Robben już w następnym tygodniu?

Hiszpański "AS" donosi, że transfer Arjena Robbena jest bliski sfinalizowania. W Anglii brukowiec "The Sun" spekuluje o potencjalnym porozumieniu pomiędzy Chelsea a Realem opiewającym na 16 milionów funtów (23,5 miliona euro). Tymczasem jak dowiedział się hiszpański dziennik londyński klub żąda za Holendra 28 milionów euro, natomiast Królewscy proponują "jedynie" 21 milionów, czyli tyle ile Chelsea zaoferowała za Florenta Maloudę.

W obu klubach istnieje silna wolna zakończenia sukcesem prowadzonych negocjacji. Powód jest bardzo prosty: Arjen Robben już zdecydował, że jego przyszłość znajduje się w Madrycie i wyraźnie zakomunikował to działaczom Chelsea. Holender nie dogaduje się z Mourinho, a oferta Realu jest dla niego bardzo atrakcyjna. Dodatkowo sprowadzenie Maloudy tylko pogarsza jego sytuację. Nic więc dziwnego, że niedawno pojawiły się plotki, że pełnomocnik piłkarza ponoć potajemnie negocjuje warunki kontraktu w Madrycie.

Pomimo tego, że w ostatnich dniach sprawa nabrała znacznego rozpędu, to jednak nadal nic nie jest do końca pewne. – Real bardzo interesuje się moim synem, jednak w tym momencie nic nie jest zamknięte. Muszę polecieć do USA porozmawiać z nim w tej sprawie – studzi emocje ojciec Arjena, Hans Robben. Nawet sam piłkarz w swoich wypowiedziach jest dość ostrożny: – Wiem, że Real od długiego czasu chce mnie pozyskać, ale rzeczywistość jest taka, że w tym momencie jestem piłkarzem Chelsea.

Działacze Królewskich przygotowują ostateczną ofensywę i planują nawet, żeby piłkarz jak najszybciej przeszedł testy medyczne i mógł zostać zaprezentowany w nadchodzącym tygodniu. Wygląda na to, że Realowi spieszy się, żeby dokonać wszystkich wzmocnień jeszcze przed zgrupowaniem w Austrii.

Jak konkluduje "AS", mimo zapewnień Petera Kenyona, menadżera Chelsea, że Malouda i Robben to zupełnie inni piłkarze, tak naprawdę to właśnie transfer Francuza spowodował, że holenderska gwiazda zdecydowała się na odejście z Chelsea. Także Mourinho zakomunikował Abramowiczowi, że Robben się nie liczy zaraz po przybyciu z Lyonu jego następcy.