Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Koniec Balu Mistrzów

Jak zwykle w 1/8

Mimo przyzwoitego początku w wykonaniu Realu Madryt, pierwsza połowa rewanżowego meczu z AS Roma przebiegła zgodnie z planem przyjezdnych. Nie dość, że ustrzegli się straty bramki, to jeszcze przeprowadzili kilka groźnych akcji. Kilkukrotnie na bramkę Casillasa uderzał Aquilani, raz udało mu się trafić w spojenie słupka z poprzeczką, co było najdogodniejszą sytuacją bramkową pierwszych czterdziestu pięciu minut. Roma grała mądrze w obronie i dokładniej przeprowadzała ataki. Na tle rzymian gospodarze prezentowali się mizernie, a zgodnie z zapowiedziami walczyć mieli przecież o ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Swoją postawą nie zbliżyli się do odrobienia strat z pierwszego spotkania, brakowało im pomysłu na rozegranie akcji, popełniali sporo błędów, ich podania często nie znajdowały adresata. Na pocieszenie dodam, iż i Włosi nie grali koncertowo i zdarzały im się niedokładności oraz pomyłki. Pozostała przerwa na konsultacje z trenerem i odpoczynek oraz cała druga odsłona, w której mieliśmy nadzieję ujrzeć lepszy Real.

Po powrocie na murawę mogliśmy chwilowo odetchnąć. Tuż po wznowieniu gry z rzutu wolnego w poprzeczkę uderzył Baptista, co napawać mogło lekkim optymizmem obgryzających paznokcie madridistas. Skonstruowaliśmy jeszcze kilka akcji, jednak rzymianie nie pozostawali nam dłużni – przed kapitulacją uratowała Casillasa poprzeczka, strzelał ponownie Aquilani. Z upływem czasu gra się zaostrzała, co miało dotkliwy wpływ na jedenastkę Królewskich. W 70. minucie w okolicach naszego pola karnego Vucinić został sfaulowany przez Pepego, który za nieregulaminowe zagranie ukarany został drugą żółtą kartką i wyleciał z boiska. Grających w osłabieniu Blancos natychmiast dobili rywale, po dwóch minutach od zejścia Brazylijczyka wyszli na prowadzenie za sprawą Taddeiego. Utrata bramki podziałała na gospodarzy jak płachta na byka i po chwili mieliśmy już remis. Do siatki trafił, wprawdzie ze spalonego (arbiter "wynagrodził" nam niepodyktowanego karnego po faulu na Salgado), Raul, przywracając nadzieję na dogrywkę. Obudziła się publiczność, obudzili się i zawodnicy, bezustannie próbowali swoich sił w polu karnym Włochów, bez powodzenia. Niestety, trzeci gol dzisiejszego wieczoru należał do Romy – już w doliczonym czasie gry Ikera pokonał Vucinić.

Kelnerzy w Europie
Przecież człowiek powinien być już przyzwyczajony. Gdy Real Madryt wychodzi z grupy Ligi Mistrzów, zawsze czymś tam uzasadniane nadzieje na dziesiąty Puchar Europy pojawiają się momentalnie. Co oczywiste, tym razem było tak samo. I skończyło się jak zawsze. Jak zawsze od czterech lat.

Ostatni raz, gdy graliśmy w ćwierćfinale Ligi Mistrzów na naszej drodze stanęło AS Monaco (i Fernando Morientes) w sezonie 2004/05. Mecze zresztą porywające, padło w nich aż 10 bramek, a Monaco, nasz pogromca, awansowało do finału tamtej edycji Champions League. Mamy rok 2008, od czasu bojów z Francuzami Real Madryt nie potrafił wyściubić nosa poza czołowe szesnaście drużyn w Europie. Eliminował nas kolejno Juventus Turyn (1:2 w dwumeczu), londyński Arsenal (0:1) i Bayern Monachium przed rokiem (4:4 i gorszy stosunek bramek strzelonych na wyjeździe). Wczoraj tradycji dopełniła AS Roma. Ograła nas dwukrotnie, po 2:1. I była drużyną lepszą, dojrzalszą, mądrzejszą. My byliśmy zespołem, która nie ma prawa być wśród ośmiu najlepszych w Europie.

Real Niemoc Madryt
. Nie było kim grać, nie było umiejętności i wykonawców, by grać to, co mogłoby dać nam awans. Zgrupowana, skoncentrowana i twardo stojąca na swojej połowie boiska AS Roma była dla nas nie do ruszenia. Gdyby byli skrzydłowi z prawdziwego zdarzenia, tacy, co to potrafią błyskawicznie pokonać kilkadziesiąt metrów, ograć ze dwóch rywali i wjechać na szybkości w pole karne nie tracąc przy tym głowy. Lub celnie dośrodkować. Cóż, jeden nasz skrzydłowy się leczy (Robben), drugi wszedł w połowie drugiej połowy (Drenthe), trzeci siedział na ławce (Balboa), a czwarty (Robinho), ten, który grał od początku, klasycznym skrzydłowym nie jest, woli dryblując schodzić do środka i grać mniej szybko, a bardziej kombinacyjnie. Co ma swoje niewątpliwe plusy, ale niestety, nie wczoraj, nie w rewanżu z AS Roma.

Gdy nie ma skrzydłowych, którzy "rozciągną" grę, rozproszą, rozwiozą po bokach zastępy defensywne przeciwnika, podobną do nich rolę powinni spełniać boczni obrońcy, to oczywiste. Niestety nie dla nas. Salgado to melodia przeszłości, a gdy Michel ma w dodatku Manciniego na głowie, to trzeba drżeć o niego w obronie, a nie czekać na błyskotliwe rajdy. Po lewej stronie Gabriel Heinze ofensywnym wirtuozem defensywy nie jest i nie będzie, chociaż trzeba przyznać, że nabiegał się sporo i broniąc i atakując. Może dlatego zabrakło mu sił by wyskoczyć do piłki i padła pierwsza bramka dla rzymian. Sergio Ramos był zawieszony za kartki.

Zabrakło także Ruuda, chociaż i on miałby liche szanse, by coś wczoraj ustrzelić. Napastnicy piłek dostawali niewiele, Guti geniuszem (?) bynajmniej nie błysnął, a jak już napastnicy piłki dostawali, to razili nieporadnością. I tak wyglądały nasze akcje pod bramką rywala. Generalnie, stały nisko. Dość powiedzieć, że Raúl bramkę zdobył ze spalonego i to w dodatku w sytuacji, gdy rzymianie liczyli, że gospodarze wybiją piłkę na aut (na boisku leżał Perrotta).

Kasa misiu, kasa
Po odzyskaniu w ubiegłym roku mistrzostwa Hiszpanii, mieliśmy w tym roku odzyskać prymat w Europie. Sto i dwadzieścia milionów euro zostało wydane w lecie na wzmocnienia, ze dwadzieścia i parę milionów rok temu w zimie. Popatrzmy: Pepe grał pewnie w obronie, ale wyleciał za faule, osłabił drużynę i chwilę później straciliśmy bramkę. Heinze walczył i biegał za dwóch, ale gola zawalił karygodnie. Robben nie grał, kontuzja, Sneijder nie grał, kontuzja. Metzelder też nie grał, kontuzja. Saviola tudzież, kontuzja (chociaż on i Niemiec przyszli za darmo). Marcelo i Higuain heblowali ławkę. Drenthe wszedł w drugiej połowie, kilka razy szarpnął i wtopił się w szarą niemoc Królewskich. Zastrzeżeń nie można mieć jedynie do Gago. Oto 150 milionów na miarę Pucharu Europy.

Nie jesteśmy wystarczająco dojrzali, piłkarsko dorośli i doświadczeni jako drużyna, całość, jeden zespół, by mierzyć w takie cele jak triumf w Europie. Sześciu piłkarzy Realu z wczoraj, nie zagrało ani minuty rok temu z Bayernem Monachium! Bo ich u nas nie było. Siedmiu piłkarzy z tamtej konfrontacji z Niemcami, wczoraj nie wystąpiło. Bo już ich u nas nie ma lub grać nie mogli. A dla naszego trenera Bernda Schustera, był to dopiero ósmy (!) mecz w europejskich pucharach w karierze szkoleniowca. Z czym panowie, z czym i po co? Gdy Włosi zdobywali drugą bramkę, część kibiców na Estadio Santiago Bernabeu właśnie wychodziła.

REAL MADRYT: Casillas; Salgado (Torres, 64’), Pepe, Cannavaro, Heinze; Baptista (Soldado, 84’), Gago, Diarra (Drenthe, 60’), Robinho; Guti; Raúl
AS ROMA: Doni; Cicinho (Pannucci, 86’), Mexes, Juan, Tonetto; Taddei, De Rossi, Aquilani, Mancini (Vucinić, 64’); Perrotta (Pizarro, 75’); Totti

Kartki:
: Pepe (2), Heinze - De Rossi

: Pepe -

Sędzia: Kyros Vassaras


Bramki:
0-1, min. 72, Taddei ( Pobierz z Neostrady lub Pobierz z Rapidshare )
1-1, min. 74, Raul ( Pobierz z Neostrady lub Pobierz z Rapidshare )
1-2, min. 92, Vucinic ( Pobierz z Neostrady lub Pobierz z Rapidshare )

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!