Advertisement
Menu
/ Gazeta Wyborcza

Fabio Capello - przypadek osobny

Prezentujemy felieton napisany przez Rafała Steca - dziennikarza Gazety Wyborczej

Poniższy felieton został napisany 10 dni temu i ukazał się na łamach Gazety Wyborczej. Wpisuje się w dyskusję jaka rozgorzała po zwolnieniu Fabio Capello z funkcji trenera Realu Madryt.


Fabio Capello, jeden z najwybitniejszych trenerów świata, został zwolniony przez Real Madryt, choć właśnie wydobył drużynę z najgłębszego kryzysu od pół wieku.


Drugiego takiego klubu świat nie widział. W 1998 r. Jupp Heynckes poprowadził Real do pierwszego od 32 lat Pucharu Europy, ale również stracił pracę. W 2003 r. nie przedłużono umowy z Vicente del Bosque, choć ten osiągnął jeszcze więcej - Ligę Mistrzów wygrał dwukrotnie, podobnie jak mistrzostwo Hiszpanii, zdobył także kilka mniej znaczących trofeów. Ze 186 meczów pod jego wodzą drużyna wygrała aż 104, co do dziś pozostaje klubowym rekordem.

Osoba del Bosque'a - jowialnego wąsacza bez żadnych cech gwiazdorskich - nie pasowała jednak do nowego wizerunku Realu. Prezes Florentino Perez wymyślił strategię budowy klubu wszech czasów, chciał kolekcjonować gwiazdorów futbolu, których obwołał "galacticos", właśnie kupił Davida Beckhama. Koncepcja poniosła totalne fiasko. Przez cztery sezony Real pozostawał bez trofeów, siedmiu kolejnych trenerów nie zwalniano, lecz przepędzano. Aż minionego lata przyszedł Capello.

Potrzebujemy czegoś więcej

"To była decyzja trudna, ale jednogłośna. Sądzimy, że Fabio Capello nie jest odpowiednim trenerem, biorąc pod uwagę to, co chcemy osiągnąć. Przeanalizowaliśmy wszystko, czego dokonał. Pracował pod ogromną presją i zdobył mistrzostwo kraju, ale potrzebujemy czegoś więcej. Zawsze szukaliśmy ludzi, którzy dadzą nam więcej niż dobre wyniki. Historia klubu nakazuje nam zaoferować zupełnie inny styl gry, by w następnym sezonie sprawić fanom przyjemność". Tak brzmi czwartkowe oświadczenie władz Realu.

Krytykę utrzymaną w podobnym tonie Capello usłyszał już pierwszego dnia w Madrycie. Włoch osiągał sukcesy wszędzie, gdzie pracował, ale jego drużyny nigdy nie olśniewały. Jego filozofia futbolu sprowadza się do rezygnacji z jakiegokolwiek ryzyka i wyczekiwania na błąd przeciwnika. Jego piłkarze potrafią czekać tak cierpliwie, że trybuny ziewają z nudów. Ale w nagrodę dostają zwycięstwa.

Real z Capello nie wygrywał od razu. Po serii klęsk w styczniu gazety pisały, że w Madrycie nigdy nie oglądano równie wulgarnej piłki, że kibice są notorycznie poniżani. To dlatego dymisję trenera przepowiadano tydzień w tydzień, choć piłkarze świetnie finiszowali i wyprzedzili Barcelonę. Obsesyjnie łaknący oszałamiającego futbolu Hiszpanie nie zwracali uwagi na to, że Capello objął zespół pogrążony w chaosie, pełen skłóconych i zdemoralizowanych gwiazd, więc gruntownie ją przebudował, dokonując rewolucji - biorąc pod uwagę wyniki - bezboleśnie.

Profesjonalizmu, świetnego warsztatu i skuteczności nikt Włochowi nigdy nie odmawiał. Częściej nie odpowiadał otoczeniu jako człowiek, ponoć wyjątkowo antypatyczny. Jeszcze kiedy był piłkarzem (wybitnym, strzelił Polsce gola na mundialu w 1974 r.), uchodził za przypadek osobny. Czytał Irwina Shawa i Ungarettiego, oglądał Felliniego i Viscontiego, słuchał Bacha i Elli Fitzgerald. Tacy ludzie nie mają łatwo w szatni. Do dziś Capello uchodzi za lekko snobującego się megalomana, który przyjaźni się z malarzami i muzykami, ale w świecie piłki kolegów nie ma. O trenerach mówił: - Jedynym, od którego się czegokolwiek nauczyłem, był Nils Liedholm.

Przeszłość nie istnieje

Włoski szkoleniowiec przeżył coś nowego, bo nigdy wcześniej nie był wylany. Prowadził wyłącznie słynne firmy - wcześniej Milan, Romę oraz Juventus - i ze wszystkimi zdobywał mistrzostwo kraju (turyńczycy je potem stracili wskutek afery korupcyjnej). Zarzucano mu zresztą, że nigdy "nie chciał sprawdzić się w Atalancie". Ale Capello się nie przejmował. Wzruszyć go niełatwo. - Kiedy miałem cztery lata, tata wrzucił mnie do wody o dziesięciu metrach głębokości. A nie umiałem pływać - opowiadał kiedyś, tłumacząc, skąd ma taką odporność.

W Realu wrażenie zrobiło już to, że przywrócił drużynie dyscyplinę. Wykonaną tam pracę sam ocenia jako niepodważalny triumf. Kiedy po ostatniej, zwycięskiej kolejce ligi hiszpańskiej wróciły pogłoski o jego rychłym rozstaniu się z Madrytem, zasugerował, że odejdzie na emeryturę, bo ławki największych klubów - czytaj: godnych jego pozycji - są zajęte. Mało kto jednak w to wierzy. Capello ponoć chorobliwie potrzebuje wyzwań, a przeszłość dla niego nie istnieje - nie trzyma pucharów ani medali, nie czyta gazet.

Co do jednego szefowie Realu się nie mylą: jego drużyny regularnie wygrywają ligę, bo Włoch ponoć z pasją przygotowuje arcyprecyzyjną taktykę nawet na mecze ze słabeuszami, lecz w rozgrywkach pucharowych, także Lidze Mistrzów, wiedzie mu się gorzej. Pytanie, czy jego prawdopodobnemu następcy Berndowi Schusterowi - jako trenerowi nieobeznanemu z klimatem najpotężniejszych klubów (ostatnio pracował w Getafe) - powiedzie się lepiej. Real stracił kluczowego ostatnio dla drużyny Beckhama, a także Roberto Carlosa, starzeje się Fabio Cannavaro. Niektórzy twierdzą, że drużyna znów potrzebuje rewolucji.




Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!