Advertisement
Menu
/ marca.com / Wikipedia / LFP.es

Przed meczem z Almeríą

Sobota, godzina 20:00

Wbrew własnym zasadom, bo przecież dopiero co minęła połowa sezonu, powiem wprost: mistrzostwo Hiszpanii jest coraz bliżej. Jeszcze nie można powiedzieć, że jest blisko, jeszcze wciąż dość łatwo – tfu, tfu! – możemy je stracić, ale obecna przewaga pozwala być spokojnym, że w razie jakiejś głupiej, nieprzewidywalnej wpadki i tak pozostaniemy na pierwszym miejscu w tabeli, mając przynajmniej sześć punktów więcej od Barcelony. A tak się składa, że w sobotę wpadka, nawet niekoniecznie głupia, może się zdarzyć.

Zeszłoroczny wicemistrz Segunda División spisuje się w tym sezonie zdecydowanie lepiej, niż można by się spodziewać. W dwudziestu jeden meczach trener Unai Emery i jego piłkarze zdobyli 29 punktów, zaczynając rozgrywki od wygranej 3:0 nad Deportivo na El Riazor. Wśród pozostałych drużyn, które straciły dwa lub trzy punkty w meczach z Almeríą znalazły się między innymi Atlético, Villarreal i Sevilla. A w ostatnich trzech kolejkach drużyna z Andaluzji odniosła trzy zwycięstwa po 1:0 nad Espanyolem, Deportivo i Valencią (z którą wcześniej przegrali u siebie). Gole zdobywali odpowiednio: Kalu Uche, Rubén Pulido i Felipe Melo.

W bieżącym sezonie pokonanie Valencii, nawet na wyjeździe, nie jest wielkim osiągnięciem – David Villa i spółka zdobyli tam marne dziesięć punktów na trzydzieści możliwych – ale już fakt, że z Almeríą nie mogły wygrać trzecia, czwarta i piąta ekipa La Liga musi dawać do myślenia. Poradziły sobie za to pierwsze dwie, ale obie u siebie; w trzeciej kolejce zwycięstwo Królewskim dały gole Savioli, Sneijdera i Higuaína (honorowe trafienie dla gości zaliczył Kalu Uche), a w dziewiątej Almería poległa na Camp Nou po golach Henry'ego i Messiego.

Teraz przyjdzie nam jednak zmierzyć się z Unión Deportiva Almería na jej stadionie, nowoczesnym, mogącym pomieścić dwadzieścia trzy tysiące kibiców Estadio de los Juegos Mediterráneos.

Liczące sobie ponad dziesięć i pół wieku (i mające blisko 190 tysięcy mieszkańców) miasto Almería dopiero teraz po raz pierwszy może się cieszyć z posiadania pierwszoligowej drużyny, dla której zresztą ubiegłoroczny awans jest, jeśli nie liczyć wcześniejszych promocji do niższych klas rozgrywkowych, pierwszym poważnym sukcesem w nader krótkiej historii UDA. Młody, młodszy pewnie od wielu naszych czytelników, klub powstał bowiem oficjalnie dopiero w 1989 roku, choć jego prehistoria sięga roku... 1909 i drużyny Almería Foot-Ball Club.

Zajmująca obecnie, jak już wspomnieliśmy, siódme miejsce w tabeli Almería strzeliła jak dotąd co prawda tylko osiemnaście goli, zresztą większość dzięki stałym fragmentom gry, co jest trzecim najgorszym wynikiem w La Liga, ale też straciła tylko dwadzieścia jeden, co z kolei jest trzecim najlepszym rezultatem. Czołowym jej strzelcem jest 22-letni Alvaro Negredo, były madridista, jak najbardziej, który w dziewiętnastu meczach strzelił sześć goli. Dalsze cztery dołożył Felipe Melo, a po dwa Mané i były gwiazdor krakowskiej Wisły, Kalu Uche; jeden z tych dwóch, przypomnijmy, zdobył na Estadio Santiago Bernabéu.

Wszystkich, hm..., snajperów Almeríi zobaczymy w nadchodzącym meczu, ale według przewidywań "Marki" Nigeryjczyk zacznie go na ławce, gdyż w ataku obok Negredo zagrają Albert Crusat i kapitan José Ortiz. Nie jest to zresztą nic dziwnego, Uche od pierwszej minuty grał tylko siedem razy, za to aż dziesięć raz pojawiał się na murawie już w trakcie meczu.

Za trójką napastników zagra tyluż pomocników, Juanito, Soriano i Brazylijczyk Felipe Melo de Carvalho, a czwórką defensorów będą Bruno, Carlos García, Pulido i Mané lub Cisma. W bramce kolejny gracz z Kraju Kawy, wychowanek Atlético Mineiro, Diego Alves.

Niemiecki trener Los Merengues tymczasem ma ból głowy. Z powodu braku Pepego, Metzeldera i Heinzego – cała trójka leczy kontuzje – na środku obrony zagrają Cannavaro z Ramosem, a po bokach Miguel Torres i Salgado. To jeszcze nie byłoby takie straszne, ale problem tkwi w tym, że oprócz nich jedynym obrońcą w kadrze Realu Madryt jest obecnie Marcelo, a z pomocników jedynym, który mógłby zagrać z tyłu, jest Royston Drenthe, również gracz lewej strony boiska. Swoją drogą, ponoć za bardzo krytykuję pana Salgado, ponoć w ten sposób (za bardzo) krytykuję pana Schustera. Otóż nie, nie krytykuję Salgado, bo to nie jego wina, że lepiej grać nie potrafi, a jeśli jednak jego, to nie do udowodnienia. Nie krytykuję też Bernardo, bo skoro uważa, że MS lepszy jest od MT(orresa), to bardzo możliwe, że faktycznie jest. W czym więc problem?

Otóż w tym, że Míchel Salgado jest co najwyżej przeciętnym prawym obrońcą, zwłaszcza obecnie i zwyczajnie za słaby już jest na Real Madryt. Dlatego też na wszelkie kolejne pojawienia się Salgado w wyjściowym składzie będę patrzył z ukosa do chwili, w której ten przekona mnie, że się mylę (wówczas przeproszę) albo odejdzie (wówczas podziękuję mu za te kilka udanych lat). Spotkanie z Villarrealem pokazało, że nie zapomniał do końca, jak się gra, więc może jest nadzieja...?

Tyle w kwestii obrony, czas na pomoc. I może od razu atak, bo od jakiegoś czasu granica między tymi formacjami jest w Realu Madryt cokolwiek zatarta. W czasach Zidane'a i Figo graliśmy bez jednego faktycznego skrzydłowego – wówczas lewego, którym jednak Zizou nominalnie był, gdy na środku grała para defensywnych pomocników. Teraz zaś gramy bez obu.

Przednia szóstka Królewskich na najbliższy mecz to, według "Marki", Guti, Sneijder, Júlio Baptista, Raúl, Robinho i van Nistelrooy. Formalnie jest to dwa razy po trzech środkowych, ale nikomu chyba nie trzeba przypominać, że Robinho w razie potrzeby może stać się prawym lub lewym napastnikiem czy nawet pomocnikiem, zaś Sneijder wiele meczów w tym sezonie zagrał jako "udawany" prawy pomocnik. Takie ustawienie daje szkoleniowcowi bardzo szerokie pole manewru, choć trzeba zauważyć, że zarazem pozbawia drużynę typowego defensywnego pomocnika, chyba że zamiast jednego z trójki środkowych zagra Diarra.

Od mistrzostwa zaczęliśmy, na mistrzostwie skończmy. Aby być absolutnie pewnymi zdobycia go, musimy wygrać jeszcze piętnaście z siedemnastu pozostałych do końca sezonu meczów. Jeśli się to uda, będzie to znaczyło, że decyzja o zmianie trenera była dobra. I być może, ale tylko być może, stanie się to kolejnym krokiem ku długiej, pięknej passie, jak w drugiej połowie lat 90. A konterfekt Bernda Schustera, zamyślonego, wpatrującego się w przestrzeń stanie się takim samym symbolem sukcesów Los Blancos co wąsaty, jakby lekko zezujący Vicente del Bosque. Niemiec jest na najlepszej ku temu drodze, ale nie wolno mu zapomnieć, że to dopiero jej początek.

Cel na teraz jest jasny: zaliczyć osiemnaste zwycięstwo w sezonie.

Sędzia
Sędziował będzie pan Carlos Clos Gómez. 35-letni arbiter z Saragossy gwizdał w tym sezonie w dziewięciu meczach, w tym Real Madryt – Deportivo 3:1 i Villarreal – Almería 1:1.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!