Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Euroliga: Nieudany rewanż Fenerbahçe

Real Madryt 87:77 Fenerbahçe Ülker

Palacio Vistalegre to nie hala sportowa Abdi Ipekçi. Tutaj Fenerbançe Ülker nie miał po swojej stronie ogromnej liczby gardeł kibiców, niestrudzenie dopingujących od pierwszej do ostatniej minuty, którzy tak bardzo przydaliby się w rewanżowej misji pokonania Realu Madryt na ich własnym parkiecie. Sposobności ku temu były wielkie, bowiem Mistrz Hiszpanii zanotował spadek formy i mimo iż dwie ostatnie porażki usprawiedliwiać można wysokim poziomem gry przeciwników (a i ci nie byli przeciętni - Panathinaikos i Unicaja), od takiej drużyny, jak Los Blancos, wymaga się znacznie lepszej gry i zwycięstw, przede wszystkim zwycięstw. Fani koszykarzy z Madrytu mogli być jednak spokojni, bowiem rywalizacja wróciła do hali Vistalegre, a pokonanie gospodarza tego obiektu wrzucić można do woreczka z napisem „cuda".

Joan Plaza poeksperymentował przy wyborze pierwszej piątki, od początku wystawiając do gry Kerema Tunçeriego, Louisa Bullocka, Michalisa Pelekanosa, Blagotę Sekulicia oraz Felipe Reyesa. Warto zauważyć rotację Katalończyka na pozycji rozgrywającego - po nieudanym powrocie do pierwszej piątki Raúla Lópeza, Plaza po raz kolejny zdecydował się postawić na Tunçeriego (co okazało się strzałem w dziesiątkę). Forma tureckiego zawodnika od kilku meczów trzyma się na bardzo dobrym poziomie, czego powiedzieć nie można o grze Hiszpana.

Pierwsze spotkanie pomiędzy obydwoma zespołami, z powodu kontuzji, opuścił Willie Solomon. Amerykanin jest koszykarskim podróżnikiem - praktycznie co sezon zmienia klub. W sezonie 2003/04, jako gracz Hapoelu Jerusalem, zalazł Królewskim za skórę, lecz ci na całe szczęście wyciągnęli wnioski, planując tym razem nie dać mu możliwości rozwinięcia skrzydeł, a nawet lekko je podciąć (oczywiście w metaforycznym tego zwrotu znaczeniu). Z efektywnością przedmeczowego założenia było różnie, bowiem Amerykanin rozpoczął w świetnym stylu, z całej tureckiej ekipy błyszcząc najjaśniej.

Nie na darmo zwróciłem uwagę czytelników na wspomnianych dwóch zawodników, bowiem pomiędzy nimi właśnie nawiązała się walka o miano „najlepiej punktującego w pierwszej kwarcie". Willi odpadał z rywalizacji dość szybko, zatrzymując się na ledwie siedmiu punktach („ledwie" jak na zawodnika z jego umiejętnościami i charakterem). Kerem Tunçeri okazał się lepszy, zapisując na koncie dziesięć punktów w pierwszych siedmiu minutach i znacznie przyczyniając się do prowadzenia gospodarzy (26:18).

Szybki przechwyt i skutecznie zakończony kontratak przez Louisa Bullocka pobudziły do życia madrycką publikę, która, będąc szczerym, równać się nie może ani z turecką, ani z grecką. Druga kwarta należała do młodzieży. Bogdan Tanjević, trener Fenerbahçe, postawił m.in. na 20-letnich Oguza Savasa oraz Emira Preldzicia, podczas gdy po przeciwnej stronie minuty spędzone na parkiecie zaczął liczyć Sergio Llull. To właśnie po jego celnych rzutach wolnych przewaga Realu Madryt wynosiła okrągłe 10 punktów (30:20). Wszystko układało się po myśli Królewskich - Bullock trafił za trzy, a goście mieli niemałe problemy z agresywną obroną rywali. Jamesowi White'owi udało się ustrzelić trzy punkty z dystansu, lecz w podobny sposób odpowiedział mu Axel Hervelle. Do gry, po absencji spowodowanej kontuzją, powrócił Alex Mumbrú, zaraz po wejściu na boisko oddając celny rzut równo z syreną kończącą tę kwartę. Po niej przewaga Realu Madryt wynosiła już 14 punktów (47:33).

Savas i Oken postarali się o szybkie punkty, mogące zaskoczyć graczy Mistrza Hiszpanii. Ten plan nie wypalił, bowiem w podobnym tempie odwdzięczyli się im Tunçeri i Pelekanos (54:37). Fenerbahçe zaczęło miewać problemy na tablicach z obu stron boiska, co było impulsem do działania Solomona. Gdy jednak Amerykanin oddał celny rzuty z półdystansu, momentalnym lay-upem zrewanżował się mu Tunçeri (czyli krótki powrót do rywalizacji z pierwszej kwarty). Lepszą grę zaczął prezentować Savas, jednak po serii kilku udanych akcji podkoszowych, miejsce w szeregu (aż za dobitnie) pokazał mu - efektownym wsadem - Lazaros Papadopoulos. O rzut z dystansu pokusił się White, ale i tutaj Królewscy znaleźli odpowiedź, pod postacią Charlesa Smitha (62:48).

Ostatnie 10 minut alley-oopem zainicjował Axel Hervelle. Koszykarze Fenerbahçe mieli jeszcze ochotę do gry i myśleli nawet o zniwelowaniu strat, ale gospodarze całkowicie zdominowali tablice. To właśnie pod koszami rozgrywały się największe pojedynki, często kończące się faulem i serią rzutów osobistych, czyli standardowym obrazkiem finałowej kwarty. Podopieczni Joana Plazy nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa z rąk, przynosząc kibicom małą rekompensatę za ostatnie dwie porażki.

Szóste zwycięstwo w Eurolidze, przy dwóch przegranych na koncie, daje Realowi Madryt trzecią pozycję w grupie C, tuż za drugą Barceloną, mającą taki sam bilans spotkań, oraz pierwszym Panathinaikosem, który niespodziewanie uległ w ostatniej kolejce rzymskiej Lottomotice.

Zapraszam do obejrzenia skrótu ze spotkania z Fenerbahçe, dostępnego na oficjalnej stronie Euroligi.

87 - Real Madryt (26+21+15+15): Tunçeri (14), Bullock (9), Pelekanos (6), Sekulić (6), Reyes (15) - Smith (5), Llull (4), Papadopulos (9), López (5), Aguilar (2), Hervelle (8), Mumbrú (4);
77 - Fenerbahçe Ülker (18+15+17+27): Solomon (16), Onan (10), Turckan (6), Vidmar (4), Preldzić (2) - Savas (19), White (11), Demirel (2), Asik (7).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!