Advertisement
Menu
/ valenciacf.es

Przed meczem z Valencią

Sobota, godzina 19:00, Madryt

Wspaniałe to były czasy, kiedy pokonywaliśmy Valencię 5:1 na jej boisku. Tak niedawne, a tak odległe. Jak wiele się od tamtego dnia zmieniło.

Była 10. kolejka La Liga. Real Madryt stabilnie nabierał rozpędu, Valencia zaś była świeżo po zwolnieniu trenera Floresa i z tymczasowym szkoleniowcem na ławce. Patrząc trzeźwo, nie sposób nie dojść do wniosku, że spotkanie nie mogło się skończyć inaczej, jak tylko pewnym zwycięstwem Madrytu, ale triumfu tak wysokiego i wyraźnego nie spodziewał się chyba nikt. Jeżeli ktoś chciałby sobie przypomnieć coś więcej, niech klika tutaj, bo warto powspominać tak piękne chwile.

A jak jest teraz?

W tabeli - podobnie. Wciąż jesteśmy na pierwszym miejscu, a FC Barcelona na drugim, nawet traci do nas więcej punktów, bo po spotkaniu z Valencią nasza przewaga wynosiła tylko cztery "oczka", ale jednak coś tu nie gra. Od czasu zwycięstwa nad Valladolidem 7:0 rozegraliśmy siedem meczów. Z Betisem - przegrana. Z Romą - przegrana. Z Getafe - przegrana u siebie! Z Recreativo - wygrana, ledwo, ledwo. Z Romą po raz drugi - porażka u siebie i odpadnięcie z Champions League. Z Espanyolem - wymęczone zwycięstwo. Z Deportivo - zasłużona porażka po golu samobójczym.

Przyznam się w tym miejscu do nieprzystającego do ducha Świąt Wielkiejnocy podejścia - sprawia mi złośliwą przyjemność patrzenie, jak ludzie, którzy cieszyli się z odejścia Fabia Capella i przyjścia Bernda Schustera, teraz cienkimi głosikami piszczą "Capello, wróć". Lubię mówić "a nie mówiłem", więc: A nie mówiłem? Bernd Schuster zaczął wręcz genialnie, pierwsze apogeum przyszło w meczu z Villarrealem, drugie - z Valencią, trzecie - z Barceloną, kiedy to daliśmy popis gry obronnej, czwarte - z Valladolidem, ale piątego już nie było i raczej nie będzie. Podczas apogeów graliśmy tak, że mogliby się od nas uczyć najlepsi piłkarze i najlepsi trenerzy, ale gdy przychodził dołek, oglądanie meczów Los Blancos aż bolało. Za Capella zaś styl był, powiedzmy, wahliwy, w przekroju jednego meczu, ale z dalszej perspektywy przewidywalny w jak najbardziej pozytywnym sensie - stylem Don Fabia było bowiem wygrywanie, niezaleznie od stylu, sposobu, przeciwności i uśmiechów losu, Capello wygrywał i nic innego się dlań nie liczyło.

No cóż, całe szczęście, że Valencia pana Koemana jest jeszcze słabsza niż Valencia pana Floresa. Teraz, po dwudziestu ośmiu kolejkach, zajmuje zaledwie dziesiąte miejsce w tabeli, mając na koncie marne 36 punktów, o 26 mniej niż Real Madryt, za to o zaledwie 4 (sic!) więcej od osiemnastego (więc zajmującego pozycję spadkową) Recreativo. Można z tego wyciągnąć ciekawe wnioski odnośnie siły - lub słabości - Primera División, ale w tej kwestii odsyłam do jednego z ostatnich numerów tygodnika "Piłka Nożna" (bodaj sprzed miesiąca); my zaś zajmiemy się naszymi rywalami z Estadio Mestalla.

Mizerna jest nie tylko ich zdobycz punktowa, ale także bramkowa - zaledwie 31 goli strzelonych przy 41 straconych, a najlepszy strzelec, którym jest oczywiście David Villa, pokonał bramkarzy rywali aż... osiem razy, co jednak nie jest takim złym rezultatem, jeśli pamięta się, że zagrał jak dotąd tylko w dziewiętnastu meczach. Dwie bramki mniej w dwóch spotkaniach mniej zdobył "nasz" Fernando Morientes (co ciekawe, za każdym razem, gdy strzelał gola lub dwa, Valencia wygrywała dany mecz przewagą dokładnie tylu bramek, ile strzelił Moro). A u nas? Bez zmian od ostatniej kolejki, ale i tak dużo lepiej: trzynaście goli Raúla, dwanaście van Nistelrooya i dziesięć Robinho to w sumie więcej, niż zdobyła cała Valencia. To oczywiście niczego jeszcze nie dowodzi, a na pewno nie tego, że po raz drugi wbijemy Hildebrandowi pięć goli, jednak jest jakimś argumentem na rzecz ostrożnego optymizmu.

Kibice VCF mogą się za to cieszyć wygraną ich pupili nad FC Barcelona - piłkarze Franka Rijkaarda polegli na Estadio Mestalla w meczu półfinałowym Copa del Rey, a tym samym Los Ches awansowali do finału i zachowali szansę na zakończenie sezonu z tarczą, to znaczy z trofeum i awansem do europejskich pucharów. Piłkarze, prezes, trener, praktycznie wszyscy, którym zależy na dobru Valencii, zgodnie mówią, iż zaczęło się odrodzenie, iż od tej chwili znów będzie można oglądać dawną, silną ekipę. Darujcie, ale nie za bardzo w to wierzę. Właśnie kibicowanie Realowi Madryt w ostatnich latach uczy najlepiej, że gdy drużyna wpada w dołek, to jedna wygrana jeszcze nie oznacza wygrzebania się z niego. Wygrana na Estadio Santiago Bernabéu to już inna sprawa. Powrót z Madrytu z kompletem punktów może być dowodem, iż faktycznie kryzys minął. Kryzys Valencii, ma się rozumieć, bo dla nas taki rezultat oznaczać będzie, iż kryzys na dobre się zaczyna.

Trochę o taktyce

Trener Ronald Koeman preferuje ustawienie 1-4-2-3-1, z jednym "szpicowym" napastnikiem, trójką wielofunkcyjnych ofensywnych pomocników, parą defensywnych oraz klasyczną czwórką defensorów.

W bramce pojawi się siedmiokrotny reprezentant Niemiec Timo Hildebrand, rekordzista Bundesligi w minutach bez straconego gola - jego passa w sezonie 2003/2004 trwała 884 minuty. Z bramkarzy La Liga Timo jest być może najbardziej podobny do Ikera Casillasa, podobnie jak nasz portero słynie ze skuteczności w sytuacjach jeden na jednego i, jakżeby inaczej, refleksu.

Zarówno przeciwko Barcelonie w Pucharze Króla, jak i przeciwko Sevilli w Primera División (dodajmy dla porządku, że Valencia przegrała u siebie 1:2, a honorową bramkę strzelił Albiol w 89. minucie) obrona Los Ches wystąpiła w takim samym składzie: Miguel - Albiol - Marchena - Moretti. Ten ostatni, 26-letni Włoch, "odpadek" po kadencji Claudia Ranierego ma co prawda pewne miejsce w wyjściowej jedenastce, ale akurat w spotkaniu z Królewskimi nie zagra z powodu kontuzji.

Przed tą czwórką wystąpią najprawdopodobniej Rubén Baraja i Hedwiges Maduro (w sumie 1776 minut w bieżącym sezonie La Liga), zaś za rozgrywanie akcji odpowiadać będą Joaquín, Arizmendi i David Silva. Pozostał jeszcze napastnik. Na liście powołanych na tę pozycję znalazło się pięciu graczy - Angel Arizmendi, David Silva, Nikola Žigić, Fernando Morientes i David Villa - ale pierwsi dwaj to, jak wspomnieliśmy, raczej pomocnicy. Co się tyczy Žigicia, to trzy mecze w wyjściowym składzie, dziesięć wejść na murawę z ławki i jeden, jedyny gol, strzelony Saragossie w grudniu zeszłego roku wystawiają mu raczej kiepską recenzję. Pozostają więc Fernando i David - tego wyboru Koeman może dokonać dosłownie w ostatniej chwili.

W naszym składzie z kolei, poza nieobecnością Ruuda van Nistelrooya, która bardzo cieszy Ronalda Koemana (i trudno się dziwić), same dobre wieści. Po zawieszeniu wraca Sergio Ramos, po kontuzji zaś Arjen Robben, do gry są gotowi Sneijder, Robinho, Guti. Nic, tylko się cieszyć i czekać, co z tym wszystkim zrobi Bernd Schuster.

W bramce oczywiście zagra Iker Casillas. W obronie Benardo ma do wyboru cały zestaw zawodników: Pepe, Ramos, Cannavaro, Marcelo i Heinze czekają na decyzję szkoleniowca, która prawdopodobnie nie będzie zaskakująca, gdyż powołania nie dostał wszechstronny Miguel Torres. Na bokach obrony wystąpią więc Sergio Ramos i albo Marcelo, albo Gabriel Heinze, a na środku Fabio Cannavaro no i Pepe; nasz biedny pechowiec Pepe, który w dziewięciu meczach na dziesięć gra co najmniej poprawnie, a często wręcz bardzo dobrze, a tylko w jednym na dziesięć popełni poważny błąd - ale będzie to wówczas, samobój, czerwona kartka, albo inna równie nieprzyjemna wpadka. Będę jednak bronił Pepego, bo w nieuleczalnego pecha nie wierzę - wręcz przeciwnie: wierzę, że już niedługo nie będziemy mieć do niego najmniejszych zastrzeżeń. Bo taki choćby gol samobójczy z Deportivo to oczywiście jego wina i jego ciężki błąd, ale winę za porażkę ponosi już, nieważne, że brzmi to banalnie, cała drużyna; bo przecież nie jest rolą obrońcy strzelać gole, prawda?

Właśnie, strzelanie goli. Brak Ruuda to wielka strata dla Los Blancos. W ataku zagra oczywiście Raúl, ale kto obok niego? I czy Schuster będzie chciał brak holenderskiego snajpera zrekompensować innym ustawieniem linii pomocy? Ustawienie z przodu kapitana jako jedynego napastnika to ryzykowne zagranie, więc obok niego, zamiast Ruuda, Higuaín? To też nie jest "klasyczna dziewiątka", ale cofnięty napastnik lub skrzydłowy. Więc Soldado, zupełnie bez formy? A może Júlio Baptista, któremu przecież gra w ataku jest nieobca.

Słowo na niedzielę

Zacząłem od krytykowania Bernda Schustera, więc skończę może na bronieniu go. Bo jeśli ktoś mnie zapyta, czy wierzę weń, czy wierzę w jego trenerskie umiejętności, w zdolność obronienia pierwszego miejsca w tabeli i doprowadzenia nas powyżej 1/8 finału Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie - tak, wierzę. Tak samo, jak wierzyłem w Fabia Capella i choć nikt nigdy tego nie sprawdzi, to ja jestem przekonany, że z Włochem na ławce czekalibyśmy teraz na mecze 1/4 finału Champions League. Swego czasu sprzeciwiałem się też zresztą zwolnieniu Carlosa Queiroza, którego głównym grzechem był de facto brak odpowiednich rezerwowych.

Bo widzicie, Ramón Calderón powinien brać przykład z pana Zbigniewa Drzymały. Wyśmienity polski biznesmen i sponsor naszego mizernego futbolu (a konkretnie jednego klubu: Groclinu) powiedział kiedyś bowiem, że trenerowi daje się na wykazanie dwa sezony, ani mniej, ani więcej. I nawet Bogusława Kaczmarka, który zdobył dla maleńkiego Grodziska wicemistrzostwo Polski, odprawił z kwitkiem. Ale gdyby był Ramónem Calderónem, być może zwolniłby go rok wcześniej.

Dlatego właśnie mam nadzieję, że nasz prezes po tym sezonie powściągnie gniew i da niemieckiemu szkoleniowcowi jeszcze jedną szansę. Co oczywiście nie znaczy, że uważam, iż nasz trener może teraz wszystko i wszystkich mieć w swych teutońskich pośladkach. Przeciwnie - ma udowodnić, mnie i wszystkim ze mną się zgadzającym, że wierzymy w niego nie bez podstaw. Na dobry początek mógłby pokonać Valencię.

Sędzia
Sędziował będzie pan Carlos Clos Gómez, 36-letni arbiter z Saragossy. W bieżącym sezonie gwizdał w dwunastu meczach Primera División, w tym Betis - Valencia 1:2, Real Madryt - Deportivo 3:1, Almería - Real Madryt 2:0. Ze wszystkich dwunastu sześć zakończyło się zwycięstwami gospodarzy, a po trzy remisami i wygranymi gości. Bilans kartek: 43 - 36. Bilans rzutów karnych: 4:1.

Forma Valencii w ostatnich meczach


DataRozgrywki FazaWynik
20 marcaCopa del Rey1/2 finałuVCF - Barcelona 3:2
15 marcaPrimera División28. kolejka VCF - Sevilla 1:2
9 marcaPrimera División27. kolejkaVCF - Deportivo 2:2
1 marcaPrimera División26. kolejkaEspanyol - VCF 2:0
27 lutegoCopa del Rey1/2 finałuBarcelona - VCF 1:1
23 lutegoPrimera División25. kolejkaVCF - Recreativo 1:1
17 lutegoPrimera División24. kolejkaGetafe - VCF 0:0
10 lutegoPrimera División23. kolejkaVCF - Betis 3:1
3 lutegoPrimera División22. kolejkaValladolid - VCF 0:2
30 styczniaCopa del Rey1/4 finałuAtlético - VCF 3:2

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!