryt objął Ramón Calderón, sytuacja sportowa w klubie wygląda naprawdę dobrze, a drużyna Królewskich pewnie kroczy po drugi tytuł mistrza kraju z rzędu. Jednak - jak donosi madrycki dziennik "El Mundo" - okazuje się, że w Madrycie nie wszystko rysuje się w różowych barwach, a najwięcej problemów sprawia sytuacja finansowa. To z pewnością zaskakująca wiadomość, mając w pamięci to, że nie tak dawno klub pławił się w bogactwie i mógł być z tego powodu naprawdę dumny.

- Zaraz po objęciu stanowiska, znalazłem w klubowej kasie 110 milionów euro - to jedna z pierwszych wypowiedzi Ramóna Calderóna po tym, jak 3 lipca 2006 roku mógł poszczycić się największym poparciem ze strony madridistas. Jednak teraz okazuje się, że Blancos zmagają się z poważnymi problemami finansowymi. I nie odnosi się to jedynie do tego, że klubu nie stać na spektakularne posunięcia transferowe, ale co gorsza, zachwiana jest sytuacja ekonomiczna. Real Madryt zgłosił się nawet do banku La Caixa, aby zaciągnąć pożyczkę w wysokości 30 milionów euro. A wszystko to po to, aby uporać się z najważniejszymi zaległościami finansowymi. Po raz ostatni tego typu sytuacja miała miejsce za czasów Ramóna Mendozy i Lorenzo Sanza (1985-2000).

Co gorsza, okazuje się, że 30 milionów euro nie było wystarczające. Dlatego wielu współpracowników Calderóna dostało już nakaz, aby rozpocząć poważne rozmowy z innymi bankami, by jak najszybciej wybrnąć z kiepskiej sytuacji. Niestety w wielu przypadkach starania te spełzły na niczym, ponieważ banki nie darzą już Królewskich pełnym zaufaniem. Prezes Blancos jest również świadom tego, że nie może zaciągnąć kredytu wyższego niż 60% klubowego budżetu (w tym sezonie wynosi on około 360 milionów euro) bez wcześniejszej zgody większości socios, którzy mają w klubie swoje udziały.

Calderón świadom ciężkiej sytuacji
Coraz większe problemy finansowe zmuszają Real Madryt nawet do tego, aby zdecydować się na opóźnienie spłat pieniężnych dla swoich dostawców. Innymi słowy, celem Blancos jest spłacanie wszelkich długów w ratach. Sprawa ta nie jest łatwa, ale jeśli się powiedzie, to Królewscy odzyskają jako taką stabilizację finansową. Calderón już został poinformowany przez jednego ze swoich współpracowników, że "na dłuższą metę to się nie sprawdzi". Działacze klubu bronią się jednak analizą dochodów: "W poprzednim roku nasze dochody, nie licząc podatków, wynosiły 43 miliony euro. W tym sezonie liczba ta może zostać podwojona. Socios, patrząc na raporty, uznają, że klub nie przeżywa żadnego kryzysu finansowego".

Co by nie mówić, wielu klubowych działaczy zostało już poinformowanych, że wszelkie kosztorysy zostaną diametralnie zmienione. Kiepska sytuacja w klubie sprawia, że na drugi plan schodzą jakiekolwiek działania transferowe. Bernd Schuster wie, że aby stworzyć naprawdę silną drużynę, w lecie należy dokonać kilku wzmocnień. Jednak klub doszedł do wniosku, że transfery przydadzą się dopiero w 2009 roku, kiedy to Królewscy będą musieli się naprawdę postarać, aby dojść do finału Ligi Mistrzów, który, jak ogłosiła kilka dni temu UEFA, zostanie rozegrany na Santiago Bernabéu. Zaraz po tym wydarzeniu odbędą się wybory na stanowisko prezesa klubu, dlatego Calderón jest świadom, że jakiekolwiek pomyłki będą nie do naprawienia.

Jednak projekt ten nie wydaje się zbyt realistyczny, ponieważ wszystko wskazuje na to, że bariery finansowe będą nie do przebicia. Wystarczy wspomnieć, że w ciągu dwóch ostatnich lat Real Madryt wydał prawie 220 milionów euro na same transfery. Nie licząc odszkodowania dla Fabio Capello za zerwanie kontraktu (sześć milionów euro). Ponadto w dwóch ostatnich sezonach Królewscy zawsze odpadali już w 1/8 finału Ligi Mistrzów, co tym bardziej osłabia finansową sytuację, ponieważ klub nie otrzymał dodatkowego zastrzyku gotówki za awans do kolejnej fazy. W poprzednim sezonie UEFA zapłaciła Blancos zaledwie 21 milionów euro.

Jak wiadomo, klubowi działacze przygotowują swoje kosztorysy, zakładając, że drużyna awansuje przynajmniej do ćwierćfinału. Jakiekolwiek potknięcie oznacza stratę pieniędzy. Jeśli Real Madryt wygrałby Ligę Mistrzów, zarobiłby 40 milionów euro. Podobnie jest w przypadku Copa del Rey, chociaż to jasne, że tutaj pieniądze są dużo mniejsze. Jednak i w tych rozgrywkach Królewscy nie mogą pokonać granicy 1/8 finału.

Kolejna zaliczka od Mediapro
Real Madryt wciąż musi myśleć o przyszłości. Firma Mediapro, która wykupiła prawa do transmisji meczów Królewskich do 2010 roku, wypłaciła już klubowi dwie zaliczki, które wyniosły niecałe 84 miliony euro. Jednak Królewskim to nie wystarcza, dlatego planują już poproszenie o kolejny zastrzyk gotówki.

W ciągu pięciu ostatnich lat Real Madryt nie miał żadnych długów, a w klubowej kasie, tak na wszelki wypadek, znajdowało się 110 milionów euro - to o tej sumie wspomniał Calderón, kiedy dochodził do władzy. Teraz jest ona tylko przeszłością.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!